Epafowi. Może się i tak rozumieć, że gdziekolwiek był kościół Isildy, matki Epafowej, tam też drugi był budowany Epafowi synowi Isidy. C A laty/ i wspaniała myślą/ równy jemu. Faeton Epafowi; który Faeton, gdy raz o sobie górno chlubiąc się mówił, za syna się Foebowego udając. D Nie ścierpiał wnuk Inachów. To jest, Epafus obraził się hardą mową Faetonta. E Matce wierzysz szalony. To jest Klimenie, która cię Foebowym synem być udawa fałszywie. F Aby ten mój żal w ty większej był cenie. To jest, aby się ten żał twego serca tym barziej jął. G A od nas nie mogła
Epáphowi. Może się y ták rozumieć, że gdźiekolwiek był kośćioł Isildy, mátki Epaphowey, tam też drugi był budowány Epáphowi synowi Isidy. C A láty/ y wspániáła myslą/ rowny iemu. Pháeton Epáphowi; ktory Pháeton, gdy raz o sobie gorno chlubiąc się mowił, zá syná sie Phoebowego vdáiąc. D Nie śćierpiał wnuk Ináchow. To iest, Epáphus obráźił się hárdą mową Pháetontá. E Mátce wierzysz szalony. To iest Klimenie, ktora ćię Phoebowym synem bydź vdawa fałszywie. F Aby ten moy żal w ty większey był cenie. To iest, áby się ten żał twego sercá tym bárźiey iął. G A od nas nie mogłá
Skrót tekstu: OvOtwWPrzem
Strona: 46
Tytuł:
Księgi Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Walerian Otwinowski
Drukarnia:
Andrzej Piotrkowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
, P. Bracie, że tu nie masz owego masłocznika sąsiada, ba, i koligata naszego, Trzyprztyckiego, zaraz by z tobą za łeb poszedł o te, któreś dał Sasowi, pochwały. I ja, widzę, muszę się trzymać pomiarkowanie przy tym piwa dzbanie, bo gdybym sobie cokolwiek zagrzał głowę, nie ścierpiałbym wspomnienia saskiego, niech go tam bies weźmie, choćby tak żył jak mnich w klasztorze, po staremu on ma diabła saskiego w nosie i pieniędzy dosyć w trzosie na kupienie naszej wolności, a jest tu siła takich handlerzów, co by prędko o nią w targ weszli. Słyszałem ja i napatrzyłem się
, P. Bracie, że tu nie masz owego masłocznika sąsiada, ba, i koligata naszego, Trzyprztyckiego, zaraz by z tobą za łeb poszedł o te, któreś dał Sasowi, pochwały. I ja, widzę, muszę się trzymać pomiarkowanie przy tym piwa dzbanie, bo gdybym sobie cokolwiek zagrzał głowę, nie ścierpiałbym wspomnienia saskiego, niech go tam bies weźmie, choćby tak żył jak mnich w klasztorze, po staremu on ma dyjabła saskiego w nosie i pieniędzy dosyć w trzosie na kupienie naszej wolności, a jest tu siła takich handlerzów, co by prędko o nią w targ weszli. Słyszałem ja i napatrzyłem się
Skrót tekstu: SzlachSasRzecz
Strona: 215
Tytuł:
Rozmowa dwóch szlachty
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
epika
Gatunek:
dialogi
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1733
Data wydania (nie wcześniej niż):
1733
Data wydania (nie później niż):
1733
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Rzeczpospolita w dobie upadku 1700-1740. Wybór źródeł
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Józef Gierowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1955
, że tenże ociec WMPana z pieniędzy na ekspedycję rzymską wziętych oddawszy rationemrachunek z reszty pozostałej od ekspensy oddał adamaszki sprawione w Wenecji, statuę miedzianą kupioną w Rzymie i innych wiele galanterii IMPanu podskarbiemu, który, jako wiadomo jest w powszechności, pan surowy, zrzędny i najmniejszą rzecz mocno biorący, pewnie by był nie ścierpiał, gdyby jakową w tej okoliczności swoją mieć widział był krzywdę.
Więcej in levamendla ulżenia żalu WMPana nie mam co przydać nad upewnienie, że w każdych okazjach rad będę oświadczać mu dowody przychylności i estymacji mojej, z którą zostawam circa vota propensissimaz najlepszymi życzeniami WMPana szczerze życzliwym bratem i uniżonym sługą.
