, gwiazdy liczył, Niepospolicie wierę, lecz się potym zdziczył, Nie chciał z ludźmi już gadać, wzgórę oczy nosił, By kto kiedy z nim gadał, ani o to prosił. Matka jego na Wiśle przez trzy dni nie mogła Zgorzeć, aż jej do tego ciotka dopomogła. Zalała one ledwo we śrzodku pławienia, Żarzystym ogniem ginąc z boskiego przejźrzenia. Stryj na dębie utonął, szwaka balwierz zgolił, Wuja miotłą ciosano, a brat zaś przyzwolił Na stosie drew zagrzać się, bo mu zimno było, Szwagra na rożen wbito, aże słuchać miło. Inszych nie wspominając dla czasu krótkości. Do twojej się obracam teraz już litości, Któryś zginął
, gwiazdy liczył, Niepospolicie wierę, lecz sie potym zdziczył, Nie chciał z ludźmi juz gadać, wzgórę oczy nosił, By kto kiedy z nim gadał, ani o to prosił. Matka jego na Wiśle przez trzy dni nie mogła Zgorzeć, aż jej do tego ciotka dopomogła. Zalała one ledwo we śrzodku pławienia, Żarzystym ogniem ginąc z boskiego przejźrzenia. Stryj na dębie utonął, szwaka balwierz zgolił, Wuja miotłą ciosano, a brat zaś przyzwolił Na stosie drew zagrzać sie, bo mu zimno było, Szwagra na rożen wbito, aże słuchać miło. Inszych nie wspominając dla czasu krótkości. Do twojej sie obracam teraz juz litości, Któryś zginął
Skrót tekstu: WierszŻałBad
Strona: 12
Tytuł:
Naema abo wiersz żałosny
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1614
Data wydania (nie wcześniej niż):
1614
Data wydania (nie później niż):
1614
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Polska satyra mieszczańska. Nowiny sowiźrzalskie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Karol Badecki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Polska Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1950
tak szczęśliwy, że ten wyrok opowie żądzom mym życzliwy? Ten sam niechaj me serce swym mieczem przebije, niech w nektarze na mą śmierć truciznę zakryje; niech mię w oliwie smaży, niechaj pokazuje krzywy hak – mnie tym wszytkim namniej nie sturbuje. Niech i ryczeć nauczę wołu miedzianego, wsadzona weń z przydatkiem ognia żarzystego; niechbym – lubo wstyd żądać – i z wilkami wyła, jako Grekom niekiedy Cyrces wyrządziła! Dalej wytrwać nie można, o Boże jedyny! Któż mię nędzną uwolni z tej ciała machiny? Zmiłuj się, Panie! Niech Ci głos nie przypisuje okrucieństwa, kiedy go szaleństwo turbuje i rozpacz, bo łaskawość słuszniej by
tak szczęśliwy, że ten wyrok opowie żądzom mym życzliwy? Ten sam niechaj me serce swym mieczem przebije, niech w nektarze na mą śmierć truciznę zakryje; niech mię w oliwie smaży, niechaj pokazuje krzywy hak – mnie tym wszytkim namniej nie sturbuje. Niech i ryczeć nauczę wołu miedzianego, wsadzona weń z przydatkiem ognia żarzystego; niechbym – lubo wstyd żądać – i z wilkami wyła, jako Grekom niekiedy Cyrces wyrządziła! Dalej wytrwać nie można, o Boże jedyny! Któż mię nędzną uwolni z tej ciała machiny? Zmiłuj się, Panie! Niech Ci głos nie przypisuje okrucieństwa, kiedy go szaleństwo turbuje i rozpacz, bo łaskawość słuszniej by
Skrót tekstu: HugLacPrag
Strona: 151
Tytuł:
Pobożne pragnienia
Autor:
Herman Hugon
Tłumacz:
Aleksander Teodor Lacki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1673
Data wydania (nie wcześniej niż):
1673
Data wydania (nie później niż):
1673
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Krzysztof Mrowcewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1997
