A wstyd cnocie Ochmistrzuje. W Kościele jest nabożną/ w domu dozroną Nie chełpliwą nieuporną Gospodynią Czeladzi/ a dziatkom Matką/ Tę mam grzeczną/ tę mam gładką. Lirycorum Polskich Pieśń XVIII. FLISS Do I. M. P. MARCINA DEMBICKIEGO CHORĄZEGO SandomierSKIEGO.
HElasz od lądu/ nie żałując wiosła/ Zećby Komiega jak najśpieszniej poszla. Póki donośna woda w prędkim biegu/ Trzyma się brzegu. Palisz ofiary Eolowi mnogie. Żeby na wodzy wiatry trzymał srogie. Jakbyś niewiedział/ kto się z wodą braci/ Rzadko nie straci. Księgi Trzecie.
Ciasna po ziemi/ droga ludzkiej chuci/ Wnet się na wodę/ z swym wymysłem
A wstyd cnoćie Ochmistrzuie. W Kośćiele iest nabożną/ w domu dozroną Nie chełpliwą nieuporną Gospodynią Czeládzi/ á dźiatkom Mátką/ Tę mam grzeczną/ tę mam głádką. Lyricorum Polskich PIESN XVIII. FLISS Do I. M. P. MARCINA DEMBICKIEGO CHORĄZEGO SENDOMIRSKIEGO.
HElasz od lądu/ nie záłuiąc wiosłá/ Zećby Komiegá iak nayśpieszniey poszlá. Poko donośna wodá w prędkim biegu/ Trzyma się brzegu. Palisz ofiáry Eolowi mnogie. Zeby ná wodzy wiátry trzymał srogie. Iákbyś niewiedźiał/ kto się z wodą bráći/ Rzadko nie straći. Kśięgi Trzećie.
Ciásna po źiemi/ drogá ludzkiey chući/ Wnet się ná wodę/ z swym wymysłem
Skrót tekstu: KochProżnLir
Strona: 170
Tytuł:
Liryka polskie
Autor:
Wespazjan Kochowski
Drukarnia:
Wojciech Górecki
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1674
Data wydania (nie wcześniej niż):
1674
Data wydania (nie później niż):
1674
że to jemu o ostatnie w narodzie naszym poszło/ dla czego on wszytko piekło naprzeciw dziejącemu się/ za przemysłem Boskim dobremu poruszyć/ piętę podnieść/ i rogi nastawić musiał. Wszakże by dobrze wszytkie swoje piekielne mocarstwa i władzy ze wszytkimi ich chytrościami dźwignął/ nie nie uśpieje. Durum enim est contra stimulum calcitrare, nie śpieszno szatanowi z Panem Bogiem iść wzapasy. Co abowiem pod niebem tak mocne jest/ jak jest mocna prawda? kamień to jest na niego taki/ o który gdy się on otrąci/ roztrąci się/ a jeśli ten na niego padnie/ zetrze go. Duszny nieprzyjaciel dobremu zawżdy zajrzy. Apologia Akt. c. 9
że to iemu o ostátnie w narodźie nászym poszło/ dla cżego on wszytko piekło náprzećiw dźieiącemu sie/ zá przemysłem Boskim dobremu poruszyć/ piętę podnieść/ y rogi nástáwić muśiał. Wszákże by dobrze wszytkie swoie piekielne mocárstwá y władzy ze wszytkimi ich chytrośćiámi dźwignął/ nie nie vśpieie. Durum enim est contra stimulum calcitrare, nie śpieszno szátánowi z Pánem Bogiem iść wzapásy. Co ábowiem pod niebem ták mocne iest/ iák iest mocna prawdá? kámień to iest ná niego táki/ o ktory gdy sie on otrąći/ rostrąći sie/ á ieśli ten ná niego pádnie/ zetrze go. Duszny nieprzyiaciel dobremu záwżdy zayrzy. Apologia Act. c. 9
Skrót tekstu: SmotApol
Strona: 10
Tytuł:
Apologia peregrinacjej do Krajów Wschodnich
Autor:
Melecjusz Smotrycki
Miejsce wydania:
Dermań
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma religijne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1628
Data wydania (nie wcześniej niż):
1628
Data wydania (nie później niż):
1628
