winne Bogu oddawać pacierze. Już Faebus ku południu wóz złoty kieruje; A Dania w miękkim łożu/ jeszcze się wczasuje. Już podczas/ i do stołu pułmiskami dzwonią: A tu jeszcze Jej Mości przerwać się snu chronią. Więc długim odpoczynkiem gdy się z fatyguje; Wnet z kuchni Kuropatwa w posiłek wędruje. Spocząwszy po śniadaniu/ jeśli obiad dają/ Dopiero się na ten czas z pościeli ruszają. Aże wszytek/ wzięło czas do Mody ubranie; Nie mogło być w Kaplicy Mszy Świętej słuchanie? Za tym hojny stół/ czasu zabierze niemało: Potym muzyka/ trele/ aż już dnia nie zstało. Którego/ jeśli ognie wieczorne nadstawią; Będzie
winne Bogu oddawać paćierze. Iuż Phaebus ku południu woz złoty kieruie; A Daniá w miękkim łożu/ ieszcze się wczásuie. Iuż podczás/ y do stołu pułmiskami dzwonią: A tu ieszcze Iey Mośći przerwáć się snu chronią. Więc długim odpoczynkiem gdy się z fatyguie; Wnet z kuchni Kuropatwa w pośiłek wędruie. Spocząwszy po śniadániu/ ieśli obiad dáią/ Dopiero się ná ten czás z pośćieli ruszáią. Aże wszytek/ wźięło czáś do Mody vbránie; Nie mogło bydź w Káplicy Mszy Swiętey słuchánie? Za tym hoyny stoł/ czásu zábierze niemáło: Potym muzyká/ trele/ áż iuż dniá nie zstáło. Ktorego/ ieśli ognie wieczorne nadstáwią; Będźie
Skrót tekstu: ŁączZwier
Strona: B
Tytuł:
Nowe zwierciadło
Autor:
Jakub Łącznowolski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1678
Data wydania (nie wcześniej niż):
1678
Data wydania (nie później niż):
1678
na zające lękliwe. Inszy w gaiku zielonym Ptaszętom nie postrzeżonym
Okryte postawi siatki A waby wsadzone w klatki Pospołu z szparami pieją Z dobrą obłowu nadzieją.
Już i więzień utrapiony Od przystawa obudzony Idąc do ciężkiej roboty Żałosne zanosi noty.
Nawet i do szkoły mali Już żaczkowie powstawali I choć w naj pierwsze zaranie Już wołają o śniadanie.
Czuj, już Pallas twa bogini Pytanie o tobie czyni Na wierzchu parnaskiej skały, Kędy się piękne zebrały
Muzy, kędy wschodzącemu Winszując mistrzowi swemu Wiodą pięknymi zakręty Koło i pląszą nożęty
Pieszczonymi po murawie A drugie po gęstej trawie Lilie i tulipany Zbierają dla swojej panny.
Lecz i na parnaskim niebie Wszytko niesporo bez ciebie.
na zające lękliwe. Inszy w gaiku zielonym Ptaszętom nie postrzeżonym
Okryte postawi siatki A waby wsadzone w klatki Pospołu z szparami pieją Z dobrą obłowu nadzieją.
Już i więzień utrapiony Od przystawa obudzony Idąc do ciężkiej roboty Żałosne zanosi noty.
Nawet i do szkoły mali Już żaczkowie powstawali I choć w naj pierwsze zaranie Już wołają o śniadanie.
Czuj, już Pallas twa bogini Pytanie o tobie czyni Na wierzchu parnaskiej skały, Kędy się piękne zebrały
Muzy, kędy wschodzącemu Winszując mistrzowi swemu Wiodą pięknymi zakręty Koło i pląszą nożęty
Pieszczonymi po murawie A drugie po gęstej trawie Lilie i tulipany Zbierają dla swojej panny.
Lecz i na parnaskim niebie Wszytko niesporo bez ciebie.
