lipca dzień nadchodzi, Jasna na niebo kanikuła wschodzi; Wtenczas gospodarz niech uważa, z jakim Łączy się nocny miesiąc nieba znakiem. Jeśli się przymknął do dżdżystego Byka, Taka na cały rok idzie praktyka: Grady i zbytnie wilgości tak zboże Porażą, że z nim siedzieć doma może I w ziemię wsianej nie doszedszy miary, Żegnać się z Gdańskiem i jego towary. Jeśli zaś na Lwa aspekt ma wesoły, Możesz przypuszczać, oraczu, stodoły, Zrodzi-ć się dobrze, możesz nowe prasy Tłoczyć i gronom zadawać niewczasy, I wynalazek Minerwy, oliwa, Dojdzie płodnością winnic, dojdzie żniwa; Ale zaś wzruszy niezgody i wojny,
I lud w
lipca dzień nadchodzi, Jasna na niebo kanikuła wschodzi; Wtenczas gospodarz niech uważa, z jakiem Łączy się nocny miesiąc nieba znakiem. Jeśli się przymknął do dżdżystego Byka, Taka na cały rok idzie praktyka: Grady i zbytnie wilgości tak zboże Porażą, że z nim siedzieć doma może I w ziemię wsianej nie doszedszy miary, Żegnać się z Gdańskiem i jego towary. Jeśli zaś na Lwa aspekt ma wesoły, Możesz przypuszczać, oraczu, stodoły, Zrodzi-ć się dobrze, możesz nowe prasy Tłoczyć i gronom zadawać niewczasy, I wynalazek Minerwy, oliwa, Dojdzie płodnością winnic, dojdzie żniwa; Ale zaś wzruszy niezgody i wojny,
I lud w
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 155
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
do żegnania kinie, Ledwie przemówi, ten dobrze nie zginie, W ziemię by przepadł. Tak kiedy go wprawi, Zsiadszy, na jego staniu go postawi. W kilka dni potem, opatrzywszy zdrowie, O żadnym kapłan nie myśląc narowie, Wsiada na konia już za Kazimierzem; Chce się zwyczajnie zabawić pacierzem. Pocznie się żegnać, puścił cugle z ręku; Koń wierzgnie, a ksiądz jak nie był na łęku. I z tak twardego ciała depozytu Nie przyszło mu tam kończyć introitu. Toż wróciwszy się pieszo do gospody: „Niechaj psi z tego marchy mają gody! Prawdęś, mój bracie, powiedał mi, drogi, Już go
do żegnania kinie, Ledwie przemówi, ten dobrze nie zginie, W ziemię by przepadł. Tak kiedy go wprawi, Zsiadszy, na jego staniu go postawi. W kilka dni potem, opatrzywszy zdrowie, O żadnym kapłan nie myśląc narowie, Wsiada na konia już za Kazimierzem; Chce się zwyczajnie zabawić pacierzem. Pocznie się żegnać, puścił cugle z ręku; Koń wierzgnie, a ksiądz jak nie był na łęku. I z tak twardego ciała depozytu Nie przyszło mu tam kończyć introitu. Toż wróciwszy się pieszo do gospody: „Niechaj psi z tego marchy mają gody! Prawdęś, mój bracie, powiedał mi, drogi, Już go
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 254
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
, A wszyscy heretycy jawnie się nim brzydzą. Właśnie jako drab na psy gdy ciśnie kij, oni Gryzą go, a owemu pokój co je goni, Tak niewierni na każdy krzyż ustawnie biją, A kiedy na nie pogrom, to się podeń kryją. Szydził też raz heretyk, wszedszy do kościoła, Jął się żegnać, a w sercu insza go myśl proła. Wtem czart, minister Boży, tak go Pismo sądzi, Dostanie wnet misterstwa, a złość rad wyrządzi. Pobrawszy stołki babie i gdzie złe siadały Niewiasty, choć je prace dobrych budowały, Obłożywszy wokoło spalił go w perzyny, By każdy czcił krzyż Pański wszelakiej godziny. Przeto
, A wszyscy heretycy jawnie się nim brzydzą. Właśnie jako drab na psy gdy ciśnie kij, oni Gryzą go, a owemu pokój co je goni, Tak niewierni na każdy krzyż ustawnie biją, A kiedy na nie pogrom, to się podeń kryją. Szydził też raz heretyk, wszedszy do kościoła, Jął się żegnać, a w sercu insza go myśl proła. Wtem czart, minister Boży, tak go Pismo sądzi, Dostanie wnet misterstwa, a złość rad wyrządzi. Pobrawszy stołki babie i gdzie złe siadały Niewiasty, choć je prace dobrych budowały, Obłożywszy wokoło spalił go w perzyny, By każdy czcił krzyż Pański wszelakiej godziny. Przeto
Skrót tekstu: ErZrzenAnKontr