świat przyniósł. Całe ufce żołnierzów Chrześcijańskich/ oręże od siebie porzuciwszy/ dobrowolną śmierć podejmowali/ a mogli się byli obronić. Więc i oni Wyznawcy/ którzy wielką cierpliwością trwali w tak wielu pokusach/ i w przenaśladowaniach: ci są oni którzy się nie dadzą zwyciężyć od złego/ ale zwyciężają dobrocią złość: ci są którzy żarzyste węgle dobrodziejstw gromadzą/ na głowy nieprzyjaciół swych; i jaśnie to pokazują przed wszytkim światem/ iż żadnego oręża nie noszą zsobą/ którymby kogo obrazić mogli: iż żadnego oręża nieprzyjacielskiego się nie lękają/ zatępione wszytkie/ żadna z nich nie obrazi ich cierpliwości i stateczności. Pokazują i to/ iż oręże ich żołnierskie
świát przyniosł. Cáłe vfce żołnierzow Chrześćiáńskich/ oręże od śiebie porzućiwszy/ dobrowolną śmierć podeymowáli/ á mogli się byli obronić. Więc y oni Wyznawcy/ ktorzy wielką ćierpliwośćią trwáli w ták wielu pokusách/ y w przenáśládowániách: ći są oni ktorzy się nie dádzą zwyćiężyć od złego/ ále zwyćiężáią dobroćią złość: ći są ktorzy żarzyste węgle dobrodźieystw gromádzą/ ná głowy nieprzyiaćioł swych; y iásnie to pokázuią przed wszytkim świátem/ iż żadnego oręża nie noszą zsobą/ ktorymby kogo obráźić mogli: iż żadnego oręża nieprzyiaćielskiego się nie lękáią/ zátępione wszytkie/ żadna z nich nie obráźi ich ćierpliwośći y státecznośći. Pokázuią y to/ iż oręże ich żołnierskie
Skrót tekstu: BirkOboz
Strona: 57
Tytuł:
Kazania obozowe o Bogarodzicy
Autor:
Fabian Birkowski
Drukarnia:
Andrzej Piotrowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1623
Data wydania (nie wcześniej niż):
1623
Data wydania (nie później niż):
1623
płomienia i należytej gorącości. Otoż wyobrażenie doskonałe tego rodzaju węglów, które ja nazywam żarem. Można je też bez zaszkodzenia dalszemu ich używaniu wodą zagasic. Lecz przytym trzeba zachować należytą miarę, żeby nie było za wiele ani za mało; a węgle przy zagaszeniu trzeba żelaznemi grabiami przerobić i potym cienko rozrzucić. Te węgle żarzyste, gdyby większe około nich było staranie, mogłyby nawet i w Niemczech być niemałym drew oszcządaniem; miawszy na to ognisko i naczynia sporządzone, niemasz nic użyteczniejszego do kuchennego używania nad przerzeczone węgle. Wszystkie potraw gatunki przy nich bardzo wygodnie gotowane i pieczone być mogą. Trzymają zawsze równy gorącości gradus. Potrawy przy nich
płomienia i należytey gorącosci. Otoż wyobrażenie doskonałe tego rodzaiu węglow, ktore ia nazywam żarem. Można ie też bez zaszkodzenia dalszemu ich używaniu wodą zagasic. Lecz przytym trzeba zachowac należytą miarę, żeby nie było za wiele ani za mało; a węgle przy zagaszeniu trzeba żelaznemi grabiami przerobić y potym cienko rozrzucić. Te węgle żarzyste, gdyby większe około nich było staranie, mogłyby nawet y w Niemczech być niemałym drew oszcządaniem; miawszy na to ognisko y naczynia sporządzone, niemasz nic użytecznieyszego do kuchennego używania nad przerzeczone węgle. Wszystkie potraw gatunki przy nich bardzo wygodnie gotowane y pieczone być mogą. Trzymaią zawsze rowny gorącosci gradus. Potrawy przy nich
Skrót tekstu: DuhMałSpos
Strona: 5
Tytuł:
Sposób robienia węglów czyli sztuka węglarska
Autor:
Henri-Louis Duhamel Du Monceau
Tłumacz:
Jacek Małachowski
Drukarnia:
Michał Gröll
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1769
Data wydania (nie wcześniej niż):
1769
Data wydania (nie później niż):
1769
trzeba Mocnej/ nieporuszonej/ a w ostatku nieba Cię utwierdzą. Jakoż z tych nie odyidziesz progów/ Bez łaski w tym osobnej dobrotliwych Bogów/ Ze lubobyć natura chciała w czym przekazić Te zawziętość/ nie będziesz mogła ich obrazić/ Ani zgrzeszyć na wieki/ żyjąc w ciele czystym/ Ani chodząc po węglu sparzyć się żarzystym/ Jakim darem Diana/ jakim Westa słynie/ I Minerwa/ i owe w Parnasie Boginie. Punkt III. Nadobnej Paskwaliny. Punkt III. Nadobnej Paskwaliny.
