Fili; kiedy-ć tak przystoi, Już się tych smętków serce me nie boi; Owszem, tym deszczem zawiędłej nadzieje
Latorośl w sercu moon odmłodnieje: Tak wiemy, że już wiosna nam nadchodzi, Gdy słońce w kąpiel do Wodnika wchodzi, Tak i tuszymy, że wdzięczny świt blisko, Gdy zorza kropi rosą ziemię ślisko. Podobno widząc, jak dla ciebie ginę, Tę mi z łez moich dajesz dziesięcinę; Podobno mi cię ten płacz miększą sprawi, Wszak częsta kropla i kamień dziurawi. PRZECHADZKA
Czy z mej namowy, czy-li z dobrej woli Chciała Kasieńka na folwark do roli Albo na łąki kwitnące do siana I do dobytku przechodzić się z
Fili; kiedy-ć tak przystoi, Już się tych smętków serce me nie boi; Owszem, tym deszczem zawiędłej nadzieje
Latorośl w sercu moon odmłodnieje: Tak wiemy, że już wiosna nam nadchodzi, Gdy słońce w kąpiel do Wodnika wchodzi, Tak i tuszymy, że wdzięczny świt blisko, Gdy zorza kropi rosą ziemię ślisko. Podobno widząc, jak dla ciebie ginę, Tę mi z łez moich dajesz dziesięcinę; Podobno mi cię ten płacz miększą sprawi, Wszak częsta kropla i kamień dziurawi. PRZECHADZKA
Czy z mej namowy, czy-li z dobrej woli Chciała Kasieńka na folwark do roli Albo na łąki kwitnące do siana I do dobytku przechodzić się z
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 181
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
jak po sznurze Prowadzi, gdzie malował pana w sobolurze. Pytają, gdzie ten partacz? Frant na to: „Atoli Widzicie, że ten wasze kuśnierstwo partoli!” 79. POLSKIE „ZARAZ”
„Zaraz” — prawdy zaraza, łgarstwa chodzi blisko. Jak się czyta tak i mknie z ust tak i wspak ślisko. 80. INTER CAECOS MONOCULUS REX
Królem być rzecz, jest piękna — o tym wszyscy wiemy, Ale nie jednookiem pono nad ślepemi. 81. SKĄD TO: „KIEDYŚ GRZYB, LEŻŻE W KOBIEL”?
Trafunkiem w grzybach przyniósł żabę chłop do miasta. Przedawszy — sypie grzyby. Aż się ów gad szasta
jak po sznurze Prowadzi, gdzie malował pana w sobolurze. Pytają, gdzie ten partacz? Frant na to: „Atoli Widzicie, że ten wasze kuśnierstwo partoli!” 79. POLSKIE „ZARAZ”
„Zaraz” — prawdy zaraza, łgarstwa chodzi blisko. Jak się czyta tak i mknie z ust tak i wspak ślisko. 80. INTER CAECOS MONOCULUS REX
Królem być rzecz, jest piękna — o tym wszyscy wiemy, Ale nie jednookiem pono nad ślepemi. 81. SKĄD TO: „KIEDYŚ GRZYB, LEŻŻE W KOBIEL”?
Trafunkiem w grzybach przyniosł żabę chłop do miasta. Przedawszy — sypie grzyby. Aż się ów gad szasta
Skrót tekstu: KorczFrasz
Strona: 25
Tytuł:
Fraszki
Autor:
Adam Korczyński
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1699
Data wydania (nie wcześniej niż):
1699
Data wydania (nie później niż):
1699
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Roman Pollak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1950
od P. Ostafija Iwułki w te słowa:
Mość Panie ec. ec. To się u nas w tych czasiech przytkało.
Chłop jeden, zaszedszy głęboko w puszczą, znalazł w dębie wybotwiałym pczoły i wewnątrz miodu obficie. Wlazszy na wierzch, chcąc owego miodu dostać, spuścił się nogami na dół; że było tam ślisko, upsnąwszy, wpadł w miód aż po pas, skąd już nazad żadną miarą nie mógł. I był tam w onym kadłubie przez kilka dni, zdesperowawszy i o zdrowiu, i o ratunku, gdyż tam trudno się było kogo dowołać; żywił się onym miodem. Zdarzyło się jednak nadspodziewanie. Niedźwiedź tamtędy idąc zawoniał miodu
od P. Ostafija Iwułki w te słowa:
Mość Panie ec. ec. To się u nas w tych czasiech przytkało.
