czasu pokoju/ i czasu wojny/ to jarzmo. Sic volo sic iubeo stet pro ratione voluntas na karkach swych dźwigają. Nie rzecze Wołoszyn to/ Multanin to. Bo tam zdrada/ niestatek/ lekkość. Kiedyż oni Panu swemu wiary dodzierżeli: nie jednego na haku zawieszono/ rozstrzelano/ otruto/ radziby jako żaczęta/ co tydzień inszemu mistrzowi. Ale tym bawić się nie będę/ bo to i najmniejszy widzieć/ i dalej jeżeli zachce postąpić może. Moje przedsięwzięcie/ co jest najpotrzebniejszego szlachcicowi Polskiemu mówić; i to powiedzieć/ ktoby na Piersiach swoich Amorem Patriae nie miał/ aby jako członek zarażliwy/ od ciała odcięty/ i
czásu pokoiu/ y czásu woyny/ to iárzmo. Sic volo sic iubeo stet pro ratione voluntas ná kárkách swych dźwigáią. Nie rzecze Wołoszyn to/ Multanin to. Bo tám zdrádá/ niestátek/ lekkość. Kiedysz oni Pánu swemu wiáry dodźierżeli: nie iednego ná haku záwieszono/ rozstrzelano/ otruto/ rádziby iáko żaczętá/ co tydźień inszemu mistrzowi. Ale tym báwić się nie będę/ bo to y naymnieyszy widzieć/ y dáley ieżeli zachce postąpić może. Moie przedśięwzięćie/ co iest naypotrzebnieyszego szláchćicowi Polskiemu mowić; y to powiedzieć/ ktoby ná Pierśiách swoich Amorem Patriae nie miał/ áby iáko członek zárázliwy/ od ćiáłá odćięty/ y
Skrót tekstu: KunWOb
Strona: E3
Tytuł:
Obraz szlachcica polskiego
Autor:
Wacław Kunicki
Drukarnia:
Drukarnia dziedziców Jakuba Sibeneychera
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1615
Data wydania (nie wcześniej niż):
1615
Data wydania (nie później niż):
1615
. Roraty i to kradzież z rzymskiej zakrystyjej, Nie najdzie tego pewnie w mej ewanielijej. Więc gdy was tymi cnymi roratami bawi, O jakiejsi tam rosie w tym śpiewaniu prawi, I tu w nim intencyją zrozumieć potrzeba, Z piwnice-ć to on rosy pragnie, a nie z nieba. Oby mu to pragnienie żaczęta zgasiły, A kamienne rorate nań kiedy puściły, Ba, i trzeba mu się strzec, bo mu w ten rok grożą Aspekty jego własne wielką kaźnią Bożą. Merkury, wszech złodziejów i też łgarzów wiara, I Wenus, dożywotnych jego rządców para, W jeden się z sobą stopień zeszli tego roku, Przeto Merkury
. Roraty i to kradzież z rzymskiej zakrystyjej, Nie najdzie tego pewnie w mej ewanjelijej. Więc gdy was tymi cnymi roratami bawi, O jakiejsi tam rosie w tym śpiewaniu prawi, I tu w nim intencyją zrozumieć potrzeba, Z piwnice-ć to on rosy pragnie, a nie z nieba. Oby mu to pragnienie żaczęta zgasiły, A kamienne rorate nań kiedy puściły, Ba, i trzeba mu się strzec, bo mu w ten rok grożą Aspekty jego własne wielką kaźnią Bożą. Merkury, wszech złodziejów i też łgarzów wiara, I Wenus, dożywotnych jego rządców para, W jeden się z sobą stopień zeszli tego roku, Przeto Merkury
Skrót tekstu: ChądzJRelKontr
Strona: 303
Tytuł:
Relacja
Autor:
Jan Chądzyński
Drukarnia:
Drukarnia Jezuicka
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
pisma religijne, satyry
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1623
Data wydania (nie wcześniej niż):
1623
Data wydania (nie później niż):
1623
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Kontrreformacyjna satyra obyczajowa w Polsce XVII wieku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Zbigniew Nowak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Gdańsk
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Gdańskie Towarzystwo Naukowe
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1968
i modlić się nie umiejąc, ratować nas w tych przygodach nie mogą. Ty wynidz w pojśrzodek: ty grzechami obłożony, upadszy na ziemię, wołaj i wzdychaj. Niech dziatki doma siedzą, a swemi dziecinnemi igrzyskami bawią. Właśnie jakoby modlitwy nasze publiczne Bazyli święty opisał. A kto się na nie schodzi? Szkoła/ żaczęta/ Księżej trochę/ i lud prosty/ który podowno mniej na gniew Boży zarobił. A owych/ przy których jest karania pospolitego przyczyna/ i co w grzechach ciężkich po uszy brodzą/ niewidać/ choć od zabaw wolniejszy będąc/ mogliby czasu więcej na modlitwie trawić. Oziębłość to nasza/ a w rozkoszach tego
y modlić się nie vmieiąc, rátowáć nas w tych przygodách nie mogą. Ty wynidz w poyśrzodek: ty grzechámi obłożony, vpadszy ná ziemię, wołay y wzdychay. Niech dziatki domá śiedzą, á swemi dźiećinnemi igrzyskámi báwią. Właśnie iákoby modlitwy násze publiczne Bázyli święty opisał. A kto się ná nie schodźi? Szkołá/ żaczętá/ Kśiężey trochę/ y lud prosty/ ktory podowno mniey ná gniew Boży zárobił. A owych/ przy ktorych iest karánia pospolitego przyczyná/ y co w grzechách ćiężkich po vszy brodzą/ niewidáć/ choć od zabaw wolnieyszy będąc/ mogliby czásu więcey ná modlitwie trawić. Oźiębłość to nászá/ á w roskoszách tego
Skrót tekstu: BemKom
Strona: 53.
Tytuł:
Kometa to jest pogróżka z nieba na postrach, przestrogę i upomnienie ludzkie
Autor:
Mateusz Bembus
Drukarnia:
Andrzej Piotrkowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma religijne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1619
Data wydania (nie wcześniej niż):
1619
Data wydania (nie później niż):
1619