jeśli jej odsieczy Samo nie ześle niebo, kiedy jej ze zbożem, Chyba z rolą pospołu, odmienić nie możem. Tego tylko czekać, że sprawiedliwym sądem, Tym, którym dotąd stała, zaginie nierządem. 6. NA ORŁA POLSKIEGO
Długo bujawszy, Orzeł spoczywa na siadle, Kraczą wrony, rzekcą nań sroki, świerczą trznadle; Ledwie na wiatr bystrymi z drzewa ruszy pióry, Pokryje się plugastwo pomienione w dziury. Czemuż nasz, który dotąd co rok się odnowiał, Biały Orzeł tak dzisia zedrwiał, tak osowiał, Kiedy nie tylko kraczą, skubą go gawroni? Siedzi; ruszy-li się też, zaraz pióra roni.
Bo
jeśli jej odsieczy Samo nie ześle niebo, kiedy jej ze zbożem, Chyba z rolą pospołu, odmienić nie możem. Tego tylko czekać, że sprawiedliwym sądem, Tym, którym dotąd stała, zaginie nierządem. 6. NA ORŁA POLSKIEGO
Długo bujawszy, Orzeł spoczywa na siadle, Kraczą wrony, rzekcą nań sroki, świerczą trznadle; Ledwie na wiatr bystrymi z drzewa ruszy pióry, Pokryje się plugastwo pomienione w dziury. Czemuż nasz, który dotąd co rok się odnowiał, Biały Orzeł tak dzisia zedrwiał, tak osowiał, Kiedy nie tylko kraczą, skubą go gawroni? Siedzi; ruszy-li się też, zaraz pióra roni.
Bo
Skrót tekstu: PotPoczKuk_III
Strona: 391
Tytuł:
Poczet herbów szlachty
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
herbarze
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1696
Data wydania (nie wcześniej niż):
1696
Data wydania (nie później niż):
1696
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
choć mi nie barzo śmieszno było; zatem, Zapłaciwszy naukę, przestrzegę pachołka: Schowaj, jak się gość trafi, pod kobierzec z kołka. Jam dał inszą inszemu, on dziękuje za tę; Prawdę mówi przypowieść: chluba niesie stratę. 35. PRAWI, CO ŚLINA DO GĘBY PRZYNIESIE
Gędzą gęsi w zawarciu, świerczą wróble w lesie; Gada człowiek, co ślina do gęby przyniesie. Ptacyć nikomu swoim nie zaszkodzą głosem, Bo się rodzi w gardzielu, a wychodzi nosem; Lecz kiedy usty idzie, co się w sercu lągnie, Czemuż człowiek, jako gęś, bez uwagi gągnie? Bierze też często nazad w gębę swoje słowa
choć mi nie barzo śmieszno było; zatem, Zapłaciwszy naukę, przestrzegę pachołka: Schowaj, jak się gość trafi, pod kobierzec z kołka. Jam dał inszą inszemu, on dziękuje za tę; Prawdę mówi przypowieść: chluba niesie stratę. 35. PRAWI, CO ŚLINA DO GĘBY PRZYNIESIE
Gędzą gęsi w zawarciu, świerczą wróble w lesie; Gada człowiek, co ślina do gęby przyniesie. Ptacyć nikomu swoim nie zaszkodzą głosem, Bo się rodzi w gardzielu, a wychodzi nosem; Lecz kiedy usty idzie, co się w sercu lągnie, Czemuż człowiek, jako gęś, bez uwagi gągnie? Bierze też często nazad w gębę swoje słowa
Skrót tekstu: PotMorKuk_III
Strona: 25
Tytuł:
Moralia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
żyjąc niezganiony, wiek żyjąc cnotliwy.
I choć się też co podczas w sercu mym zawadzi, Nie trwa długo, fleteńka to moja ugładzi, Grając różne mutety i wesołe pieśni, Których słuchają nimfy i faunowie leśni.
Ja gram, na moje śpiewki lubo się ptaszkowie Z swym pieniem odzywają, lubo konikowie Polni skaczą i świercząc dudce pochlebują, Tu się kozy, tu owce na mnie zapatrują. Na drzewach listki szemrzą, tu dźwięk miły wstaje, Tu słowiczy krzyk sercu ochłody dodaje, Sosna do sosny prawi, jawor do topoli, Dąb do lipy, a wszytko nam obojgom gwoli.
Psi wokoło mej trzody od wilków pilnują, Tu drudzy w
żyjąc niezganiony, wiek żyjąc cnotliwy.
I choć się też co podczas w sercu mym zawadzi, Nie trwa długo, fleteńka to moja ugładzi, Grając różne mutety i wesołe pieśni, Których słuchają nimfy i faunowie leśni.
Ja gram, na moje śpiewki lubo się ptaszkowie Z swym pieniem odzywają, lubo konikowie Polni skaczą i świercząc dudce pochlebują, Tu się kozy, tu owce na mnie zapatrują. Na drzewach listki szemrzą, tu dźwięk miły wstaje, Tu słowiczy krzyk sercu ochłody dodaje, Sosna do sosny prawi, jawor do topoli, Dąb do lipy, a wszytko nam obojgom gwoli.
Psi wokoło mej trzody od wilków pilnują, Tu drudzy w
Skrót tekstu: GawBukBar_II
Strona: 128
Tytuł:
Bukolika albo sielanki nowe
Autor:
Jan Gawiński
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
sielanki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1668
Data wydania (nie wcześniej niż):
1668
Data wydania (nie później niż):
1668
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965