; patrzajcież, co wskórała druga: Gdy jej w świerzbiący członek tenże robak wlezie, Zaraz się za młodzika w lat dwudziestu wiezie. Ledwie mu raz i drugi nadstawiła krzyża, Aż w lot baba dostała choroby z Paryża. Cóż, rzekę, mościa pani, dosyć czyni woli? Nie chciałaś, gdy świerzbiało; dziś musisz, gdy boli. Toż obie do balwierza, a z pocącej łaźni Do biskupa, zbywając niewczesnej przyjaźni. Nie zaraz się to tryksać, gdy zaświerzbi! abo Nie masz soli w Wieliczce na robaka, babo? 69 (P). PERPETUA FELICITAS SUBITUM MINATUR EXITIUM, TEMPERATA SOLET DURARE DIUTIUS
Im
; patrzajcież, co wskórała druga: Gdy jej w świerzbiący członek tenże robak wlezie, Zaraz się za młodzika w lat dwudziestu wiezie. Ledwie mu raz i drugi nadstawiła krzyża, Aż w lot baba dostała choroby z Paryża. Coż, rzekę, mościa pani, dosyć czyni woli? Nie chciałaś, gdy świerzbiało; dziś musisz, gdy boli. Toż obie do balwierza, a z pocącej łaźni Do biskupa, zbywając niewczesnej przyjaźni. Nie zaraz się to tryksać, gdy zaświerzbi! abo Nie masz soli w Wieliczce na robaka, babo? 69 (P). PERPETUA FELICITAS SUBITUM MINATUR EXITIUM, TEMPERATA SOLET DURARE DIUTIUS
Im
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 39
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
jarzmo zaprzęgano wołu; Najsnadniejsza jest równych do roboty sprzęża. Starej babie młodego zachciało się męża, Niepotrzebnie zły człowiek nabawił jej france. Widząc ją u balwierza w sosnowej katance, Żałuję. Owa prosi: mogęli co radzić? Lepiej było złą żądzą tym potem wykadzić; Pięćdziesiąt lat miłości dosyć, rzekę, ciotki. Świerzbi? Najdzie pokrzywę i ostowe szczotki. 77 (P). NAJLEPSZA NAJPIERWSZA
Kilka lat, gdy się w Nowym Sączu zapowietrzy, Dziewięć, jednę po drugiej, nie dwie żenie, nie trzy Miał grubarz, co tydzień się odmieniając, aże Zdrowsza się eria po morze ukaże. Potem widząc pytam go, jakich więcej było
jarzmo zaprzęgano wołu; Najsnadniejsza jest równych do roboty sprzęża. Starej babie młodego zachciało się męża, Niepotrzebnie zły człowiek nabawił jej france. Widząc ją u balwierza w sosnowej katance, Żałuję. Owa prosi: mogęli co radzić? Lepiej było złą żądzą tym potem wykadzić; Pięćdziesiąt lat miłości dosyć, rzekę, ciotki. Świerzbi? Najdzie pokrzywę i ostowe szczotki. 77 (P). NAJLEPSZA NAJPIERWSZA
Kilka lat, gdy się w Nowym Sączu zapowietrzy, Dziewięć, jednę po drugiej, nie dwie żenie, nie trzy Miał grubarz, co tydzień się odmieniając, aże Zdrowsza się aeryja po morze ukaże. Potem widząc pytam go, jakich więcej było
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 42
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
mu pokażę od pluder zawiasy I po kabacie różne wywijasy, I wstęgi, których nie trzeba się tykać, Chyba kto by chciał bez pluder umykać Z izby co prędzej; nauczę i tego, Jak ma zażywać rzemiesła własnego, Jak swoję suknią z cudzą suknią zszywać, Jak wścibiać igłę i jak jej dobywać, I jako świerzbi palec rzemieślnika, Kiedy naparstka nie ma od złotnika. Będzie tu igła do takiej roboty, Będzie wezgłówko, żeby mu ochoty
Nie ubywało, gdyby twardo siedział; Wiem, żeby przyszedł, gdyby o tym wiedział. Jeśliby nie chciał, więc wy przyjdźcie sami, Prędzej robota będzie niż z krawcami.. DRUŻYNA ZAPUSTNA
mu pokażę od pluder zawiasy I po kabacie różne wywijasy, I wstęgi, których nie trzeba się tykać, Chyba kto by chciał bez pluder umykać Z izby co prędzej; nauczę i tego, Jak ma zażywać rzemiesła własnego, Jak swoję suknią z cudzą suknią zszywać, Jak wścibiać igłę i jak jej dobywać, I jako świerzbi palec rzemieślnika, Kiedy naparstka nie ma od złotnika. Będzie tu igła do takiej roboty, Będzie wezgłówko, żeby mu ochoty
Nie ubywało, gdyby twardo siedział; Wiem, żeby przyszedł, gdyby o tym wiedział. Jeśliby nie chciał, więc wy przyjdźcie sami, Prędzej robota będzie niż z krawcami.. DRUŻYNA ZAPUSTNA
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 28
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
ŻWANCEM 1653
Bracia, bracia, do koni! Już flaszka na stole! Dopadszy szklanej broni, Wypadajmy w pole!
