księża dominikanie. Ipanna sędzianka młodsza na lutni przygrywała, bardzo dobrze grająca; i ta muzyka zgorszenia w post nie czyniła, według owego przysłowia: „kogo lutnia uweseli.”
18^go^ wyjechałem z Wilna; wstąpiłem z żoną do Werek do iks. Brzostowskiego biskupa wileńskiego, tameśmy jedli obiad, włoch imścin sekretarz śpiewał bardzo dobrze; napiwszy się słusznie wyjechaliśmy do Kurkl, stanęliśmy 19^go^. Daj Boże szczęśliwie zmieszkać.
20^go^ Rosochacki z dóbr lennych w brasławskim powiecie będących, a w arendzie natenczas zostających, gratis od chłopów różnego zboża przywiózł beczek 45, ryb dwa wozy i kurów kóp trzy.
2 Aprilis byłem u ip.
księża dominikanie. Jpanna sędzianka młodsza na lutni przygrywała, bardzo dobrze grająca; i ta muzyka zgorszenia w post nie czyniła, według owego przysłowia: „kogo lutnia uweseli.”
18^go^ wyjechałem z Wilna; wstąpiłem z żoną do Werek do jks. Brzostowskiego biskupa wileńskiego, tameśmy jedli obiad, włoch jmścin sekretarz śpiewał bardzo dobrze; napiwszy się słusznie wyjechaliśmy do Kurkl, stanęliśmy 19^go^. Daj Boże szczęśliwie zmieszkać.
20^go^ Rosochacki z dóbr lennych w brasławskim powiecie będących, a w arendzie natenczas zostających, gratis od chłopów różnego zboża przywiózł beczek 45, ryb dwa wozy i kurów kóp trzy.
2 Aprilis byłem u jp.
Skrót tekstu: ZawiszaPam
Strona: 66
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Krzysztof Zawisza
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1715 a 1717
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1717
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Julian Bartoszewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Jan Zawisza
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1862
z owego odartusa miarę, Każe sobie szumnych szat szyć do trumny parę. W których żeby dłuższy czas nie nalęgnął moli, Uprzedzi śmierć, do jego stosując się woli. Nie wiemże, gdzie tam siedzi; tu widzę, że wisi Senator na chorągwi w ferezyjej rysiej. 168 (N). TREFUNEK W KOŚCIELE
Śpiewał ksiądz przed ołtarzem w dzień Świątek Zielonych, Że Duch Święty w językach zstąpił rozdzielonych, Którymi choć gorzały apostolskie głowy, I włosy były całe, i każdy z nich zdrowy. To kiedy ksiądz, jakom rzekł, powtarza nabożnie, Trzymając żak na drążku świecę nieostrożnie Przytknie mu ją do głowy. Rozumiałem zrazu,
z owego odartusa miarę, Każe sobie szumnych szat szyć do trumny parę. W których żeby dłuższy czas nie nalęgnął moli, Uprzedzi śmierć, do jego stosując się woli. Nie wiemże, gdzie tam siedzi; tu widzę, że wisi Senator na chorągwi w ferezyjej rysiej. 168 (N). TREFUNEK W KOŚCIELE
Śpiewał ksiądz przed ołtarzem w dzień Świątek Zielonych, Że Duch Święty w językach zstąpił rozdzielonych, Którymi choć gorzały apostolskie głowy, I włosy były całe, i każdy z nich zdrowy. To kiedy ksiądz, jakom rzekł, powtarza nabożnie, Trzymając żak na drążku świecę nieostrożnie Przytknie mu ją do głowy. Rozumiałem zrazu,
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 79
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
to, jeśli mię dalej Serce się twe nie użali, Że co ja dzisia hejnały Śpiewam ci, to za czas mały
Ty smutna na mym pogrzebie, (Gdy pochodzące od ciebie Zabiją mię te kłopoty), Usłyszysz feralne noty. 673. Na dobrą noc tejże od tegoż.
Dobranoc, moje kochanie! Śpiewałem ci na zaranie, Lecz i teraz, kiedy cienie Nocne już okryły ziemie,
Kiedy złotoblaskie słonie Swoje zmordowane konie W głębokim morzu napawa A po nim piękna nastawa
Diana z krzywymi rogi, Gdy z pustyń w pola zwierz srogi Idzie na żyr, gdzie zielone Łąki rosą pokropione;
Gdy pod kopą porzucony, Lubo w
to, jeśli mię dalej Serce się twe nie użali, Że co ja dzisia hejnały Śpiewam ci, to za czas mały
Ty smutna na mym pogrzebie, (Gdy pochodzące od ciebie Zabiją mię te kłopoty), Usłyszysz feralne noty. 673. Na dobrą noc tejże od tegoż.
