bezbronny, kiedy nań naciera, Wszytkie jej bronie, jak może, odbiera. Śmiał się Kupido, patrząc na to z nieba, I rzekł: „Już więcej broni mej nie trzeba, Bo się ten szarpacz pojmał w kradzieży I co chciał unieść, tym przebity leży.”
Jakoż poczułem, żem śmiertelnie ranny. Tak małą bronią wojują nas panny! WIOSNA
Już się jaskółka, już i bocian wraca, Już się przybliża bydłu nowa praca, Już kwiatki trawy przewiły zielone, Już się wietrzyki wróciły pieszczone — Tyś sama, panno, lata niepamiętna, U ciebie samej trwa zima niechętna, I chociaż szyper po Wiśle żegluje
bezbronny, kiedy nań naciera, Wszytkie jej bronie, jak może, odbiera. Śmiał się Kupido, patrząc na to z nieba, I rzekł: „Już więcej broni mej nie trzeba, Bo się ten szarpacz poimał w kradzieży I co chciał unieść, tym przebity leży.”
Jakoż poczułem, żem śmiertelnie ranny. Tak małą bronią wojują nas panny! WIOSNA
Już się jaskółka, już i bocian wraca, Już się przybliża bydłu nowa praca, Już kwiatki trawy przewiły zielone, Już się wietrzyki wróciły pieszczone — Tyś sama, panno, lata niepamiętna, U ciebie samej trwa zima niechętna, I chociaż szyper po Wiśle żegluje
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 78
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
małym cię synem, Nierychło się postrzegę: Wenus z Kupidynem Idzie z Idy, tedy jej obiedwie bez sporu, Ta skarbu, tamta swego ustąpi honoru. A któż tego, królowa najjaśniejsza, nie wie, Że stokroć piękniej z jabłkiem Maryjej niż Ewie; Piękniej i pożyteczniej: albowiem ta leczy, Kogo tamta jabłkiem swym śmiertelnie kaleczy. 331. ŁYSY
Gdy na pogłowne czyniono popisy Z przeszłego sejmu, nie pozwala łysy, Żeby tyle w skarb goła głowa niosła, Ile ta, która włosami zarosła. Wszak kto płonego nie osiewa wzoru, Od skał, od piasków nie płaci poboru; Co bez abiurat daje do uwagi I, zdjąwszy czapkę,
małym cię synem, Nierychło się postrzegę: Wenus z Kupidynem Idzie z Idy, tedy jej obiedwie bez sporu, Ta skarbu, tamta swego ustąpi honoru. A któż tego, królowa najjaśniejsza, nie wie, Że stokroć piękniej z jabłkiem Maryjej niż Ewie; Piękniej i pożyteczniej: albowiem ta leczy, Kogo tamta jabłkiem swym śmiertelnie kaleczy. 331. ŁYSY
Gdy na pogłowne czyniono popisy Z przeszłego sejmu, nie pozwala łysy, Żeby tyle w skarb goła głowa niosła, Ile ta, która włosami zarosła. Wszak kto płonego nie osiewa wzoru, Od skał, od piasków nie płaci poboru; Co bez abiurat daje do uwagi I, zdjąwszy czapkę,
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 329
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
, i wierze Świętej Katolickij często pomogło; ale Pana Boga też mojego proszę, aby to wolne, Nie pozwalam, nie obrzydziło się, odmiany stanu nie przyniosło. I trzeba przestrzec, aby na Boga i sumnienie był wzgląd: bo gdy kto rozrywa bez przyczyny słusznej, albo nie dobrze poważonej, Sejm potrzebny, grzeszy śmiertelnie. Cóż rzekę o owej, nie mówię wolności, ale swawoli, gdy Konfederacja, gdy związek, gdy bezprawie samo chleb sobie naznacza, taksuje zasługi. Powiedzcie mi, czy w-Biskupach, Opatach, Zakonnikach, nie stydnie chęć, prosić Pana Boga o zachowanie stanu rzeczypospolitej, widząc że stan ten Rzeczypospolitej, o
, i wierze Swiętey Kátolickiy często pomogło; ále Páná Bogá też moiego proszę, áby to wolne, Nie pozwalam, nie obrzydźiło się, odmiány stanu nie przyniosło. I trzebá przestrzedz, áby ná Bogá i sumnienie był wzgląd: bo gdy kto rozrywa bez przyczyny słuszney, álbo nie dobrze poważoney, Seym potrzebny, grzeszy śmiertelnie. Coż rzekę o owey, nie mowię wolnośći, ále swawoli, gdy Konfederácyia, gdy związek, gdy bezpráwie samo chleb sobie náznacza, táxuie zasługi. Powiedzćie mi, czy w-Biskupách, Opátách, Zakonnikách, nie stydnie chęć, prośić Páná Bogá o záchowánie stanu rzeczypospolitey, widząc że stan ten Rzeczypospolitey, o
