/ jej śliczne ciałeczko się bieli. Serce budzić niechce Ale miłość łechce A ja muszę Darmo tam niesiedzieć Leć się chcę dowiedzieć Czy ma duszę. Aż pot niewielki Jako Perełki Sowite wypuszcza potwarzy kropelki Tę powodź/ gdy zbiera Ręka ma ociera Z pięknej twarzy. Leć gładkość co świeci W sercu ogień nieci Co mię żarzy W myślach niszczeje Pałąm góreję I nowym przypadkiem zdrowym bywszy mdleję Piekna Zosiu rata Nie zazdrość mi świata Ratuj w mdłości Bo jako ja zginę Mam śmierci przyczynę Z twej miłości. Ostatnia trwoga Ratuj dla Boga Czy mię z twego życzysz martwym wypchnąć proga. Ona się ocuci Pierzynką narzuci Potym z strachu Te mi słowa rzecze: Niebaczny
/ iey śliczne ćiałeczko się bieli. Serce budźić niechce Ale miłość łechce A ia muszę Dármo tám niesiedźieć Leć się chcę dowiedźieć Czy ma duszę. Aż pot niewielki Iáko Perełki Sowite wypuszcza potwarzy kropelki Tę powodź/ gdy zbiera Ręká ma oćiera Z piękney twarzy. Leć głádkość co świeći W sercu ogień nieći Co mię żarzy W myślách niszczeie Pałąm goreię Y nowym przypadkiem zdrowym bywszy mdleię Piekna Zośiu rátá Nie zazdrość mi świátá Rátuy w mdłośći Bo iáko ia zginę Mam śmierći przyczynę Z twey miłośći. Ostátnia trwogá Rátuy dla Bogá Czy mię z twego życzysz martwym wypchnąć progá. Oná się ocući Pierzynką nárzući Potym z stráchu Te mi słowá rzecze: Niebáczny
Skrót tekstu: KochProżnLir
Strona: 174
Tytuł:
Liryka polskie
Autor:
Wespazjan Kochowski
Drukarnia:
Wojciech Górecki
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1674
Data wydania (nie wcześniej niż):
1674
Data wydania (nie później niż):
1674
żywota, Wielka to cnota.
Lubo i Turcy nam odpowiedali, Z dział nas i z nośnych janczarek macali,
Grzmot srogi głuszył, świata nie znać prawie W dymnej kurzawie.
Wtenczas wódz wielki z cudownej ochoty Pieszo prowadził do szturmu piechoty Rzadkim przykładem, i jego też męstwo Dało zwycięstwo.
Serce w nim pomstę z nadzieją żarzyło, Gdyby mu niebo łaskawie zdarzyło Zlać krwią turecką popiół Żołkiewskiego, Dziada swojego,
Który przed srogą wojska nawalnością Uwodząc (i dziś wspomnieć to z żałością) Przy tej podciętej ojczyzny podporze, Legł na Cecorze.
Generałowie wtąż z oberszterami I z przedniejszymi oficierami Z nieporownanym męstwem szli przed swymi Pułki pieszymi,
Które za nimi nie
żywota, Wielka to cnota.
Lubo i Turcy nam odpowiedali, Z dział nas i z nośnych janczarek macali,
Grzmot srogi głuszył, świata nie znać prawie W dymnej kurzawie.
Wtenczas wodz wielki z cudownej ochoty Pieszo prowadził do szturmu piechoty Rzadkim przykładem, i jego też męstwo Dało zwycięstwo.
Serce w nim pomstę z nadzieją żarzyło, Gdyby mu niebo łaskawie zdarzyło Zlać krwią turecką popioł Żołkiewskiego, Dziada swojego,
Ktory przed srogą wojska nawalnością Uwodząc (i dziś wspomnieć to z żałością) Przy tej podciętej ojczjzny podporze, Legł na Cecorze.