Strona: 359
Tytuł:
Anatomia Martynusa Lutra Erazma z Roterdama
Autor:
Erazm z Rotterdamu
Tłumacz:
Jan Zrzenczycki
Drukarnia:
Bazyli Skalski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
pisma religijne, satyry
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1619
Data wydania (nie wcześniej niż):
1619
Data wydania (nie później niż):
1619
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Kontrreformacyjna satyra obyczajowa w Polsce XVII wieku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Zbigniew Nowak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Gdańsk
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Gdańskie Towarzystwo Naukowe
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1968
/ iz Panu Bogu barziej służył w duchu/ niżeli w powierzchownych ceremoniach. Cuiseruio in spiritu meo. To rzeczesz/ że nie trzeba Pana Boga chwalić ukłonem/ i padaniem na kolana abo twarzą swoją na ziemię ponieważ Pan Bóg/ w duchu tylko ma być chwalony. I tak Heretycy tego pisma się chwyciwszy/ przestali się żegnać i kłaniać Panu Bogu/ przestali się bić w piersi/ pościć/ dysciplinować/ włosiennice nosić, pielgrzymować na miejsca święte/ powiadając/ że tego P Bóg nie potrzebuje/ ale tylko w duchu chce być chwalony? Odpowiadam/ iż zacniejszą w człowieku jest dusza niżeli ciało: bo ciało z gliny jest ulepione i zatym skazitelne
/ iz Pánu Bogu bárźiey służył w duchu/ niżeli w powierzchownych ceremoniach. Cuiseruio in spiritu meo. To rzeczesz/ że nie trzebá Páná Bogá chwalić vkłonem/ y pádániem ná kolaná ábo twarzą swoią ná źiemię ponieważ Pán Bog/ w duchu tylko ma bydź chwalony. Y tak Heretycy tego pismá się chwyćiwszy/ przestáli się żegnáć y kłaniáć Pánu Bogu/ przestali się bić w pierśi/ pościć/ disciplinowáć/ włośiennice nośić, pielgrzymowáć na mieyscá święte/ powiadaiąc/ że tego P Bog nie potrzebuie/ ále tylko w duchu chce bydź chwalony? Odpowiádam/ iż zacnieyszą w człowieku iest duszá niżeli ćiáło: bo ćiało z gliny iest vlepione y zátym skáźitelne
Skrót tekstu: StarKaz
Strona: 24
Tytuł:
Arka testamentu zamykająca w sobie kazania niedzielne cz. 2 kazania
Autor:
Szymon Starowolski
Drukarnia:
Krzysztof Schedel
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1649
Data wydania (nie wcześniej niż):
1649
Data wydania (nie później niż):
1649
moich dla niego czerw, zł tysiąc, aby tedy po te pieniądze przyjeżdżał do Rasnej, a potem poszedłem z podziękowaniem za tak wielką łaskę i protekcją wyświadczoną do hetmana.
Tegoż dnia po obiedzie, odjeżdżając z Białegostoku, gdy wszystkie państwo byli w ogródku przed apartami dolnymi, które łazienką nazywają, zacząłem państwo żegnać i mówić tymi słowy, że w moim nieszczęściu jestem teraz tak jak na gardło dekretowany i na plac wyprowadzony, który wpóki żyje, ma na-
dzieją, że jaka protekcja i instancja od śmierci go wyprosi, i ogląda się na wszystkie strony, jeżeli mu pardon nie przychodzi. W takiej i ja komparacji oddawałem się
moich dla niego czerw, zł tysiąc, aby tedy po te pieniądze przyjeżdżał do Rasnej, a potem poszedłem z podziękowaniem za tak wielką łaskę i protekcją wyświadczoną do hetmana.
Tegoż dnia po obiedzie, odjeżdżając z Białegostoku, gdy wszystkie państwo byli w ogródku przed apartami dolnymi, które łazienką nazywają, zacząłem państwo żegnać i mówić tymi słowy, że w moim nieszczęściu jestem teraz tak jak na gardło dekretowany i na plac wyprowadzony, który wpóki żyje, ma na-
dzieją, że jaka protekcja i instancja od śmierci go wyprosi, i ogląda się na wszystkie strony, jeżeli mu pardon nie przychodzi. W takiej i ja komparacji oddawałem się
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 683
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986
zgody. Odpowiedziałem zatem, że Panu Bogu mój żal ofiaruję i Bystremu dla miłości boskiej daruję.
