; Za duszą drudzy; a ów, że pospołu grzeszą. I nie bawiąc dyskursem w materyjej długim, Dowiedzie podobieństwem komensałom drugim. Gospodarz, prawi, sadu powierzył się dwiema: Jeden, który nóg, drugi, który oczu nie ma. Więc obaczywszy owoc na drzewie łakomy, Nie mogąc go dojść, rzecze do ślepego chromy: „Ach, gdyżby mi do tego drzewa twoje nogi.” Odpowie ślepy: „A mnie twe oczy, mój drogi.”
Rozum, jako wszytkiemu, i temu poradzi: Skoro ślepy chromego na ramiona wsadzi, Zjedzą on piękny owoc i, choć się przą oba, Sama gospodarzowi wyda ich podoba
; Za duszą drudzy; a ów, że pospołu grzeszą. I nie bawiąc dyskursem w materyjej długim, Dowiedzie podobieństwem komensałom drugim. Gospodarz, prawi, sadu powierzył się dwiema: Jeden, który nóg, drugi, który oczu nie ma. Więc obaczywszy owoc na drzewie łakomy, Nie mogąc go dojść, rzecze do ślepego chromy: „Ach, gdyżby mi do tego drzewa twoje nogi.” Odpowie ślepy: „A mnie twe oczy, mój drogi.”
Rozum, jako wszytkiemu, i temu poradzi: Skoro ślepy chromego na ramiona wsadzi, Zjedzą on piękny owoc i, choć się przą oba, Sama gospodarzowi wyda ich podoba
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 101
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
skoro fortuna mu z głowy Bieżącej wody prądem rozum spłucze zdrowy, Skoro go nadmie pycha czczym wiatrem swawolna, Stoi jako próżny kłos, jako beczka solna Płynie wierzchem; a że go widzą, że go chwalą, Puścił się za znikomej ambicyjej falą. Ze wszech go stron swym szumem wiatr ogarnął z wodą. Nie widzi ślepy końca, kędy go zawiodą; Aż gdy marna przygoda jego szczęście zmąci, O lada hak, o lada drzewo go roztrąci, Aż z onej beczki — deski, potem drobne trzaski Zbierają, gdzieś na niskie wyrzucone piaski; Aż on ktoś, nad inszymi co stał na kształt wieży, Gdy insze jeszcze stoją, on
skoro fortuna mu z głowy Bieżącej wody prądem rozum spłucze zdrowy, Skoro go nadmie pycha czczym wiatrem swawolna, Stoi jako próżny kłos, jako beczka solna Płynie wierzchem; a że go widzą, że go chwalą, Puścił się za znikomej ambicyjej falą. Ze wszech go stron swym szumem wiatr ogarnął z wodą. Nie widzi ślepy końca, kędy go zawiodą; Aż gdy marna przygoda jego szczęście zmąci, O leda hak, o leda drzewo go roztrąci, Aż z onej beczki — deski, potem drobne trzaski Zbierają, gdzieś na niskie wyrzucone piaski; Aż on ktoś, nad inszymi co stał na kształt wieży, Gdy insze jeszcze stoją, on
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 120
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
, A oczy jasne nad południe słońca Niewoli bronią spodziewać się końca.
Tak ci swą biedę objawiam od końca, Bo jak się wszczęła, pisać nie potrzeba: Jak dawno świeci złoty promień słońca,
Tak są jednakie tego bożka zdrady, Który strzałami swymi sięga nieba I senatorów z Jowiszowej rady.
Cud, że nie możem ślepemu dać rady, Który nie widzi strzały swojej końca, I że przezorne pozwalają nieba Strzelać dziecięciu nie tam, gdzie potrzeba, A nie z ślepoty, bo chociaż dla zdrady Wzrok ma związany, widzi jaśniej słońca.
Było-ć by dobrze, kiedy by te słońca, Co rozgrzewają wszytek okrąg rady, Chciały się pomścić
, A oczy jasne nad południe słońca Niewoli bronią spodziewać się końca.
Tak ci swą biedę objawiam od końca, Bo jak się wszczęła, pisać nie potrzeba: Jak dawno świeci złoty promień słońca,
Tak są jednakie tego bożka zdrady, Który strzałami swymi sięga nieba I senatorów z Jowiszowej rady.
Cud, że nie możem ślepemu dać rady, Który nie widzi strzały swojej końca, I że przezorne pozwalają nieba Strzelać dziecięciu nie tam, gdzie potrzeba, A nie z ślepoty, bo chociaż dla zdrady Wzrok ma związany, widzi jaśniej słońca.
Było-ć by dobrze, kiedy by te słońca, Co rozgrzewają wszytek okrąg rady, Chciały się pomścić
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 38
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
ZE KRZA W KIERZ”?
