. Owa, gdzie się dwór, choć krótko, zabawi, Rogi wnet na łeb gospodarzom wstawi; A zaraz poznać to rogate bydło: Trudno się w worze ma zataić szydło. SERCE JEDNAKIE
Indignas, Lyce
Otrzyj, mój Pietrze, płacz ciebie niegodny, Lubo-ć czas niesie szczęście niepogodny I ta fortuna, co śmieszy i smuci, Nie podług myśli bystrą kostką rzuci. Jeśli teraz źle, nie tak zawsze będzie, Jeszcze się słońce spod chmury dobędzie; Wczora bił piorun, lał deszcz i powodzi, Dziś Tytan promień rumiany rozwodzi; Morze dziś tłucze okręty i broi, Jutro spokojnie jak w miednicy stoi, I wiatr, co na
. Owa, gdzie się dwór, choć krótko, zabawi, Rogi wnet na łeb gospodarzom wstawi; A zaraz poznać to rogate bydło: Trudno się w worze ma zataić szydło. SERCE JEDNAKIE
Indignas, Lyce
Otrzyj, mój Pietrze, płacz ciebie niegodny, Lubo-ć czas niesie szczęście niepogodny I ta fortuna, co śmieszy i smuci, Nie podług myśli bystrą kostką rzuci. Jeśli teraz źle, nie tak zawsze będzie, Jeszcze się słońce spod chmury dobędzie; Wczora bił piorun, lał deszcz i powodzi, Dziś Tytan promień rumiany rozwodzi; Morze dziś tłucze okręty i broi, Jutro spokojnie jak w miednicy stoi, I wiatr, co na
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 118
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
do zadku. Pojźrę jakoś w kapelusz, aż na samym kraju Łużna wieś moja kredką wedle ich zwyczaju Napisana; tu mnie śmiech na wszytek głos rusza, Że to drukiem na głowę weszło z kapelusza. Pocznie się Niemiec mieszać, lecz słysząc przyczynę, I sam śmiejąc się chustką wyciera łysinę. Więc żeby ludzi takie nie śmieszyły druki, Przysiągł odtąd nie jeździć nigdy bez peruki. Jam też, chociaż słusznego, przepłacił mu śmiechu, Jałowicę i sztukę płótna dawszy z blechu. 543. BRODA
Bodajże cię Pan Bóg miał i z tą twoją brodą! Rozmaicie bym myślił, byś nie wojewodą. Raz ponta, drugi mucha,
do zadku. Pojźrę jakoś w kapelusz, aż na samym kraju Łużna wieś moja kredką wedle ich zwyczaju Napisana; tu mnie śmiech na wszytek głos rusza, Że to drukiem na głowę weszło z kapelusza. Pocznie się Niemiec mieszać, lecz słysząc przyczynę, I sam śmiejąc się chustką wyciera łysinę. Więc żeby ludzi takie nie śmieszyły druki, Przysiągł odtąd nie jeździć nigdy bez peruki. Jam też, chociaż słusznego, przepłacił mu śmiechu, Jałowicę i sztukę płótna dawszy z blechu. 543. BRODA
Bodajże cię Pan Bóg miał i z tą twoją brodą! Rozmaicie bym myślił, byś nie wojewodą. Raz ponta, drugi mucha,
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 422
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
zmieszany, cicho: całujże go w zadek, Zaraz prawdziwą pisząc na ścienie ramotą: Bodaj zabit, kto rybki wędą łowi złotą. 546. KONIEC FRASZEK
Dosyć fraszek, Wacławie, i nazbyt tych brydni! Żal się Boże strawionych na tym godzin i dni. Byś jedno sam nie płakał, gdy chcesz inszych śmieszyć. I żartem ci to może, i żartem, człek zgrzeszyć. Trzeba będzie z każdego słówka dać rachunek, Kędy i myśli ludzkie pójdą na szacunek; Obawiać się przychodzi, żeby cię te fraszki Nie nabawiły wtenczas żałosnej porażki. Już czas, i dawno, minął żartów przestać, wierę, A do rzeczy godniejszych aplikować
