nieprzyjaźń ludzka pogotowiu; Bez szkody niepodobna; cóż mówić o zdrowiu, Gdy utraciwszy rozum, zmysłów ludzkich skrzynię, Wino mnie nieszczęśliwe przerobiło w świnię, Niechże się albo krótka przewlecze najdłużej, Albo wieczna noc oczy zasromane zmruży. Jednak żeby się o mnie nie mogli dopytać, Niech mi konia dodadzą, nim dzień pocznie świtać. Jako żołnierz z przegranej uchodzi potrzeby, Tak ja, obrzydły pijak, muszę szukać, gdzie by Krótką chwilę szalonej wesołości mojej Cały rok uspokoił, jeśli uspokoi. 20 (N). TREFUNEK
Przyjechał do szlachcica młodzieniec w zaloty; Igrając z panną, w gębę włożył łańcuch złoty, I gdy jej coś za sekret
nieprzyjaźń ludzka pogotowiu; Bez szkody niepodobna; cóż mówić o zdrowiu, Gdy utraciwszy rozum, zmysłów ludzkich skrzynię, Wino mnie nieszczęśliwe przerobiło w świnię, Niechże się albo krótka przewlecze najdłużej, Albo wieczna noc oczy zasromane zmruży. Jednak żeby się o mnie nie mogli dopytać, Niech mi konia dodadzą, nim dzień pocznie świtać. Jako żołnierz z przegranej uchodzi potrzeby, Tak ja, obrzydły pijak, muszę szukać, gdzie by Krótką chwilę szalonej wesołości mojej Cały rok uspokoił, jeśli uspokoi. 20 (N). TREFUNEK
Przyjechał do szlachcica młodzieniec w zaloty; Igrając z panną, w gębę włożył łańcuch złoty, I gdy jej coś za sekret
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 20
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
, flasza z winem w wodzie; Zimie przy ogniu, lecie pod lipami w chłodzie. Dametas i Tityrus będą nam śpiewali, A drudzy ochotniejszy będą tańcowali. Lub na odpusty pójdziem, lubo na kiermasze, Wszędzie cię wspomieniemy i potomstwo nasze Z ust cię nigdy nie puści. Póki rzeki w morze Popłyną, póki jasne świtać będą zorze, Póki rodzaje ludzkie ziemia będzie miała, Zawsze cześć, zawsze sława twoja będzie trwała. Święć się, co święte kości chowasz, cna mogiło! Mnie i dziś, i każdy dzień, na cię patrzyć miło. SIELANKA DWUDZIESTA EPITALAMIUM HELENY
Kiedy piękną Helenę Atryda pojmował, Atryda, który w Sparcie szerokiej panował
, flasza z winem w wodzie; Zimie przy ogniu, lecie pod lipami w chłodzie. Dametas i Tityrus będą nam śpiewali, A drudzy ochotniejszy będą tańcowali. Lub na odpusty pójdziem, lubo na kiermasze, Wszędzie cię wspomieniemy i potomstwo nasze Z ust cię nigdy nie puści. Póki rzeki w morze Popłyną, póki jasne świtać będą zorze, Póki rodzaje ludzkie ziemia będzie miała, Zawsze cześć, zawsze sława twoja będzie trwała. Święć się, co święte kości chowasz, cna mogiło! Mnie i dziś, i każdy dzień, na cię patrzyć miło. SIELANKA DWUDZIESTA EPITALAMIUM HELENY
Kiedy piękną Helenę Atryda pojmował, Atryda, który w Sparcie szerokiej panował
Skrót tekstu: SzymSiel
Strona: 169
Tytuł:
Sielanki
Autor:
Szymon Szymonowic
Miejsce wydania:
Zamość
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1614
Data wydania (nie wcześniej niż):
1614
Data wydania (nie później niż):
1614
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Sielanki i pozostałe wiersze polskie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Janusz Pelc
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1964
wybrali I tak kilka dni z sobą społem wędrowali; A nie mogąc raz za dnia, gdzieby nocleg mieli, Zajść do wsi, orzechowe w bok drzewo ujźrzeli.
Tam kur na orzech wleciał, a pies obskakował, Pod tymże jednak drzewem w krzaczku noclegował. Wtym z piosnką kur się ozwał, gdy już świtać miało. Liszce, w jamie będącej z dziećmi, tak się zdało, Że kur pieje; wybieży z jamy, słucha pilnie.
Ów znowu, - a ta widząc, żeć ten nieomylnie, Bieży z chęcią i ujźrzy, że go dostać trudno Na orzechu; a w brzuchu czuje, że jej nudno.
wybrali I tak kilka dni z sobą społem wędrowali; A nie mogąc raz za dnia, gdzieby nocleg mieli, Zajść do wsi, orzechowe w bok drzewo ujźrzeli.