Za co nic nie zostawa/ jedno żebyś była Wdzięczna ich dobroczynów. A coś poślubiła Z miasta w on czas wychodząc wielkiej tej Bogini/ Z rąk
trzebá Mocney/ nieporuszoney/ á w ostátku niebá Cię vtwierdzą. Iákoż z tych nie odyidziesz progow/ Bez łáski w tym osobney dobrotliwych Bogow/ Ze lubobyć náturá chciáłá w czym przekázić Te záwziętość/ nie będziesz mogłá ich obrázić/ Ani zgrzeszyć ná wieki/ żyiąc w ciele czystym/ Ani chodząc po węglu spárzyć się żarzystym/ Iákim dárem Dyáná/ iákim Westá słynie/ Y Minerwá/ y owe w Párnásie Boginie. Punkt III. Nadobney Pasqualiny. Punkt III. Nadobney Pásqualiny.
Za co nic nie zostawa/ iedno żebyś byłá Wdzięczna ich dobroczynow. A coś poślubiłá Z miástá w on czás wychodząc wielkiey tey Bogini/ Z rąk
Skrót tekstu: TwarSPas
Strona: 114
Tytuł:
Nadobna Paskwalina
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1701
Data wydania (nie wcześniej niż):
1701
Data wydania (nie później niż):
1701
swym złym przykładem zatrzymywał. Ja począłem mu wywodzić męki ciężkie które tam cierpią; na co on mówił/ gdyż tam szli moi ojcowie i dziadowie/ ja też pójdę. W tymem rzekł do niego/ przynamniej doświadcz pierwej trochę ognia/ a sprobuj będzieszli go mógł wytrzymać: i kazałem na probę przynieść węgla żarzystego. Lecz już miał ręce tak jako i serce zdrętwiałe/ że tego jakoby nic nie czuł. Potym zaś po kilku dni/ tak się barzo odmienił/ że chodził po polach i po zbożach zwoływając swych/ żeby zostali Chrześcijanmi/ z taką pilnością/ żem ja takiego drugiego jemu podobnego nie widział w Wisaju.
W
swym złym przykłádem zátrzymywał. Ia począłem mu wywodźić męki ćięszkie ktore tám ćierpią; ná co on mowił/ gdyż tám szli moi oycowie y dźiadowie/ ia też poydę. W tymem rzekł do niego/ przynamniey doświádcz pierwey trochę ogniá/ á sprobuy będźieszli go mogł wytrzymáć: y kazałem ná probę przynieść węgla żarzystego. Lecz iuż miał ręce ták iáko y serce zdrętwiáłe/ że tego iákoby nic nie czuł. Potym záś po kilku dni/ ták się bárzo odmienił/ że chodźił po polách y po zbożách zwoływáiąc swych/ żeby zostáli Chrześćiánmi/ z táką pilnośćią/ żem ia tákiego drugiego iemu podobnego nie widźiał w Wisáiu.
W
Skrót tekstu: WaezList
Strona: 55.