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 378
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
uszu Boskich przychodzi gemitus pauperum. Nie było i bez tego za przodków naszych/ przecię jednak eos longè moderatius wspomni to com kiedyś słyszał. Była jakaś u nas expeditio wojenna. drab (tak na on czas Hajduka nazywano) nondum armatus do bębna idąc ujrzawszy u chłopa połeć mięsa przymknął się do niego chcąc sobie na śniadanie szperkę urznąć. Chłop hamuje/ i pyta co czynisz! Drab odpowiada: wojnać teraz. Wprawdziec wojna mówi chłop/ ale nie do mego połcia. Odbronił się na on czas chłop; teraz u nas wojna i do połcia/ a daleko do komory/ i do skrzynki/ i do stodoły/ i do obory/
uszu Boskich przychodźi gemitus pauperum. Nie było i bez tego zá przodkow nászych/ przećię iednák eos longè moderatius wspomni to com kiedyś słyszał. Byłá iákaś u nas expeditio woienna. drab (ták ná on czás Háyduká nazywano) nondum armatus do bębná idąc uyrzawszy u chłopá połeć mięsá przymknął się do niego chcąc sobie na śniadánie szperkę urznąć. Chłop hámuie/ i pyta co czynisz! Drab odpowiáda: woynáć teraz. Wprawdźiec woyná mowi chłop/ ále nie do mego połćiá. Odbronił się ná on czas chłop; teraz u nas woyná i do połćiá/ a daleko do komory/ i do skrzynki/ i do stodoły/ i do obory/
Skrót tekstu: PisMów_II
Strona: 62
Tytuł:
Mówca polski, t. 2
Autor:
Jan Pisarski
Drukarnia:
Drukarnia Kolegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Kalisz
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
mowy okolicznościowe
Tematyka:
retoryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1676
Data wydania (nie wcześniej niż):
1676
Data wydania (nie później niż):
1676
Mówić o tajemnicy.
O to nie żądać, Nie każą jej dać, Powiadała wczora.
Nie trzeba Kaśki szukać, Tylko w bębenek pukać: Przybieży sama zrana, Jako owieczka do siana.
Ojca nie żądać, Nie każe jej dać, Bo to jego córa.
Witaj, Kasiu, kochanie, Proszę cię na śniadanie, Będziesz i na wieczerzy, Nie powiadaj macierzy,
Boby cię zbiła, Żeś w tańcu była, Bez jej dozwolenia.
Niechaj bije, jak raczy, Kiedy nikt nie obaczy: Przecię będę chodziła, Ohoćby mię i zabiła.
Już być musi, Gdy człowiek skusi, Rodzicy nie zbronią. 5. Pieśń II
Mówić o tajemnicy.
O to nie żądać, Nie każą jej dać, Powiadała wczora.
Nie trzeba Kaśki szukać, Tylko w bębenek pukać: Przybieży sama zrana, Jako owieczka do siana.
Ojca nie żądać, Nie każe jej dać, Bo to jego córa.
Witaj, Kasiu, kochanie, Proszę cię na śniadanie, Będziesz i na wieczerzy, Nie powiadaj macierzy,
Boby cię zbiła, Żeś w tańcu była, Bez jej dozwolenia.
Niechaj bije, jak raczy, Kiedy nikt nie obaczy: Przecię będę chodziła, Ohoćby mię i zabiła.
Już być musi, Gdy człowiek skusi, Rodzicy nie zbronią. 5. Pieśń II
Skrót tekstu: WychWieś
Strona: 7
Tytuł:
Kiermasz wieśniacki
Autor:
Jan z Wychylówki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
dialogi, fraszki i epigramaty, pieśni
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1618
Data wydania (nie wcześniej niż):
1618
Data wydania (nie później niż):
1618
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Teodor Wierzbowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
K. Kowalewski
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1902
siadał u stołu, 130 jadał potraw, według Sylwiusza.
Timokreon Rodyiski musiał wiele jeść, pić i gadać, gdy mu takie na pisane Epitaphium.
Multa bibens et multa vorans, mala multaq; dicens, Ipse viris, iaceo Thimocreon Rhodius. O Ludziach Mirabilia i Singularia
Bohdan na Dworze Książęcia Ostrogskiego Bazylego Wojewody Kijowskiego na śniadanie, ziadał czwiartkę skopa, pieczoną gęś, parę kurcząt, pieczenię wołową, syr, dwa chleby, trzy garce wypijał miodu. Na obiedzie 12 sztuk mięsa, cielenciny, baraniny, wieprzowiny, nie mało, kapłona, gęś, prosie, trzy pieczenie, wołową, baranią, cielęcą, wina i miodu 4 garce,
siadał u stołu, 130 iadał potraw, według Sylwiusza.
Timokreon Rodyiski musiał wiele ieść, pić y gadać, gdy mu takie na pisane Epitaphium.
Multa bibens et multa vorans, mala multaq; dicens, Ipse viris, iaceo Thimocreon Rhodius. O Ludziach Mirabilia y Singularia
Bohdan na Dworze Xiążęcia Ostrogskiego Bazylego Woiewody Kiiowskiego na sniadanie, ziadał czwiartkę skopa, pieczoną gęś, parę kurcząt, pieczenię wołową, syr, dwa chleby, trzy garce wypiiał miodu. Na obiedzie 12 sztuk mięsa, cielenciny, baraniny, wieprzowiny, nie mało, kapłona, gęś, prosie, trzy pieczenie, wołową, baranią, cielęcą, wina y miodu 4 garce,
Skrót tekstu: ChmielAteny_I
Strona: 686
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 1
Autor:
Benedykt Chmielowski
Drukarnia:
J.K.M. Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755
wstąpiłem do księdza Buchowieckiego, kanonika łuckiego, proboszcza Wysockiego, naówczas w słabym zdrowiu będącego który miał ekstraordynaryjny przypadek.