Skrót tekstu: MłodzKaz
Strona: 37
Tytuł:
Kazania i homilie
Autor:
Tomasz Młodzianowski
Drukarnia:
Collegium Poznańskiego Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Poznań
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681
pokazuje. Co grzech śmiertelny, to zasługujesz sobie karanie, a karanie złej wieczności. Któreż karanie większe, czy wieczne piekielne, czy karanie przez Wojnę? zaiste większe przez piekło! o toć jeżeli ty grzechem twoim zasługujesz piekło, pewnie dostateczny jest grzech twój, aby zasłużył karanie przez wojnę! Zgrzeszyłeś raz śmiertelnie, dostateczny jest grzech twój, aby tysiące wojska, w-pień powyścinano, aby krew ich potokiem płynęła, i żeby i grześć ich nie miał kto, ale żeby ich tylko psi roższarpali, krucy ociągnęli, wilcy porozwłóczyli. Jeden grzech śmiertelny, jest dostateczny, aby Pan Bóg przepuścił, żeby łożnicę Cham Tatarski w
pokázuie. Co grzech śmiertelny, to zásługuiesz sobie karánie, á karánie złey wiecznośći. Ktoreż karanie większe, czy wieczne piekielne, czy karánie przez Woynę? záiste większe przez piekło! o toć ieżeli ty grzechem twoim zásługuiesz piekło, pewnie dostáteczny iest grzech twoy, áby zásłuzył karánie przez woynę! Zgrzeszyłeś raz śmiertelnie, dostáteczny iest grzech twoy, áby tyśiące woyska, w-pień powyśćinano, áby krew ich potokiem płynęłá, i żeby i grześć ich nie miał kto, ále żeby ich tylko pśi roższárpáli, krucy oćiągnęli, wilcy porozwłoczyli. Ieden grzech śmiertelny, iest dostáteczny, áby Pan Bog przepuśćił, żeby łożnicę Chám Tátárski w
Skrót tekstu: MłodzKaz
Strona: 38
Tytuł:
Kazania i homilie
Autor:
Tomasz Młodzianowski
Drukarnia:
Collegium Poznańskiego Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Poznań
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681
się, chwycić nie chciał, przecina sobie, że tak rzekę łańcuch, śrzodków, aż do końca zbawienia wiecznego, wiążących się. Co tak przekładam. 7. Ofiaruje Pan Bóg nasz czasem łaskę znamienitą, naprzykład łaskę powołania do Zakonu, i zarazem czyni dekret, chwycili się tej łaski mojej, nie zgrzeszy nigdy śmiertelnie, ale i przy zgonie życia swojego, dam mu łaskę wytrwania w-łasce Finalem perseverantiam, i za tą pierwszą łaską powołania, pójdzie ta druga, ta trzecia, ta setna, aż do tej ostatniej kiedy już dusza z-ciałem rozstawać się będzie. Nie chwycili się tej łaski Pana Boga swojego, bywa to
się, chwyćić nie chćiał, przećina sobie, że ták rzekę łáńcuch, śrzodków, áż do końcá zbáwienia wiecznego, wiążących się. Co ták przekładam. 7. Ofiáruie Pan Bog nász czásem łáskę známięnitą, náprzykład łáskę powołánia do Zakonu, i zárázem czyni dekret, chwyćili się tey łáski moiey, nie zgrzeszy nigdy śmiertelnie, ále i przy zgonie żyćia swoiego, dam mu łáskę wytrwánia w-łásce Finalem perseverantiam, i zá tą pierwszą łáską powołánia, poydźie tá drugá, tá trzećia, tá setna, áż do tey ostátniey kiedy iuż duszá z-ćiáłem rozstawáć się będźie. Nie chwyćili się tey łáski Páná Bogá swoiego, bywa to
Skrót tekstu: MłodzKaz
Strona: 48
Tytuł:
Kazania i homilie
Autor:
Tomasz Młodzianowski
Drukarnia:
Collegium Poznańskiego Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Poznań
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681
dobra myśl wszystka. JAKÓB WOJEWÓDZKI, pod Smoleńskiem zabity 10 stycznia. I.