Tytuł:
List roczny z wysep Philippin
Autor:
Francisco Vaez
Tłumacz:
Anonim
Drukarnia:
Andrzej Piotrkowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
listy
Gatunek:
relacje
Tematyka:
egzotyka, religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1603
Data wydania (nie wcześniej niż):
1603
Data wydania (nie później niż):
1603
na brzegu stawić suche stopy, Póki mię nie pożrą żywcem te zatopy Morskie, których w mym sercu ognie wodą straszną Znienagła gasną. SZÓSTY: HIPOLIT
Rozyna mi w taneczku pomarańczę dała, A potym i wianeczek dać przyobiecała, Ale gdym jej pomagał wesołego tańca, W ogień się obróciła ona pomarańcza.
Ono jabłko żarzystym węglem mi się stało, Spaliwszy duszę nędzną, spaliło i ciało, Ogniu mój, o Rozyno, prędkom cię zachwycił, Prędko mi cię na sercu złoty owoc wzniecił.
Teraz wiem, co jest miłość! Nie Wenus łaskawa Spłodziła ją, lecz lwica na pustyni krwawa, Tygrys, niemiłosierna nad błędnym człowiekiem, Na
na brzegu stawić suche stopy, Póki mię nie pożrą żywcem te zatopy Morskie, których w mym sercu ognie wodą straszną Znienagła gasną. SZÓSTY: HIPOLIT
Rozyna mi w taneczku pomarańczę dała, A potym i wianeczek dać przyobiecała, Ale gdym jej pomagał wesołego tańca, W ogień się obróciła ona pomarańcza.
Ono jabłko żarzystym węglem mi się stało, Spaliwszy duszę nędzną, spaliło i ciało, Ogniu mój, o Rozyno, prędkom cię zachwycił, Prędko mi cię na sercu złoty owoc wzniécił.
Teraz wiem, co jest miłość! Nie Wenus łaskawa Spłodziła ją, lecz lwica na pustyni krwawa, Tygrys, niemiłosierna nad błędnym człowiekiem, Na
Skrót tekstu: ZimSRoks
Strona: 62
Tytuł:
Roksolanki
Autor:
Szymon Zimorowic
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
sielanki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Ludwika Ślękowa
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1983
i w grobie Nie zapamięta zimnym o tobie. JEDENASTY: LUBOMIR
Niebieskie oko, klejnocie jedyny, Lampo gorąca wyniosłej krainy, Ojcze gwiazd jasnych! Ty skoro świt mglisty Poczniesz rozpalać kaganiec ognisty, Natychmiast z łoża ramiona perłowe Podniosłszy, oczy szczyro szafirowe Na świat obracasz; a potem, gdy z góry Poczniesz rozpuszczać żarzyste kędziory,
Odległej ziemi zdarszy nocną larwę, Dajesz glans dzienny i pozorną barwę. Przez ciebie drzewa z listów ogolone Rozpościerają warkocze zielone, Pola odarte biorą na się szaty, Zewsząd upstrzone rozlicznymi kwiaty. Przez ciebie lato nasycone rosy, Gotuje bujne oraczowi kłosy, Jesień, owocem mnogim zbogacona, W frukty i w smaczne obfituje
i w grobie Nie zapamięta zimnym o tobie. JEDENASTY: LUBOMIR
Niebieskie oko, klejnocie jedyny, Lampo gorąca wyniosłej krainy, Ojcze gwiazd jasnych! Ty skoro świt mglisty Poczniesz rozpalać kaganiec ognisty, Natychmiast z łoża ramiona perłowe Podniosłszy, oczy szczyro szafirowe Na świat obracasz; a potem, gdy z gory Poczniesz rozpuszczać żarzyste kędziory,
Odległej ziemi zdarszy nocną larwę, Dajesz glans dzienny i pozorną barwę. Przez ciebie drzewa z listów ogolone Rozpościerają warkocze zielone, Pola odarte biorą na się szaty, Zewsząd upstrzone rozlicznymi kwiaty. Przez ciebie lato nasycone rosy, Gotuje bujne oraczowi kłosy, Jesień, owocem mnogim zbogacona, W frukty i w smaczne obfituje
Skrót tekstu: ZimSRoks
Strona: 69
Tytuł:
Roksolanki
Autor:
Szymon Zimorowic