PIEŚŃ ÓSMA. ARGUMENT. Rugier śpiesznie ucieka; wiedma Anglikowi Pierwszą postać z inszemi wraca, Astolfowi. Cny Rynald w Brytanii lud każe gromadzić, Który ma Paryżowi na odsiecz prowadzić. Srogiej orce, zastana podle pustelnika, Wydana jest na pokarm nędzna Angelika. Grabia Orland straszliwem snem srodze strwożony, Ukwapliwy z Paryża jedzie w cudze strony. AlegORIE. Logistylla,
PIEŚŃ ÓSMA. ARGUMENT. Rugier śpiesznie ucieka; wiedma Anglikowi Pierwszą postać z inszemi wraca, Astolfowi. Cny Rynald w Brytanniej lud każe gromadzić, Który ma Paryżowi na odsiecz prowadzić. Srogiej orce, zastana podle pustelnika, Wydana jest na pokarm nędzna Angelika. Grabia Orland straszliwem snem srodze strwożony, Ukwapliwy z Paryża jedzie w cudze strony. ALLEGORYE. Logistylla,
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 147
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
wnętrzności; Ale widząc, że ona o to nic nie dbała I w drogę dalszą jachać, nie bawiąc się, chciała, Aby za nią nadążył, przez sto ubogiemu Sztychów dał osiełkowi ostrogą swojemu. Ale on ledwie stępią wlecze się leniwo, Na cwał pewnie nie pójdzie nigdy, jako żywo.
XXXII.
A iż śpiesznie pojeżdżać Angelika jęła, Widząc, żeby mu zbyła i z oczu zginęła, Wrócił się w zad i przyzwał do swego mieszkania Czartów, zawsze posłusznych jego rozkazania. Jednego sobie obrał, którego nauczył, Na co go potrzebował; temu to poruczył, Aby wszedł zaraz w konia, co niósł w czasy one Gładką dziewkę i
wnętrzności; Ale widząc, że ona o to nic nie dbała I w drogę dalszą jachać, nie bawiąc się, chciała, Aby za nią nadążył, przez sto ubogiemu Sztychów dał osiełkowi ostrogą swojemu. Ale on ledwie stępią wlecze się leniwo, Na cwał pewnie nie pójdzie nigdy, jako żywo.
XXXII.
A iż śpiesznie pojeżdżać Angelika jęła, Widząc, żeby mu zbyła i z oczu zginęła, Wrócił się w zad i przyzwał do swego mieszkania Czartów, zawsze posłusznych jego rozkazania. Jednego sobie obrał, którego nauczył, Na co go potrzebował; temu to poruczył, Aby wszedł zaraz w konia, co niósł w czasy one Gładką dziewkę i
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 155
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
świeci ogniami strasznemi, Które mury z samego gruntu wyrywają I wielkiemi kamieńmi do nieba ciskają:
LXXIX.
Taki beł właśnie Orland i tak się zdał srogi, Kiedy stanął po onem padnieniu na nogi, Tak straszną postać i twarz i wzrok niósł gniewliwy, Żeby się go sam Mars bał, nie tylko lękliwy Król fryzyjski: śpiesznie wzad powracał, wodzami Uciekając przed jego srogiemi gniewami; Ale tak prędko za niem biegł Orland skwapliwy, Jako leci bełt, z prędkiej wypchany cięciwy.
LXXX.
I czego nie mógł sprawić i uczynić koniem, To teraz sprawi, pieszo puściwszy się po niem. Tak rączo za niem bieży i tak prędkiem krokiem,
świeci ogniami strasznemi, Które mury z samego gruntu wyrywają I wielkiemi kamieńmi do nieba ciskają:
LXXIX.
Taki beł właśnie Orland i tak się zdał srogi, Kiedy stanął po onem padnieniu na nogi, Tak straszną postać i twarz i wzrok niósł gniewliwy, Żeby się go sam Mars bał, nie tylko lękliwy Król fryzyjski: śpiesznie wzad powracał, wodzami Uciekając przed jego srogiemi gniewami; Ale tak prętko za niem biegł Orland skwapliwy, Jako leci bełt, z prętkiej wypchany cięciwy.
LXXX.