Cnotę i wiarę oświadczywszy swoję, W Smoleńska długo twardem oblężeniu, Gdy metu blisko i laurei stoję, Sławie i memu powinnej imieniu, - Już o te mury, już nic się nie boję, Już zeszłe siły zbieram ku wytchnieniu. Oto śmiertelnie jędza wymierzywszy, Tedy pożyła, kiedym najszczęśliwszy. II.
Nie tej nagrody przeważne zasługi Czekały (jako rozumie gmin gruby); Już po niewczasach i obronie długiej, Już zasieść było przy Cererze lubej, I nie umierać jako żołnierz drugi, Ale oddawszy Bogu swemu śluby, Dość mając sławy, dość nieśmiertelności, W
dobra myśl wszystka. JAKÓB WOJEWÓDZKI, pod Smoleńskiem zabity 10 stycznia. I.
Cnotę i wiarę oświadczywszy swoję, W Smoleńska długo twardem oblężeniu, Gdy metu blisko i laurei stoję, Sławie i memu powinnej imieniu, - Już o te mury, już nic się nie boję, Już zeszłe siły zbieram ku wytchnieniu. Oto śmiertelnie jędza wymierzywszy, Tedy pożyła, kiedym najszczęśliwszy. II.
Nie tej nagrody przeważne zasługi Czekały (jako rozumie gmin gruby); Już po niewczasach i obronie długiej, Już zasieść było przy Cererze lubej, I nie umierać jako żołnierz drugi, Ale oddawszy Bogu swemu śluby, Dość mając sławy, dość nieśmiertelności, W
Skrót tekstu: TwarSRytTur
Strona: 142
Tytuł:
Zbiór różnych rytmów
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1631 a 1661
Data wydania (nie wcześniej niż):
1631
Data wydania (nie później niż):
1661
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Drukarnia "Czasu"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1861
ciekące ozdoby. I tak właśnie ból od niego bierze/ jako grex totus in agris Vnius scabie dacit et porrigine porci Vuaq contacta liuorem ducit ab vua. To jest: Wieprz krostawy wszystkie stado. Co się w polu pasie rade. Swoim świerzbem zaraża. Wisznia zgniła całej szkodzi. Zgniłość jabłko w jabłko wwodzi. i śmiertelnie obraza. złe oko urzeka/ chroń się go/ a osobliwie gdy masz młode i wolne od grzechów sumnienie/ jako dziecka małe to psuje wejzrzeniem; a osobliwie gdy Miesiącznice cierpiąca nim patrza/ gdyż radii ibi collecti venesici, et directi in aptù suscipere eos subiectum, to jest: promienie truciznne tam zgromadzone/ i naprostowane
ćiekące ozdoby. Y tak własnie bol od niego bierze/ iáko grex totus in agris Vnius scabie dacit et porrigine porci Vuaq contacta liuorem ducit ab vua. To iest: Wieprz krostáwy wszystkie stádo. Co się w polu páśie ráde. Swoim świerzbem záraża. Wisznia zgniła cáłey szkodźi. Zgniłość iábłko w iábłko wwodźi. y śmiertelnie obrazá. złe oko vrzeka/ chroń się go/ á osobliwie gdy masz młode y wolne od grzechow sumnienie/ iáko dźiecká máłe to psuie weyzrzeniem; á osobliwie gdy Mieśiącznice ćierpiąca nim pátrza/ gdyż radii ibi collecti venesici, et directi in aptù suscipere eos subiectum, to iest: promienie trućiznne tám zgromádzone/ y náprostowáne
Skrót tekstu: KalCuda
Strona: 155.
