nie był przelęknienia niezwyczajnego i szkodliwego zdrowiu memu przyczyną. Lecz widząc, że temu chłopięciu nic nie dostawało, nalegałam prośbą poty aż mi go przynieśli. Prze Bóg! Jakem się zdumiała, widząc podobieństwo Męża mego w Twarzy tego Dziecięcia. Trudno u mnie do Dziecięcia i o słowo było. Całowałam Je, ścisnęłam także i Matkę Jego, i wsiadłam w tym momencie do Powozu. Stary Hrabia postrzegł moje pomieszanie, i miłą cały sekret objawił rzetelnością. Ta Pani, powiedział, którą WMPani widziała, przeszłą Jej Męża była kochanką I jeżeli to wyznanie WMPanią urazi, to się nie tak na mego Syna, jako raczej na
nie był przelęknienia niezwyczaynego i szkodliwego zdrowiu memu przyczyną. Lecz widząc, że temu chłopięćiu nic nie dostawało, nalegałam proźbą poty aż mi go przynieśli. Prze Bog! Jakem śię zdumiała, widząc podobieństwo Męża mego w Twarzy tego Dziećięćia. Trudno u mnie do Dziećięćia i o słowo było. Całowałam Je, śćisnęłam także i Matkę Jego, i wsiadłam w tym momencie do Powozu. Stary Hrabia postrzegł moie pomięszanie, i miłą cały sekret objawił rzetelnośćią. Ta Pani, powiedział, ktorą WMPani widźiała, przeszłą Jey Męża była kochanką I jeżeli to wyznanie WMPanią urazi, to śię nie tak na mego Syna, jako raczey na
Skrót tekstu: GelPrzyp
Strona: 13
Tytuł:
Przypadki szwedzkiej hrabiny G***
Autor:
Christian Fürchtegott Gellert
Tłumacz:
Anonim
Drukarnia:
Jan Chrystian Kleyb
Miejsce wydania:
Lipsk
Region:
zagranica
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
epika
Gatunek:
romanse
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755
, coby to znaczyło. Mój mąż chciał mu powiedzieć, a przecież przy każdym zacinał się słowie. Marianna tedy do mnie przybiegła. Miałam jej objawić, coby to było. Mówiłam, a nie wiedziałam co. Prosiłam ją o wybaczenie. Upewniłam ją o mojej wiecznej przyjaźni. Ścisnęłam ją. J więcejm nie przemogła. Tym czasem przyszedł jej mąż, chcąc ją z rąk moich wydrzeć. Nie, nie pozwolę, zakrzyknęłam, Marianna nie jest żoną, Marianna rodzoną jest WMPana siostrą. W tym momencie Marianna się wywróciła, jam się nad tym obudziła, jakoby z niespokojnego snu.
, coby to znaczyło. Moy mąż chciał mu powiedzieć, a przecież przy każdym zacinał się słowie. Maryanna tedy do mnie przybiegła. Miałam iey obiawić, coby to było. Mowiłam, a nie wiedziałam co. Prośiłam ią o wybaczenie. Upewniłam ią o moiey wieczney przyiazni. Scisnęłam ią. J więceym nie przemogła. Tym czasem przyszedł iey mąż, chcąc ią z rąk moich wydrzeć. Nie, nie pozwolę, zakrzyknęłam, Maryanna nie iest żoną, Maryanna rodzoną iest WMPana siostrą. W tym momencie Maryanna się wywrociła, iam śię nad tym obudziła, iakoby z niespokoynego snu.
