favore. 284 (P). ŻADNA REGUŁA BEZ EKSCEPCJEJ
W desperackich terminach już zostając, chory Kazał wszytkie zgromadzić z Krakowa doktory; Wszyscy się zgodzą, że w tym umrzeć mu tygodniu. Kiedy się z Padwie dowie o starym przychodniu, Co rychlej poń posyła; a tu Włoch nadęty: „Nie takiem ja kurował — rzecze — pacjenty.
Niech mu zaraz krew puszczą.” Owi z nim w dysputy, Że co mógł żyć kilka dni, umrze tej minuty; Starzec z Hipokratesa koniecznie dowodzi, Że się taką chorobę krwią rozrywać godzi. Owi, że zaraz umrze; Włoch, że zdrowym będzie. Każdy się przy swym zdaniu
favore. 284 (P). ŻADNA REGUŁA BEZ EKSCEPCJEJ
W desperackich terminach już zostając, chory Kazał wszytkie zgromadzić z Krakowa doktory; Wszyscy się zgodzą, że w tym umrzeć mu tygodniu. Kiedy się z Padwie dowie o starym przychodniu, Co rychlej poń posyła; a tu Włoch nadęty: „Nie takiem ja kurował — rzecze — pacyjenty.
Niech mu zaraz krew puszczą.” Owi z nim w dysputy, Że co mógł żyć kilka dni, umrze tej minuty; Starzec z Hipokratesa koniecznie dowodzi, Że się taką chorobę krwią rozrywać godzi. Owi, że zaraz umrze; Włoch, że zdrowym będzie. Każdy się przy swym zdaniu
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 312
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
któryś jest w niebie. Nie ciałem, nie rękami, bo to nic pomagać Nie może, duchem chwalić, duchem Boga błagać. Jeśli przydadzą więcej co nad apostołów, Już to, niech mi odpuszczą, na pieniądze połów. Tak duszę, tak do śmierci będę ciało chował, Żeby mię ani doktor, ani ksiądz kurował. Znam obojga w tym wieku afekcyje w sobie: Dusze strzegę, ciało niech umiera w chorobie. Mogąc sam leczyć, jeśli trafi się zastękać, Na cóż płacić doktorom i przed księżą klękać? Ba, drugi, zwłaszcza świecki, przeżegnawszy palcem, Całej ręki nadstawi; kto w tym nie bywalcem? Zgrzeszysz? modlitwą
któryś jest w niebie. Nie ciałem, nie rękami, bo to nic pomagać Nie może, duchem chwalić, duchem Boga błagać. Jeśli przydadzą więcej co nad apostołów, Już to, niech mi odpuszczą, na pieniądze połów. Tak duszę, tak do śmierci będę ciało chował, Żeby mię ani doktor, ani ksiądz kurował. Znam obojga w tym wieku afekcyje w sobie: Dusze strzegę, ciało niech umiera w chorobie. Mogąc sam leczyć, jeśli trafi się zastękać, Na cóż płacić doktorom i przed księżą klękać? Ba, drugi, zwłaszcza świecki, przeżegnawszy palcem, Całej ręki nadstawi; kto w tym nie bywalcem? Zgrzeszysz? modlitwą
Skrót tekstu: PotMorKuk_III
Strona: 331
Tytuł:
Moralia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
skokach ku sobie uczynionych wojewoda, pchnięty szpadą w samo serce, w słowach: „O, mon Dieu!”, chwytając się ręką za bok, padł i umarł.
Podkomorzy, bledniejąc powoli z rany po żebrach sobie zadanej, porwany od swoich do karety, złożony w koszarach gwardii koronnej nad Zdrojami, tam się kurował przez kilka niedziel.
Rozruch wielki po Warszawie, płacz pospólstwa i przeklinanie Poniatowskiego sprawiły, iż się cała jego familia przez czas niejaki miała na ostrożności. Dlatego i podkomorzego ranionego umieściła w koszarach, ażeby tam lepsze miał bezpieczeństwo od gwardii, której wojewoda ruski, wuj jego rodzony, był generałem; mianowicie iż rozumiano, że
skokach ku sobie uczynionych wojewoda, pchnięty szpadą w samo serce, w słowach: „O, mon Dieu!”, chwytając się ręką za bok, padł i umarł.
Podkomorzy, bledniejąc powoli z rany po żebrach sobie zadanej, porwany od swoich do karety, złożony w koszarach gwardii koronnej nad Zdrojami, tam się kurował przez kilka niedziel.
Rozruch wielki po Warszawie, płacz pospólstwa i przeklinanie Poniatowskiego sprawiły, iż się cała jego familia przez czas niejaki miała na ostrożności. Dlatego i podkomorzego ranionego umieściła w koszarach, ażeby tam lepsze miał bezpieczeństwo od gwardii, której wojewoda ruski, wuj jego rodzony, był generałem; mianowicie iż rozumiano, że
Skrót tekstu: KitPam
Strona: 44
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Jędrzej Kitowicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1743
Data wydania (nie wcześniej niż):
1743
Data wydania (nie później niż):
1743
Tekst uwspółcześniony:
tak
m ci się nie promowował Na Cyrulictwa, anim terminował Nigdzie; Ale znam onego Cyrulika; Ledwo nie rzekę całego medyka; Tenby zawstydził wszystkie konowały, Ani się ludzieby z nim nie zrównały. Jest to Wilk prawda, ale wilk poczciwy, Kobylej skory, jak żywo niechciwy; Już nie jednego konia on kurował, I jak Doktorzy zwykli, tak salwował. Jeżeli zechcesz? jać go przyprowadzę, Wszak ni on, ni ja tym to nie zawadzę. Koń pomyśliwszy, rzecze: barzo chętnie; A Lis rozumi, że wygrał wykrętnie; Bieży do lasu tam o stai kilka, I informuje należycie Wilka, Oraz się z wilkiem
m ći śię nie promowował Na Cyrulictwa, anim terminował Nigdźie; Ale znam onego Cyrulika; Ledwo nie rzekę całego medyka; Tenby zawstydźił wszystkie konowały, Ani śię ludźieby z nim nie zrownały. Jest to Wilk prawda, ale wilk poczćiwy, Kobyley skory, iak żywo niechćiwy; Już nie iednego konia on kurował, I iak Doktorzy zwykli, tak salwował. Jeżeli zechcesz? iać go przyprowadzę, Wszak ni on, ni ia tym to nie zawadzę. Koń pomyśliwszy, rzecze: barzo chętnie; A Lis rozumi, że wygrał wykrętnie; Bieży do lasu tam o stai kilka, I informuie należyćie Wilka, Oraz śię z wilkiem
Skrót tekstu: JabłEzop
Strona: 34
Tytuł:
Ezop nowy polski
Autor:
Jan Stanisław Jabłonowski
Drukarnia:
Andrzej Ceydler
Miejsce wydania:
Lipsk
Region:
zagranica
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
bajki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1731
Data wydania (nie wcześniej niż):
1731
Data wydania (nie później niż):
1731