stary, Wina z tej wyspy, co warzy kanary, I co ochrzczono niesłusznie bękartem, Czy słusznie — słodko syna mieć tym żartem. Strach mię przez Alpes i filackie lochy Między dowcipne przeprawić się Włochy, Boś ty tam, bracie, tak napsował wina, Że się tak boją winnice Morsztyna Jak kwiatki mrozu, śnieci pszenne pole I czajek naszych w cesarskim Stambole. Siekłeś na pował, co się do nas tuli W lagach, z Trydentu wino i z Fryjuli, Piłeś jagodę mantuańskiej tyki I w której płucze Wincenczyk trzewiki, I które z cudzych gruntów Wenet pije Jednego smaku dwóch farb romanije, I małmazyją, cudzoziemkę z
stary, Wina z tej wyspy, co warzy kanary, I co ochrzczono niesłusznie bękartem, Czy słusznie — słodko syna mieć tym żartem. Strach mię przez Alpes i filackie lochy Między dowcipne przeprawić się Włochy, Boś ty tam, bracie, tak napsował wina, Że się tak boją winnice Morsztyna Jak kwiatki mrozu, śnieci pszenne pole I czajek naszych w cesarskim Stambole. Siekłeś na pował, co się do nas tuli W lagach, z Trydentu wino i z Fryjuli, Piłeś jagodę mantuańskiej tyki I w której płucze Wincenczyk trzewiki, I które z cudzych gruntów Wenet pije Jednego smaku dwóch farb romanije, I małmazyją, cudzoziemkę z
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 52
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
a na Wiosnę się znowu pięknie pokazują/ jakoż to niepodobna być ma tym moim Ziarnkom Pszenicznym/ i tak Dziatki powiedzieli: Dobrze/ zradością będziemy i tego czekali. und Parabeln. XV. Podobieństwo. O dwu Niewiastach rodzących.
Jakub/ położywszy się znowu na kamieniu swoim spać rozumiał ze się mu co przyjemnego śnieć miało/ i obaczył wesnie dwie Niewiasty rodzące; Jedna porodziła Dziecię które zwano Ludzizarnca/ druga porodziła także Dziecię które zwano śmierciżarnca/ stamtego był straszny i plugawy człowiek a ztego piękne Chłopiątko. Ludzizarnca przystąpiwszy do Chłopiątka chciał go zjeść/ ale to Chłopiątko onemu mocne i duże było/ onego raczej połknęło/ i tak usłyszał
á ná Wiosnę się znowu pięknie pokázuią/ iákoż to niepodobna być ma tym moym Ziarnkom Pszenicżnym/ y ták Dziatki powiedźieli: Dobrze/ zradością będźiemy y tego cżekáli. und Parabeln. XV. Podobienstwo. O dwu Niewiástách rodzących.