By zabito żołdową Wojnę i z jej głodem! My wkroczmy służbę nową Z winem albo z miodem!
Chociażby pod Kamieńcem Chmielnicki był z chanem — Mnie pod biesiadnym wieńcem Dobra myśl hetmanem.
Niech, kogo świerzbią plecy, Wsiada na Tatary — Ja z niego drwię pijęcy Petercyment stary.
Nie pytam, co król myśli I co stawa w radzie, Jeśli Węgrowie przyszli, Kto pójdzie w zakładzie.
Fraszka Mikiesz, Kemeni! Za tego węgrzyna Każdy z nas ich zamieni, Co ma w krośnie wina.
Nie chcę na straże nocne
ŻWANCEM 1653
Bracia, bracia, do koni! Już flaszka na stole! Dopadszy szklanej broni, Wypadajmy w pole!
By zabito żołdową Wojnę i z jej głodem! My wkroczmy służbę nową Z winem albo z miodem!
Chociażby pod Kamieńcem Chmielnicki był z chanem — Mnie pod biesiadnym wieńcem Dobra myśl hetmanem.
Niech, kogo świerzbią plecy, Wsiada na Tatary — Ja z niego drwię pijęcy Petercyment stary.
Nie pytam, co król myśli I co stawa w radzie, Jeśli Węgrowie przyszli, Kto pójdzie w zakładzie.
Fraszka Mikiesz, Kemeni! Za tego węgrzyna Każdy z nas ich zamieni, Co ma w krośnie wina.
Nie chcę na straże nocne
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 206
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
, gusła albo czary, A jako insze rzeczy, zawisnęły z wiary. Leki, sny, w błędzie ludzi utwierdzając, i tu Często ich szatan zgadza do ich apetytu. Potka się kto z niewiastą albo zając drogę Przeskoczy, już ma pewną nieszczęścia przestrogę. Prawa brew przyjaciela, lewa opak znaczy; Jeśli go oko świerzbi, niechybnie zapłączy. Jeśli w prawym albo mu w lewym uchu dzwoni, Także u obu ręku podrapanie dłoni, Nos cię świerzbi, ktoś umrze; szczkniesz, ktoś cię wspomina; Jeżeli oko skacze, wesoła nowina; Krosta li na języku, pewne obmowisko; Łyżka albo nóż z garści, goście domu blisko. Baby
, gusła albo czary, A jako insze rzeczy, zawisnęły z wiary. Leki, sny, w błędzie ludzi utwierdzając, i tu Często ich szatan zgadza do ich apetytu. Potka się kto z niewiastą albo zając drogę Przeskoczy, już ma pewną nieszczęścia przestrogę. Prawa brew przyjaciela, lewa opak znaczy; Jeśli go oko świerzbi, niechybnie zapłączy. Jeśli w prawym albo mu w lewym uchu dzwoni, Także u obu ręku podrapanie dłoni, Nos cię świerzbi, ktoś umrze; szczkniesz, ktoś cię wspomina; Jeżeli oko skacze, wesoła nowina; Krosta li na języku, pewne obmowisko; Łyżka albo nóż z garści, goście domu blisko. Baby
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 405
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
tu Często ich szatan zgadza do ich apetytu. Potka się kto z niewiastą albo zając drogę Przeskoczy, już ma pewną nieszczęścia przestrogę. Prawa brew przyjaciela, lewa opak znaczy; Jeśli go oko świerzbi, niechybnie zapłączy. Jeśli w prawym albo mu w lewym uchu dzwoni, Także u obu ręku podrapanie dłoni, Nos cię świerzbi, ktoś umrze; szczkniesz, ktoś cię wspomina; Jeżeli oko skacze, wesoła nowina; Krosta li na języku, pewne obmowisko; Łyżka albo nóż z garści, goście domu blisko. Baby li się na słońcu iszczą, mniszy włóczą, Panny całują, deszcze pewnie świat opłuczą. Tragarze li, ktoś umrze; jeśli