Kilką czyli więcej lat przedtem, jako przy wielkiej pobożności swojej lubił się i polowaniem zabawić, tak[...] ca jednego, będąc w Balbierzyszkach proboszczem, mszą odprawiwszy, spieszył na polowanie i kazał sobie na śniadanie kapłona upiec. Tego rozbierając, przyłomał widelec, który utkwił w kapłonie tak dalece, że śpiesząc się i z apetytem jedząc, połknął ten widelec więcej niż na cal długi, ani tego postrzegł. Przez lat niemało czuł zawsze ból w żołądku. Na resztę, gdy już ten widelec ad anum przychodził, począł w tym
wstąpiłem do księdza Buchowieckiego, kanonika łuckiego, proboszcza Wysockiego, naówczas w słabym zdrowiu będącego który miał ekstraordynaryjny przypadek.
Kilką czyli więcej lat przedtem, jako przy wielkiej pobożności swojej lubił się i polowaniem zabawić, tak[...] ca jednego, będąc w Balbierzyszkach proboszczem, mszą odprawiwszy, spieszył na polowanie i kazał sobie na śniadanie kapłona upiec. Tego rozbierając, przyłomał widelec, który utkwił w kapłonie tak dalece, że śpiesząc się i z apetytem jedząc, połknął ten widelec więcej niż na cal długi, ani tego postrzegł. Przez lat niemało czuł zawsze ból w żołądku. Na resztę, gdy już ten widelec ad anum przychodził, począł w tym
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 299
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986
do sadu przez płot przeskakuje I kwiateczki mi depce, i szczepie mi psuje. Cieliczko, nie przeskakuj! I ty Dafnisowi Daj pokój, krasna Dyrce, cudzemu mężowi. Soboń Wypatrzyłem grzywacze, gdzie gniazdo nosiły, I już dzieci, jak mniemam, w poły dokarmiły. Pójdę, je zbiorę i dam komuś na śniadanie, Nie powiem komu, bo mi idzie o wydanie. Symich Ułapiłem wiewiórkę wczora na leszczynie, Niech każdy wie, że ją dam nadobnej Halinie. Komu co Bóg obiecał, zazdrość nie ukradnie, A czego nie obiecał, i z garści wypadnie. Soboń Kiedy po górach chodzisz, nie chodź, Filli, bosa
do sadu przez płot przeskakuje I kwiateczki mi depce, i szczepie mi psuje. Cieliczko, nie przeskakuj! I ty Dafnisowi Daj pokój, krasna Dyrce, cudzemu mężowi. Soboń Wypatrzyłem grzywacze, gdzie gniazdo nosiły, I już dzieci, jak mniemam, w poły dokarmiły. Pójdę, je zbiorę i dam komuś na śniadanie, Nie powiem komu, bo mi idzie o wydanie. Symich Ułapiłem wiewiórkę wczora na leszczynie, Niech każdy wie, że ją dam nadobnej Halinie. Komu co Bóg obiecał, zazdrość nie ukradnie, A czego nie obiecał, i z garści wypadnie. Soboń Kiedy po górach chodzisz, nie chodź, Filli, bosa
Skrót tekstu: SzymSiel
Strona: 151
Tytuł:
Sielanki
Autor:
Szymon Szymonowic
Miejsce wydania:
Zamość
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1614
Data wydania (nie wcześniej niż):
1614
Data wydania (nie później niż):
1614
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Sielanki i pozostałe wiersze polskie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Janusz Pelc
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1964
Ciebie czasem pochmurne obłoki zasłonią, Ale ich prędko wiatry pogodne rozgonią, A naszemu staroście nie patrz w oczy śmiele, Zawsze u niego chmura i kozieł na czele. Ty rosę hojną dajesz po ranu wstawając I drugą także dajesz wieczór zapadając, U nas post do wieczora zawsze od zarania, Nie pytaj podwieczorku, nie pytaj śniadania. Starosto, nie będziesz ty słoneczkiem na niebie! Ni panienka, ni wdowa nie pójdzie za ciebie! Wszędzie cię, bo nas bijasz, wszędzie osławiemy, Babę, boś tego godzien, babę-ć narajemy, Babę o czterech zębach. Miło będzie na cię Patrzyć, gdy przy niej siędziesz jako w majestacie
Ciebie czasem pochmurne obłoki zasłonią, Ale ich prędko wiatry pogodne rozgonią, A naszemu staroście nie patrz w oczy śmiele, Zawsze u niego chmura i kozieł na czele. Ty rosę hojną dajesz po ranu wstawając I drugą także dajesz wieczór zapadając, U nas post do wieczora zawsze od zarania, Nie pytaj podwieczorku, nie pytaj śniadania. Starosto, nie będziesz ty słoneczkiem na niebie! Ni panienka, ni wdowa nie pójdzie za ciebie! Wszędzie cię, bo nas bijasz, wszędzie osławiemy, Babę, boś tego godzien, babę-ć narajemy, Babę o czterech zębach. Miło będzie na cię Patrzyć, gdy przy niej siędziesz jako w majestacie
