nieużyte I trosk mych niesyte Fata mię tu stawicie, Kiedyż nieznośny żal mój uśmierzycie?
Już konie trzymają, Już się i żegnają, Ach serce nieszczęśliwe Twardsze kamienia, gdy zostajesz żywe.
Cóż w tak ciężkiej dobie Cóż ja pocznę sobie? Niech raczej nieszczęśliwy Umrę cale, niech trup nie chodzę żywy.
Już koń żałościwy Wlecze krok leniwy Nie chce stąd wynieść pana, Kędy się jego zostaje kochana.
Niechże już pod ziemię Między martwe cienie Żywot swój nieszczęśliwy Zamienię, gdy tak chce wrog zazdrościwy.
Już noga w strzemieniu, Ach już w ocemgnieniu Wszytkie pociechy znikną A troski miasto nich serce przenikną.
Cóż ja nędzny rzekę? Kędyż się
nieużyte I trosk mych niesyte Fata mię tu stawicie, Kiedyż nieznośny żal moj uśmierzycie?
Już konie trzymają, Już się i żegnają, Ach serce nieszczęśliwe Twardsze kamienia, gdy zostajesz żywe.
Coż w tak ciężkiej dobie Coż ja pocznę sobie? Niech raczej nieszczęśliwy Umrę cale, niech trup nie chodzę żywy.
Już koń żałościwy Wlecze krok leniwy Nie chce stąd wynieść pana, Kędy się jego zostaje kochana.
Niechże już pod ziemię Między martwe cienie Żywot swoj nieszczęśliwy Zamienię, gdy tak chce wrog zazdrościwy.
Już noga w strzemieniu, Ach już w ocemgnieniu Wszytkie pociechy znikną A troski miasto nich serce przenikną.
Coż ja nędzny rzekę? Kędyż się
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 389
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
że, Panie, i ta biedna głowa Jeszcze w podziemne nie wstąpi podwoje, Która najświętsze sławi imię twoje. Cofni, o Panie, twój wyrok surowy, A wszakoż oto sługa twój gotowy. Czyń, stworzycielu, z stworzeniem co raczysz, Boć dufa, że go wiecznie nie przebaczysz. Że takie jego głosy żałościwe Wskroś przebijały serca nieszczęśliwe Żony i dzieci, które się kąpały We łzach obfitych: a tu odbiegały Coraz mdłe siły, coraz ubywało, Czym się zbolałe serce posilało. I tak jako sen na porannej zorzy W niespanej nocy spracowanych zmorzy, Jak cień spóźniony powoli zniszczeje, Jako gdy lekki wiatr znienagła chwieje Trzciną złamaną,
że, Panie, i ta biedna głowa Jeszcze w podziemne nie wstąpi podwoje, Ktora najświętsze sławi imię twoje. Cofni, o Panie, twoj wyrok surowy, A wszakoż oto sługa twoj gotowy. Czyń, stworzycielu, z stworzeniem co raczysz, Boć dufa, że go wiecznie nie przebaczysz. Że takie jego głosy żałościwe Wskroś przebijały serca nieszczęśliwe Żony i dzieci, ktore się kąpały We łzach obfitych: a tu odbiegały Coraz mdłe siły, coraz ubywało, Czym się zbolałe serce posilało. I tak jako sen na porannej zorzy W niespanej nocy spracowanych zmorzy, Jak cień spoźniony powoli zniszczeje, Jako gdy lekki wiatr znienagła chwieje Trzciną złamaną,
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 428
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
nieposzlakowany w drogach twoich, Boże! Któż kiedy zbrodzić twoje tajemnice może? Jak wiele takich żyje, którzy dla swych zbrodni, I słonecznego światła zażywać niegodni, Niegodni deptać ziemie, a tego godności I takich cnot chwalebnych w najpierwszej młodości W nierozkwitłym pączewiu Atropos łakoma Jakoś nielitościwymi uszczknęła rękoma?
Nie takiej ci pociechy, ojcze żałościwy Po tym synu doczekać miał twój włos szedziwy, Miał ci on w twe i w przodków wstąpiwszy strzemiona Sprawić, żeby te zacne żyły w nim imiona. Czego już takie znaki czynił znamienite, Jak wdzięczna wiosna lato uprzedza obfite. Poznałbyś Babilonie! Bo jeżeli który, Tedyby był ten pewnie burzył twoje mury
nieposzlakowany w drogach twoich, Boże! Ktoż kiedy zbrodzić twoje tajemnice może? Jak wiele takich żyje, ktorzy dla swych zbrodni, I słonecznego światła zażywać niegodni, Niegodni deptać ziemie, a tego godności I takich cnot chwalebnych w najpierwszej młodości W nierozkwitłym pączewiu Atropos łakoma Jakoś nielitościwymi uszczknęła rękoma?