I czego nie mógł sprawić i uczynić koniem, To teraz sprawi, pieszo puściwszy się po niem. Tak rączo za niem bieży i tak prętkiem krokiem,
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 191
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
twardy grzbiet z wód ukazowała; Czasem się pogrążała na dół i brzuchami Mieszała dno i wzgórę rzucała piaskami. A widząc pan z Anglantu, że wody przybywa Co raz więcej, z jaskiniej plugawej wypływa, A linę długą w rękę bierze, co wisiała U kotwie, która w gębie wstawiona została.
XLI.
Z tą śpiesznie na brzeg płynie po morzu głębokiem I stanąwszy na ziemi suchej mocnem krokiem, Ciągnie kotew do siebie, która w gębie tkwiała I dziwowi paszczękę sprosną roździerała. Idzie orka za liną, chocia się wydziera I choć się wielkiem gwałtem ciągnie i opiera, Bo Orland tak jest duży, że siłą dawnemu Może Herkulesowi porównać samemu.
twardy grzbiet z wód ukazowała; Czasem się pogrążała na dół i brzuchami Mieszała dno i wzgórę rzucała piaskami. A widząc pan z Anglantu, że wody przybywa Co raz więcej, z jaskiniej plugawej wypływa, A linę długą w rękę bierze, co wisiała U kotwie, która w gębie wstawiona została.
XLI.
Z tą śpiesznie na brzeg płynie po morzu głębokiem I stanąwszy na ziemi suchej mocnem krokiem, Ciągnie kotew do siebie, która w gębie tkwiała I dziwowi paszczekę sprosną roździerała. Idzie orka za liną, chocia się wydziera I choć się wielkiem gwałtem ciągnie i opiera, Bo Orland tak jest duży, że siłą dawnemu Może Herkulesowi porównać samemu.
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 236
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
pewny, I że co przedtem płocha i tak była dziwna, Nie miała jego żądzom z czasem być przeciwna.
LXI.
Tak sobie wolno jachał, wesoły z onego Towarzystwa miłego i tak uciesznego; Ale skoro godzina późna nastąpiła, Która wszytkie zwierzęta do wczasu wabiła, Widząc w poły zapadłe słońce i noc bliską, Począł śpiesznie pojeżdżać z swoją towarzyszką Tak długo, aż usłyszał gęśle z piszczałkami I ujźrzał wieś, gęstemi kurzącą dymami.
LXII.
W której było ubogich pasterzów mieszkanie, Nie piękne, ale dosyć wczesne nad mniemanie; Gdzie jeden z nich, iż już mrok ciemny następował, Prosił go, aby z panną u niego nocował. Przestał
pewny, I że co przedtem płocha i tak była dziwna, Nie miała jego żądzom z czasem być przeciwna.
LXI.
Tak sobie wolno jachał, wesoły z onego Towarzystwa miłego i tak uciesznego; Ale skoro godzina późna nastąpiła, Która wszytkie zwierzęta do wczasu wabiła, Widząc w poły zapadłe słońce i noc blizką, Począł śpiesznie pojeżdżać z swoją towarzyszką Tak długo, aż usłyszał gęśle z piszczałkami I ujźrzał wieś, gęstemi kurzącą dymami.
LXII.
W której było ubogich pasterzów mieszkanie, Nie piękne, ale dosyć wczesne nad mniemanie; Gdzie jeden z nich, iż już mrok ciemny następował, Prosił go, aby z panną u niego nocował. Przestał
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 310
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
szkoda, będzie.
XLVIII.
Jednego śmierć na żywot ludzi niezliczonych Kładę, od okrutnego dziwu wybawionych”. „Jedź - pry - synu, w pokoju w umyśloną stronę, Niech Bóg ześle na twego żywota obronę Archanioła Michała!” Tak mówił pobożny I przeżegnał go potem pustelnik nabożny; A on nad Nilem jechał, śpiesznie pojeżdżając, Barziej trąbie, aniżli mieczowi ufając.
XLIX.
Między rzeką, a między bagnistem jeziorem Leży mała ścieżka tuż podle domu, w którem Jest mieszkanie olbrzyma niezwykłej srogości, I towarzystwa próżne i wszelkiej ludzkości. W niem są przybite głowy i członki ucięte Tych, którzy się trafiają w te kraje przeklęte; Niemasz
szkoda, będzie.
XLVIII.