Skrót tekstu: GelPrzyp
Strona: 53
Tytuł:
Przypadki szwedzkiej hrabiny G***
Autor:
Christian Fürchtegott Gellert
Tłumacz:
Anonim
Drukarnia:
Jan Chrystian Kleyb
Miejsce wydania:
Lipsk
Region:
zagranica
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
epika
Gatunek:
romanse
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755
Podobnoż to Mościa Dobrodziejko? Czyli mię moje omylają oczy? Nazbyt to szczęścia na jeden dzień! Mościa Dobrodziejko, mówił do mnie Stelej, gdym jeszcze, z zdumienia w jednym stała miejscu: Oto prowadzę WMPani moję miłą podróżną Towarzyszkę, i o przyjazn dla niej proszę. Jeszczem nie wiedziała, kogom ścisnęła, albom nie chciała tak zaraz wiedzieć, żebym moje przedłużyła ukontentowanie. Zdawała się i sama z tej właśnie przyczyny mnie zostawić w niewiadomości. Bądź upewniona, odezwał się nawet Mąż mój do mnie, ona jest, od którejem moje otrzymał uwolnienie, ona mię tobie znowu darowała. Tak to jest w samej rzeczy
Podobnoż to Mośćia Dobrodzieyko? Czyli mię moie omylaią oczy? Nazbyt to szczęśćia na ieden dzień! Mośćia Dobrodzieyko, mowił do mnie Steley, gdym ieszcze, z zdumienia w iednym stała mieyscu: Oto prowadzę WMPani moię miłą podrożną Towarzyszkę, i o przyiazn dla niey proszę. Jeszczem nie wiedziała, kogom śćisnęła, albom nie chciała tak zaraz wiedzieć, żebym moie przedłużyła ukontentowanie. Zdawała śię i sama z tey właśnie przyczyny mnie zostawić w niewiadomośći. Bądź upewniona, odezwał śię nawet Mąż moy do mnie, ona iest, od ktoreyem moie otrzymał uwolnienie, ona mię tobie znowu darowała. Tak to iest w samey rzeczy
Skrót tekstu: GelPrzyp
Strona: 144
Tytuł:
Przypadki szwedzkiej hrabiny G***
Autor:
Christian Fürchtegott Gellert
Tłumacz:
Anonim
Drukarnia:
Jan Chrystian Kleyb
Miejsce wydania:
Lipsk
Region:
zagranica
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
epika
Gatunek:
romanse
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755
. Ja z Karoliną ubierałyśmy naszą oblubienicę, i prawdziwieśmy się w niej zakochały, tak barzo była powabną, lecz i ten, któremu jej powaby należały, nie mniej miał męskie piękności. Zaprowadziłyśmy ją do jego pokoju. Teraz powiedziała jeszcze jest czas, jeżeli WMPan masz intencją, inszą sobie obrać, i ścisnęła go. Pan R--- zaraz przyszedł z swoim dobrym przyjacielem kaznodzieją Francuskim, który im ślub miał dawać. Opowiedział mu obojga okoliczności. Usiedliśmy nic nie wiedząc, że nasz Ksiądz mowę mieć będzie. Mówił z taką wymową, z takim poruszeniem, żeśmy zadumieni o sobie zapomnieli, i żeśmy sobie o żadnej większej
. Ja z Karoliną ubierałyśmy naszą oblubienicę, i prawdziwieśmy śię w niey zakochały, tak barzo była powabną, lecz i ten, ktoremu iey powaby należały, nie mniey miał męskie pięknośći. Zaprowadziłyśmy ią do iego pokoiu. Teraz powiedziała ieszcze iest czas, ieżeli WMPan masz intencyą, inszą sobie obrać, i ścisnęła go. Pan R--- zaraz przyszedł z swoim dobrym przyiacielem kaznodzieią Francuskim, ktory im ślub miał dawać. Opowiedział mu oboyga okolicznośći. Uśiedliśmy nic nie wiedząc, że nasz Xiądz mowę mieć będzie. Mowił z taką wymową, z takim poruszeniem, żeśmy zadumieni o sobie zapomnieli, i żeśmy sobie o żadney większey
Skrót tekstu: GelPrzyp
Strona: 168
Tytuł:
Przypadki szwedzkiej hrabiny G***
Autor:
Christian Fürchtegott Gellert
Tłumacz:
Anonim
Drukarnia:
Jan Chrystian Kleyb
Miejsce wydania:
Lipsk
Region:
zagranica
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
epika
Gatunek:
romanse
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755
.
LXIV.
Angelika ze wszytkiej mocy ostrogami Konia bodzie swojego i tłucze nogami, Nahajką mu dojmuje; ten, jak strzała, leci, Panią niosąc na sobie piękną bez pamięci; Bo rozumie, że już jest w dużych rękach jego, Co ją goni, a potem moc pierścienia swego Przypomniawszy, w gębie go językiem ścisnęła I jako zadmuchniona świeca, w skok zniknęła.
LXV.
W tem razie, jako konia pozbyła swojego, Ja sam nie umiem szczerze powiedzieć wam tego; Bądź to pierścień zdymując z palca, sama zsiadła, Bądź trwogą zjęta wielką, uciekając spadła: Atoli w mgnieniu oka widzi się na onem Piasku, a koń
.
LXIV.
Angelika ze wszytkiej mocy ostrogami Konia bodzie swojego i tłucze nogami, Nahajką mu dojmuje; ten, jak strzała, leci, Panią niosąc na sobie piękną bez pamięci; Bo rozumie, że już jest w dużych rękach jego, Co ją goni, a potem moc pierścienia swego Przypomniawszy, w gębie go językiem ścisnęła I jako zadmuchniona świeca, w skok zniknęła.
LXV.