Tak tedy przyszliśmy do rekoncyliacji, a tak Bystry, a osobliwie Nietyksą, ażeby z dalszych naszych rozhoworów nie było jakiego nowego zajątrzenia, począł mówić, że już czas na obiady rozjechać się. Począł się z nami żegnać i z Bystrym oraz z całą jego kompanią od nas odszedł, a potem powsiadawszy na konie i do karet pierwej z placu odjechali. My trochę dłużej poczekawszy, najprzód wysłaliśmy do pułkownikowej, bratowej naszej, z oznajmieniem, że pojedynku nie było, a potem sami ruszyliśmy się do Motykał. A gdyśmy obiad
zgody. Odpowiedziałem zatem, że Panu Bogu mój żal ofiaruję i Bystremu dla miłości boskiej daruję.
Tak tedy przyszliśmy do rekoncyliacji, a tak Bystry, a osobliwie Nietyksą, ażeby z dalszych naszych rozhoworów nie było jakiego nowego zajątrzenia, począł mówić, że już czas na obiady rozjechać się. Począł się z nami żegnać i z Bystrym oraz z całą jego kompanią od nas odszedł, a potem powsiadawszy na konie i do karet pierwej z placu odjechali. My trochę dłużej poczekawszy, najprzód wysłaliśmy do pułkownikowej, bratowej naszej, z oznajmieniem, że pojedynku nie było, a potem sami ruszyliśmy się do Motykał. A gdyśmy obiad
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 850
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986
. Z czego wszystkiego oczywiście patet, że zawsze czczono i czcić potrzeba SS. Relikwie: tojest Ciało, kości, szaty, książki, łoże, instrumenta etc. każdego Świętego. byleś miał na to autentyk. Wolno jeźli są małe te świętości nosić przy sobie w szkaplerzu, mieć w domu z uczciwością, niemi żegnać burze, pioruny, rzeczy z czarowane, osoby chore, miejsca etc. czyniąc to z wiarą wielką. Znaczne zaś Relikwie powinny się wystawiać w miejscach publicznych, w Kościele, w Kaplicy, w Oratorium znacznym; jakie są Relikwie znaczne: Głowa, Ramie, Udo, lub ta część, na której dla Chrystusa najbardziej
. Z czego wszystkiego ocżywiście patet, że zawsze czczono y czcić potrzeba SS. Relikwie: toiest Ciało, kości, szaty, ksiąsżki, łoże, instrumenta etc. każdego Swiętego. byleś miał na to autentyk. Wolno ieźli są małe te swiętości nosić przy sobie w szkaplerzu, mieć w domu z uczciwością, niemi żegnać burze, pioruny, rzecży z cżarowane, osoby chore, mieysca etc. cżyniąc to z wiarą wielką. Znacżne zaś Relikwie powinny się wystawiać w mieyscach publicżnych, w Kościele, w Kaplicy, w Oratorium znacżnym; iakie są Relikwie znaczne: Głowa, Ramie, Udo, lub ta część, na ktorey dla Chrystusa naybardziey
Skrót tekstu: ChmielAteny_III
Strona: 94
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 3
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1754
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1754
, na czele wypiętnował z profesją czarta 9. Obliguje bis, aby nigdy BOGU Sakramentalnemu adoracyj nie czynić, Matki Najs: ani Świętych nie wzywać, kości Świętych, ani Obrazów nie nosić, ani szanować, wodą się nie kropić święconą, ani soli zażywać święconej, nigdy całej nie czynić spowiedzi, krzyżem się świętym nie żegnać. 10. Ten kontrakt i pactùm z czartem mieć w wielkim sekrecie na granicę pewnych czasów, przybywać na radę, i co tam uradzą, nie odwłócznie wykonać, jak najwięcej do służby czartowskiej zachęcić i pociągnąć. Wzajemnie też się czart submittuje Czarnoksiężnikowi, zawsze być na zawołaniu jego, intenciom dogadzając na świecie, a
, na czele wypiętnował z professią czarta 9. Obliguie bis, aby nigdy BOGU Sakramentalnemu adoracyi nie czynić, Matki Nays: ani Swiętych nie wzywać, kości Swiętych, ani Obrazow nie nosić, ani szanować, wodą się nie kropić swięconą, ani soli zażywać swięconey, nigdy cáłey nie czynić spowiedzi, krzyżem się swiętym nie żegnać. 10. Ten kontrakt y pactùm z czartem mieć w wielkim sekrecie na granicę pewnych czásow, przybywać na radę, y co tam uradzą, nie odwłocznie wykonać, iák naywięcey do służby czártowskiey zachęcić y pociągnąć. Wzaiemnie też się czart submittuie Czarnoksiężnikowi, zawsze być ná zawołániu iego, intenciom dogadzaiąc na swiecie, á
