mamy Stępę za konia, co ją osiadamy.
Jeślić od stępy dane jest stępaku Przezwisko, toć też podobną tej mową Nas stępaczkami od stępy nazową.
Gdybyś dziś zmartwychwstał, o wielki Kraku! Na miasta twego płakałbyś ruiny, Tak wszytkie giną ręki ludzkiej czyny.
Niedźwiedź w kagańcu a koń na łyczaku My (lecz to teraz), przy Diony synie Nie urwiemy się, choć na pajęczynie.
Klej z wiśni ciecze, żywica z świerszczaku, Na starym dębie porasta mchu wiele, Na naszych ręku rodzą się bąbele.
Droższyś dziś złota, droższy i kanaku Świetnych promieni, gdyż przy kupie złota Midas od głodu dokończył
mamy Stępę za konia, co ją osiadamy.
Jeślić od stępy dane jest stępaku Przezwisko, toć też podobną tej mową Nas stępaczkami od stępy nazową.
Gdybyś dziś zmartwychwstał, o wielki Kraku! Na miasta twego płakałbyś ruiny, Tak wszytkie giną ręki ludzkiej czyny.
Niedźwiedź w kagańcu a koń na łyczaku My (lecz to teraz), przy Dyony synie Nie urwiemy się, choć na pajęczynie.
Klej z wiśni ciecze, żywica z świerszczaku, Na starym dębie porasta mchu wiele, Na naszych ręku rodzą się bąbele.
Droższyś dziś złota, droższy i kanaku Świetnych promieni, gdyż przy kupie złota Midas od głodu dokończył
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 366
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
na wstręcie oka i obserwancji stan wysoki i fortuna mieć chciała, a oraz w dyskretnym bezpieczeństwie pytam się, co też ubogi szlachcic, podstarości i inszy służały pod szlak zdolności swojej na siebie wdzieje, kiedy panowie nic do szlaku godności, pańskości i dostojności swoich wiotche szyptuchy, lada jakie pytle, podłe z nici i nazwiska łyczaki, kitajki i insze pomierne gatunki tudzież lisy, barany, popieliczki i bielistki w ozdobę strojów swoich przejęli i nad cenę podrożyli tak dalece, że zruciwszy cale dawny swój trakt do Polski cudzoziemski transport nic nie nosi, co by powadze pańskiej i kondycji dla ozdoby przystało. Nie dopytasz się teraz w sukniach owego wieczystego
na wstręcie oka i obserwancyi stan wysoki i fortuna mieć chciała, a oraz w dyskretnym bezpieczeństwie pytam się, co też ubogi szlachcic, podstarości i inszy służały pod szlak zdolności swojej na siebie wdzieje, kiedy panowie nic do szlaku godności, pańskości i dostojności swoich wiotche szyptuchy, lada jakie pytle, podłe z nici i nazwiska łyczaki, kitajki i insze pomierne gatunki tudzież lisy, barany, popieliczki i bielistki w ozdobę strojów swoich przejęli i nad cenę podrożyli tak dalece, że zruciwszy cale dawny swój trakt do Polski cudzoziemski transport nic nie nosi, co by powadze pańskiej i kondycyi dla ozdoby przystało. Nie dopytasz się teraz w sukniach owego wieczystego
Skrót tekstu: MałpaCzłow
Strona: 293
Tytuł:
Małpa Człowiek
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry, traktaty
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1715
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1715
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Archiwum Literackie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Paulina Buchwaldówna
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wroclaw
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1962
Dyscalceatorum, tojest Bosaków, albo Bezbotnych, którzy porwawszy słowa owe z Pisma Z do Mojżesza rzeczone: Solve Calceamentum de pedibus tuis, zawsze boso chodzili, i nauczali, że tak cały Naród ludzki chodzić powinien. Sami Szewcy by tej nie przyjęli nauki, dopieroż Teologowie. Jacyś to byli nędzarze, że ich na łyczaki nie stało, woleli o nową Wiarę, niż o chodaki postarać się: Lepiejby z lipy ich na drzeć, niż z Kościołem zadzierać tak Mądrym i Świętym.