tu Często ich szatan zgadza do ich apetytu. Potka się kto z niewiastą albo zając drogę Przeskoczy, już ma pewną nieszczęścia przestrogę. Prawa brew przyjaciela, lewa opak znaczy; Jeśli go oko świerzbi, niechybnie zapłączy. Jeśli w prawym albo mu w lewym uchu dzwoni, Także u obu ręku podrapanie dłoni, Nos cię świerzbi, ktoś umrze; szczkniesz, ktoś cię wspomina; Jeżeli oko skacze, wesoła nowina; Krosta li na języku, pewne obmowisko; Łyżka albo nóż z garści, goście domu blisko. Baby li się na słońcu iszczą, mniszy włóczą, Panny całują, deszcze pewnie świat opłuczą. Tragarze li, ktoś umrze; jeśli
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 405
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
przy białym stadzie, Wolę być niźli przy zwadzie. Radniej miłuję, Niźli wojuję. Bogdaj zabit wszczynał zwadę, Ja tam pewnie gardło kładę, Gdzie się co mego Tknie raiwego.
Niechaj się waleczni biją, Mazurowie, bracia, piją. Żołnierz — do zbroje, Wy, wczasy — moje. Rzekłem: kogo świerzbi głowa, Nie mów do trzeciego słowa. Kto rad targuje, Niechaj spróbuje. Z każdym się zgodzę prócz tego, Który okiem swym chudego Przenosi, zdrajca, Ja z takim — zwajca. Obmówek słuchać nie mogę, Niewinnemu dopomogę. Szczyrość — ma wada, Nie znam — co zdrada. Fałsz nie zna moich skrytości
przy białym stadzie, Wolę być niźli przy zwadzie. Radniej miłuję, Niźli wojuję. Bogdaj zabit wszczynał zwadę, Ja tam pewnie gardło kładę, Gdzie się co mego Tknie raiwego.
Niechaj się waleczni biją, Mazurowie, bracia, piją. Żołnierz — do zbroje, Wy, wczasy — moje. Rzekłem: kogo świerzbi głowa, Nie mów do trzeciego słowa. Kto rad targuje, Niechaj spróbuje. Z kożdym się zgodzę prócz tego, Który okiem swym chudego Przenosi, zdrajca, Ja z takim — zwajca. Obmówek słuchać nie mogę, Niewinnemu dopomogę. Szczyrość — ma wada, Nie znam — co zdrada. Fałsz nie zna moich skrytości
Skrót tekstu: MorszHSumBar_I
Strona: 268
Tytuł:
Sumariusz
Autor:
Hieronim Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1650
Data wydania (nie wcześniej niż):
1650
Data wydania (nie później niż):
1650
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
wszystkim rzeczy, przecięż nieużytą. Póki ostrym żelazem nie będę przeszytą.
Aż mi na gębę wszego plugastwa nakładą, Nadam mych opresobrów, pożytków gromadą.
Tojest Ziemia alma Mater zgnojona, dopiero orana, rodząca. Pięćdziesiąta druga Zagadka.
Nie żyję, a czołgam się, mam palce bez ręki. Choć mę Markę nie świerzbi, drapam aż do męki.
Brona Ziemię drapiąca, która się zowie użyteczną Matką. Pięcdziesiąta trzecia Zagadka
Nie kat jest, ani tyran, a ma rózgi, kije. On niewinnych na drodze, w Sądach winnych bije.
Pałace, Dwory piękne, proste Chaty kleci, A sam stoi pod Niebem, śnieg, pluta
wszystkim rżeczy, przecięż nieużytą. Poki ostrym żelazem nie będę przeszytą.
Aż mi na gębę wszego plugastwa nakładą, Nadam mych oppresobrow, pożytkow gromadą.
Toiest Ziemia almá Mater zgnoiona, dopiero orana, rodząca. Pięćdziesiąta druga Zagadka.
Nie żyię, a czołgam się, mam palce bez ręki. Choć mę Markę nie świerzbi, drapam aż do męki.
