, kiedy wyuzdane Poczną się czyją zabawiać opieką, Kolą, kąsają, parzają i sieką. Nie tak szkodliwe sardyńskie krainy Zioła wydają; nie tak złe gadziny Jadem parskają w wszytkorodnej ziemi; Nie tak wąż świszczy żądły troistymi;
Nie tak jest srogi, tak nieuchroniony Miecz na obiedwie strony wyostrzony Ani tak z szybkiej cięciwy puszczone Żeleźce w nagim ciele utopione; Nie tak okrutne były Atreowe Tasaki, kiedy rozciąwszy w połowę Dziatki niewinne w sztuki porąbały, Z których na rożnach jedne członki drżały, Drugie miotały wody wylęknione, Kotły jęczały na ogień wstawione. I kruk piekielny nie takiej srogości, Który żywego wydziera wnętrzności I gdy je spasie, drugie dodawają Mąk
, kiedy wyuzdane Poczną się czyją zabawiać opieką, Kolą, kąsają, parzają i sieką. Nie tak szkodliwe sardyńskie krainy Zioła wydają; nie tak złe gadziny Jadem parskają w wszytkorodnej ziemi; Nie tak wąż świszczy żądły troistymi;
Nie tak jest srogi, tak nieuchroniony Miecz na obiedwie strony wyostrzony Ani tak z szybkiej cięciwy puszczone Żeleźce w nagim ciele utopione; Nie tak okrutne były Atreowe Tasaki, kiedy rozciąwszy w połowę Dziatki niewinne w sztuki porąbały, Z ktorych na rożnach jedne członki drżały, Drugie miotały wody wylęknione, Kotły jęczały na ogień wstawione. I kruk piekielny nie takiej srogości, Ktory żywego wydziera wnętrzności I gdy je spasie, drugie dodawają Mąk
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 444
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
tę przyjaźń z przęślicą, Ta cię na gadki tej wieczornej chwile I na wieśniackie wiedzie krotofile! Szczęśliwa kądziel, którą ty całujesz, I nici, które ustami zwięzujesz! To złote runo, które kolchidzkiego Króla chwaliły gaje i którego Jazon z rycerzów inszych dostał wiela, Byłaby godna ręku twych kądziela; Strzały miłości z żeleźcem złoconem Byłoby godne palców twych wrzecionem. Mogłaby Juno pomóc prząść kądziele, Wszak była babą dla zdrady Semele, I Ceres, wziąwszy babi łupież siny, W jakim szukała zgubnej Próżerpiny; Gdyby za cnoty, którymi ukrócił Herkules dziwy, na świat się powrócił, Snadź by zamienił z tobą z dobrą wolą Broń swą
tę przyjaźń z przęślicą, Ta cię na gadki tej wieczornej chwile I na wieśniackie wiedzie krotofile! Szczęśliwa kądziel, którą ty całujesz, I nici, które ustami zwięzujesz! To złote runo, które kolchidzkiego Króla chwaliły gaje i którego Jazon z rycerzów inszych dostał wiela, Byłaby godna ręku twych kądziela; Strzały miłości z żeleźcem złoconem Byłoby godne palców twych wrzecionem. Mogłaby Juno pomóc prząść kądziele, Wszak była babą dla zdrady Semele, I Ceres, wziąwszy babi łupież siny, W jakim szukała zgubnej Prozerpiny; Gdyby za cnoty, którymi ukrócił Herkules dziwy, na świat się powrócił, Snadź by zamienił z tobą z dobrą wolą Broń swą
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 244
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
która je zasłania. Jako więc słowik płacze między przybranemi Dopiero w swą zieloność liściami gęstemi, Tak w jej pięknych łzach pióra Kupido maczając, Lata sobie, jasnego światła zażywając.
LXVI.
I złote swoje strzały rozpala w płomieniu Jej oczu i potem je ugasza w strumieniu, Który spada po kwieciu białem i rumianem I dopiero żeleźcem tak uhartowanem Trafia króla, którego ani zbroja broni Ani paiż zasłania od śmiertelnej broni. Gdy tak patrzy na oczy i twarz pięknej panny, Czuje, że już jest w serce, nie wie jako, ranny.
LXVII.
Tej była Olimpia, choć w smętku, gładkości, Jakiej dziś rzadko widać na świecie piękności,
która je zasłania. Jako więc słowik płacze między przybranemi Dopiero w swą zieloność liściami gęstemi, Tak w jej pięknych łzach pióra Kupido maczając, Lata sobie, jasnego światła zażywając.