Dobranoc, moje kochanie! Śpiewałem ci na zaranie, Lecz i teraz, kiedy cienie Nocne już okryły ziemie,
Kiedy złotoblaskie słonie Swoje zmordowane konie W głębokim morzu napawa A po nim piękna nastawa
Dyana z krzywymi rogi, Gdy z pustyń w pola zwierz srogi Idzie na żyr, gdzie zielone Łąki rosą pokropione;
Gdy pod kopą porzucony, Lubo w
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 379
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
-ć zewsząd do wiersza przyczyna: Stąd blisko dziwnej Puzzolskiej Pieczary Grób swego Manto pokazuje syna; Stąd cię, choć śpiący, budzi Sannazary I sławna rymem jego Mergillina, Stąd Marin, Pontan, dla których Ateny Zazdroszczą tamtej potomkom Syreny.
Lecz choć morskiego prośba Palemona I gładkiej będzie chciała Partenopy, Abyś ich cuda śpiewał, jako grona I żniwa palą z Wezuwa potopy, Jako odmienna w panów tamta strona, Jak od niej morze przerwało Cyklopy — Niech cię tak sobie nie ma kraj napolski, Abyś ojczystej miał zapomnieć Polski.
Może-ć twój wierszem mówić dowcip żyzny I z teraźniejszym, i z upadłym Rzymem, Ale ty,
-ć zewsząd do wiersza przyczyna: Stąd blisko dziwnej Puzzolskiej Pieczary Grób swego Manto pokazuje syna; Stąd cię, choć śpiący, budzi Sannazary I sławna rymem jego Mergillina, Stąd Marin, Pontan, dla których Ateny Zazdroszczą tamtej potomkom Syreny.
Lecz choć morskiego prośba Palemona I gładkiej będzie chciała Partenopy, Abyś ich cuda śpiewał, jako grona I żniwa palą z Wezuwa potopy, Jako odmienna w panów tamta strona, Jak od niej morze przerwało Cyklopy — Niech cię tak sobie nie ma kraj napolski, Abyś ojczystej miał zapomnieć Polski.
Może-ć twój wierszem mówić dowcip żyzny I z teraźniejszym, i z upadłym Rzymem, Ale ty,
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 81
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
Lecz on już z tobą uczyniwszy wieczne Rozgraniczenie i trwałe granice, Dziedzictwo od wszech otrzymał bezpieczne Najazdów prawnych i wszelkiej dzielnice; A miejsce sobie osiadszy stateczne I pożądanej dopadszy stolice, Od Pana, który-ć odjął moc i onę Przeszłą potęgę, świetną wziął koronę. III KANIKUŁA DO JAŚNIE WIELMOŻNEGO JEGOMOŚCI PANA KONIUSZEGO KORONNEGO
Com kiedyś śpiewał podczas kanikuły Nad brzegiem Semu i nad brzegiem Suły, Gdzie Psoł, gdzie Worskło toczą błotne wody I dwa słowiańskie graniczą narody, Tobie, Wielmożny Panie, ofiaruję, Którego jeśli łaskawym uczuję Tej lichej prace, do większej roboty Nabędę siły, nabędę ochoty. Teraz te karty, lubo ważą mało, Tobie nad inszych oddać
Lecz on już z tobą uczyniwszy wieczne Rozgraniczenie i trwałe granice, Dziedzictwo od wszech otrzymał bezpieczne Najazdów prawnych i wszelkiej dzielnice; A miejsce sobie osiadszy stateczne I pożądanej dopadszy stolice, Od Pana, który-ć odjął moc i onę Przeszłą potęgę, świetną wziął koronę. III KANIKUŁA DO JAŚNIE WIELMOŻNEGO JEGOMOŚCI PANA KONIUSZEGO KORONNEGO
Com kiedyś śpiewał podczas kanikuły Nad brzegiem Semu i nad brzegiem Suły, Gdzie Psoł, gdzie Worskło toczą błotne wody I dwa słowiańskie graniczą narody, Tobie, Wielmożny Panie, ofiaruję, Którego jeśli łaskawym uczuję Tej lichej prace, do większej roboty Nabędę siły, nabędę ochoty. Teraz te karty, lubo ważą mało, Tobie nad inszych oddać
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 151
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
, jako to woda ludziom wadzi, Do wina się ma i winnice sadzi.