Chłop jeden, zaszedszy głęboko w puszczą, znalazł w dębie wybotwiałym pczoły i wewnątrz miodu obficie. Wlazszy na wierzch, chcąc owego miodu dostać, spuścił się nogami na dół; że było tam ślisko, upsnąwszy, wpadł w miód aż po pas, skąd już nazad żadną miarą nie mógł. I był tam w onym kadłubie przez kilka dni, zdesperowawszy i o zdrowiu, i o ratunku, gdyż tam trudno się było kogo dowołać; żywił się onym miodem. Zdarzyło się jednak nadspodziewanie. Niedźwiedź tamtędy idąc zawoniał miodu
Skrót tekstu: NowSakBad
Strona: 323
Tytuł:
Sakwy
Autor:
Cadasylan Nowohracki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
nie wcześniej niż 1649
Data wydania (nie wcześniej niż):
1649
Data wydania (nie później niż):
1650
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Polska satyra mieszczańska. Nowiny sowiźrzalskie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Karol Badecki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Polska Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1950
ile razy przez okno wejrzałeś, tyle się razy przytrafiło, iż jeden z przechodzących na ulicy upadł, czymżebyś się bronił? oto mówiłbyś, a moje wejrzenie z okna co za związek z ich ma przypadkiem? Jestemze () bazyli- szkiem, abym samym wzrokiem ludzi balał? upadają: bo ślisko bo nieostrożnie, bo zagrzawszy głowę, a nogi osłabiwszy idą, bo ich drudzy potrącają: i dla innych niezliczonych przyczyn: alboż nie upadają i na owczas, gdy z okna nie wyglądam? Nic nad tę obronę sprawiedliwszego, stosujże to do komet: wejrzy kometa na czas krótki z nieba, w tym
ile razy przez okno weyrzałeś, tyle się razy przytrafiło, iż ieden z przechodzących na ulicy upadł, czymżebyś się bronił? oto mowiłbyś, a moie weyrzenie z okna co za związek z ich ma przypadkiem? Jestemze () bazyli- szkiem, abym samym wzrokiem ludzi balał? upadaią: bo ślisko bo nieostrożnie, bo zagrzawszy głowę, a nogi osłabiwszy idą, bo ich drudzy potrącaią: y dla innych niezliczonych przyczyn: alboż nie upadaią y na owczas, gdy z okna nie wyglądam? Nic nad tę obronę sprawiedliwszego, stosuyże to do komet: weyrzy kometa na czas krotki z nieba, w tym
Skrót tekstu: BohJProg_I
Strona: 292
Tytuł:
Prognostyk Zły czy Dobry Komety Roku 1769 y 1770
Autor:
Jan Bohomolec
Drukarnia:
Drukarnia J.K.M. i Rzeczypospolitej w Kollegium Societatis Jesu
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
traktaty
Tematyka:
astronomia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1770
Data wydania (nie wcześniej niż):
1770
Data wydania (nie później niż):
1770
. Święci Niebianie uwielbieni w chwale i dobrze płatni słudzy Boscy: dajcie świadectwo prośbami, i pomnożonemi przyczynami waszemi u Majestatu Boskiego: że on dobry jest, i miłosierny nad nami, równie jako był nad wami, gdyście w potrzebie tego miłosierdzia, którego my potrzebujemy, zostawali
My nędzni żebracy stojemy tu na świecie bardzo ślisko, przed drzwiami u tego Wszechmocnego sprawiedliwego, i dobrego Pana. W którego wy już wiecznych i rozkosznych przybytkach mięszkacie. Niezapieramy się z Augustynem nędzy naszej: Omnes nos ad ianuam huius Magni Patris Familias stamus. Wszystkim braknie czegoś doczesnego, ile że za dni naszych nie masz spokojności od do- WSZYSTKICH SS.
tkliwych ucisków
. Swięci Niebianie uwielbieni w chwale y dobrze płatni słudzy Boscy: daycie świadectwo proźbami, y pomnożonemi przyczynami waszemi u Maiestatu Boskiego: że on dobry iest, y miłośierny nad nami, rownie iako był nad wami, gdyście w potrzebie tego miłośierdzia, ktorego my potrzebuiemy, zostawali
My nędzni żebracy stoiemy tu na świecie bardzo ślisko, przed drzwiami u tego Wszechmocnego sprawiedliwego, y dobrego Pana. W ktorego wy iuż wiecznych y rozkosznych przybytkach mięszkacie. Niezapieramy się z Augustynem nędzy naszey: Omnes nos ad ianuam huius Magni Patris Familias stamus. Wszystkim braknie czegoś doczesnego, ile że za dni naszych nie masz spokoyności od do- WSZYSTKICH SS.