Generałowie wtąż z oberszterami I z przedniejszymi officierami Z nieporownanym męstwem szli przed swymi Pułki pieszymi,
Ktore za nimi nie
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 488
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
mnie z łaski twej rozpusta): Oczy są tego godniejsze czy usta? Przecię ja do was, oczy, serca mego Zwierciadła, gwiazdy nieba miłosnego... Mylę się; raczej do was się udaję, Rubiny żywe, których ogniem taję, Do was, skarbnice gładkości i twarzy Ozdobo, którą ogień się mój żarzy, Bo oko płaczu studnicą jest, a wy Nie wydajecie, tylko śmiech łaskawy. OCZY WOJENNE
Nie nowina to pannom nas wojować I we krwi brodzić, i ród męski psować: Sławne są męstwem termodońskie żony I jadem przeciw mężom Amazony. Ale i w niebie są zbrojne boginie, Są Parki, których brzytwą każdy ginie
mnie z łaski twej rozpusta): Oczy są tego godniejsze czy usta? Przecię ja do was, oczy, serca mego Zwierciadła, gwiazdy nieba miłosnego... Mylę się; raczej do was się udaję, Rubiny żywe, których ogniem taję, Do was, skarbnice gładkości i twarzy Ozdobo, którą ogień się mój żarzy, Bo oko płaczu studnicą jest, a wy Nie wydajecie, tylko śmiech łaskawy. OCZY WOJENNE
Nie nowina to pannom nas wojować I we krwi brodzić, i ród męski psować: Sławne są męstwem termodońskie żony I jadem przeciw mężom Amazony. Ale i w niebie są zbrojne boginie, Są Parki, których brzytwą każdy ginie
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 30
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
mi wstaje I serce rośnie rozgrzane piersiami.
Nie dziw, że zmarli podnoszą się w grobie, Widząc, jak kiedyś, ten, co żywot daje, Krzyż między dwiema wystawion łotrami. DO MOTYLA
Lekko, motylu! Ogień to szkodliwy! Strzeż się tej świece i tej jasnej twarzy, W której się skrycie śmierć ozdobna żarzy, I nie bądź swego męczeństwa tak chciwy.
Sam się w grób kwapisz i w pogrzeb zdradliwy, Sam leziesz w trunnę i tak ci się marzy, Że cię to zbawi, co cię na śmierć sparzy. — Ach! Jużeś poległ, gachu nieszczęśliwy!
Aleś w tym szczęśliw, że z pocałowaniem I
mi wstaje I serce rośnie rozgrzane piersiami.
Nie dziw, że zmarli podnoszą się w grobie, Widząc, jak kiedyś, ten, co żywot daje, Krzyż między dwiema wystawion łotrami. DO MOTYLA
Lekko, motylu! Ogień to szkodliwy! Strzeż się tej świece i tej jasnej twarzy, W której się skrycie śmierć ozdobna żarzy, I nie bądź swego męczeństwa tak chciwy.
Sam się w grób kwapisz i w pogrzeb zdradliwy, Sam leziesz w trunnę i tak ci się marzy, Że cię to zbawi, co cię na śmierć sparzy. — Ach! Jużeś poległ, gachu nieszczęśliwy!
Aleś w tym szczęśliw, że z pocałowaniem I
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 106
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
uśmiechu pozwoliła gęby! Równa się każda kropla, którą puści, Perle i srebru, kiedy się rozpuści; Ta Kleopatra ma perły przebrane Zupełne w uściech, w oczu przetapiane. Nie tak są piękne gwiazdy, które ciemnej Nocy spadają ku niskości ziemnej, Jako każda łza, która na jej twarzy Kropiąc lilije, ognie moje żarzy. Płacz tedy, Fili; kiedy-ć tak przystoi, Już się tych smętków serce me nie boi; Owszem, tym deszczem zawiędłej nadzieje
Latorośl w sercu moon odmłodnieje: Tak wiemy, że już wiosna nam nadchodzi, Gdy słońce w kąpiel do Wodnika wchodzi, Tak i tuszymy, że wdzięczny świt blisko, Gdy
uśmiechu pozwoliła gęby! Równa się każda kropla, którą puści, Perle i srebru, kiedy się rozpuści; Ta Kleopatra ma perły przebrane Zupełne w uściech, w oczu przetapiane. Nie tak są piękne gwiazdy, które ciemnej Nocy spadają ku niskości ziemnej, Jako każda łza, która na jej twarzy Kropiąc lilije, ognie moje żarzy. Płacz tedy, Fili; kiedy-ć tak przystoi, Już się tych smętków serce me nie boi; Owszem, tym deszczem zawiędłej nadzieje
Latorośl w sercu moon odmłodnieje: Tak wiemy, że już wiosna nam nadchodzi, Gdy słońce w kąpiel do Wodnika wchodzi, Tak i tuszymy, że wdzięczny świt blisko, Gdy
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 180
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
, Ratuj, niż wiecznym snem oczy zamrużę; A jako-ć służę wiecznie, nie docześnie, Tak mi to nadgródź na jawi, nie we śnie. BIERZMOWANIE
Pałam, bo jakoż nie pałać, kiedy ty Wzniecasz w mym sercu coraz ogień skryty: Każdy postępek, każda gładkość twarzy, Każde twe słowo miłość moję żarzy.