Skrót tekstu: SzymSiel
Strona: 158
Tytuł:
Sielanki
Autor:
Szymon Szymonowic
Miejsce wydania:
Zamość
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1614
Data wydania (nie wcześniej niż):
1614
Data wydania (nie później niż):
1614
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Sielanki i pozostałe wiersze polskie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Janusz Pelc
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1964
będzie na cię Patrzyć, gdy przy niej siędziesz jako w majestacie, A ona cię nadobnie będzie całowała, Jakoby cię też żaba chropawa lizała. Oluchna Szczęście twoje, że odszedł starosta na stronę, Wzięłabyś była pewnie na boty czerwone Abo na grzbiet upstrzony za to winszowanie. Słyszysz, jakie Maruszce tam daje śniadanie? A słaba jest nieboga: dziś trzeci dzień wstała Z choroby, a przedsię ją na żniwo wygnała Niebaczna gospodyni. Tak ci służba umie, Rzadko czeladnikowi kto dziś wyrozumie. Patrz, jako ją katuje. Za głowę się jęła Nieboga. Przez łeb ją ciął, krwią się oblinęła. Podobno mu coś rzekła; każdemu
będzie na cię Patrzyć, gdy przy niej siędziesz jako w majestacie, A ona cię nadobnie będzie całowała, Jakoby cię też żaba chropawa lizała. Oluchna Szczęście twoje, że odszedł starosta na stronę, Wzięłabyś była pewnie na boty czerwone Abo na grzbiet upstrzony za to winszowanie. Słyszysz, jakie Maruszce tam daje śniadanie? A słaba jest nieboga: dziś trzeci dzień wstała Z choroby, a przedsię ją na żniwo wygnała Niebaczna gospodyni. Tak ci służba umie, Rzadko czeladnikowi kto dziś wyrozumie. Patrz, jako ją katuje. Za głowę się jęła Nieboga. Przez łeb ją ciął, krwią się oblinęła. Podobno mu coś rzekła; każdemu
Skrót tekstu: SzymSiel
Strona: 158
Tytuł:
Sielanki
Autor:
Szymon Szymonowic
Miejsce wydania:
Zamość
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1614
Data wydania (nie wcześniej niż):
1614
Data wydania (nie później niż):
1614
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Sielanki i pozostałe wiersze polskie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Janusz Pelc
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1964
„Ten, WKMość". Dopiero Król do niego: „Idźże z Panem Bogiem, a powidz Wezyrowi swemu, żeś mię nie tylko widział, aleś i gadał ze mną i oznajmij mu, że Król polski kazał ci powiedzieć: Mci Wezyrze, że ci się w niedzielę stawi na śniadanie", I zaraz Król do przedniej straży kazał go zaprowadzić do strażnika i konwój mu dać za mil dwie. Potym o tymże Wołoszynie od pokojowych wezyrskich taką miałem relacyją (o których wspomnę niżej) iż, gdy przyjachał Wołoszyn do Wezyra i czynił mu relacyją, że: „Wojska wielkie są i sam Król
„Ten, WKMość". Dopiero Król do niego: „Idźże z Panem Bogiem, a powidz Wezyrowi swemu, żeś mię nie tylko widział, aleś i gadał ze mną i oznajmij mu, że Król polski kazał ci powiedzieć: Mci Wezyrze, że ci się w niedzielę stawi na śniadanie", I zaraz Król do przedniej straży kazał go zaprowadzić do strażnika i konwój mu dać za mil dwie. Potym o tymże Wołoszynie od pokojowych wezyrskich taką miałem relacyją (o których wspomnę niżej) iż, gdy przyjachał Wołoszyn do Wezyra i czynił mu relacyją, że: „Wojska wielkie są i sam Król
Skrót tekstu: DyakDiar
Strona: 53
Tytuł:
Diariusz wiedeńskiej okazji
Autor:
Mikołaj Dyakowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki, relacje
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1717 a 1720
Data wydania (nie wcześniej niż):
1717
Data wydania (nie później niż):
1720
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Józef A. Kosiński, Józef Długosz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Ministerstwo Obrony Narodowej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1983