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
sielanki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Ludwika Ślękowa
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1983
. Potentatom barzo niebezpieczne czasy/ mogą na swoje zdrowie dobrą baczność dać! Do starća jednego/ któremu już sto lat było/ przyszło dziecie/prosząc go o ogień/ który mu się wtym niezamowił/ mówiąc/ iż bez naczenia ognia tego nie odniesie: To dziecię wzięło trochę popiołu na rękę/ a ująwszy wkleszcze żarzysty wangl/ położylogo nań. To ujrzawszy on starżec/ rzekł! Oto już umierając jeszcze się czego nauczę! Niech się żadennie domniema/ żeby wszytko umiał! ¤ Nów Października 19. (9) dnia Paźdź. nastanie Wieczor około 7. w pierwszym stop. niebieskiej Panny/ a po dokończeniu lata przywita zradością
. Potentatom bárzo niebespieczne czásy/ mogą ná swoie zdrowie dobrą báczność dáć! Do stárćá iednego/ ktoremu iusz sto lat było/ przyszło dźiećie/prosząc go o ogien/ ktory mu się wtym niezámowił/ mowiąc/ iż bez naczenia ogniá tego nie odnieśie: To dźiećie wźięło trochę popiołu ná rękę/ á uiąwszy wkleszcze żarzysty wangl/ położylogo nań. To uyrzawszy on stárżec/ rzekł! Oto iusz umieráiąc ieszcze śię czego náuczę! Niech śię żádennie domniema/ żeby wszytko umiał! ¤ Now Páźdźierniká 19. (9) dniá Páźdź. nástánie Wieczor około 7. w pierwszym stop. niebieskiey Pánny/ á po dokonczeniu látá przywitá zrádośćią
Skrót tekstu: FurUważ
Strona: G3
Tytuł:
Astrophiczne uważanie o ułożeniu powietrza
Autor:
Stefan Furman
Drukarnia:
Dawid Frydrych Rhetiusz
Miejsce wydania:
Gdańsk
Region:
Pomorze i Prusy
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
kalendarze
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1664
Data wydania (nie wcześniej niż):
1664
Data wydania (nie później niż):
1664
dym i kurzawa z tego korzenia po domu czyniona/ wypędza. Albo: Wziąć korzenia tego/ Czartowego Lania/ Galbanu/ Czarnuchy/ Jeleniego rogu/ Izopu/ Siarki/ Wiprzyńcowego korzenia po równej części. To wszystko co namielej utłuc/ winnym octem mocnym rozczynić/ a kołaczki/ albo Trociszki porobić/ i po jednemu na żarzyste węgle kładąc/ kurzawę po tych miejscach czyniąc/ gdzieby się takowe bestie przechowywały. (Floren.) Ocet czyni mocny.
Ocet ostry i jadowity czyni/ korzeń tego ziela/ w wino go kładąc/ i na Słońcu go mając. Strętwiałości i martw.
Strętwienie i zmartwienie/ któregokolwiek członka/ albo części ciała/
dym y kurzáwá z tego korzeniá po domu czyniona/ wypądza. Albo: Wźiąć korzeniá tego/ Czartoweg^o^ Lania/ Gálbanu/ Czárnuchy/ Ieleniego rogu/ Izopu/ Siarki/ Wiprzyńcoweg^o^ korzeniá po rowney częśći. To wszystko co namieley vtłuc/ winnym octem mocnym rozczynić/ á kołaczki/ álbo Troćiszki porobić/ y po iednemu ná żarzyste węgle kłádąc/ kurzáwę po tych miejscách czyniąc/ gdźieby sie tákowe bestye przechowywáły. (Floren.) Ocet czyni mocny.
Ocet ostry y iádowity czyni/ korzeń tego źiela/ w wino go kłádąc/ y ná Słońcu go máiąc. Strętwiáłości y martw.
Strętwienie y zmartwienie/ ktoregokolwiek członká/ álbo częśći ćiáłá/
Skrót tekstu: SyrZiel
Strona: 160
Tytuł:
Zielnik
Autor:
Szymon Syreński
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Tematyka:
botanika, zielarstwo
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1613
Data wydania (nie wcześniej niż):
1613
Data wydania (nie później niż):
1613