LXVI.
I złote swoje strzały rozpala w płomieniu Jej oczu i potem je ugasza w strumieniu, Który spada po kwieciu białem i rumianem I dopiero żeleźcem tak uhartowanem Trafia króla, którego ani zbroja broni Ani paiż zasłania od śmiertelnej broni. Gdy tak patrzy na oczy i twarz pięknej panny, Czuje, że już jest w serce, nie wie jako, ranny.
LXVII.
Tej była Olimpia, choć w smętku, gładkości, Jakiej dziś rzadko widać na świecie piękności,
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 243
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
nie dają koło Statków Morskich, którzyby radzi Ocjores Euro Świat zżeglować. Pisze otym Vives, Maiolus, Szentywani. Pliniusz zaś świadczy, że taka Góra jest nad rzeką Indus, taż to ma być sama z namienionemi. GÓRY także Kaspijskie mając virtutem Magne- o Górach znaczniejszych w Świecie
ticam, bo strzały z żelezcami z rąk Tatarów wydzierają; więc oni bez żelaza je tamtędy noszą, jako Vincenciusz z Autorów świadczy.
Zapadają się częstokroć Góry, jako to Cybotus Góra bardzo wysoka z Miastem Euryte i Sypilus w Magnesji. O Wezuwiuszu, Strangalusie, Awentynie, i Palatynie Górach świadczy Kircher, że w połowie swojej wysokości umniejszone: co sprawują
nie daią koło Statkow Morskich, ktorzyby radzi Ocyores Euro Swiat zżeglować. Pisze otym Vives, Maiolus, Szentywani. Pliniusz zaś świadczy, że taka Gora iest nad rzeką Indus, taż to má bydź sama z namienionemi. GORY także Kaspiyskie maiąc virtutem Magne- o Gorach znacznieyszych w Swiecie
ticam, bo strzały z żelezcami z rąk Tátarow wydzieraią; więc oni bez żelaza ie tamtędy noszą, iako Vincenciusz z Autorow świadczy.
Zapadaią się częstokroć Gory, iako to Cybotus Gorá bardzo wysoka z Miastem Eurite y Sypilus w Magnesii. O Wezuwiuszu, Strangalusie, Awentynie, y Palatynie Gorach świadczy Kircher, że w połowie swoiey wysokości umnieyszone: co sprawuią
Skrót tekstu: ChmielAteny_I
Strona: 551
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 1
Autor:
Benedykt Chmielowski
Drukarnia:
J.K.M. Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755
Z spracowanego czoła rzucił potem Różdżki z barwistych kwiateczków pachnące, Które iż bliskie padły na ogrody, Maj wiecznie kwitnie od tamtej urody. 4
Kwitnie, a przy nim swej rozkoszy sidła Śmiały Cypryjczyk potajemnie stawia, Sam, prędkolotne ułożywszy skrzydła, Łowem się dzieciuch swawolny zabawia. Żeby ognista broń mu nie ostydła, Ostre płomieniem żeleźce zaprawia, A ledwie okiem dojźrzy co młodego, Pilen zdobyczy czatuje na niego. 5
Wieszczyć nie umiem, bom licha ptaszyna, Lecz jeśli Muzom rad gardłeczkiem służę I mam też nieco w sobie Apollina, Zgadnę ten sekret abo go wywróżę: Widziałem wczora Cyteryjej syna, On parę strzałek płomienistych struże — Znać,
Z spracowanego czoła rzucił potem Różdżki z barwistych kwiateczków pachnące, Które iż bliskie padły na ogrody, Maj wiecznie kwitnie od tamtej urody. 4
Kwitnie, a przy nim swej rozkoszy sidła Śmiały Cypryjczyk potajemnie stawia, Sam, prędkolotne ułożywszy skrzydła, Łowem się dzieciuch swawolny zabawia. Żeby ognista broń mu nie ostydła, Ostre płomieniem żeleźce zaprawia, A ledwie okiem dojźrzy co młodego, Pilen zdobyczy czatuje na niego. 5
Wieszczyć nie umiem, bom licha ptaszyna, Lecz jeśli Muzom rad gardłeczkiem służę I mam też nieco w sobie Apollina, Zgadnę ten sekret abo go wywróżę: Widziałem wczora Cyteryjej syna, On parę strzałek płomienistych struże — Znać,
Skrót tekstu: CezMelBar_II
Strona: 165
Tytuł:
Melodia krzykliwego na wiosnę słowika
Autor:
Franciszek Józef Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
epitalamia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1652
Data wydania (nie wcześniej niż):
1652
Data wydania (nie później niż):
1652
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
straty. Niechaj się tem kontentuje, tym, co się już delektuje Lampartem, czyli też łania domowego wychowania. Nie chciałam iść za niego. Lampart jest świnią, co się sobą delektował. Tren 4.