Wieku Piątego, Heretycy byli Eutichiani Roku 448 od Eutychesa Carogrodzkiego Patriarchy, który uczył, że jedna tylko w Chrystusie Natura, że Ciało jego nie podobne do
Discalceatorum, toiest Bosakow, albo Bezbotnych, ktorzy porwawszy słowa owe z Pisma S do Moyżesza rzeczone: Solve Calceamentum de pedibus tuis, zawsze boso chodzili, y nauczali, że tak cały Narod ludzki chodzić powinien. Sami Szewcy by tey nie przyieli nauki, dopieroż Theologowie. Iacyś to byli nędzarze, że ich na łyczaki nie stało, woleli o nową Wiarę, niż o chodaki postarać się: Lepieyby z lipy ich na drzeć, niż z Kościołem zadzierać tak Mądrym y Swiętym.
Wieku Piątego, Heretycy byli Eutichiani Roku 448 od Eutychesa Carogrodzkiego Patryarchy, ktory uczył, że iedna tylko w Chrystusie Natura, że Ciało iego nie podobne do
Skrót tekstu: ChmielAteny_I
Strona: 1114
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 1
Autor:
Benedykt Chmielowski
Drukarnia:
J.K.M. Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755
: ni się z Cesarskiego Urągać Majestatu: jużci zmylą szyki: Przypłacisz tu nauki z twemi zwolenniki. Psal. 22. Pamiątka
To kapłani/ żołnierstwo/ starszych książąt słudzy/ A bezecni siepacze/ i pochlebcy drudzy. Jedni warowny łańcuch nad karkiem nitują: Drudzy postronkiem opak ręce zawięzują W pas/ niektórzy za nogi łyczak zadziergają: Żeby go nieupuścić/ po stronach wołają. Wiodą skrępowanego obstąpiwszy w koło: Tył potęgą/ a drugą zastawili czoło. Ach/ czemuż nie potargasz tych więzów Samsonie. Czemu się z oślą szczoką nie pokusisz o nie. Ale jako Baranek/ stryczkiem uskromiony/ Za wodzem/ bieży milczkiem pod noż wyostrzony
: ni się z Cesárskiego Vrągáć Máiestatu: iużći zmylą szyki: Przypłáćisz tu náuki z twemi zwolenniki. Psal. 22. Pámiątká
To kápłani/ żołnierstwo/ stárszych kśiążąt słudzy/ A bezecni śiepácze/ y pochlebcy drudzy. Iedni wárowny łáńcuch nád kárkiem nituią: Drudzy postronkiem opák ręce záwięzuią W pás/ niektorzy zá nogi łyczak zádźiergáią: Zeby go nieupuśćić/ po stronách wołáią. Wiodą skrępowánego obstąpiwszy w koło: Tył potęgą/ á drugą zástáwili czoło. Ach/ czemusz nie potárgasz tych więzow Sámsonie. Czemu się z oślą szczoką nie pokuśisz o nie. Ale iáko Báránek/ stryczkiem vskromiony/ Zá wodzem/ bieży milczkiem pod noż wyostrzony
Skrót tekstu: RożAPam
Strona: 16.
Tytuł:
Pamiątka krwawej ofiary Pana Zbawiciela Naszego Jezusa Chrystusa
Autor:
Abraham Rożniatowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1610
Data wydania (nie wcześniej niż):
1610
Data wydania (nie później niż):
1610
występuję nogą, na znak i dowód triumfów, i zwycięst, mnie koniecznie należących. T. Panie mój, drapieżna bestia Wilk ofiarowany Marsowi, Bogu wszelakich Ekspedytij wojennych, z ciemnych wychodząc ostępów, prawą czwał swój wałowity zaczyna nogą, na znak szczęśliwego powodzenia, co że dla łupu i drapieży czyni, częstokroć w subtelne łyczaki uwiniony, kijmi zamorzony bywa. Dobrze mieć pilne oko, aby chciwość załapienia cudzych rzeczy, i Wmci. z stanowiska niewypychała, żeby zaś Wmci. nie przyszło napaść na raz, na który napada ta wzwyż mianowana drapieżna bestia. B. A nim się Obóz ruszy, odkryjęć dzienne koncepty, i zamysły moje,
występuię nogą, ná znák y dowod tryumphow, y zwyćięst, mnie koniecznie należących. T. Pánie moy, drapiezna bestya Wilk ofiárowány Marsowi, Bogu wszelákich Expeditiy woiennych, z ćiemnych wychodząc ostępow, práwą czwał swoy wałowity záczyna nogą, ná znák szczęśliwego powodzenia, co że dla łupu y drapieży czyni, częstokroć w subtelne łyczaki vwiniony, kiymi zámorzony bywa. Dobrze mieć pilne oko, áby chćiwość záłápienia cudzych rzeczy, y Wmći. z stánowiská niewypycháłá, żeby záś Wmći. nie przyszło nápáść ná raz, ná ktory nápada tá wzwyż miánowána drápieżna bestya. B. A nim się Oboz ruszy, odkryięć dźienne koncepty, y zamysły moie,
