, którąm się brzydziła. Przecięż nie potrafiłam poważeniu, którym wszystkie swoje mowy sztucznie przeplatał, dosyć się oprzyć. Byłam tak wierną, jak kto najwierniejszy, lecz podobno nie dość przezorna w pozwierzchownym oświadczeniu. Przez com Książęcia śmielszym uczyniła. Nie opowiedziawszy się przyszedł raz po południu do mnie. Różnemi pieszczotliwemi żarcikami przymilić mi się usiłował, lecz przy pierwszym ośmieleniu, z którym mię potkał, powiedziałam mu: Pozwól mi Mości Książę, żebym ja W. X. Mci Małżonce donieść kazała, że się u mnie znajdujesz, aby mię szczęściem swojej przytomności także udarowała. Na co rzekł: już mi w myślach jest przytomną
, ktorąm śię brzydziła. Przecięż nie potrafiłam poważeniu, ktorym wszystkie swoie mowy sztucznie przeplatał, dosyć śię oprzyć. Byłam tak wierną, iak kto naywiernieyszy, lecz podobno nie dość przezorna w pozwierzchownym oświadczeniu. Przez com Xiążęćia śmielszym uczyniła. Nie opowiedziawszy się przyszedł raz po południu do mnie. Rożnemi pieszczotliwemi żarcikami przymilić mi śię usiłował, lecz przy pierwszym ośmieleniu, z ktorym mię potkał, powiedziałam mu: Pozwol mi Mości Xiążę, żebym ja W. X. Mci Małżonce donieśc kazała, że śię u mnie znayduiesz, aby mię szczęściem swoiey przytomności także udarowała. Na co rzekł: już mi w myślach jest przytomną
Skrót tekstu: GelPrzyp
Strona: 24
Tytuł:
Przypadki szwedzkiej hrabiny G***
Autor:
Christian Fürchtegott Gellert
Tłumacz:
Anonim
Drukarnia:
Jan Chrystian Kleyb
Miejsce wydania:
Lipsk
Region:
zagranica
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
epika
Gatunek:
romanse
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755
uważają, nam w naszym posiedzeniu do nowej rozmowy służyły, i tym sposobem, którymeśmy ich zażywali, tę otrzymały cenę, której najkosztowniejsze podczas pobudki radości najmniej miewają. Małe sprzeczki, które Amalia z Stelejem z przyczyny kozackiej dziewczynki zaczęła, miłe przegryski, którymiśmy się straszyli, naszę poufałość ożywiły, i każdy niewinny żarcik wystawił nam nową scenę ukontentowania. Szafarka od nas do chorego posłana, przybiegła z rozciągnionemi rękoma, opowiadając nam, że swego niewiernego znalazła miłośnika, i że ten nędznik tym jest, o którregośmy się troskali. Z krzykiem rzekła, przeprosił mię za wszystko rzesistemi łzami, a ja mu już wszystko odpuściwszy, za nim najpokorniej
uważaią, nam w naszym pośiedzeniu do nowey rozmowy służyły, i tym sposobem, ktorymeśmy ich zażywali, tę otrzymały cenę, ktorey naykosztownieysze podczas pobudki radości naymniey miewaią. Małe sprzeczki, ktore Amalia z Steleiem z przyczyny kozackiey dziewczynki zaczęła, miłe przegryski, ktorymiśmy śię straszyli, naszę poufałość ożywiły, i każdy niewinny żarćik wystawił nam nową scenę ukontentowania. Szafarka od nas do chorego posłana, przybiegła z rozćiągnionemi rękoma, opowiadaiąc nam, że swego niewiernego znalazła miłośnika, i że ten nędznik tym iest, o ktorregośmy się troskali. Z krzykiem rzekła, przeprośił mię za wszystko rześistemi łzami, a ia mu iuż wszystko odpuściwszy, za nim naypokorniey
Skrót tekstu: GelPrzyp
Strona: 170
Tytuł:
Przypadki szwedzkiej hrabiny G***
Autor:
Christian Fürchtegott Gellert
Tłumacz:
Anonim
Drukarnia:
Jan Chrystian Kleyb
Miejsce wydania:
Lipsk
Region:
zagranica
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
epika
Gatunek:
romanse
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755