W tem razie, jako konia pozbyła swojego, Ja sam nie umiem szczerze powiedzieć wam tego; Bądź to pierścień zdymując z palca, sama zsiadła, Bądź trwogą zjęta wielką, uciekając spadła: Atoli w mgnieniu oka widzi się na onem Piasku, a koń
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 399
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
obiad. Było nas u stołu czterech Towarzystwa. Dano znać ze IMSC przyjechał. Ja rzekę MŚCia Pani wynidziemy witać? Ona powie nietrzeba czyniąc się tego niegodnym. Wszedł tedy do izby z ową powagą i z Nabozeństwem, trzymając czapkę z krzyżikiem przed oczyma, Prosto do swojej IMŚCi przyszedszy klęknął na kolana ona mu głowę ścisnęła jako Biskup. Bo taki był zwyczaj. klęczałby tak długo pukoby tego Nie uczyniła. Siedział wedle IMŚCi Towarzysz nasz wielce grzeczny, stary już Kuściuszkiewicz Wołyniec Osoba wielce poważna Hozy, wysoki, broda do pasa. I mówi do tego Kościuszkiewicza wstawszy, Czołem MŚCi Panie Hetmanie, Towarzysz odpowie czołem MŚCi Królu I podali sobie
obiad. Było nas u stołu czterech Towarzystwa. Dano znac ze IMSC przyiechał. Ia rzekę MSCia Pani wynidzięmy witać? Ona powie nietrzeba czyniąc się tego niegodnym. Wszedł tedy do izby z ową powagą y z Nabozęnstwem, trzymaiąc czapkę z krzyzikiem przed oczyma, Prosto do swoiey IMSCi przyszedszy klęknął na kolana ona mu głowę scisnęła iako Biskup. Bo taki był zwyczay. klęczałby tak długo pukoby tego Nie uczyniła. Siedział wedle IMSCi Towarzysz nasz wielce grzeczny, stary iuz Kusciuszkiewicz Wołyniec Osoba wielce powazna Hozy, wysoki, broda do pasa. I mowi do tego Kosciuszkiewicza wstawszy, Czołęm MSCi Panie Hetmanie, Towarzysz odpowie czołęm MSCi Krolu I podali sobie
Skrót tekstu: PasPam
Strona: 83
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Jan Chryzostom Pasek
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1656 a 1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1656
Data wydania (nie później niż):
1688
im wdzięcznych nie stanie Fawoniuszów a przykre dmuchają Akwilony. Do cieplic z Gęsiami zapomniawszy curam Ojczyzny uciec za Granicę i w Cudzoziemskich Miastach dać się szarpać jako Cygani. Domi Leones Foris Vulpecullae . Mamy tego niedawną probę Wojnę szwedzką Kiedy już sevire fortuna et Cuncta miscere Cepit . Kiedy nas Vicinarum Gentium a prawie wszystkich simul et semel ścisnęła Potentia Kiedy na Rezystencyją tak ciężkim impetem Nieprzyjacielskim. Już nie garzci zhukanego Wojska tak wielu Centimanos trzeba było na sukurs Cotteos. Siłasz się obrało tych Zelantów? Żeby mieli in necessitate radą i substancyją podpierać już upadłą Ojczyznę? Siłaz się ich garnęło do Boku Pańskiego? widząc go omni spe et Consilio destitutum każdy w swą.
im wdzięcznych nie stanie Fawoniuszow a przykre dmuchaią Akwilony. Do cieplic z Gęsiami zapomniawszy curam Oyczyzny uciec za Granicę y w Cudzozięmskich Miastach dać się szarpać iako Cygani. Domi Leones Foris Vulpecullae . Mamy tego niedawną probę Woynę szwedzką Kiedy iuz sevire fortuna et Cuncta miscere Cepit . Kiedy nas Vicinarum Gentium a prawie wszystkich simul et semel scisnęła Potentia Kiedy na Rezystencyią tak cięzkim impetem Nieprzyiacielskim. Iuz nie garzci zhukanego Woyska tak wielu Centimanos trzeba było na sukkurs Cotteos. Siłasz się obrało tych Zelantow? Zeby mieli in necessitate radą y substancyią podpierać iuz upadłą Oyczyznę? Siłaz się ich garnęło do Boku Panskiego? widząc go omni spe et Consilio destitutum kozdy w swą.