J. Branicki
, że tenże ociec WMPana z pieniędzy na ekspedycję rzymską wziętych oddawszy rationemrachunek z reszty pozostałej od ekspensy oddał adamaszki sprawione w Wenecji, statuę miedzianą kupioną w Rzymie i innych wiele galanterii JMPanu podskarbiemu, który, jako wiadomo jest w powszechności, pan surowy, zrzędny i najmniejszą rzecz mocno biorący, pewnie by był nie ścierpiał, gdyby jakową w tej okoliczności swoją mieć widział był krzywdę.
Więcej in levamendla ulżenia żalu WMPana nie mam co przydać nad upewnienie, że w każdych okazjach rad będę oświadczać mu dowody przychylności i estymacji mojej, z którą zostawam circa vota propensissimaz najlepszymi życzeniami WMPana szczerze życzliwym bratem i uniżonym sługą.
J. Branicki
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 506
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986
co miał czynić Jokond nieszczęśliwy? Ująwszy się za swą broń, pomsty prędkiej chciwy, Chciał zdrajców oraz przebić; lecz nie pozwalała Zbytnia ku żenie miłość i ręce wiązała.
XXIII.
Jeśli go niewolnikiem swem nie uczyniła, Patrzcie, że nie jeno się mścić nie dopuściła Jawnej krzywdy, ale tak sercem włada jego, Iż ścierpiał w oczach swoich zdrajcy łoża swego. Stał długo, nie budząc ich, a potem westchnąwszy I krzyżyk z pod poduszki, gdzie go schował, wziąwszy, Na zad z pokoju idzie cicho przemierzłego; Wsiadł na koń i dogonił w drodze brata swego.
XXIV.
Piękność ona, anielskiej co podobna była, Widzą wszyscy,
co miał czynić Jokond nieszczęśliwy? Ująwszy się za swą broń, pomsty prędkiej chciwy, Chciał zdrajców oraz przebić; lecz nie pozwalała Zbytnia ku żenie miłość i ręce wiązała.
XXIII.
Jeśli go niewolnikiem swem nie uczyniła, Patrzcie, że nie jeno się mścić nie dopuściła Jawnej krzywdy, ale tak sercem włada jego, Iż ścierpiał w oczach swoich zdrajcy łoża swego. Stał długo, nie budząc ich, a potem westchnąwszy I krzyżyk z pod poduszki, gdzie go schował, wziąwszy, Na zad z pokoju idzie cicho przemierzłego; Wsiadł na koń i dogonił w drodze brata swego.
XXIV.
Piękność ona, anielskiej co podobna była, Widzą wszyscy,
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 362
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
co do wesela nie służy. Ba i niewielki kształt/ tak świetnym obywatelom/ z rozgą i biczem czynić sobie krotofile. Dworzanom ziemskim nie służy takie oręże/ a cóż niebieskim? chłopięta dworscy/ i to swym Panom nie wygodni/ zawszy przy sobie dźwigają tę swoję mękę i hamulec swej swejwoli; szlachetny animusz młodzieniaszka nie ścierpiałby przy sobie takiego wstydliwego oręża/ a cóż Panięta tak zacne/ jakimi wy jesteście Aniołowie/ mają się z biczem i rozgą piastować? cóż mi za berła/ i co mi za regimenty? II. Wprawdzieć Król jeden o sobie mówi/ że miał niezmierną z rózgi uciechę: Rózga twoja, mówi/ sama
co do wesela nie służy. Bá y niewielki kształt/ ták świetnym obywátelom/ z rozgą y biczem czyńić sobie krotofile. Dẃorzánom źiemskim nie służy tákie oręże/ á coż niebieskim? chłopiętá dworscy/ y to swym Pánom nie wygodni/ zawszy przy sobie dźwigáią tę swoię mękę y hamulec swey sweywoli; szláchetny ánimusz młodźieniaszká nie śćierpiałby przy sobie takiego wstydliwego oręża/ á coż Paniętá ták zacne/ iakiemi wy iesteśćie Anyołowie/ maią się z biczem y rozgą piastowáć? coż mi zá berłá/ y co mi zá regimenty? II. Wprawdźieć Krol ieden o sobie mowi/ że miał niezmierną z rozgi vćiechę: Rozgá twoiá, mowi/ sámá
Skrót tekstu: HinPlęsy
Strona: 144
Tytuł:
Plęsy Jezusa z aniołami
Autor:
Marcin Hińcza
Drukarnia:
Franciszek Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1636
Data wydania (nie wcześniej niż):
1636
Data wydania (nie później niż):
1636