Tam kur na orzech wleciał, a pies obskakował, Pod tymże jednak drzewem w krzaczku noclegował. Wtym z piosnką kur się ozwał, gdy już świtać miało. Liszce, w jamie będącej z dziećmi, tak się zdało, Że kur pieje; wybieży z jamy, słucha pilnie.
Ów znowu, - a ta widząc, żeć ten nieomylnie, Bieży z chęcią i ujźrzy, że go dostać trudno Na orzechu; a w brzuchu czuje, że jej nudno.
Skrót tekstu: VerdBłażSet
Strona: 27
Tytuł:
Setnik przypowieści uciesznych
Autor:
Giovanni Mario Verdizzotti
Tłumacz:
Marcin Błażewski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
przypowieści, specula (zwierciadła)
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1608
Data wydania (nie wcześniej niż):
1608
Data wydania (nie później niż):
1608
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Wilhelm Bruchnalski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1897
UBOZE ABO DUCHOWIE Kuzniczni.
Z Tychże duchów rodzaju/ lecz jak dzieci mali/ Przedtym jacyś duchowie w kuźnicach bywali. Przychodzili więc radzi do kuźnic w Soboty W nocy po wygaszeniu/ Kuźnicznej roboty. A gdy się uciszyli i szli spać kuźnicy/ Tedy oni kowali więc po całej nocy. A skoro kur zaspiewał abo świtać miało/ Znikali/ i kowanie ono ustawało. duchowie Kuzniczni.
V Jedryska a Kota przedtym czas niemały/ Pokusy te Uboża takie więc bywały: Którym zawżdy u pieca małego stawiali Jadło na noc w Sobotę tam kędy kowali.
Ubożym je Kuźnicy pospolicie zwali/ Wiele o nich (za święte je mając) trzymali. I
VBOZE ABO DVCHOWIE Kuzniczni.
Z Tychże duchow rodzáiu/ lecz iák dźieći máli/ Przedtym iácyś duchowie w kuźnicách bywáli. Przychodźili więc rádźi do kuźnic w Soboty W nocy po wygászeniu/ Kuźniczney roboty. A gdy sie vćiszyli y szli spáć kuźnicy/ Tedy oni kowáli więc po cáłey nocy. A skoro kur záspiewał ábo świtáć miáło/ Znikali/ y kowánie ono vstáwáło. duchowie Kuzniczni.
V Iedryská á Kotá przedtym czás niemáły/ Pokusy te Vbożá tákie więc bywáły: Ktorym záwżdy v piecá máłego stáwiáli Iadło ná noc w Sobotę tám kędy kowáli.
Vbożym ie Kuźnicy pospolićie zwáli/ Wiele o nich (zá święte ie máiąc) trzymáli. Y
Skrót tekstu: RoźOff
Strona: I
Tytuł:
Officina ferraria
Autor:
Walenty Roździeński
Drukarnia:
Szymon Kempini
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
hutnictwo
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1612
Data wydania (nie wcześniej niż):
1612
Data wydania (nie później niż):
1612
, ni na skrzydłach zbędzie. I już pod Wiedeń Orzeł polski leci. Gdzie Turczyn swoje pozastawiał sieci,
W sidła dwu Orłów chcąc złapać zdradliwie, Lecz sam w swej sieci uwiązł nam szczęśliwie. Ledwo pod Wiedniem Turczyn się stanowi, Aż janczarowie do szturmu gotowi, Których generał Szteremberg przywitać Był gotów; więc jak zapoczęło świtać, O pierwszym szturmie myślą w gotowości, Ochotnik stoi w ognistej czerstwości, Których południe gdy dobrze rozgrzało, Do szturmu bando gorące wydało. Na rozkaz skoczą, już z dział echo dawszy, Wiedeńskich murów trochę napsowawszy. Lecz tę gorącość prędko zagasiła Nieustraszona Szteremberga siła, Gdy ich potędze mocny odpór dała, Wnet z pysznej
, ni na skrzydłach zbędzie. I już pod Wiedeń Orzeł polski leci. Gdzie Turczyn swoje pozastawiał sieci,
W sidła dwu Orłów chcąc złapać zdradliwie, Lecz sam w swej sieci uwiązł nam szczęśliwie. Ledwo pod Wiedniem Turczyn się stanowi, Aż janczarowie do szturmu gotowi, Których generał Szteremberg przywitać Był gotów; więc jak zapoczęło świtać, O pierwszym szturmie myślą w gotowości, Ochotnik stoi w ognistej czerstwości, Których południe gdy dobrze rozgrzało, Do szturmu bando gorące wydało. Na rozkaz skoczą, już z dział echo dawszy, Wiedeńskich murów trochę napsowawszy. Lecz tę gorącość prędko zagasiła Nieustraszona Szteremberga siła, Gdy ich potędze mocny odpór dała, Wnet z pysznej
Skrót tekstu: BoczPióroBar_II
Strona: 155
Tytuł:
Pióro orła polskiego ...