Skrót tekstu: ChmielAteny_III
Strona: 225
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 3
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1754
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1754
w Koronie i w Litwie przypuszczając; zaczym i Inflanczycy, jako i Polacy i Litwinowie z alternat tych cieszyć się będą, a prawdziwe Polaki i Litwę za faworem pańskim od nich odstrychnąć mogą. Już tu tedy wszytkie braciej naszej dalsze nadzieje precz, i ci, którzy tam co ułapili, ledwa się nie mogą ze wszystkiem żegnać, bo albo ich wykupią, albo wymierzą, albo prawem i inszemi sposoby wycisną; zaczym wszystko, dla czego się tyle krwie przelało, poborów tyle wydało, prędko w ręce zdradzieckie przejdzie, a przytym pp. komisarzom zleceniem sądów nie lada się żniwo nagotowało. De raptu.
Ta konstytucja, nie wiem, skąd
w Koronie i w Litwie przypuszczając; zaczym i Inflanczycy, jako i Polacy i Litwinowie z alternat tych cieszyć się będą, a prawdziwe Polaki i Litwę za faworem pańskim od nich odstrychnąć mogą. Już tu tedy wszytkie braciej naszej dalsze nadzieje precz, i ci, którzy tam co ułapili, ledwa się nie mogą ze wszystkiem żegnać, bo albo ich wykupią, albo wymierzą, albo prawem i inszemi sposoby wycisną; zaczym wszystko, dla czego się tyle krwie przelało, poborów tyle wydało, prędko w ręce zdradzieckie przejdzie, a przytym pp. komisarzom zleceniem sądów nie lada się żniwo nagotowało. De raptu.
Ta konstytucya, nie wiem, skąd
Skrót tekstu: CenzKonstCz_III
Strona: 318
Tytuł:
Cenzura konstytucyj sejmowych przez posła jednego
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1607
Data wydania (nie wcześniej niż):
1607
Data wydania (nie później niż):
1607
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pisma polityczne z czasów rokoszu Zebrzydowskiego 1606-1608
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1918
uchwycili.
Tu się już nazad wracają, o tym mi nie powiadają. Ociec się skrycie turbuje, co się stało, już żałuje. Ezop się też zaś rozgadał, leć już proszą, by nie gadał, Bo cokolwiek tylko powie, każdy widzi, że źle w głowie. Tren 11.
Wtym dziedziczne czas przychodzi żegnać progi, gdyż nadchodzi ŻYCIA JEDNEJ SIEROTY
Termin przenosin złożony, który musiał być skrócony, Że marsowa następuje zabawa, ociec gotuje. Nie bez łez jest to wspomnienie na to smutne rozłączenie. Na przenosiny jechać.
Jawny żal ojca mojego przywodzi go już do tego, Że mię i oddać mu nie chce, mówiąc: „
uchwycili.
Tu się już nazad wracają, o tym mi nie powiadają. Ociec się skrycie turbuje, co się stało, już żałuje. Ezop się też zaś rozgadał, leć już proszą, by nie gadał, Bo cokolwiek tylko powie, każdy widzi, że źle w głowie. Tren 11.
Wtym dziedziczne czas przychodzi żegnać progi, gdyż nadchodzi ŻYCIA JEDNEJ SIEROTY
Termin przenosin złożony, który musiał być skrócony, Że marsowa następuje zabawa, ociec gotuje. Nie bez łez jest to wspomnienie na to smutne rozłączenie. Na przenosiny jechać.
Jawny żal ojca mojego przywodzi go już do tego, Że mię i oddać mu nie chce, mówiąc: „
Skrót tekstu: StanTrans
Strona: 26
Tytuł:
Transakcja albo opisanie całego życia jednej sieroty
Autor:
Anna Stanisławska
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1685
Data wydania (nie wcześniej niż):
1685
Data wydania (nie później niż):
1685
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Ida Kotowa
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Polska Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1935