Nie takiej ci pociechy, ojcze żałościwy Po tym synu doczekać miał twoj włos szedziwy, Miał ci on w twe i w przodkow wstąpiwszy strzemiona Sprawić, żeby te zacne żyły w nim imiona. Czego już takie znaki czynił znamienite, Jak wdzięczna wiosna lato uprzedza obfite. Poznałbyś Babilonie! Bo jeżeli ktory, Tedyby był ten pewnie burzył twoje mury
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 431
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
w starości Trudniej o gości; Przyjdzie-ć prosić i kupować, Kto by-ć chciał służyć i wiernie miłować. NA SEN
Sen z śmiercią, brat z siostrą, Wiodą zwadę ostrą: Ta wegnała Zosię w ciemne kraje, ten mi ją na noc w myśli daje. Słońce zazdrościwe, Czemu mię budzisz I żałościwe Myśli krótką pociechą łudzisz? Ranne twe wstanie Smaczne mi rwie spanie.
Chciałem ją ułapić I mile obłapić, Lecz konterfekt, który-m miał za żywy, Nie był, tylko dym i cień prawdziwy.
Krótko tej pociechy, I widzę prawie, Że me uciechy Przez sen tylko są, a na jawie Za cieniem słońca
w starości Trudniej o gości; Przyjdzie-ć prosić i kupować, Kto by-ć chciał służyć i wiernie miłować. NA SEN
Sen z śmiercią, brat z siostrą, Wiodą zwadę ostrą: Ta wegnała Zosię w ciemne kraje, ten mi ją na noc w myśli daje. Słońce zazdrościwe, Czemu mię budzisz I żałościwe Myśli krótką pociechą łudzisz? Ranne twe wstanie Smaczne mi rwie spanie.
Chciałem ją ułapić I mile obłapić, Lecz konterfekt, który-m miał za żywy, Nie był, tylko dym i cień prawdziwy.
Krótko tej pociechy, I widzę prawie, Że me uciechy Przez sen tylko są, a na jawie Za cieniem słońca
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 280
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
. Bo mam stąd troj pożytek: pierwszy łaski twojej; Drugi, gdyś pięknie doszła powolności mojej; Trzeci, żeś mą stateczność z tej miary uznała, Gdyś zawsze mowy moje jednakie słyszała. O nigdy nieodmiennej ku tobie szczyrości, Luboś mię do serdecznej przywiodła żałości, Żem bronią chciał otworzyć piersi żałościwe, A przecię i na tenczas tobie przyjaźliwe. Bo im cię barziej sobie uważam, tym dalej Serce me twej grzeczności promień ciężko pali. Bo któżby cię nie kochał z twych cnot znamienitych I wdzięków przyrodzonych i darów sowitych? Już twemu rozumowi i Pallas uczona Ustąpi, choć z Jowisza mózgu urodzona. Z Neronową Poppeą
. Bo mam ztąd troj pożytek: pierwszy łaski twojej; Drugi, gdyś pięknie doszła powolności mojej; Trzeci, żeś mą stateczność z tej miary uznała, Gdyś zawsze mowy moje jednakie słyszała. O nigdy nieodmiennej ku tobie szczyrości, Luboś mię do serdecznej przywiodła żałości, Żem bronią chciał otworzyć piersi żałościwe, A przecię i na tenczas tobie przyjaźliwe. Bo im cię barziej sobie uważam, tym dalej Serce me twej grzeczności promień ciężko pali. Bo ktożby cię nie kochał z twych cnot znamienitych I wdziękow przyrodzonych i darow sowitych? Już twemu rozumowi i Pallas uczona Ustąpi, choć z Jowisza mozgu urodzona. Z Neronową Poppeą
Skrót tekstu: TrembWierszeWir_II
Strona: 247
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Jakub Teodor Trembecki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1643 a 1719
Data wydania (nie wcześniej niż):
1643
Data wydania (nie później niż):
1719
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1911
Ja jej ochmistrz, ja panna, ja jej panią starą Zawżdy będę: was nie chcę z sobą żadną miarą”. Oni widząc, że próżno, królewnę żegnali I w inszą drogę smętni, jako chciał, jachali,
LV.