Iákub/ położywszy się znowu na kámieniu swoym spáć rozumiał ze się mu co przyięmnego snieć miáło/ y obacżył wesnie dwie Niewiasty rodzące; Iedna porodźiła Dziecię ktore zwano Ludźizarnca/ druga porodźiłá tákże Dźiecię ktore zwano śmierciżarnca/ ztamtego był straszny y plugawy cżłowiek á ztego piękne Chłopiątko. Ludzizarnca przystąpiwszy do Chlopiątká chciał go zieść/ ale to Chłopiątko onemu mocne y duże było/ onego raczey połknęło/ y ták usłyszał
Skrót tekstu: MalczInstGleich
Strona: 25
Tytuł:
Nova et methodica institutio [...] Gleichnus
Autor:
Stanisław Jan Malczowski
Drukarnia:
G.M. Nöller
Miejsce wydania:
Ryga
Region:
Inflanty
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1696
Data wydania (nie wcześniej niż):
1696
Data wydania (nie później niż):
1696
bowiem własności swojej oni trzymali się przedtem, z jednej rąk pracy obficie życie swoje gnarując. Nie brał jeden drugiemu nowym fortelem wytycznej w polu. Nie tracił szlaku od gumna, obory i ogrodu. A jeżeli ziarno cudze przez bliskość zagona na własną upadło mu skibę, zaraz ją był gotów odorać, mając za śnieć i zarazę całego osiewku swojego jeden kłosek albo ziarno nieswoje. Nie trapiła przez zazdrość sąsiada tłuściejsza i żyźniejsza ziemia sąsiedzka ani sąsiadki pod pretekstem węża albo przez gusła i czartowskie sposoby próbowały dojków krówek nieswoich, ale wszyscy na fundamencie bojaźni i przykazania Boskiego, życząc bliźniemu jako sami sobie, z ichże powodzenia szczęśliwego cieszyli się zawsze
bowiem własności swojej oni trzymali się przedtem, z jednej rąk pracy obficie życie swoje gnarując. Nie brał jeden drugiemu nowym fortelem wytycznej w polu. Nie tracił szlaku od gumna, obory i ogrodu. A jeżeli ziarno cudze przez bliskość zagona na własną upadło mu skibę, zaraz ją był gotów odorać, mając za śnieć i zarazę całego osiewku swojego jeden kłosek albo ziarno nieswoje. Nie trapiła przez zazdrość sąsiada tłuściejsza i żyźniejsza ziemia sąsiedzka ani sąsiadki pod pretekstem węża albo przez gusła i czartowskie sposoby próbowały dojków krówek nieswoich, ale wszyscy na fundamencie bojaźni i przykazania Boskiego, życząc bliźniemu jako sami sobie, z ichże powodzenia szczęśliwego cieszyli się zawsze
Skrót tekstu: MałpaCzłow
Strona: 46
Tytuł:
Małpa Człowiek
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry, traktaty
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1715
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1715
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Archiwum Literackie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Paulina Buchwaldówna
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wroclaw
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1962
żadna na żal i turbacyją przed czasem nie strawiła przygoda, ale kosy i sierpu zwyczajnego na pniu swoim dorosło. A jeżeli owo pokaże się i zabiera inaczej, o, jako się nieborak trapi i w smutkach z czasami całego roku postępuje: na wiosnę, że ziarno jego lada jako weszło, na lato, że na śnieć i płonną plewę okwitło, na jesień, że się ziarna w kłosku domacać nie może, na zimę, że z pracy swojej pożytku nie ma, i tak ziemię, czas i siebie przeklina, że mu złe wyszły spezy i koszta jego, a często w melancholiji sprawi życie i marnie skapieje. Muszę cię tu w
żadna na żal i turbacyją przed czasem nie strawiła przygoda, ale kosy i sierpu zwyczajnego na pniu swoim dorosło. A jeżeli owo pokaże się i zabiera inaczej, o, jako się nieborak trapi i w smutkach z czasami całego roku postępuje: na wiosnę, że ziarno jego lada jako weszło, na lato, że na śnieć i płonną plewę okwitło, na jesień, że się ziarna w kłosku domacać nie może, na zimę, że z pracy swojej pożytku nie ma, i tak ziemię, czas i siebie przeklina, że mu złe wyszły spezy i koszta jego, a często w melancholiji sprawi życie i marnie skapieje. Muszę cię tu w
Skrót tekstu: MałpaCzłow
Strona: 210
Tytuł:
Małpa Człowiek
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry, traktaty
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1715
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1715
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Archiwum Literackie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Paulina Buchwaldówna
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wroclaw
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1962
zboża, które kwitnąć będą na koniec czerwca, zarazi. Grady w tym miesiącu i nawałnice zboża popsują. Od dnia 14 lipca, a bardziej jeszcze od 23 tegoż pożary ogniste panować będą.
1734. Nie widzę nic złego, tylko gdzieniegdzie jeszcze przymrozki, jednak wszystkie wczesne i wiosenne frukta zarazi i w zbożu Syriusz śnieć zrobi. W lutym i marcu ognie częste. Czerwiec i lipiec do tego skłonny. Od połowy września aż do wpół października także.