Niedźwiedź srokę z krza wygnał, że mu szczebiotała. Na wrzask jednej zleciała się kupa niemała. Dopieroż wrzask, że musiał zwierz ów dla hałasu Kędy indziej ustąpić dla lepszego wczasu. 111. NIBY ŚLEPY
Dziś kupił konia — chramie. Dopiero się radzi, Co czynić? — To ślepego zwyczajnie prowadzi. Chromy: Śpiewać się naucz — rada to- jest prosta — Będzie cię wodził, tylko ujmiesz się mu chwosta. VII 112. TAK MI MÓWIĄ
Mówią, że mam być łysy, ale nie dość na tym: Radbym wiedział, czy łysy-m, czy kapturowaty-m. Pytałbym: póki ciepło, podszywa
ZE KRZA W KIERZ”?
Niedźwiedź srokę z krza wygnał, że mu szczebiotała. Na wrzask jednej zleciała się kupa niemała. Dopieroż wrzask, że musiał zwierz ów dla hałasu Kędy indziej ustąpić dla lepszego wczasu. 111. NIBY ŚLEPY
Dziś kupił konia — chramie. Dopiero się radzi, Co czynić? — To ślepego zwyczajnie prowadzi. Chromy: Śpiewać się naucz — rada to- jest prosta — Będzie cię wodził, tylko ujmiesz się mu chwosta. VII 112. TAK MI MÓWIĄ
Mówią, że mam być łysy, ale nie dość na tym: Radbym wiedział, czy łysy-m, czy kapturowaty-m. Pytałbym: poko ciepło, podszywa
Skrót tekstu: KorczFrasz
Strona: 34
Tytuł:
Fraszki
Autor:
Adam Korczyński
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1699
Data wydania (nie wcześniej niż):
1699
Data wydania (nie później niż):
1699
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Roman Pollak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1950
ruszywszy obozy, Drogę w głębsze Triony i ciemniejsze łozy, Jako mieć fata chciały, Pan przed się wziął do Biały.
Aż przeciwny Aquillo zarazem w te tropy Pluski spuści mierzione i przykre roztopy; Kota już lżej biegają, Nieba się opierają, Leniwsza i fortuna dotąd spracowana, Wasza jednak przewaga i cnota doznana, Przy ślepy onej minie, Potomnym latom słynie. Ani cię tu zamilczą, Zboski, karty moje, Gdy Lucyny wetując i na imię swoje, Ległeś niezwyciężony, Przy wieży zapalonej. Gdzie indziej wtem kieruje sfery Ursa swoje, Która krwawe z obu stron uprzykrzywszy boje, Do przymierza i zgody Skłoni oba narody. Wraz z naszym
ruszywszy obozy, Drogę w głębsze Tryony i ciemniejsze łozy, Jako mieć fata chciały, Pan przed się wziął do Biały.
Aż przeciwny Aquillo zarazem w te tropy Pluski spuści mierzione i przykre roztopy; Kota już lżej biegają, Nieba się opierają, Leniwsza i fortuna dotąd spracowana, Wasza jednak przewaga i cnota doznana, Przy ślepy onej minie, Potomnym latom słynie. Ani cię tu zamilczą, Zboski, karty moje, Gdy Lucyny wetując i na imie swoje, Ległeś niezwyciężony, Przy wieży zapalonej. Gdzie indziej wtem kieruje sfery Ursa swoje, Która krwawe z obu stron uprzykrzywszy boje, Do przymierza i zgody Skłoni oba narody. Wraz z naszym
Skrót tekstu: TwarSRytTur
Strona: 30
Tytuł:
Zbiór różnych rytmów
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1631 a 1661
Data wydania (nie wcześniej niż):
1631
Data wydania (nie później niż):
1661
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Drukarnia "Czasu"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1861
Teodozjusza/ w Cerkwi Świętej Pieczarskiej (jako się w delineacji wyższej tknęło) bę- dącego. Tam przyszedszy/ przystojne Grobowi S^o^ częstokrotnim się do twarzy ziemie pokłonieniem uczyniwszy uszanowanie/ podał mu one prześcieradło/ które się Relikwij świętych ogarnieniem swym/ przedtym tykało/ i teraz nagrobie leży/ i przetrzeć zrzenice rozkazał. Co gdy ślepy uczynił (Patrz Czytelniku na wielkie miłosierdzie Ojca ś.) zaraz otwarzać jął oczy/ i z weselem w głos wołać: Już Ojczenku widzę. Na co patrząc Paraecclesiarch Diakon Liuerius/ znowu począł pokłonem do ziemie z tymże uzdrowionym Panu Bogu i Świętemu Ojcu Teodoziusowi wielce dziękować. Ale i tu gdy się kłania /jeszcze
Theodozyuszá/ w Cerkwi Swiętey Pieczárskiey (iáko się w delineátiey wyzszey tknęło) bę- dącego. Tám przyszedszy/ przystoyne Grobowi S^o^ częstokrotnim się do twarzy źiemie pokłonieniem vczyniwszy vszánowánie/ podał mu one prześćirádło/ ktore się Reliquiy świętych ogárnieniem swym/ przedtym tykáło/ y teraz nágrobie leży/ y przetrzeć zrzenice roskazał. Co gdy ślepy vczynił (Pátrz Czytelniku ná wielkie miłośierdźie Oycá ś.) záraz otwarzáć iął oczy/ y z weselem w głos wołáć: Iuż Oyczenku widzę. Ná co pátrząc Páráecclesiárch Diákon Liuerius/ znowu począł pokłonem do źiemie z tymże vzdrowionym Pánu Bogu y Swiętemu Oycu Theodoziusowi wielce dźiękować. Ale y tu gdy się kłánia /ieszcze
Skrót tekstu: KalCuda
Strona: 107.