Brona Ziemię drapiąca, ktora się zowie użyteczną Matką. Pięcdziesiąta trzecia Zagadka
Nie kat iest, ani tyran, a ma rozgi, kiie. On niewinnych na drodze, w Sądach winnych biie.
Páłace, Dwory piękne, proste Chaty kleci, A sam stoi pod Niebem, śnieg, pluta
Skrót tekstu: ChmielAteny_I
Strona: 1028
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 1
Autor:
Benedykt Chmielowski
Drukarnia:
J.K.M. Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755
a jeśli umrze/ wodę wylać za temi/ którzy ciało na pogrzeb niosą/ w której zmarłe omyto. Także wnocy nie glądać wzwierciadło/ misek we czwartek powieczerzy nie myć. Dla czego: oni wiedzą/ ja nie powiem choć wiem. Gdy sczka: wrozy/ wspominamię ktoś: abo gdy mię ucho świerzbi/ sroka rzechoce/ opowieda goście: kot się liżę/ będą goście. Nie wspominam wody milczącej przed wschodem słońca trybem Jewinem/ i innych plotek bez liczby śmiechu godnych. A jednak zapowodem takich baśni/ siebie i drugie na katowskie ręce często przywodzą/ zwłaszcza gdy męże mają po sobie/ a zły afekt przeciw drugiej
á ieśli vmrze/ wodę wylać zá temi/ ktorzy ćiáło ná pogrzeb niosą/ w ktorey zmárłe omyto. Tákże wnocy nie glądáć wzwierćiádło/ misek we czwartek powieczerzy nie myć. Dla czego: oni wiedzą/ ia nie powiem choć wiem. Gdy sczka: wrozy/ wspominamię ktoś: ábo gdy mię vcho swierzbi/ sroká rzechoce/ opowieda gośćie: kot sie liżę/ będą gośćie. Nie wspominam wody milczącey przed wschodem słońcá trybem Iewinem/ y innych plotek bez liczby smiechu godnych. A iednak zapowodem tákich baśni/ śiebie y drugie ná kátowskie ręce często przywodzą/ zwłasczá gdy męże máią po sobie/ á zły áffekt przećiw drugiey
Skrót tekstu: WisCzar
Strona: 4
Tytuł:
Czarownica powołana
Autor:
Daniel Wisner
Drukarnia:
Wojciech Laktański
Miejsce wydania:
Poznań
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Tematyka:
magia, obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1680
Data wydania (nie wcześniej niż):
1680
Data wydania (nie później niż):
1680
. jako pierwej, nic nie mieć? Bo i annaty, choć były w prawie, przecię nigdy w Rawie, i o dziesięciny przecię sine discretione pozywano i preskrypcje dobrom duchownym nie szły i o apelacjach tylko nadzieja była. Teraz już annaty skarbu dochodzić będą, dziesięciny in suspenso, preskrypcje się deklarowały. Ale go to świerzbi, że dołożono te słowa: »absque derogatione iuris apostolici«. A możeż polska konstytucja rzymskie prawo zepsować? A możeż co derogare Sedi apostolicae sejm warszawski? Matko Boża, to dobrowolne głupstwo! — Ale wywozić przecię będą księża pieniądze do Rzymu«. Ba, i mszały kosztowniejsze sobie kupować i wiatyki sobie
. jako pierwej, nic nie mieć? Bo i annaty, choć były w prawie, przecię nigdy w Rawie, i o dziesięciny przecię sine discretione pozywano i preskrypcye dobrom duchownym nie szły i o apelacyach tylko nadzieja była. Teraz już annaty skarbu dochodzić będą, dziesięciny in suspenso, preskrypcye się deklarowały. Ale go to świerzbi, że dołożono te słowa: »absque derogatione iuris apostolici«. A możeż polska konstytucya rzymskie prawo zepsować? A możeż co derogare Sedi apostolicae sejm warszawski? Matko Boża, to dobrowolne głupstwo! — Ale wywozić przecię będą księża pieniądze do Rzymu«. Ba, i mszały kosztowniejsze sobie kupować i wiatyki sobie
Skrót tekstu: RespCenzCz_III
Strona: 327
Tytuł:
Respons przeciwko niejakiemu cenzorowi
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1607
Data wydania (nie wcześniej niż):
1607
Data wydania (nie później niż):
1607
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pisma polityczne z czasów rokoszu Zebrzydowskiego 1606-1608
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1918