1735. Wrzesień cały i październik dżdżysty, zimny, mokry, pochmurny, pomieszany. Ostrożnie na wiosnę płyńcie statkami, żeby was wielu nie potonęło. We Lwowie, Zamościu, Lublinie,
zboża, które kwitnąć będą na koniec czerwca, zarazi. Grady w tym miesiącu i nawałnice zboża popsują. Od dnia 14 lipca, a bardziej jeszcze od 23 tegoż pożary ogniste panować będą.
1734. Nie widzę nic złego, tylko gdzieniegdzie jeszcze przymrozki, jednak wszystkie wczesne i wiosenne frukta zarazi i w zbożu Syriusz śnieć zrobi. W lutym i marcu ognie częste. Czerwiec i lipiec do tego skłonny. Od połowy września aż do wpół października także.
1735. Wrzesień cały i październik dżdżysty, zimny, mokry, pochmurny, pomieszany. Ostrożnie na wiosnę płyńcie statkami, żeby was wielu nie potonęło. We Lwowie, Zamościu, Lublinie,
Skrót tekstu: DuńKal1731Rzecz
Strona: 6
Tytuł:
Praktyka gospodarska każdemu potrzebna
Autor:
Stanisław Duńczewski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
kalendarze
Tematyka:
gospodarstwo
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1731 a 1740
Data wydania (nie wcześniej niż):
1731
Data wydania (nie później niż):
1740
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Rzeczpospolita w dobie upadku 1700-1740. Wybór źródeł
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Józef Gierowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1955
wiele śmierci grasować będzie. W akademiach i kolegiach młodzi zaraza, ku jesieni zaćmienie wielkiego kapłana śmierć nagłą sprowadzi i przeszłe nieszczęścia potwierdzi, zabójstwa wielkie i wiolencyje na Podolu, Wołyniu i około Kamieńca znaczy, Saturn i z Marsem jakiegoś państwa odmianę przegraża, strzec się potrzeba, żeby nam tamte nie odpadły kraje. W urodzajach śnieć na zboże padnie, w czerwcu grad i nawałnica nieco popsują. Ale zaćmienia głód znaczny w naszych krajach zrobią. Wina niewiele. Na Podolu, Wołyniu i około Kamieńca wsi ogniem spalenie i wiele pożarów zaćmienie wzbudzi; zgoła te dwa roki nieszczęśliwe chcą nam przynieść klęskę.
1738. W październiku i listopadzie inundacyje albo powodzie wielkie
wiele śmierci grasować będzie. W akademiach i kolegiach młodzi zaraza, ku jesieni zaćmienie wielkiego kapłana śmierć nagłą sprowadzi i przeszłe nieszczęścia potwierdzi, zabójstwa wielkie i wiolencyje na Podolu, Wołyniu i około Kamieńca znaczy, Saturn i z Marsem jakiegoś państwa odmianę przegraża, strzec się potrzeba, żeby nam tamte nie odpadły kraje. W urodzajach śnieć na zboże padnie, w czerwcu grad i nawałnica nieco popsują. Ale zaćmienia głód znaczny w naszych krajach zrobią. Wina niewiele. Na Podolu, Wołyniu i około Kamieńca wsi ogniem spalenie i wiele pożarów zaćmienie wzbudzi; zgoła te dwa roki nieszczęśliwe chcą nam przynieść klęskę.