Tytuł:
Teratourgema lubo cuda
Autor:
Atanazy Kalnofojski
Drukarnia:
Drukarnia Kijowopieczerska
Miejsce wydania:
Kijów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
relacje
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
pokusili: Ale źle tam przyjeci, nazad do odstąpili. Konwokacja Warszawska wtóra. Komisarze znowu przy Regimentarzach Zbaraski także Kongres WOJNY DOMOWEJ PIERWSZEJ Bar wzięty i wysieczony. Z Andrzejem Potockim Synowcem Hetmańskim. Część PIERWSZA
O czym gdy te nowiny jedne za drugiemi Książę słyszy, przyszło się dłużej z-Zbarazkiemi Konsultami nie bawić: a w-ślepe Marsowe Wypadać Resoluty: Tedy tak na nowe Gody znowu, przez tydzień ledwie odpocząwszy I prócz reke żegnając, Księżny swej ścisnąwszy Wsiedzie na koń. Widzieć tu Panią było mężną, Przeciw niosąc płci swojej cere tak poteżną, Ze którego jedynie nad wszytko kochała, Tak się z-nim rozstawając ani zapłakała. Oprócz widząc, że się
pokuśili: Ale źle tam przyieći, nazad do odstąpili. Konwokacya Warszawska wtora. Komissarze znowu przy Regimentarzách Zbaraski także Kongress WOYNY DOMOWEY PIERWSZEY Bar wzięty i wysieczony. Z Andrzeiem Potockim Synowcem Hetmańskim. CZESC PIERWSZA
O czym gdy te nowiny iedne za drugiemi Xiąże słyszy, przyszło sie dłużey z-Zbarazkiemi Konsultami nie bawić: á w-ślepe Marsowe Wypadać Resoluty: Tedy tak na nowe Gody znowu, przez tydźień ledwie odpocząwszy I procz reke żegnaiąc, Xieżny swey śćisnąwszy Wsiedzie ná koń. Widźieć tu Pánią było meżną, Przećiw niosąc płći swoiey cere tak poteżną, Ze ktorego iedynie nad wszytko kocháłá, Ták sie z-nim rozstawáiąc ani zápłákáłá. Oprocz widząc, że sie
Skrót tekstu: TwarSWoj
Strona: 25
Tytuł:
Wojna domowa z Kozaki i z Tatary
Autor:
Samuel Twardowski
Drukarnia:
Collegium Calissiensis Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Kalisz
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681
jak samego.
Lepszy gołąb w garści, niż Kuropatwa wchroście.
Kto dał zęby, da i chleb do gęby.
Co barzo ostre prędko się przytępi.
Klin klinem wybić.
Miłujmy się jako bracia, a rachujmy się jako żydzi.
Ksądz od Księdza nic nie bierze.
Nie ma czym psa z domu wywabić.
Ślepy ślepego prowadzi.
Muru głową nie przebijesz.
Odmiana dalekich Krajów, nie naprawi obyczajów.
Zniewalać trzeba do znoty Do złego dosyć ochoty.
Myśli do wójta nie idą.
Zapłać długi, będziesz jak i drugi. Od wracania głowa boli.
Zgoda buduje, niezgoda rujnuje.
Kto się miedzy, stodziny miesza, tego świnie
jak samego.
Lepszy gołąb w garśći, niż Kuropatwa wchrośćie.
Kto dał zęby, da y chleb do gęby.
Co barzo ostre prętko śię przytępi.
Klin klinem wybić.
Miłuymy śię jako braćia, a rachuymy śię jako żydźi.