Ustroisz-li się — żądzy mej przybędzie, Nie strzymasz — widzę, że nic nie ubędzie, Płaczesz — w ognistej tonie serce wodzie, Śmiejesz się — słońce gorętsze w pogodzie, Gniewasz się — strach mię wraz z miłością piecze, Łaskawaś — a któż przed łaską uciecze; Milczysz — ja tęsknię,
, Ratuj, niż wiecznym snem oczy zamrużę; A jako-ć służę wiecznie, nie docześnie, Tak mi to nadgródź na jawi, nie we śnie. BIERZMOWANIE
Pałam, bo jakoż nie pałać, kiedy ty Wzniecasz w mym sercu coraz ogień skryty: Każdy postępek, każda gładkość twarzy, Każde twe słowo miłość moję żarzy.
Ustroisz-li się — żądzy mej przybędzie, Nie strzymasz — widzę, że nic nie ubędzie, Płaczesz — w ognistej tonie serce wodzie, Śmiejesz się — słońce gorętsze w pogodzie, Gniewasz się — strach mię wraz z miłością piecze, Łaskawaś — a któż przed łaską uciecze; Milczysz — ja tęsknię,
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 240
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
miał za żywy, Nie był, tylko dym i cień prawdziwy.
Krótko tej pociechy, I widzę prawie, Że me uciechy Przez sen tylko są, a na jawie Za cieniem słońca Nie masz bólu końca.
Dokądże umykasz I z oczu mych znikasz? Przynamniej choć tą zmyślną twarzą Uśmierz żale, co się we mnie żarzą! Postój, me kochanie, Albo mię z sobą Weź, albo spanie Osłódź wdzięczną swoją osobą! Zawieram oczy, Czekać cię ochoczy. CZUJNOŚĆ
Niechaj ci poduszka w tę noc nie smakuje, We łzach i wzdychaniu nie śpi, kto miłuje: Żołnierz sławę traci, Gnuśniejąc w pokoju, Noc najlepiej płaci W Kupidowym boju
miał za żywy, Nie był, tylko dym i cień prawdziwy.
Krótko tej pociechy, I widzę prawie, Że me uciechy Przez sen tylko są, a na jawie Za cieniem słońca Nie masz bólu końca.
Dokądże umykasz I z oczu mych znikasz? Przynamniej choć tą zmyślną twarzą Uśmierz żale, co się we mnie żarzą! Postój, me kochanie, Albo mię z sobą Weź, albo spanie Osłódź wdzięczną swoją osobą! Zawieram oczy, Czekać cię ochoczy. CZUJNOŚĆ
Niechaj ci poduszka w tę noc nie smakuje, We łzach i wzdychaniu nie śpi, kto miłuje: Żołnierz sławę traci, Gnuśniejąc w pokoju, Noc najlepiej płaci W Kupidowym boju
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 281
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
może, Porwie, nad Wulkanowe żarliwsza kominy, Że prócz w samych nadziejach zostawiwszy syny, A wszystkich w podziwieniu i serca ciężkości, Śrzód południa i onej zgasł uroczystości, Jeden jeszcze z tej liczby konterfet zostawa, A wdzięk jakiś niebieski i dziwną wydawa Z siebie jasność, ono jak po wspaniałej twarzy Rumieniec się szarłatny Lucyferów żarzy, Włos ozdobny, żywy wźrok, a zraniona broda Wdzięcznym śrzonem. Bielskili on to wojewoda Rachwał? świeżo któremu, gdy się przechwalały Z ludzi wieki, równego dzisiejsze nie miały W rozumie i wymowie, toż i wieszcze owe W Delfie gdzieś oracula ożywszy Febowe, Rachfał Leszczyński wojewoda bełski, hrubieszowski starosta.
Przyznałyby,
może, Porwie, nad Wulkanowe żarliwsza kominy, Że prócz w samych nadziejach zostawiwszy syny, A wszystkich w podziwieniu i serca ciężkości, Śrzód południa i onej zgasł uroczystości, Jeden jeszcze z tej liczby konterfet zostawa, A wdzięk jakiś niebieski i dziwną wydawa Z siebie jasność, ono jak po wspaniałej twarzy Rumieniec się szarłatny Lucyferów żarzy, Włos ozdobny, żywy wźrok, a zraniona broda Wdzięcznym śrzonem. Bielskili on to wojewoda Rachwał? świeżo któremu, gdy się przechwalały Z ludzi wieki, równego dzisiejsze nie miały W rozumie i wymowie, toż i wieszcze owe W Delfie gdzieś oracula ożywszy Febowe, Rachfał Leszczyński wojewoda bełski, hrubieszowski starosta.