Skrót tekstu: AndPiekBoh
Strona: 5
Tytuł:
Bohatyr straszny
Autor:
Francesco Andreini
Tłumacz:
Krzysztof Piekarski
Drukarnia:
Mikołaj Aleksander Schedel
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
dramat
Gatunek:
dialogi
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1695
Data wydania (nie wcześniej niż):
1695
Data wydania (nie później niż):
1695
Wiem, ba wie to i każdy, iż przed brawurą i męstwem Wmści drzą pustynie Arabskie, blednieją wody, mieni się powietrze, uciekają wiatry kryją się obłoki, Bogowie wszyscy ledwie nie szaleją, nie mogąc przybrać munsztuku zapalczywości Wmści, z którą obawiąm się, żebyś Wmść karkiem swym nie zawadził o jaki łyczak, albo sznur konopny. B. Pomnieć świat będzie pewnie, o Aparaciku, którym wyrządził światu, iż okiem przenosił grandezę moję. T. Coli proszę możnali wiedzieć? B. Despekt, kontempt, był ten, żem mu pięścią tak potężnie dał odlew, w nos Bogatyrsko, że mu z niego Afryka,
Wiem, bá wie to y káżdy, iż przed bráwurą y męstwem Wmśći drzą pustynie Arábskie, blednieią wody, mieni się powietrze, vćiekáią wiátry kryią się obłoki, Bogowie wszyscy ledwie nie száleią, nie mogąc przybráć munsztuku zápálczywośći Wmści, z ktorą obawiąm się, żebyś Wmść kárkiem swym nie záwádźił o iáki łyczak, álbo sznur konopny. B. Pomnieć świát będźie pewnie, o Appáráćiku, ktorym wyrządźił świátu, iż okiem przenośił grándezę moię. T. Coli proszę możnali wiedźieć? B. Despekt, kontempt, był ten, żem mu pięśćią ták potężnie dał odlew, w nos Bogátyrsko, że mu z niego Afryká,
Skrót tekstu: AndPiekBoh
Strona: 90
Tytuł:
Bohatyr straszny
Autor:
Francesco Andreini
Tłumacz:
Krzysztof Piekarski
Drukarnia:
Mikołaj Aleksander Schedel
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
dramat
Gatunek:
dialogi
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1695
Data wydania (nie wcześniej niż):
1695
Data wydania (nie później niż):
1695
zajątrzone nieprzyjaźnią przedsięwzięcia duchów piekielnych, z perswasiej opętanego Czarownika, niechąc broczyć krwią szatańską bułatu mojego, porwawszy oś przednią od Karoce wpadszy między halastrę piekielną w pół ćwierci godziny, okładając nielitościwie z obu rącz, znisłem hufiec, do szczętu, niezyczliwego Adwersarza, Magów połapawszy, do gałęzi żywcem suchego dębu, przytaśmowałem za karki duzym łyczakiem. A potym wsiadszy z triumfem do Karoce, przypadłem do Zony, dla ustawnych lodów spustoszałej. To. Toś Wmść tam zamrozony wisiał, jako sopel z rana u dachu. B. Owszem wszytko się stało przeciwnym sposobem, bo jako wiesz dawno zakochawszy się w Semiramis Królowej Babilońskiej, takem wspomniawszy na nią
záiątrzone nieprzyiáźnią przedśięwźięćia duchow piekielnych, z perswásiey opętánego Czárowniká, niechąc broczyć krwią szátánską bułatu moiego, porwawszy oś przednią od Károce wpadszy między hálastrę piekielną w puł ćwierći godźiny, okładáiąc nielutośćiwie z obu rącz, znisłem hufiec, do szczętu, niezyczliwego Adwersarzá, Magow połápawszy, do gáłęźi zywcem suchego dębu, przytáśmowałem zá kárki duzym łyczakiem. A potym wśiadszy z tryumfem do Karoce, przypadłem do Zony, dla vstáwnych lodow spustoszáłey. To. Toś Wmść tám zámrozony wiśiał, iáko sopel z ráná u dáchu. B. Owszem wszytko się stáło przećiwnym sposobem, bo iáko wiesz dawno zákochawszy się w Semirámis Krolowey Bábylonskiey, tákem wspomniawszy ná nię
Skrót tekstu: AndPiekBoh
Strona: 161
Tytuł:
Bohatyr straszny
Autor:
Francesco Andreini
Tłumacz:
Krzysztof Piekarski
Drukarnia:
Mikołaj Aleksander Schedel
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
dramat
Gatunek:
dialogi
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1695
Data wydania (nie wcześniej niż):
1695
Data wydania (nie później niż):
1695
mieszek aresztu. 218. Natura rusticorum.