1738. W październiku i listopadzie inundacyje albo powodzie wielkie
Skrót tekstu: DuńKal1731Rzecz
Strona: 7
Tytuł:
Praktyka gospodarska każdemu potrzebna
Autor:
Stanisław Duńczewski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
kalendarze
Tematyka:
gospodarstwo
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1731 a 1740
Data wydania (nie wcześniej niż):
1731
Data wydania (nie później niż):
1740
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Rzeczpospolita w dobie upadku 1700-1740. Wybór źródeł
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Józef Gierowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1955
w swejwoli pić męty; Tego tylko wyglądać, że nasze okręty, Gdy się chromą Charybdy, za niedługą chwilę, Wpadszy, przyjdą o smutne rozbicie, na Scyllę. Skoro Zęby wypadną, przez morskie zatopy Trzy z Sztokholmu Orłowi przybieramy Snopy: Zygmunta, Władysława, Jan Kazimierz trzeci; Gdzie więcej niż ośmdziesiąt lat nożyki śnieci, Ba, ledwie się Orzeł nasz zgoła nie wypierzy (O czym pisali polscy historycy szerzej), Bo nie mając nadzieje, jako zejdą z światu, Że synów następcami swego majestatu Zostawią, kiedy się ich wydziedziczyć zdało, Byle się im do śmierci samym dobrze działo. Kędyż arendarz kosztu dla dziedzica waży Abo też przechodzący
w swejwoli pić męty; Tego tylko wyglądać, że nasze okręty, Gdy się chromą Charybdy, za niedługą chwilę, Wpadszy, przyjdą o smutne rozbicie, na Scyllę. Skoro Zęby wypadną, przez morskie zatopy Trzy z Sztokholmu Orłowi przybieramy Snopy: Zygmunta, Władysława, Jan Kazimierz trzeci; Gdzie więcej niż ośmdziesiąt lat nożyki śnieci, Ba, ledwie się Orzeł nasz zgoła nie wypierzy (O czym pisali polscy historycy szerzej), Bo nie mając nadzieje, jako zejdą z światu, Że synów następcami swego majestatu Zostawią, kiedy się ich wydziedziczyć zdało, Byle się im do śmierci samym dobrze działo. Kędyż arendarz kosztu dla dziedzica waży Abo też przechodzący
Skrót tekstu: PotPoczKuk_III
Strona: 387
Tytuł:
Poczet herbów szlachty
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
herbarze
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1696
Data wydania (nie wcześniej niż):
1696
Data wydania (nie później niż):
1696
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
, skaczą po nim kozy. GĘS 70. DO PANIEJ HERBU GĘS
Gęś z przyrodzenia swego chodzi, pływa, lata: Jest jedna cale biała, a druga siodłata, Kiedy i tu, i ówdzie, począwszy od głowy, Na białym deku czarny lub płat będzie płowy; Każda się pierzy, każda na wiosnę mech śnieci. Herbem gęś, śliczna pani, widząc u Waszeci, Pierś o met z alabastrem, z bursztynem włos chodzi, Rumieńszy koral od warg ceglastych nie rodzi, Dwu nad oczy nie znajdziesz czerniejszych gagatków w (Inszych sądzić nie mogę, bo zakryte, płatków) — Omyłką czy igrzyskiem natury się stało,
Dawszy-ć gęś w
, skaczą po nim kozy. GĘS 70. DO PANIEJ HERBU GĘS
Gęś z przyrodzenia swego chodzi, pływa, lata: Jest jedna cale biała, a druga siodłata, Kiedy i tu, i ówdzie, począwszy od głowy, Na białym deku czarny lub płat będzie płowy; Każda się pierzy, każda na wiosnę mech śnieci. Herbem gęś, śliczna pani, widząc u Waszeci, Pierś o met z alabastrem, z bursztynem włos chodzi, Rumieńszy koral od warg ceglastych nie rodzi, Dwu nad oczy nie znajdziesz czerniejszych gagatków w (Inszych sądzić nie mogę, bo zakryte, płatków) — Omyłką czy igrzyskiem natury się stało,