Przyznałyby,
Skrót tekstu: TwarSRytTur
Strona: 117
Tytuł:
Zbiór różnych rytmów
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1631 a 1661
Data wydania (nie wcześniej niż):
1631
Data wydania (nie później niż):
1661
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Drukarnia "Czasu"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1861
i sprawiedliwego Ojca obraz, na wieki nieopuszczonego Z opatrzności najwyższej w potomstwie zostałem. A czekać (zdarzą nieba) w czasie tego małym, Że jako tam te wody Dniestrowe poświęci, Strojniejsze wnet infuły, krzyże i pieczęci Ojcowskie go potkają. Bo kto z jego twarzy, Ten, który się ku wszystkim Leszczyńskim dziś żarzy Afekt pański, i miłość razem pospolita, Że się wprzód urodziła, tego nie wyczyta? Tak wieczorne planety gdy na noc nastają, U słońca swych splendorów sobie pożyczają. Gdzie Febe kredensuje, a znowuż i od niej, Tysiąc inszych pomniejszych zażgnie się pochodni. Aleś bardzo i ty siadł świata tego blisko Derpski
i sprawiedliwego Ojca obraz, na wieki nieopuszczonego Z opatrzności najwyższej w potomstwie zostałem. A czekać (zdarzą nieba) w czasie tego małym, Że jako tam te wody Dniestrowe poświęci, Strojniejsze wnet infuły, krzyże i pieczęci Ojcowskie go potkają. Bo kto z jego twarzy, Ten, który się ku wszystkim Leszczyńskim dziś żarzy Affekt pański, i miłość razem pospolita, Że się wprzód urodziła, tego nie wyczyta? Tak wieczorne planety gdy na noc nastają, U słońca swych splendorów sobie pożyczają. Gdzie Febe kredensuje, a znowuż i od niej, Tysiąc inszych pomniejszych zażgnie się pochodni. Aleś bardzo i ty siadł świata tego blisko Derpski
Skrót tekstu: TwarSRytTur
Strona: 132
Tytuł:
Zbiór różnych rytmów
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1631 a 1661
Data wydania (nie wcześniej niż):
1631
Data wydania (nie później niż):
1661
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Drukarnia "Czasu"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1861
wiersz i litery układasz liczone Andrzej Leszczyński wojewoda derpski, dubiński starosta.
Żarty swoje; lubo gdzie przy cypryjskiej kniei Pustą drażnisz dziecinę pięknej Tyterei; Lubo nad niebacznemi letejskiemi brzegi, Wdzięcznej płaczesz Koreckiej smutnemi elegi. Ach pociechy jedyne! ach serca! i one Toż tak prędko pochodnie małżeńskie zgaszone! Mała prócz się iskierka żarzy z jej popiołu, Które ze krwią Leszczyńską twoją wżdy pospołu, Wzbudzi dziada, i kiedyż na stosach kochanych Z bisurmańskick sprawi mu łbów poucinanych Powinne inferie przez takie ofiary, Jego mszcząc się zginienia. Z której jednak miary Zguby swojej wetując i tak wielkiej szkody, Na nowe się zdobywasz hymny i nagrody. (Zważyła
wiersz i litery układasz liczone Andrzej Leszczyński wojewoda derpski, dubiński starosta.
Żarty swoje; lubo gdzie przy cypryjskiej kniei Pustą drażnisz dziecinę pięknej Tyterei; Lubo nad niebacznemi letejskiemi brzegi, Wdzięcznej płaczesz Koreckiej smutnemi elegi. Ach pociechy jedyne! ach serca! i one Toż tak prędko pochodnie małżeńskie zgaszone! Mała prócz się iskierka żarzy z jej popiołu, Które ze krwią Leszczyńską twoją wżdy pospołu, Wzbudzi dziada, i kiedyż na stosach kochanych Z bisurmańskick sprawi mu łbów poucinanych Powinne inferye przez takie ofiary, Jego mszcząc się zginienia. Z której jednak miary Zguby swojej wetując i tak wielkiej szkody, Na nowe się zdobywasz hymny i nagrody. (Zważyła
Skrót tekstu: TwarSRytTur
Strona: 133
Tytuł:
Zbiór różnych rytmów
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1631 a 1661
Data wydania (nie wcześniej niż):
1631
Data wydania (nie później niż):
1661
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Drukarnia "Czasu"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1861