Autor:
Jakub Boczyłowic
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
historia, wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1685
Data wydania (nie wcześniej niż):
1685
Data wydania (nie później niż):
1685
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
celebrując święto, Padł krzyżem, Bogu za ten cud dziękując, I to zwycięstwo Jemu przypisując. Tam powinności gdy uczynił dosyć, By lud do domów swych szedł, kazał prosić. A wtem Szteremberg przynamniej do rana Pana poprosił, w czym mu łaska dana. I tam szczęśliwie król jegomość spoczął, Póki dzień dobrze już świtać nie począł, Gdzie po mszej świętej trochę posilony, Tęsknić poczyna do wojskowej strony. Więc tam, nie bawiąc, za wojskiem pospieszył
Zwycięzca, którym gdy się Mars ucieszył, Pod Nowe Zamki za nieprzyjacielem Gonią, lecz Parkan, widzę, będzie celem. Aczci janczarów blisko sześć tysięcy I tu zginęło, lecz potrzeba
celebrując święto, Padł krzyżem, Bogu za ten cud dziękując, I to zwycięstwo Jemu przypisując. Tam powinności gdy uczynił dosyć, By lud do domów swych szedł, kazał prosić. A wtem Szteremberg przynamniej do rana Pana poprosił, w czym mu łaska dana. I tam szczęśliwie król jegomość spoczął, Póki dzień dobrze już świtać nie począł, Gdzie po mszej świętej trochę posilony, Tęsknić poczyna do wojskowej strony. Więc tam, nie bawiąc, za wojskiem pospieszył
Zwycięzca, którym gdy się Mars ucieszył, Pod Nowe Zamki za nieprzyjacielem Gonią, lecz Parkan, widzę, będzie celem. Aczci janczarów blisko sześć tysięcy I tu zginęło, lecz potrzeba
Skrót tekstu: BoczPióroBar_II
Strona: 157
Tytuł:
Pióro orła polskiego ...
Autor:
Jakub Boczyłowic
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
historia, wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1685
Data wydania (nie wcześniej niż):
1685
Data wydania (nie później niż):
1685
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
Mandrykard z Gradasem.
LXIII.
Którzy swoją śmiałością tak wiele czynili, Aż nakoniec Lucynę piękną wyzwolili; Acz to raczej sprawiło szczęście, które mieli W tej sprawie, i do morza w skok z nią ubieżeli I ojcu ją, co tam beł, dali. To się stało Właśnie w ten czas, kiedy się świtać zaczynało, Kiedy jeszcze Norandyn król między owcami Odpoczywał w jaskiniej i między kozami.
LXIV.
Ale skoro świat jasne słońce oświeciło, Dowiedział się król, że już Lucyny nie było. Wszytko mu powiedziała Cyklopowa żona, Jako się działo, jako była uniesiona. Król Bogu dzięki czyni i ręce podnosi Do nieba i pokornie i
Mandrykard z Gradasem.
LXIII.
Którzy swoją śmiałością tak wiele czynili, Aż nakoniec Lucynę piękną wyzwolili; Acz to raczej sprawiło szczęście, które mieli W tej sprawie, i do morza w skok z nią ubieżeli I ojcu ją, co tam beł, dali. To się stało Właśnie w ten czas, kiedy się świtać zaczynało, Kiedy jeszcze Norandyn król między owcami Odpoczywał w jaskiniej i między kozami.
LXIV.
Ale skoro świat jasne słońce oświeciło, Dowiedział się król, że już Lucyny nie było. Wszytko mu powiedziała Cyklopowa żona, Jako się działo, jako była uniesiona. Król Bogu dzięki czyni i ręce podnosi Do nieba i pokornie i
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 17
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
pierwej, niżli się do morza wybrała, W pałacu miecze, tarcze i zbroje zebrała, Które na się żeglarze, kupcy obłóczyli, Którzy na poły nadzy i bezbronni byli. Jedni spali, a drudzy straż odprawowali I miedzy się odmienne prace podzielali, Co raz patrząc, jeśli się niebo czerwieniało Na wschód słońca i jeśli świtać poczynało. PIEŚŃ XX.
LXXXII.
Jeszcze beł, wyjeżdżając z morza, pan światłości Nie rozegnał, jak trzeba, mroków i ciemności, Dopiero Arktofilaks od północnej strony Orać pługiem poczynał niebieskie zagony, Kiedy niewieście gminy on plac napełniły, Aby na koniec boju strasznego patrzyły, Jako więc napełniają pszczoły ule swoje, Kiedy na
pierwej, niżli się do morza wybrała, W pałacu miecze, tarcze i zbroje zebrała, Które na się żeglarze, kupcy obłóczyli, Którzy na poły nadzy i bezbronni byli. Jedni spali, a drudzy straż odprawowali I miedzy się odmienne prace podzielali, Co raz patrząc, jeśli się niebo czerwieniało Na wschód słońca i jeśli świtać poczynało. PIEŚŃ XX.