tkliwych uciskow
Skrót tekstu: PiotrKaz
Strona: 18
Tytuł:
Kazania przeciwko zdaniom i zgorszeniom wieku naszego
Autor:
Gracjan Józef Piotrowski
Drukarnia:
Michał Gröll
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1772
Data wydania (nie wcześniej niż):
1772
Data wydania (nie później niż):
1772
Nie jest wielkie zimno. Czas się ucisza. Jest czas bardzo cichy. Czy zimno WmPanu w ręce? Całego mnie zimno przejęło. Niemasz słońca. Marznie na głowę. Rzeki się jeszcze nie scięły. Będzie śnieg, jak mi się zdaje, tej nocy. Nie będzie śniegu, ponieważ miesiąc świeci. Jest bardzo ślisko. Jest odwilż, lód topnieje. Strasznie deszcz leje. Cały zmokłem. Tak wielki jest wiatr, że ledwie stać możno. Pozwól mi WmPan odejść. Podobno WmP. tęsknisz sobie, że mnie chcesz porzucić tak prędko. Nie MP. ale czas jest żebym odszedł. Proszę WP. o dalszą kontynuacją łaski
Nie iest wielkie zimno. Czas się ucisza. Jest czas bardzo cichy. Czy źimno WmPanu w ręce? Całego mnie źimno przeięło. Niemasz słońca. Marźnie na głowę. Rzeki się ieszcze nie zcięły. Będźie śnieg, iak mi się zdaie, tey nocy. Nie będźie śniegu, ponieważ miesiąc świeći. Jest bardzo ślisko. Jest odwilż, lod topnieie. Strasznie deszcz leie. Cały zmokłem. Tak wielki iest wiatr, że ledwie stać możno. Pozwol mi WmPan odeyść. Podobno WmP. tesknisz sobie, że mnie chcesz porzucić tak prętko. Nie MP. ale czas iest żebym odszedł. Proszę WP. o dalszą kontynuacyą łaski
Skrót tekstu: AkDziec
Strona: 30
Tytuł:
Akademia dziecinna albo zbiór nauk różnych
Autor:
Anonim
Drukarnia:
Drukarnia JKM i Rzeczypospolitej Scholarum Piarum
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1761
Data wydania (nie wcześniej niż):
1761
Data wydania (nie później niż):
1761
niebu łaskawemu Za jasny widok a w tym idzie w drogę, Dziękuje tedy słońcu życzliwemu I że pogodną ścieżkę na jej nogę Zdarzyło — tudzież sercu tęskliwemu. Patrz-że, Piramie, na Tyzbę niebogę! Lecz ach! niebogo, słońce, które świeci, Niedługoć ciężkie bole i śmierć wznieci! 43
Lecz kto fortunie wierzy — ślisko stoi, Która listopad z kwietniem rada miewa. Nie wierz jej żaden, bo cię próżno stroi, Gdyć wiernie służy — rekwiem ci śpiewa, Tam ci nieszczęście i upadki roi. Gdzie jest przychylnym — tam się na cię gniewa, Często na zawrót swej boleje głowy, Z białym łabędziem brudne żeni sowy. 44
niebu łaskawemu Za jasny widok a w tym idzie w drogę, Dziękuje tedy słońcu życzliwemu I że pogodną ścieżkę na jej nogę Zdarzyło — tudzież sercu teskliwemu. Patrz-że, Piramie, na Tyzbę niebogę! Lecz ach! niebogo, słońce, ktore świeci, Niedługoć ciężkie bole i śmierć wznieci! 43
Lecz kto fortunie wierzy — ślisko stoi, Ktora listopad z kwietniem rada miewa. Nie wierz jej żaden, bo cię prozno stroi, Gdyć wiernie służy — requiem ci śpiewa, Tam ci nieszczęście i upadki roi. Gdzie jest przychylnym — tam się na cię gniewa, Często na zawrót swej boleje głowy, Z białym łabędziem brudne żeni sowy. 44
Skrót tekstu: LubSPir
Strona: 18
Tytuł:
Piram i Tyzbe
Autor:
Stanisław Herakliusz Lubomirski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1660 a 1702
Data wydania (nie wcześniej niż):
1660
Data wydania (nie później niż):
1702
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Roman Pollak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Poznań
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Księgarnia św. Wojciecha
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1929
, szlachcic dobry, powiedział nam to, iż gdy był w więzieniu moskiewskim, wymyślił mieszkania w jeziorach, kiedy zamarzną, tak ciepłe, że nie trzeba w nich palić, boby się roztopiły, ale też nie trzeba się w nich bać wiatru, ani kurzawy, zawarszy. Dla bydła zasię trzeba inakszych, bo ślisko chodzić; a przecię w nich długo mieszkać nie może, tylko do ś. Jura.
(17) Gbur na malborskiej Żuławie nalazł taki sposób draszowania, że parobków nie chowa. Przy wiatraku, co wodę wygania, postawił Stodolę, a przy młyńskim skrzydle cepy, u każdego po trojgu. Tak tylko snopki podkłada,
, szlachcic dobry, powiedział nam to, iż gdy był w więzieniu moskiewskim, wymyślił mieszkania w jeziorach, kiedy zamarzną, tak ciepłe, że nie trzeba w nich palić, boby się roztopiły, ale też nie trzeba się w nich bać wiatru, ani kurzawy, zawarszy. Dla bydła zasię trzeba inakszych, bo ślisko chodzić; a przecię w nich długo mieszkać nie może, tylko do ś. Jura.