Mówiąc sobie: „O, jako ociec nieszczęśliwy, Skoro się tego dowie, będzie żałościwy! Ale co rozumiecie, kiedy to królowi Aldzierskiemu powiedzą, jej oblubieńcowi? Jako się będzie chciał mścić, jako go przerazi Żal i gniew, jako się tą lekkością urazi! Gdzieżby tu teraz przybeł w tak potrzebnym czesie Pierwej, niżli ją dalej rozbójca uniesie!”
LVI.
Z korzyści, którą mu wprzód szczęście
Ja jej ochmistrz, ja panna, ja jej panią starą Zawżdy będę: was nie chcę z sobą żadną miarą”. Oni widząc, że próżno, królewnę żegnali I w inszą drogę smętni, jako chciał, jachali,
LV.
Mówiąc sobie: „O, jako ociec nieszczęśliwy, Skoro się tego dowie, będzie żałościwy! Ale co rozumiecie, kiedy to królowi Aldzierskiemu powiedzą, jej oblubieńcowi? Jako się będzie chciał mścić, jako go przerazi Żal i gniew, jako się tą lekkością urazi! Gdzieżby tu teraz przybeł w tak potrzebnym czesie Pierwej, niżli ją dalej rozbójca uniesie!”
LVI.
Z korzyści, którą mu wprzód szczęście
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 309
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
/ i rąk polizuje/ I mile dłoni Ojca swojego całuje/ Lecz zatrzymać nie mogąc: i gdyby moc miała Mówić co chce/ pewnieby ratunku żądała/ I imieniaby swego swoim nie tajeła/ I nagłego nieszczęścia przygody odkreła. K Literą jednak/ którą nogą wytłoczeła/ Miasto słów w piasku/ dosyć dobrze wyrazieła Żałościwy znak/ ciała swojego odmiany: Co zrozumiawszy Ociec Inachus stroskany/ Wielkim głosem zawoła: Biadasz mnie nędznemu/ L A potym się bydlęciu sam wzdychającemu V rogów/ i u śnieżnej szyje zawieszywa/ A biadasz mnie nędznemu co raz powtarzywa/ Mówiąc: Tyżeś to córko ma wielce kochana/ Przez tak wiele różnych ziem ode
/ y rąk polizuie/ Y mile dłoni Oycá swoiego cáłuie/ Lecz zátrzymáć nie mogąc: y gdyby moc miáłá Mowić co chce/ pewnieby rátunku żądáłá/ Y imięniáby swego swoim nie taiełá/ Y nagłego nieszczęśćia przygody odkrełá. K Literą iednák/ ktorą nogą wytłoczełá/ Miásto słow w piasku/ dosyć dobrze wyráźiełá Záłośćiwy znák/ ćiáłá swoiego odmiány: Co zrozumiawszy Oćiec Ináchus ztroskány/ Wielkim głosem záwoła: Biádasz mnie nędznemu/ L A potym się bydlęćiu sam wzdycháiącemu V rogow/ y v śnieżney szyie záwieszywa/ A biadász mnie nędznemu co raz powtarzywa/ Mowiąc: Tyżeś to corko ma wielce kochána/ Przez ták wiele rożnych źiem ode
Skrót tekstu: OvOtwWPrzem
Strona: 38
Tytuł:
Księgi Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Walerian Otwinowski
Drukarnia:
Andrzej Piotrkowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
Jednym się widziała Nieżadna piosnka, drugim inaczej się zdała. TyrsisAle już dom przed nami. Ustąpmy ku chłodu. I ty nogom spoczyniesz z dalekiego chodu, I w święto z przyjacielem zabawić się godzi. Tym czasem o wieczerzej żonka się zachodzi. SIELANKA DZIESIĄTA WIERZBY
Nais Purska. Nais Stojąc nad cichym Purem, Nais żałościwa: Jako (prawi) ta woda za wodą upływa, Tak lata nasze bieżą, nazad niewrócone. Lecz wody za wodami idą nieskończone, Ale życia mojego skoro czas przeminie, Inszy nie przyjdzie ani wiek nowy nadpłynie. Czyli trudno przeskoczyć kresy zamierzone? Abo prawa naganiać wiecznie położone? Raczej to, co nam wieku
Jednym się widziała Nieżadna piosnka, drugim inaczej się zdała. TyrsisAle już dom przed nami. Ustąpmy ku chłodu. I ty nogom spoczyniesz z dalekiego chodu, I w święto z przyjacielem zabawić się godzi. Tym czasem o wieczerzej żonka się zachodzi. SIELANKA DZIESIĄTA WIERZBY