Dawszy-ć gęś w
Skrót tekstu: PotPoczKuk_III
Strona: 426
Tytuł:
Poczet herbów szlachty
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
herbarze
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1696
Data wydania (nie wcześniej niż):
1696
Data wydania (nie później niż):
1696
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
chociaż jeden tylko Noe sprawiedliwy Był znaleziony, a tu żaden człowiek żywy. Starość jedną, a drugą grzechy i obrazy Boskiego majestatu przyczyną tej skazy. Nie rzkąc lichwy od tego, co rolnik pożycza, Ale mu czasem ani iścizny odlicza. Czerwiem nieźrały owoc z drzewa swego leci, Żyto co rok stokłosi, pszenica się śnieci, Groch, choćby najpiękniejszy, wyczy, jęczmień owsi, Czyste bry wyłubieją, że zgoła nic po wsi. Więcej zimy niż lata; ani wiosna, ani Jesień, jako z początku, w swej nie stoi grani; Zwłaszcza w Podgórzu, kędy chleb jedzą z osypki,
Z bedłek kluski na obiad, na
chociaż jeden tylko Noe sprawiedliwy Był znaleziony, a tu żaden człowiek żywy. Starość jedną, a drugą grzechy i obrazy Boskiego majestatu przyczyną tej skazy. Nie rzkąc lichwy od tego, co rolnik pożycza, Ale mu czasem ani iścizny odlicza. Czerwiem nieźrały owoc z drzewa swego leci, Żyto co rok stokłosi, pszenica się śnieci, Groch, choćby najpiękniejszy, wyczy, jęczmień owsi, Czyste bry wyłubieją, że zgoła nic po wsi. Więcej zimy niż lata; ani wiosna, ani Jesień, jako z początku, w swej nie stoi grani; Zwłaszcza w Podgórzu, kędy chleb jedzą z osypki,
Z bedłek kluski na obiad, na
Skrót tekstu: PotPoczKuk_III
Strona: 477
Tytuł:
Poczet herbów szlachty
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
herbarze
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1696
Data wydania (nie wcześniej niż):
1696
Data wydania (nie później niż):
1696
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
Balińskiego
Broda Faworyzowana. JAk na krwawej Purpurze/ kiedy kropla padnie/ Wina Piołunkowego/ tam zblakuje snadnie. Jako na Aksamicie czarnym/ znaczne plany/ Kiedy czym nieostrożnie będzie nadpluskany. Jako w wonnym Dzardynie/ Liliej wstydliwy/ Blisko rosnące zdobić niemogą pokrzywy/ Jako spokojne Nocy/ łyskawica szpeci/ Jako pszenice hańbią niewyplewłe śnieci/ Jako szpetnie kiedy głóg/ drze się między Wiśnie/ Tak się i ten siwy włos/ niepotrzebnie ciśnie. Wbrody twojej Dziedzinieć. Aleś sobie krzywy/ Iześ Praeserwatywie/ wierzył na włos siwy. Ale to żart/ i tobie samemu doznany/ Siwizny nieuczerni/ grzebień Ołowiany. Księgi Pierwsze. Do Niegosz
Bálińskiego
Brodá Faworyzowána. IAk ná krwáwey Purpurze/ kiedy kropla pádnie/ Winá Piołunkowego/ tám zblákuie snádnie. Iáko ná Axámićie czarnym/ znáczne plány/ Kiedy czym nieostrożnie bęndźie nadpluskány. Iáko w wonnym Dzardynie/ Liliey wstydliwy/ Blisko rosnące zdobić niemogą pokrzywy/ Iáko spokoyne Nocy/ łyskáwicá szpeći/ Iáko pszenice háńbią niewyplewłe śnieći/ Iáko szpetnie kiedy głog/ drze sie między Wiśnie/ Ták sie y ten śiwy włos/ niepotrzebnie ćiśnie. Wbrody twoiey Dźiedźinieć. Aleś sobie krzywy/ Iześ Praeserwátywie/ wierzył ná włos śiwy. Ale to żart/ y tobie sámemu doznány/ Siwizny nieuczerni/ grzebień Ołowiány. Kśięgi Pierwsze. Do Niegosz
Skrót tekstu: KochProżnEp
Strona: 18
Tytuł:
Epigramata polskie
Autor:
Wespazjan Kochowski
Drukarnia:
Wojciech Górecki
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1674
Data wydania (nie wcześniej niż):
1674
Data wydania (nie później niż):
1674