Lot, wyszedszy z złej Sodomy, Ogień, co popalił domy (Słuchajcie tego pilno, bracia nasi!), Jakby swej żony liznął, winem gasi.
Bakchus gdy Indy zwojował, Kiedy mężnie triumfował, Siedząc na beczce ubluszczony wina, Śpiewał: Pijakom walczyć nie nowina.
Aleksander w Babilonie Siadszy na spokojnym tronie, Co świat zwyciężył, perskie pobił cary, Odmienił berło za spore puchary,
I co się zwał boskim synem, Złożył tę pychę przed winem; Co tylko wojny nie zaczynał z bogi, Padł, jak mu wino poderwało nogi.
Na takie trunku
, jako to woda ludziom wadzi, Do wina się ma i winnice sadzi.
Lot, wyszedszy z złej Sodomy, Ogień, co popalił domy (Słuchajcie tego pilno, bracia nasi!), Jakby swej żony liznął, winem gasi.
Bakchus gdy Indy zwojował, Kiedy mężnie tryumfował, Siedząc na beczce ubluszczony wina, Śpiewał: Pijakom walczyć nie nowina.
Aleksander w Babilonie Siadszy na spokojnym tronie, Co świat zwyciężył, perskie pobił cary, Odmienił berło za spore puchary,
I co się zwał boskim synem, Złożył tę pychę przed winem; Co tylko wojny nie zaczynał z bogi, Padł, jak mu wino poderwało nogi.
Na takie trunku
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 167
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
, Na ślicznych wargach i jagodach rośnie, Spadnie, gdy cię czas zgrzybiały podetnie I twe ustąpią późnym latom kwietnie, A na miejsce tych, co świecą tak cudnie, Miesiąców, przyjdą z listopadem grudnie. SEKRET JASNY
Jeśliże pragniesz wiedzieć, która była, Która mię w sidła niezbyte wprawiła, Albo kogom ja śpiewał i kładł słońcu Równą, to znajdziesz na tych wierszów końcu. Godny mój ogień, żeby go nie dusić: O, jakom darmo chciał się o to kusić! Nie kryję go też, wszak go pełne księgi
Moje wyświadczą, jako mi był tęgi, lako był miły, że dla jego wagi Egipskie prawie wytrzymał
, Na ślicznych wargach i jagodach rośnie, Spadnie, gdy cię czas zgrzybiały podetnie I twe ustąpią późnym latom kwietnie, A na miejsce tych, co świecą tak cudnie, Miesiąców, przyjdą z listopadem grudnie. SEKRET JASNY
Jeśliże pragniesz wiedzieć, która była, Która mię w sidła niezbyte wprawiła, Albo kogom ja śpiewał i kładł słońcu Równą, to znajdziesz na tych wierszów końcu. Godny mój ogień, żeby go nie dusić: O, jakom darmo chciał się o to kusić! Nie kryję go też, wszak go pełne księgi
Moje wyświadczą, jako mi był tęgi, lako był miły, że dla jego wagi Egipskie prawie wytrzymał
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 258
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
wygram swoję sprawę I podziękuję-ć za lepszą zabawę; Przyjm-że ten pierścień wdzięcznie, damo, a mnie Rzecz z łaski swojej: „Pewnie będziesz na mnie, Już m wygraną, gdy do swoich chęci Przydałeś rączki dla lepszej pamięci.” RITORTA WillaNESCA
Na wesołej równinie Niewzruszonej Klorynie Tyrsis od niej wzgardzony Taką pieśń śpiewał, w te pochlebiał tony:
„Nimfo, skało, kamieniu, Postój przy tym strumieniu, A odpocząwszy sobie, Słuchaj, jak każda rzecz mówi o tobie.
Ptaszkowie swe języki Wprawując w różne krzyki Tak sobie powiadają: Nieba przedniejszej piękności nie mają.
Ten potoczek, co płynie Kwapiąc się po dolinie, Brzeg uciekając
wygram swoję sprawę I podziękuję-ć za lepszą zabawę; Przyjm-że ten pierścień wdzięcznie, damo, a mnie Rzecz z łaski swojej: „Pewnie będziesz na mnie, Już m wygraną, gdy do swoich chęci Przydałeś rączki dla lepszej pamięci.” RITORTA VILLANESCA
Na wesołej równinie Niewzruszonej Klorynie Tyrsis od niej wzgardzony Taką pieśń śpiewał, w te pochlebiał tony:
„Nimfo, skało, kamieniu, Postój przy tym strumieniu, A odpocząwszy sobie, Słuchaj, jak każda rzecz mówi o tobie.