(17) Gbur na malborskiej Żuławie nalazł taki sposób draszowania, że parobków nie chowa. Przy wiatraku, co wodę wygania, postawił Stodolę, a przy młyńskim skrzydle cepy, u każdego po trojgu. Tak tylko snopki podkłada,
Skrót tekstu: SzemTorBad
Strona: 287
Tytuł:
Z nowinami torba kursorska
Autor:
Fryderyk Szembek
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1645
Data wydania (nie wcześniej niż):
1645
Data wydania (nie później niż):
1645
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Polska satyra mieszczańska. Nowiny sowiźrzalskie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Karol Badecki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Polska Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1950
wejrżeć miał w ostatniej nuży. A to mówiący: Kapłany mordował, I nad Starcami się nie ulitował. Ain. Póki nas jeszcze przygoda nie stłoczy, Obróciliśmy na Sąsiady oczy, Lecz próżna pomoc od tych, którzy sami Czym prędzej górę chcieli mieć nad nami. Sade. Z każdej nam strony było bardzo ślisko, Bo już już koniec następował blisko, Dopełniwszy się dni, i nasze miarki Przyszedł czas, że nas pobrano za karki. Cof. Prędsi nad Orłów, nasi Przeszladowce Uganiali nas; i wszytkie manowce, Lochy, jaskinie, skały, jamy, góry, Strzęśli, szukając, znajdzieli się który. Res.
weyrżeć miał w ostátniey nuży. A to mowiący: Kápłany mordował, I nád Starcámi się nie ulitował. Ain. Poki nas ieszcze przygoda nie stłoczy, Obroćiliśmy ná Sąśiády oczy, Lecz prożna pomoc od tych, ktorzy sámi Czym prędzey gorę chćieli mieć nád námi. Sade. Z każdey nam strony było bárdzo slisko, Bo iuż iuż koniec nástępował blisko, Dopełniwszy się dni, i násze miarki Przyszedł czás, że nas pobráno zá karki. Coph. Prędsi nád Orłow, naśi Przeszladowce Vganiáli nas; i wszytkie manowce, Lochy, iaskinie, skały, iamy, gory, Strzęśli, szukáiąc, znaydźieli się ktory. Res.
Skrót tekstu: ChrośJob
Strona: 200
Tytuł:
Job cierpiący
Autor:
Wojciech Stanisław Chrościński
Drukarnia:
Drukarnia Ojców Scholarum Piarum
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1705
Data wydania (nie wcześniej niż):
1705
Data wydania (nie później niż):
1705
; I najbogatszy Pers miedzy wszytkiemi Niezrownał z tobą o Węgierska ziemi. 98. Teraześ tańsza, i po tym zburzeniu Prawie Trojańskim, od siebie daleko, Mizerny twoich obfitości cieniu, Kochańsza przedtym, nad hyble pasieko. Jakoś w dzisiejszym odmienna ginieniu! Ale już Obróć zrzenicę powieko, I obacz, że nic tak ślisko niestoi Jako obrona, nie osile swoi. 99. Znajcie już prawdę Państwa pograniczne Niepomniąc na to, jak zawsze, przy Cnocie Zwykły się czołgać; inwidye liczne Nakształt grubej rdze, przy stali, i złocie. Już przez pułroka dzień w dzień ustawiczne Tchnie Puklerz ognie w Marsowym obrocie, A nie
; Y naybogátszy Pers miedzy wszytkiemi Niezrownał z tobą o Węgierska źiemi. 98. Teraześ táńsza, y po tym zburzeniu Práwie Troiáńskim, od śiebie dáleko, Mizerny twoich obfitośći ćieniu, Kocháńsza przedtym, nád hyble páśieko. Iákoś w dźiśieyszym odmienna ginięniu! Ale iuż obroć zrzenicę powieko, Y obacz, że nic ták ślisko niestoi Iáko obroná, nie ośile swoi. 99. Znayćie iuż prawdę Páństwa pográniczne Niepomniąc ná to, iák záwsze, przy Cnoćie Zwykły się czołgáć; inwidye liczne Nákształt grubey rdze, przy stali, y złoćie. Iuż przez pułroká dźień w dźień vstáwiczne Tchnie Puklerz ognie w Marsowym obroćie, A nie
Skrót tekstu: ChrośTrąba
Strona: D4
Tytuł:
Trąba wiekopomnej sławy
Autor:
[Chrościński Wojciech Stanisław]
Drukarnia:
Karol Ferdynand Schreiber
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
panegiryki
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1684
Data wydania (nie wcześniej niż):
1684
Data wydania (nie później niż):
1684