Ruslica gens, Optima flens, Pessima ridens. Rusticus in templo mutus, in foro athletus, in taberna miles. 219. Sześć dziwów w Litwie.
Mało pościeli, a wiele piór... to jest słomy. Mało trzewików a wiele skor... to jest łyczaków.
et e contra.
Wiele pościeli bez piór... to jest także słomy. Wiele trzewików bez skor... to jest łyczanych łapciów albo chodaków. Wiele miast bez murów... to jest drobnych miasteczek. Wiele panów bez gburów... to jest drobnej szlachty. 220. Quid significet nimius
mieszek aresztu. 218. Natura rusticorum.
Ruslica gens, Optima flens, Pessima ridens. Rusticus in templo mutus, in foro athletus, in taberna miles. 219. Sześć dziwow w Litwie.
Mało pościeli, a wiele pior... to jest słomy. Mało trzewikow a wiele skor... to jest łyczakow.
et e contra.
Wiele pościeli bez pior... to jest także słomy. Wiele trzewikow bez skor... to jest łyczanych łapciow albo chodakow. Wiele miast bez murow... to jest drobnych miasteczek. Wiele panow bez gburow... to jest drobnej szlachty. 220. Quid significet nimius
Skrót tekstu: ZbierDrużWir_I
Strona: 71
Tytuł:
Collectanea...
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1675 a 1719
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1719
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
podobną tej mową Nas stępaczkami od stępy nazową. Oj, nuże, nuże, nieboże pęcaku!
Gdybyś dziś z martwych stał, o wielki Kraku. Na miasta twego płakałbyś ruiny, Tak wszytkie giną ręki ludzkiej czyny. Oj, nuże, nuże, nieboże pęcaku!
Niedźwiedź w kagańcu, a koń na łyczaku, My (lecz nie teraz) przy cnym Kupidynie — Nie urwiemy się, choć na pajęczynie. Oj, nuże, nuże, nieboże pęcaku!
Klej z wiśni ciecze, żywica z świerczaku, Na starym dębie mchu porasta wiele, Na naszych ręku rodzą się bąbele. Oj, nuże, nuże, nieboże pęcaku!
podobną tej mową Nas stępaczkami od stępy nazową. Oj, nuże, nuże, nieboże pęcaku!
Gdybyś dziś z martwych stał, o wielki Kraku. Na miasta twego płakałbyś ruiny, Tak wszytkie giną ręki ludzkiej czyny. Oj, nuże, nuże, nieboże pęcaku!
Niedźwiedź w kagańcu, a koń na łyczaku, My (lecz nie teraz) przy cnym Kupidynie — Nie urwiemy się, choć na pajęczynie. Oj, nuże, nuże, nieboże pęcaku!
Klej z wiśni ciecze, żywica z świerczaku, Na starym dębie mchu porasta wiele, Na naszych ręku rodzą się bąbele. Oj, nuże, nuże, nieboże pęcaku!
Skrót tekstu: MorszZWybór
Strona: 63
Tytuł:
Wybór wierszy
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1658 a 1680
Data wydania (nie wcześniej niż):
1658
Data wydania (nie później niż):
1680
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Janusz Pelc
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1975