Tytuł:
Teratourgema lubo cuda
Autor:
Atanazy Kalnofojski
Drukarnia:
Drukarnia Kijowopieczerska
Miejsce wydania:
Kijów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
relacje
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
mógł się umknąć od miłości strzały I jak mu od niej serce ciężka trapi męka, Świadczy na pierś żałośnie przyciśniona ręka. Druga zaś miłosiernie uleczenia rany Prosi, z cerą pokorną, u której Diany. A mnie kto stąd obwini, że też szukam miejsca, W którym bym mógł spokojnie wyjąć te żelesca I uleczyć śmiertelnie dane w serce rany, Które na mię wypadły z oczu cnej Joanny. Lecz te oczy kochane taki sekret mają, Że obumarłe serca znowu ożywiają. O żwierciadła, kryształy, żywe perspektywy, Rzućcie na mię martwego swój promień życzliwy. A ja, com był dla panny waszej bliski dołu Grobowego, jak Feniks z
mogł się umknąć od miłości strzały I jak mu od niej serce ciężka trapi męka, Świadczy na pierś żałośnie przyciśniona ręka. Druga zaś miłosiernie uleczenia rany Prosi, z cerą pokorną, u ktorej Diany. A mnie kto ztąd obwini, że też szukam miejsca, W ktorym bym mogł spokojnie wyjąć te żelesca I uleczyć śmiertelnie dane w serce rany, Ktore na mię wypadły z oczu cnej Joanny. Lecz te oczy kochane taki sekret mają, Że obumarłe serca znowu ożywiają. O żwierciadła, kryształy, żywe perspektywy, Rzućcie na mię martwego swoj promień życzliwy. A ja, com był dla panny waszej blizki dołu Grobowego, jak Feniks z
Skrót tekstu: TrembWierszeWir_II
Strona: 278
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Jakub Teodor Trembecki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1643 a 1719
Data wydania (nie wcześniej niż):
1643
Data wydania (nie później niż):
1719
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1911
mianowali, Jednak właśnie skutecznych racyj mu nie dali, Ow rzecze sam, że ręka największej niewiary Nad insze wszytkie, czego dowodzę z tej miary, Bo choć wie, że tam damy mają niedopyrza, ... przecię go maca i jakby nie dowierza. 835. O tymże Zapolskim.
Tenże w zwadzie śmiertelnie będąc w łeb raniony Kluczem od karabina, gdy prawie zwątpiony Leży, wtym cyrulicy taką radę wzięli, Aby mu dla dźwignienia kości ranę rznęli. Jakoż się i nadało, lubo koło głowy Wycierpieć nędznik musiał ból prawie czyścowy. W Poznaniu w świętojańskie sądy się to działo, Kiedy dam wielkopolskich bywa więc niemało, Które gdy
mianowali, Jednak właśnie skutecznych racyj mu nie dali, Ow rzecze sam, że ręka największej niewiary Nad insze wszytkie, czego dowodzę z tej miary, Bo choć wie, że tam damy mają niedopyrza, ... przecię go maca i jakby nie dowierza. 835. O tymże Zapolskim.
Tenże w zwadzie śmiertelnie będąc w łeb raniony Kluczem od karabina, gdy prawie zwątpiony Leży, wtym cyrulicy taką radę wzięli, Aby mu dla dźwignienia kości ranę rznęli. Jakoż się i nadało, lubo koło głowy Wycierpieć nędznik musiał bol prawie czyścowy. W Poznaniu w świętojańskie sądy się to działo, Kiedy dam wielkopolskich bywa więc niemało, Ktore gdy
Skrót tekstu: TrembWierszeWir_II
Strona: 299
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Jakub Teodor Trembecki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1643 a 1719
Data wydania (nie wcześniej niż):
1643
Data wydania (nie później niż):
1719
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1911
nie przestawa, Aż je wszytko wypełni i szpilki nie stawa. Potem drzewo od siebie grabia precz zacisnął, A dobytą od boku Duryndaną błysnął.
LXX.
Złamał drzewo, jakom rzekł, i szable dobywał, Szable, której raz nigdy daremny nie bywał: Za każdym razem, lub beł sztychowy lub cięty, Albo śmiertelnie ranny albo chłop beł ścięty. Zbroja jej najmocniejsza żadna nie strzymała, Gdzie dosięgła, krew płynąć strumieniem musiała. Dopiero Cimoskowi żal, że w onej dobie Nie ma ognia i rury żelaznej przy sobie.
LXXI.
Woła głosem na swoich i grozi i fuka, Aby mu ją przynieśli; ale choć się spuka, Nikt
nie przestawa, Aż je wszytko wypełni i szpilki nie stawa. Potem drzewo od siebie grabia precz zacisnął, A dobytą od boku Duryndaną błysnął.
LXX.
Złamał drzewo, jakom rzekł, i szable dobywał, Szable, której raz nigdy daremny nie bywał: Za każdym razem, lub beł sztychowy lub cięty, Albo śmiertelnie ranny albo chłop beł ścięty. Zbroja jej najmocniejsza żadna nie strzymała, Gdzie dosięgła, krew płynąć strumieniem musiała. Dopiero Cimoskowi żal, że w onej dobie Nie ma ognia i rury żelaznej przy sobie.
LXXI.
Woła głosem na swoich i grozi i fuka, Aby mu ją przynieśli; ale choć się spuka, Nikt
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 189
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905