LXXXII.
Jeszcze beł, wyjeżdżając z morza, pan światłości Nie rozegnał, jak trzeba, mroków i ciemności, Dopiero Arktofilaks od północnej strony Orać pługiem poczynał niebieskie zagony, Kiedy niewieście gminy on plac napełniły, Aby na koniec boju strasznego patrzyły, Jako więc napełniają pszczoły ule swoje, Kiedy na
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 133
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
zdrowia, Kto grzechem na sumnieniu chorobę odnawia. Choć grób ciało do czasu krótkiego ochłodzi, Ale tę zwłokę piekło srogością nagrodzi. Skoro niebieskie kręgi, i ziemia, i morze Nieugaszonym ogniem w dzień sądu zagórze. 24 (P). MUCHY DO ŚWIECE, LUDZIE DO ŚWIATA
Nie mogąc spać, choć jeszcze nie poczęło świtać, Każę świecę zapalić, chcąc pisać i czytać; Aż muchy, łojową się oszukawszy świecą, Zewsząd do niej, siedziawszy cicho w ścianach, lecą. Ale się niebożętom źle nadała mełka, Bo każda pod stół padnie, spaliwszy skrzydełka. Czy nie gorzejż rozumnych, myślę sobie, ludzi Świat, niżeli ta świeca
zdrowia, Kto grzechem na sumnieniu chorobę odnawia. Choć grób ciało do czasu krótkiego ochłodzi, Ale tę zwłokę piekło srogością nagrodzi. Skoro niebieskie kręgi, i ziemia, i morze Nieugaszonym ogniem w dzień sądu zagórze. 24 (P). MUCHY DO ŚWIECE, LUDZIE DO ŚWIATA
Nie mogąc spać, choć jeszcze nie poczęło świtać, Każę świecę zapalić, chcąc pisać i czytać; Aż muchy, łojową się oszukawszy świecą, Zewsząd do niej, siedziawszy cicho w ścianach, lecą. Ale się niebożętom źle nadała mełka, Bo każda pod stół padnie, spaliwszy skrzydełka. Czy nie gorzejż rozumnych, myślę sobie, ludzi Świat, niżeli ta świeca
Skrót tekstu: PotFrasz5Kuk_III
Strona: 369
Tytuł:
Ogroda nie wyplewionego część piąta
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1688 a 1696
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1696
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
nie leni, gada papuga, a kawa szepleni. Niechaj miesięczne w pełni świeci koło, przecię noc nocą, przecię nie wesoło; cóż gdy się zaćmi i pogasi knoty, rzadkich gwiazd widzim po niebie sieroty. Lecz skoro słońce wznidzie na obłoki, wróci dzień biały, rozegnawszy mroki; stąd zwyczaj starem, gdy poczęło świtać, z wielkiem go krzykiem i aplauzem witać. Pod obcych królów panowaniem długiem, gdzie spełna sto lat swoim zbiegło cugiem, gdy nam w Auguście nie stało dziedzicznych, przybieraliśmy panów ogranicznych. Przez niedołężnych białychgłów zamęście wspak się sarmackie obrócieło szczęście, pogasły lampy, które wiecznej chwały na polskiem niebie płomieniem gorzały; noc zgoła
nie leni, gada papuga, a kawa szepleni. Niechaj miesięczne w pełni świeci koło, przecię noc nocą, przecię nie wesoło; cóż gdy się zaćmi i pogasi knoty, rzadkich gwiazd widzim po niebie sieroty. Lecz skoro słońce wznidzie na obłoki, wróci dzień biały, rozegnawszy mroki; stąd zwyczaj starem, gdy poczęło świtać, z wielkiem go krzykiem i aplauzem witać. Pod obcych królów panowaniem długiem, gdzie spełna sto lat swoim zbiegło cugiem, gdy nam w Auguście nie stało dziedzicznych, przybieraliśmy panów ogranicznych. Przez niedołężnych białychgłów zamęście wspak się sarmackie obrócieło szczęście, pogasły lampy, które wiecznej chwały na polskiem niebie płomieniem gorzały; noc zgoła
Skrót tekstu: PotPocztaKarp
Strona: 65
Tytuł:
Poczta
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
panegiryki
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1674
Data wydania (nie wcześniej niż):
1674
Data wydania (nie później niż):
1674
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Muza polska: na tryjumfalny wjazd najaśniejszego Jana III
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Adam Karpiński
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Instytut Badań Literackich PAN, Stowarzyszenie "Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1996