królowi w jego apartamentach tylko w dni galowe, z powinszowaniem jakiego festynu: idąc szeregiem, ubrane w roby i w klejnoty, i przystępując do pocałowania ręki królewskiej jedna po drugiej według rangi. Po skończonym całowaniu ręki królewskiej, postawszy przed nim jaką chwilę, którym król na znak szacunku pokazał jaki wdzięk uśmiechający i przemówił jaki żarcik wesoły, odchodziły tym samym porządkiem, którym weszły. Pojedynczo i prywatnie żadna do niego dama przystępu nie miała. Zachował albowiem ten król czystość swojego stanu nienaruszoną, przykładem od jego dworu bynajmniej nie naśladowanym. Gdy mu królowa umarła w Drezdnie na początku wojny siedmioletniej i graf Bryll, minister, chcąc mu osłodzić po swojemu smutny
królowi w jego apartamentach tylko w dni galowe, z powinszowaniem jakiego festynu: idąc szeregiem, ubrane w roby i w klejnoty, i przystępując do pocałowania ręki królewskiej jedna po drugiej według rangi. Po skończonym całowaniu ręki królewskiej, postawszy przed nim jaką chwilę, którym król na znak szacunku pokazał jaki wdzięk uśmiechający i przemówił jaki żarcik wesoły, odchodziły tym samym porządkiem, którym weszły. Pojedynczo i prywatnie żadna do niego dama przystępu nie miała. Zachował albowiem ten król czystość swojego stanu nienaruszoną, przykładem od jego dworu bynajmniej nie naśladowanym. Gdy mu królowa umarła w Drezdnie na początku wojny siedmioletniej i graf Bryll, minister, chcąc mu osłodzić po swojemu smutny
Skrót tekstu: KitPam
Strona: 113
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Jędrzej Kitowicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1743
Data wydania (nie wcześniej niż):
1743
Data wydania (nie później niż):
1743
Tekst uwspółcześniony:
tak
którzy by za potchnięciem się konia, ciężarem osoby królewskiej zwątlonego, króla od upadku ratowali. Szczęścia posłużonego na tym polowaniu znakiem były pióra tego ptaka przypięte do kapeluszów albo czapek wszystkich osób, które królowi na tym polowaniu asystowały.
Chował przy dworze swoim błazna, czyli trefnisia, który go, w melancholicznym humorze będącego, śmiesznymi żarcikami i kuglarskimi figlami rozrywał, i drugiego, poetę, który w niemieckim języku z każdej okoliczności dowcipne i śmieszne wiersze nagle składał. Ci dwaj ludzie mieli przystęp do króla wolny każdego czasu. Asystowali mu także podczas publicznych obiadów i kiedy w ogrodzie do tarczy strzelał. Tytuń palił mocno, a najwięcej po obiedzie, po którym
którzy by za potchnięciem się konia, ciężarem osoby królewskiej zwątlonego, króla od upadku ratowali. Szczęścia posłużonego na tym polowaniu znakiem były pióra tego ptaka przypięte do kapeluszów albo czapek wszystkich osób, które królowi na tym polowaniu asystowały.
Chował przy dworze swoim błazna, czyli trefnisia, który go, w melancholicznym humorze będącego, śmiesznymi żarcikami i kuglarskimi figlami rozrywał, i drugiego, poetę, który w niemieckim języku z każdej okoliczności dowcipne i śmieszne wiersze nagle składał. Ci dwaj ludzie mieli przystęp do króla wolny każdego czasu. Asystowali mu także podczas publicznych obiadów i kiedy w ogrodzie do tarczy strzelał. Tytuń palił mocno, a najwięcej po obiedzie, po którym
Skrót tekstu: KitPam
Strona: 114
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Jędrzej Kitowicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1743
Data wydania (nie wcześniej niż):
1743
Data wydania (nie później niż):
1743
Tekst uwspółcześniony:
tak