Nais Purska. Nais Stojąc nad cichym Purem, Nais żałościwa: Jako (prawi) ta woda za wodą upływa, Tak lata nasze bieżą, nazad niewrócone. Lecz wody za wodami idą nieskończone, Ale życia mojego skoro czas przeminie, Inszy nie przyjdzie ani wiek nowy nadpłynie. Czyli trudno przeskoczyć kresy zamierzone? Abo prawa naganiać wiecznie położone? Raczej to, co nam wieku
Skrót tekstu: SzymSiel
Strona: 80
Tytuł:
Sielanki
Autor:
Szymon Szymonowic
Miejsce wydania:
Zamość
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1614
Data wydania (nie wcześniej niż):
1614
Data wydania (nie później niż):
1614
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Sielanki i pozostałe wiersze polskie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Janusz Pelc
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1964
; Gdzie sam Pasterzem/ gdzie sam Królem/ Bogiem wiecznym/ Przeto/ nie racz się rzewnić tym płaczem serdecznym. O mój namilszy Synu/ o kochanie moje/ Któż w oczu moich może zastanowić zdroje Krwawych łez! i kto smętek ostry zahamować? Któż jednorodzonego zabroni żałować! Gdzieś teraz dziecię moje! że cię żałościwa Matka nie mogę widzieć? kędysz cię burzliwa Pamiątka
Srogość w opiekę wzięła? Niewdzięczny narodzie: Toli Synowi memu oddajesz w nagrodzie/ Za dobrodziejstwa jego? którycheś obficie Zażył/ i hojnej łaski doznał znamienicie. Ale/ co prze Bóg mieszkam! pójdę a swe zdrowie/ Smętna matka położę przy Synowskiej głowie. Niechaj
; Gdźie sam Pásterzem/ gdźie sam Krolem/ Bogiem wiecznym/ Przeto/ nie rácz się rzewnić tym płáczem serdecznym. O moy namilszy Synu/ o kochánie moie/ Ktosz w oczu moich może zástánowić zdroie Krwáwych łez! y kto smętek ostry záhámować? Ktoż iednorodzonego zábroni żáłować! Gdźieś teraz dźiećię moie! że ćię żáłośćiwa Mátká nie mogę widzieć? kędysz ćię burzliwa Pámiątká
Srogość w opiekę wźięłá? Niewdźięczny narodźie: Toli Synowi memu oddáiesz w nagrodźie/ Zá dobrodźieystwá iego? ktorycheś obfićie Zażył/ y hoyney łáski doznał známienićie. Ale/ co prze Bog mieszkam! poydę á swe zdrowie/ Smętna mátká położę przy Synowskiey głowie. Niechay
Skrót tekstu: RożAPam
Strona: 31.
Tytuł:
Pamiątka krwawej ofiary Pana Zbawiciela Naszego Jezusa Chrystusa
Autor:
Abraham Rożniatowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1610
Data wydania (nie wcześniej niż):
1610
Data wydania (nie później niż):
1610
nań patrzy, łzami zalanemi; Czyta, a im zatłumić barziej usiłuje Pożar w sercu, tem więtszy coraz się zajmuje. Pała gniewem, małą ma nadzieję miłości, Pełna bojaźni, pełna różnych wątpliwości.
LXXIX.
Bo przez ten czas Rugiera czekała samego, Nie listu, który musi wziąć na miejscu jego; Twarzą nażałościwszą nieba wyjaśnione Smutna dziewka zarazem czyni zachmurzone. List do serca przyciska i po tysiąc razy Całuje, na Rugiera choć ma swe urazy, A iż go ogniem tęsknic wnętrznych nie spaliła, Łzy bronią, które z oczu obficie cedziła.
LXXX.
Po sześć, siedmkroć kartę przewraca i czyta I o kochanku swojem ustawicznie pyta;
nań patrzy, łzami zalanemi; Czyta, a im zatłumić barziej usiłuje Pożar w sercu, tem więtszy coraz się zajmuje. Pała gniewem, małą ma nadzieję miłości, Pełna bojaźni, pełna różnych wątpliwości.
LXXIX.
Bo przez ten czas Rugiera czekała samego, Nie listu, który musi wziąć na miejscu jego; Twarzą nażałościwszą nieba wyjaśnione Smutna dziewka zarazem czyni zachmurzone. List do serca przyciska i po tysiąc razy Całuje, na Rugiera choć ma swe urazy, A iż go ogniem tesknic wnętrznych nie spaliła, Łzy bronią, które z oczu obficie cedziła.
LXXX.
Po sześć, siedmkroć kartę przewraca i czyta I o kochanku swojem ustawicznie pyta;
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 423
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905