lęka, Komu tu żywot jego bierze wina; Daleko mniejsza potyka go męka, Że już wie pewnie czas, kiedy go ścina. Rodząc się każdy człek na placu klęka, Nie wiedząc, rychło przyjdzie nań godzina, Pod niezliczonych gdzie katów zamachem Drży ustawicznym przez cały wiek strachem. Jakby drugiego ściął, kiedy się łyśnie, Kiedy w pełnej dżdżu grzmot się ozwie chmurze; Rozumiejąc, że nań godzi umyśnie, Nie śmie piorunem dostawać w posturze. Drugi do sklepów najgłębszych się ciśnie, Że go ten postrzał nie dosięże w murze; Nie wie, że z deszcza, jeśli śmierci winny, Jako przypowieść, ucieka do rynny. Wraz
lęka, Komu tu żywot jego bierze wina; Daleko mniejsza potyka go męka, Że już wie pewnie czas, kiedy go ścina. Rodząc się każdy człek na placu klęka, Nie wiedząc, rychło przyjdzie nań godzina, Pod niezliczonych gdzie katów zamachem Drży ustawicznym przez cały wiek strachem. Jakby drugiego ściął, kiedy się łyśnie, Kiedy w pełnej dżdżu grzmot się ozwie chmurze; Rozumiejąc, że nań godzi umyśnie, Nie śmie piorunem dostawać w posturze. Drugi do sklepów najgłębszych się ciśnie, Że go ten postrzał nie dosięże w murze; Nie wie, że z deszcza, jeśli śmierci winny, Jako przypowieść, ucieka do rynny. Wraz
Skrót tekstu: PotFrasz3Kuk_II
Strona: 602
Tytuł:
Ogrodu nie wyplewionego część trzecia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
! Jasność mnie srogośna zaćmiła, Żem się porwać aż musiał, tak mi przeraziła Oczy!
KLIMEK Ej, spij! Bodaś się ostatnie nagadał, Ryczywole, alboć cię zły człek nam tu nadał.
RYCZYWÓŁ Wżdyć to patrzyć nie mogę, co mnie coś zaćmiło! Cosiem widział dziwnego!
KLIMEK Bo się to łysnęło.
RYCZYWÓŁ Wżdyć to długo świeciło, jakby się otwarło Niebo i zaś się znowu dopiero zaparło.
KLIMEK Czy cię nieszczęście dało, że mi psujesz spanie?! Lada diachła ty marzysz!
RYCZYWÓŁ Wżdyć to i śpiewanie Barzo piękne słyszałem i gwarę cieniuchną, Dalibóg, i osobę widziałem wdzięcniuchną!
PALIWODA A
! Jasność mie srogośna zaćmiła, Żem się porwać aż musiał, tak mi przeraziła Oczy!
KLIMEK Ej, spij! Bodaś się ostatnie nagadał, Ryczywole, alboć cie zły człek nam tu nadał.
RYCZYWÓŁ Wżdyć to patrzyć nie mogę, co mie coś zaćmiło! Cosiem widział dziwnego!
KLIMEK Bo się to łysnęło.
RYCZYWÓŁ Wżdyć to długo świeciło, jakby się otwarło Niebo i zaś się znowu dopiero zaparło.
KLIMEK Czy cie nieszczęście dało, że mi psujesz spanie?! Lada diachła ty marzysz!
RYCZYWÓŁ Wżdyć to i śpiewanie Barzo piękne słyszałem i gwarę cieniuchną, Dalibóg, i osobę widziałem wdzięcniuchną!
PALIWODA A
Skrót tekstu: DialPańOkoń
Strona: 240
Tytuł:
Dialog o Narodzeniu Pańskim
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
dramat
Gatunek:
jasełka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1661
Data wydania (nie wcześniej niż):
1661
Data wydania (nie później niż):
1661
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Staropolskie pastorałki dramatyczne: antologia
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Okoń
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1989
, trzymając wojska pod swymi bonczuki, Gdyż nie dla bitwy wyszedł, ale dla nauki, Jako cesarz rozkazał; a uchowaj Panie! Żeby miał kiedy pańskie wzgardzić rozkazanie. W rzeczy na Chodkiewicza patrzy okiem pilnem, Żeby ich nie okrążył i polem zatylnem Nie zawarł, a tymczasem duszę nienawisną Karmi, że przeciwnicy jego duszą łysną. CZĘŚĆ SIÓDMA
Ci też, gdy się pomocy nie mogą doczekać, Nie chcieliby rozsypką pierzchać i uciekać; Ale kiedy ich naszy ze wszytkich stron gaszą, Zapomniawszy odwodu, piechotę rozpaszą, Uciekają i prosto biorą się ku lasu, Gdzie Fekiety, dopadszy kryjomego pasu, Uprzedził ich do koni; a że dzień był
, trzymając wojska pod swymi bonczuki, Gdyż nie dla bitwy wyszedł, ale dla nauki, Jako cesarz rozkazał; a uchowaj Panie! Żeby miał kiedy pańskie wzgardzić rozkazanie. W rzeczy na Chodkiewicza patrzy okiem pilnem, Żeby ich nie okrążył i polem zatylnem Nie zawarł, a tymczasem duszę nienawisną Karmi, że przeciwnicy jego duszą łysną. CZĘŚĆ SIÓDMA
Ci też, gdy się pomocy nie mogą doczekać, Nie chcieliby rozsypką pierzchać i uciekać; Ale kiedy ich naszy ze wszytkich stron gaszą, Zapomniawszy odwodu, piechotę rozpaszą, Uciekają i prosto biorą się ku lasu, Gdzie Fekiety, dopadszy kryjomego pasu, Uprzedził ich do koni; a że dzień był
Skrót tekstu: PotWoj1924
Strona: 226
Tytuł:
Transakcja Wojny Chocimskiej
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1924