Ptaszkowie swe języki Wprawując w różne krzyki Tak sobie powiadają: Nieba przedniejszej piękności nie mają.
Ten potoczek, co płynie Kwapiąc się po dolinie, Brzeg uciekając
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 350
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
Ten potoczek, co płynie Kwapiąc się po dolinie, Brzeg uciekając kruszy, Bojąc się z twoich oczu nagłej suszy.
Samo owieczek stado, Chociaż się pasie rado, Swej zapomina strawy I woli twój wzrok niż tłuste murawy,”
Ona na pieśń nie dbała, Owszem, dalej bieżała, Za czym on rozgniewany Takie jej śpiewał w odmianę nagany:
„Dokąd, sroga, uciekasz? Jeśli trochę poczekasz, Usłyszysz, że-ć te gaje I wszytek ten kraj o tę srogość łaje.
Słuchaj, jako krzykliwi I mnie nad cię życzliwi Drobni śpiewają ptacy: Godzien był wierny Tyrsis lepszej płacy.
Patrz, że potok strumienie Pędzi przez te kamienie
Ten potoczek, co płynie Kwapiąc się po dolinie, Brzeg uciekając kruszy, Bojąc się z twoich oczu nagłej suszy.
Samo owieczek stado, Chociaż się pasie rado, Swej zapomina strawy I woli twój wzrok niż tłuste murawy,”
Ona na pieśń nie dbała, Owszem, dalej bieżała, Za czym on rozgniewany Takie jej śpiewał w odmianę nagany:
„Dokąd, sroga, uciekasz? Jeśli trochę poczekasz, Usłyszysz, że-ć te gaje I wszytek ten kraj o tę srogość łaje.
Słuchaj, jako krzykliwi I mnie nad cię życzliwi Drobni śpiewają ptacy: Godzien był wierny Tyrsis lepszej płacy.
Patrz, że potok strumienie Pędzi przez te kamienie
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 350
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
/ niesnaski/ nieporządki/ i ruszy się dalej z tego miejsca w koło Cerkwie się swojej przechadzająć; a mijając Celle Bratnie weszła do mieszkania tych nabożnych Zakonników; Jeromonacha mówię Dionisiusa i Monacha Makariusa/ wstąpiła i do Komnaty/ w której się modlitwy odprawują; w tej Akafist ku tejże Królowej Niebieskiej Jeromonach Dionisi tego czasu śpiewał z nabożnością: Makary lubo przeląkł się barzo/ atoli przecię przyszedszy w siebie/ porwie się przystojnej Dobrodziejce swojej do ziemie czołem pokłon uczyni/ i pocznie: Patronko moja/ Dobrodziejko moja/ Pani moja (jako on Paweł idący do Damasku) co mi rozkazujesz słudze twemu/ jestem Zakonnik grzeszny/ jeślim co wysłudze twemu
/ niesnaski/ nieporządki/ y ruszy się dáley z tego mieyscá w koło Cerkwie się swoiey przechadzáiąć; á miiáiąc Celle Brátnie weszłá do mieszkánia tych nabożnych Zakonnikow; Ieromonáchá mowię Dionisiusá y Monáchá Mákáriusá/ wstąpiłá y do Komnáty/ w ktorey się modlitwy odpráwuią; w tey Akáfist ku teyże Krolowey Niebieskiey Ieromonách Dionisi tego czásu śpiewał z nabożnośćią: Mákáry lubo przeląkł się bárzo/ átoli przecię przyszedszy w śiebie/ porwie się przystoyney Dobrodźieyce swoiey do źiemie czołem pokłon vczyni/ y pocznie: Pátronko moiá/ Dobrodźieyko moiá/ Páni moiá (iáko on Páweł idący do Dámásku) co mi roskázuiesz słudze twemu/ iestem Zakonnik grzeszny/ ieslim co wysłudze twemu
Skrót tekstu: KalCuda
Strona: 190.
Tytuł:
Teratourgema lubo cuda
Autor:
Atanazy Kalnofojski
Drukarnia:
Drukarnia Kijowopieczerska
Miejsce wydania:
Kijów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
relacje
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638