Ksądz od Księdza nic nie bierze.
Nie ma czym psa z domu wywabić.
Slepy ślepego prowadźi.
Muru głową nie przebijesz.
Odmiana dalekich Krajow, nie naprawi obyczajow.
Zniewalać trzeba do znoty Do złego dosyć ochoty.
Myśli do woyta nie idą.
Zapłać długi, będźiesz jak y drugi. Od wracania głowa boli.
Zgoda buduje, niezgoda ruinuie.
Kto śię miedzy, stodziny miesza, tego świnie
Skrót tekstu: FlorTriling
Strona: 30
Tytuł:
Flores Trilingues
Autor:
Anonim
Drukarnia:
Johannes Zacharias Stollius
Miejsce wydania:
Gdańsk
Region:
Pomorze i Prusy
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
przysłowia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1702
Data wydania (nie wcześniej niż):
1702
Data wydania (nie później niż):
1702
a nie zbiera; albo i temu który pełen dostatków z głodu umiera; Nemo nisi bono usu possessionis, non sola tantum possessione felix; i tak jest w samej rzeczi; nie mogąc przywieść do skutku co zamyślamy najpoziteczniejszego dla Ojczyzny; coź dobrego wolność nasza może nam sprawić, nil operando skutecznie? jest to światło dla ślepych, i dźwięk wdzięcźny dla głuchych, który się daremnie, o uszi obija, tak dalece że przy największich naszich swobodach możemy słusznie narzekać; Quo mihi fortuna si non conceditur uti?
Wątpię tedy żebyśmy temu inacżej poradzić mogli, tylko przez ścisłe i nieustające porozumienie się, generalnego Ministrów statûs Consiliu, cum Consilio particulari Palatinali
á nie zbiera; albo y temu ktory pełen dostatkow z głodu umiera; Nemo nisi bono usu possessionis, non sola tantum possessione felix; i tak iest w samey rzecźy; nie mogąc przywieść do skutku co zamyślamy naypoźytecznieyszego dla Oyczyzny; coź dobrego wolność nasza moźe nam sprawić, nil operando skutecznie? iest to swiatło dla slepych, y dźwięk wdźięcźny dla głuchych, ktory śię daremńie, o usźy obija, tak dalece źe przy naywięksźych nasźych swobodach moźemy słusznie narzekać; Quo mihi fortuna si non conceditur uti?
Wątpię tedy źebyśmy temu inacźey poradźić mogli, tylko przez śćisłe y nieustaiące porozumieńie się, generalnego Ministrow statûs Consiliu, cum Consilio particulari Palatinali
Skrót tekstu: LeszczStGłos
Strona: 51
Tytuł:
Głos wolny wolność ubezpieczający
Autor:
Stanisław Leszczyński
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1733
Data wydania (nie wcześniej niż):
1733
Data wydania (nie później niż):
1733
i z stworzeniem grzeszących, przez stworzenia ukarać; druga, do rzeczy naturalnych wygubienia, naturalnych szuka sposobów mediatè przez jaką kreaturę, aby leksze było uderzenie, niż przez siebie immediatè aby niebyło śmiertelne. Mógł Pan BÓG Naamona słowem uleczyć z trądu, a nie leczył tak, ale kazał pójść do Jordanu rzeki; mógł ślepego uzdrowić Wszech mocnością, a przecie ślinę z błotem zmieszał, nią oczy namazał, dopiero uzdrowił. Mógł by każdego uzdrowić chorego, a postaremu kreował zioła, Aptekę, medyka. Mógł wojsku Sennacheryba rzecz: padnij w momencie trupem pod Jeruzalem, a postaremu Aniołowi kazał w nocy wyciąć. Mógł Jerychońskim w oka mgnieniu
y z stworzeniem grzeszących, przez stworzenia ukarać; druga, do rzeczy naturalnych wygubienia, naturalnych szuka sposobow mediatè przez iaką kreaturę, aby leksze było uderzenie, niż przez siebie immediatè aby niebyło smiertelne. Mogł Pan BOG Naamona słowem uleczyć z trądu, á nie leczył tak, ále kazáł poyść do Iordanu rzeki; mogł ślepego uzdrowić Wszech mocnością, a przecie ślinę z blotem zmieszał, nią oczy namazał, dopiero uzdrowił. Mogł by każdego uzdrowić chorego, á postaremu kreował zioła, Aptekę, medyka. Mogł woysku Sennacheryba rzecz: padniy w momencie trupem pod Ieruzalem, á postaremu Aniołowi kazał w nocy wyciąć. Mogł Ierichońskim w oka mgnieniu
Skrót tekstu: ChmielAteny_III
Strona: 256
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 3
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1754
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1754