zmieszany, cicho: całujże go w zadek, Zaraz prawdziwą pisząc na ścienie ramotą: Bodaj zabit, kto rybki wędą łowi złotą. 546. KONIEC FRASZEK
Dosyć fraszek, Wacławie, i nazbyt tych brydni! Żal się Boże strawionych na tym godzin i dni. Byś jedno sam nie płakał, gdy chcesz inszych śmieszyć. I żartem ci to może, i żartem, człek zgrzeszyć. Trzeba będzie z każdego słówka dać rachunek, Kędy i myśli ludzkie pójdą na szacunek; Obawiać się przychodzi, żeby cię te fraszki Nie nabawiły wtenczas żałosnej porażki. Już czas, i dawno, minął żartów przestać, wierę, A do rzeczy godniejszych aplikować
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 425
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
bierze sobie. Kołpaków i ferezyj sobole nie puszą; Wszyscy się poczerkieszą, wszyscy pokontuszą. Kołnierza by na grzbiecie, choć bywał przetarty; W szyderstwo staropolski strój poszedł i w żarty. Poszły też obyczaje, za nimi i cnota, Nastąpiła swawola, nieszczerość, pieszczota. Co rok to insza moda, że już ludzi śmieszyć; Niźli się co rok uczyć, wolą krawcy nie szyć. Jednego ma abo dwu, co robią modziasto Mężom i białymgłowom, Kraków wielkie miasto, I to Włoch abo Francuz, chceli się kto stroić; Nie słychał, nie rzkąc by miał ferezyją skroić, Lub owę bez rękawów delię węgierkę. Niechżeby kto dziś
bierze sobie. Kołpaków i ferezyj sobole nie puszą; Wszyscy się poczerkieszą, wszyscy pokontuszą. Kołnierza by na grzbiecie, choć bywał przetarty; W szyderstwo staropolski strój poszedł i w żarty. Poszły też obyczaje, za nimi i cnota, Nastąpiła swawola, nieszczerość, pieszczota. Co rok to insza moda, że już ludzi śmieszyć; Niźli się co rok uczyć, wolą krawcy nie szyć. Jednego ma abo dwu, co robią modziasto Mężom i białymgłowom, Kraków wielkie miasto, I to Włoch abo Francuz, chceli się kto stroić; Nie słychał, nie rzkąc by miał ferezyją skroić, Lub owę bez rękawów deliję węgierkę. Niechżeby kto dziś
Skrót tekstu: PotFrasz3Kuk_II
Strona: 615
Tytuł:
Ogrodu nie wyplewionego część trzecia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
Nie tak się on w Wiedniu nazywał.
LA CORDE. Mci Panie. O kim to Wm Pan śmiesz mówić? Ja mam żonę Siostrę WmPana? Ja pierwszy raz widzę Wm Pana.
ARNOLD. Są to Filutowskie wybiegi: ale nic mu nie pomogą: mam wielkie na to świadećtwa.
DZIWAKIEWICZ. Słuchaj ty Niemcze: śmiesz taką zadawać rzecz memu przyjacielowi? wnet ci sto kijów każę wyliczyć.
ARNOLD. Nie ustraszysz mię tym Wm Pan. Choć jestem Cudzoziemiec, wiem jednak dobrze, że minęły już te czasy, kiedy tu hajdamakieria panowała. Za tego panowania każdy człek i najliższy może z największym Panem bezpiecznie dochodzić sprawiedliwości.
DZIWAKIEWICZ. Co?
Nie tak się on w Wiedniu nazywał.
LA CORDE. Mci Panie. O kim to Wm Pan śmiesz mowić? Ia mam żonę Siostrę WmPana? Ia pierwszy raz widzę Wm Pana.
ARNOLD. Są to Filutowskie wybiegi: ale nic mu nie pomogą: mam wielkie na to świadećtwa.
DZIWAKIEWICZ. Słuchay ty Niemcze: śmiesz taką zadawać rzecz memu przyiacielowi? wnet ci sto kiiow każę wyliczyć.
ARNOLD. Nie ustraszysz mię tym Wm Pan. Choć iestem Cudzoziemiec, wiem iednak dobrze, że minęły iuż te czasy, kiedy tu haydamakierya panowała. Za tego panowania każdy człek y nayliższy może z naywiększym Panem bespiecznie dochodzić sprawiedliwości.
DZIWAKIEWICZ. Co?