Skrót tekstu: PasPam
Strona: 133v
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Jan Chryzostom Pasek
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1656 a 1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1656
Data wydania (nie później niż):
1688
, abo z rąk wyśliźnie. To precz, co kłopotu, co podjął niewygody, Bo gorzej miłość parza, niż oziąbią lody. Nadprzykrzy się lód dziecku, porzuci go z ręku; Kto zakocha, z trudnością dobyć mu się z sęku: Nie on miłość, ona go niźli w palcach cieśniej, Bo za serce ścisnęła, przeto i boleśniej; A co gorsza, jeśli jej głupi człek nie dopnie, I prędzej, i żałośniej, niż lód w garści, stopnie. Ściska łakomy skępiec skarby, żyjąc w głodzie; Ani o śmierci, ani myśli o przygodzie, Aż lada w dzień wyśliźnie kawałek mu lodu Abo stopnie. To w
, abo z rąk wyśliźnie. To precz, co kłopotu, co podjął niewygody, Bo gorzej miłość parza, niż oziąbią lody. Nadprzykrzy się lód dziecku, porzuci go z ręku; Kto zakocha, z trudnością dobyć mu się z sęku: Nie on miłość, ona go niźli w palcach cieśniej, Bo za serce ścisnęła, przeto i boleśniej; A co gorsza, jeśli jej głupi człek nie dopnie, I prędzej, i żałośniej, niż lód w garści, stopnie. Ściska łakomy skępiec skarby, żyjąc w głodzie; Ani o śmierci, ani myśli o przygodzie, Aż leda w dzień wyśliźnie kawałek mu lodu Abo stopnie. To w
Skrót tekstu: PotMorKuk_III
Strona: 128
Tytuł:
Moralia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
oziębłym ciele podniecał pożary, Stan mój mizerny ze śmiechem wymawiał Wrzeszcząc: o głupia! gdzieś rozum podziała? Z dostatniej Pani hołotąś się stała. Potraw Egipskich, smaków przy rozpustach Com zażywała, ten z nich odor czuję, Jak bym ich miała zgotowane w ustach, Tak je piekielny Kuchmistrz przyprawuje. Ścisnęłam zęby, nos zatykam w strachu, Nie chcąc już więcej smaku, ni zapachu.
Gdy mię tak ciężka znużyła choroba, Nie mam sposobu, leczenia z praktyki, Bo w tej nie tylko serce i wątroba Zniszczeje, ale, wszystkie wyschną szpiki Fraszka pedogry, puchliny, ślepoty, Najgorsze z pokus bywają suchoty.
oziębłym ciele podniecał pożary, Stan moy mizerny ze śmiechem wymawiał Wrzeszcząc: o głupia! gdzieś rozum podziała? Z dostátniey Páni hołotąś się stáła. Potraw Egipskich, smákow przy rospustach Com zażywała, ten z nich odor czuię, Ják bym ich miała zgotowane w ustach, Ták ie piekielny Kuchmistrz przyprawuie. Scisnęłam zęby, nos zátykam w strachu, Nie chcąc iuż więcey smáku, ni zápachu.
Gdy mię ták cięszka znużyła choroba, Nie mam sposobu, leczenia z práktyki, Bo w tey nie tylko serce y wątroba Zniszczeie, ále, wszystkie wyschną szpiki Frászka pedogry, puchliny, ślepoty, Náygorsze z pokus bywaią suchoty.
Skrót tekstu: DrużZbiór
Strona: 183
Tytuł:
Zbiór rytmów
Autor:
Elżbieta Drużbacka
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
pieśni, poematy epickie, satyry, żywoty świętych
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1752
Data wydania (nie wcześniej niż):
1752
Data wydania (nie później niż):
1752
wzdycha srodze, A Frontynowi, gdzie chce, wolno puszcza wodze.
LXXXIII.
Frontyn przez pola bieży, proste, krzywe rowy, Rozkazaniu pańskiemu wygodzić gotowy. Ale się ten nie czuje, łzy tylko obfite Z oczu śle, przeklinając losy jadowite; Woła śmierci, wszystkie swe w niej mając pociechy, Aby ostatnie prędko ścisnęła oddechy. Bo nie widzi sposobu, stroskany, inszego Do skończenia męczeństwa i bólu przykrego.
LXXXI
„Na kogóż, niestetyż, wprzód narzekać ja będę, Póki najbiedniejszego żywota nie zbędę? Komu - mówi - winę dam, nad kijem pomstę srogą Uczynię, żem utracił dziewkę moję drogą? Jam jest sam
wzdycha srodze, A Frontynowi, gdzie chce, wolno puszcza wodze.
LXXXIII.
Frontyn przez pola bieży, proste, krzywe rowy, Rozkazaniu pańskiemu wygodzić gotowy. Ale się ten nie czuje, łzy tylko obfite Z oczu śle, przeklinając losy jadowite; Woła śmierci, wszystkie swe w niej mając pociechy, Aby ostatnie prędko ścisnęła oddechy. Bo nie widzi sposobu, stroskany, inszego Do skończenia męczeństwa i bólu przykrego.
LXXXI
„Na kogóż, niestetyż, wprzód narzekać ja będę, Póki najbiedniejszego żywota nie zbędę? Komu - mówi - winę dam, nad kiem pomstę srogą Uczynię, żem utracił dziewkę moję drogą? Jam jest sam
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_III
Strona: 356
Tytuł:
Orland szalony, cz. 3
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905