Jednego śmierć na żywot ludzi niezliczonych Kładę, od okrutnego dziwu wybawionych”. „Jedź - pry - synu, w pokoju w umyśloną stronę, Niech Bóg ześle na twego żywota obronę Archanioła Michała!” Tak mówił pobożny I przeżegnał go potem pustelnik nabożny; A on nad Nilem jechał, śpiesznie pojeżdżając, Barziej trąbie, aniżli mieczowi ufając.
XLIX.
Między rzeką, a między bagnistem jeziorem Leży mała ścieszka tuż podle domu, w którem Jest mieszkanie olbrzyma niezwykłej srogości, I towarzystwa próżne i wszelkiej ludzkości. W niem są przybite głowy i członki ucięte Tych, którzy się trafiają w te kraje przeklęte; Niemasz
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 342
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
złemu: Choć zła, choć niecnotliwa, choć pełna obłudy, Szukać jej musi z pracą i z wielkiemi trudy.
V.
Powiedziałem wam przedtem, jako z wielkiem żalem Cicho i potajemnie jachał z Jeruzalem I bratu się, kiedy miał jachać, nie ukazał, Który mu często z serca tę miłość wyrażał, I śpiesznie, konia często zajmując ostrogą, Udał się w lewo lepszą i równiejszą drogą. Za sześć dni do Damaszku przyjachał w Syriej, Stamtąd się dalej udał ku Antiochii.
VI.
Tam się potkał z rycerzem od Damaszku mila, Któremu była dała serce Orygilla; A zgadzali się dobrze obyczajmi złemi, Jako się zioła z kwiaty
złemu: Choć zła, choć niecnotliwa, choć pełna obłudy, Szukać jej musi z pracą i z wielkiemi trudy.
V.
Powiedziałem wam przedtem, jako z wielkiem żalem Cicho i potajemnie jachał z Jeruzalem I bratu się, kiedy miał jachać, nie ukazał, Który mu często z serca tę miłość wyrażał, I śpiesznie, konia często zajmując ostrogą, Udał się w lewo lepszą i równiejszą drogą. Za sześć dni do Damaszku przyjachał w Syryej, Stamtąd się dalej udał ku Antyochiej.
VI.
Tam się potkał z rycerzem od Damaszku mila, Któremu była dała serce Orygilla; A zgadzali się dobrze obyczajmi złemi, Jako się zioła z kwiaty
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 358
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
do miasta pierwszego nad samym morzem, na górze położonego, Dover nazwanego, dokąd, wysiadszy przenocowawszy dnia 27 Augusti i pokrzepiwszy się po niesposobności morskiej.
Nająwszy karety jechaliśmy. 91 dnia 28 rano na pokarm do miasta Canterbury mil 14 angielskich, co uczyni naszych 7, iż barzo dobre konie i piękne, angielskie, śpiesznie się jechało.
Ten kraj angielski barzo obfity we wszytko, jako w pola, role niesłychanie obfite i w pięknej dyzpozycyjej. Pałaców niemało wielce pięknych alla Campagna. Konie barzo piękne, bydło niewypowiedzianej wielkości, tak iż ćwierć cielęcia albo barania
niemal jako wołowa. Potus usitatus już piwo i barzo dobre. Plebis strój niewiast z
do miasta pierwszego nad samym morzem, na górze położonego, Dover nazwanego, dokąd, wysiadszy przenocowawszy dnia 27 Augusti i pokrzepiwszy się po niesposobności morskiej.
Nająwszy karety jechaliśmy. 91 dnia 28 rano na pokarm do miasta Canterbury mil 14 angielskich, co uczyni naszych 7, iż barzo dobre konie i piękne, angielskie, śpiesznie się jechało.
Ten kraj angielski barzo obfity we wszytko, jako w pola, role niesłychanie obfite i w pięknej dyspozycjej. Pałaców niemało wielce pięknych alla Campagna. Konie barzo piękne, bydło niewypowiedzianej wielkości, tak iż czwierć cielęcia albo barania
niemal jako wołowa. Potus usitatus już piwo i barzo dobre. Plebis strój niewiast z
Skrót tekstu: BillTDiar
Strona: 298
Tytuł:
Diariusz peregrynacji po Europie
Autor:
Teodor Billewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy podróży, pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1677 a 1678
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1678
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Marek Kunicki-Goldfinger
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Biblioteka Narodowa
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2004