Skrót tekstu: BohFStar
Strona: 115
Tytuł:
Staruszkiewicz
Autor:
Franciszek Bohomolec
Drukarnia:
Drukarnia J.K.M. i Rzeczypospolitej w Kollegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
dramat
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1766
Data wydania (nie wcześniej niż):
1766
Data wydania (nie później niż):
1766
się jadło ledwie że nie pod opończą — Dziś kapela poczyna, gdzie trębacze skończą. Tego przy senatorskim sława chce dostatku; Prawda, że się to czasem mieni na ostatku: Jeśli śmierć nie uprzedzi tej odmiany cicha, Niejeden, w pół ustawszy, na fortunę wzdycha. Ktoć spadnie blisko kresu, nie tak ludzi śmieszy; Kto daleko, wędrować długo musi pieszy. 89. ANlŚ TY SFINKSEM, ANI JA EDYPEM DO JEDNEGO POETY
Czytam, nie czytam, składam twych wierszów sylaby Tak trudne, tak zawiłe, prawdziwie trzeba by Samego Apollina z Delfu gdzieś sprowadzić; Bo nie ja tylko, lecz nikt nie może im radzić. W jednej
się jadło ledwie że nie pod opończą — Dziś kapela poczyna, gdzie trębacze skończą. Tego przy senatorskim sława chce dostatku; Prawda, że się to czasem mieni na ostatku: Jeśli śmierć nie uprzedzi tej odmiany cicha, Niejeden, w pół ustawszy, na fortunę wzdycha. Ktoć spadnie blisko kresu, nie tak ludzi śmieszy; Kto daleko, wędrować długo musi pieszy. 89. ANlŚ TY SFINKSEM, ANI JA EDYPEM DO JEDNEGO POETY
Czytam, nie czytam, składam twych wierszów sylaby Tak trudne, tak zawiłe, prawdziwie trzeba by Samego Apollina z Delfu gdzieś sprowadzić; Bo nie ja tylko, lecz nikt nie może im radzić. W jednej
Skrót tekstu: PotMorKuk_III
Strona: 58
Tytuł:
Moralia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
: Choć łabędzia nie słyszą, feniksa nie widzą. Nie strzeżmy się i mówmy prawdę sobie oba: Nie wszytko, co nam samym, wszytkim się podoba. Bojąc, że się jastrząbom nie tak, jak jej, sowa, Podobają sowięta, w ciasnym duplu chowa. A na cóż i nam chwalić? Żeby ludzi śmieszyć? Lepiej z swoją robotą w zanadrzu się cieszyć. Jeśli ufamy, że nam nie uczyni sromu — Nie kryjąc jej, na widok wyprowadzić z domu. 154. ROBAK, CO W OGNIU, DRUGI, CO SIĘ W STARYM ŚNIEGU LĄGNIE
O dwu czytam robakach: przeciw przyrodzeniu Jeden w śniegu, a drugi rodzi się
: Choć łabędzia nie słyszą, feniksa nie widzą. Nie strzeżmy się i mówmy prawdę sobie oba: Nie wszytko, co nam samym, wszytkim się podoba. Bojąc, że się jastrząbom nie tak, jak jej, sowa, Podobają sowięta, w ciasnym duplu chowa. A na cóż i nam chwalić? Żeby ludzi śmieszyć? Lepiej z swoją robotą w zanadrzu się cieszyć. Jeśli ufamy, że nam nie uczyni sromu — Nie kryjąc jej, na widok wyprowadzić z domu. 154. ROBAK, CO W OGNIU, DRUGI, CO SIĘ W STARYM ŚNIEGU LĄGNIE
O dwu czytam robakach: przeciw przyrodzeniu Jeden w śniegu, a drugi rodzi się
Skrót tekstu: PotMorKuk_III
Strona: 92
Tytuł:
Moralia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
, I niedziele, i wtorki, czwartki, poniedziałki W sobotę obróciły! lepiej by zuchwałem Robić, tak święci piszą, niźli grzeszyć ciałem. A zaś chrześcijańskiemu duchowi każdy dzień Niechaj święty, niech będzie uroczysty w tydzień. Na to li tylko święte dni, żeby w nie grzeszyć, Kościół boży stanowił? Szkoda świata śmieszyć. 509 (N). NA JEDNYCH USARZÓW
Dwu poważnych usarzów hetmańskiego znaku, Przyjechawszy, że wioska moja im na szlaku, Z komplementem, jakiej dziś zażywają mody, Jeśli się nie okupię, chcą pisać gospody.
Karwasze, naruczaki, sami mówią basem, U każdego pachołka pistolet za pasem; Towarzystwu lamparty, im
, I niedziele, i wtorki, czwartki, poniedziałki W sobotę obróciły! lepiej by zuchwałem Robić, tak święci piszą, niźli grzeszyć ciałem. A zaś chrześcijańskiemu duchowi każdy dzień Niechaj święty, niech będzie uroczysty w tydzień. Na to li tylko święte dni, żeby w nie grzeszyć, Kościół boży stanowił? Szkoda świata śmieszyć. 509 (N). NA JEDNYCH USARZÓW
Dwu poważnych usarzów hetmańskiego znaku, Przyjechawszy, że wioska moja im na szlaku, Z komplementem, jakiej dziś zażywają mody, Jeśli się nie okupię, chcą pisać gospody.
Karwasze, naruczaki, sami mówią basem, U każdego pachołka pistolet za pasem; Towarzystwu lamparty, im
Skrót tekstu: PotFrasz2Kuk_II
Strona: 500
Tytuł:
Ogrodu nie wyplewionego część wtora
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987