Już tu pryskasz swemi jady, nie tając już swojej zdrady, Drażniąc rodzicielskie serce, które, jak ostre żelezce, Ku mnie z słowy wypadały, aż o serce uderzały, To raz idąc surowością, zaś ojcowską łagodnością. Ociec rozgniewany na mnie.
A czegóż już więcej trzeba, kiedy tak chcecie mieć, nieba! Cóż błogosławieństwo boskie nie wymoże i ojcowskie? Pewnie nie wymogły owe upominki Ezopowe, Gdy się ociec jego starał,
straty. Niechaj się tem kontentuje, tym, co się już delektuje Lampartem, czyli też łania domowego wychowania. Nie chciałam iść za niego. Lampart jest świnią, co się sobą delektował. Tren 4.
Już tu pryskasz swemi jady, nie tając już swojej zdrady, Drażniąc rodzicielskie serce, które, jak ostre żelezce, Ku mnie z słowy wypadały, aż o serce uderzały, To raz idąc surowością, zaś ojcowską łagodnością. Ociec rozgniewany na mnie.
A czegóż już więcej trzeba, kiedy tak chcecie mieć, nieba! Cóż błogosławieństwo boskie nie wymoże i ojcowskie? Pewnie nie wymogły owe upominki Ezopowe, Gdy się ociec jego starał,
Skrót tekstu: StanTrans
Strona: 8
Tytuł:
Transakcja albo opisanie całego życia jednej sieroty
Autor:
Anna Stanisławska
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1685
Data wydania (nie wcześniej niż):
1685
Data wydania (nie później niż):
1685
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Ida Kotowa
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Polska Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1935
, nie pomogą baszty, Nie uniosą nas wiatroletne maszty, Najdzie na puszczy, namaca pod skałą Mniej na to dbałą.
Nie wesprze u niej biskupa infuła Ani pobożność i poważna stuła: Równo z ubogim plebanem opata Do grobu wmiata.
Próżno i myślić, nie masz ani miejsca, Wieku i stanu, w którym by żeleźca Śmierci na świecie mocy mieć nie miały I ostre strzały.
Jeden tylko jest puklerz tak cierpliwy, Co się jej kosy nic nie boi krzywej: Cnota. W nią kto się warownie odzieje, Z śmierci się śmieje.
Choć na nią natrze, choć tnie bystrą kosą, Że ją umarłą do grobu poniosą, Choć z
, nie pomogą baszty, Nie uniosą nas wiatroletne maszty, Najdzie na puszczy, namaca pod skałą Mniej na to dbałą.
Nie wesprze u niej biskupa infuła Ani pobożność i poważna stuła: Równo z ubogim plebanem opata Do grobu wmiata.
Próżno i myślić, nie masz ani miejsca, Wieku i stanu, w którym by żeleźca Śmierci na świecie mocy mieć nie miały I ostre strzały.
Jeden tylko jest puklerz tak cierpliwy, Co się jej kosy nic nie boi krzywej: Cnota. W nię kto się warownie odzieje, Z śmierci się śmieje.
Choć na nię natrze, choć tnie bystrą kosą, Że ją umarłą do grobu poniosą, Choć z
Skrót tekstu: PotPieśRKuk_I
Strona: 469
Tytuł:
Pieśni różne
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1669 a 1680
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1680
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
na którego słowo Żaden ulec nie może nieprzyjaciel zdrowo. 9. PIEŚŃ LXVI TRZYKROĆ SZCZĘŚLIWY I BŁOGOSŁAWIONY
Trzykroć szczęśliwy i błogosławiony Dobrym sumnieniem człowiek opatrzony: To mu jest zdrowie, to żywot i wieczna Rozkosz serdeczna.
Tam ani trwoga z bojaźnią żałosną, Ani nadzieja płocha z żądzą sprosną, Ani frasunki, ani mają miejsca Śmierci żeleźca.
Ten nie zna ślepej fortuny narowu, Gniew ani miłość z niego ma obłowu, Ostre języki sztychem go nie ruszą, Choć się oń kuszą.
Zawsze bezpieczny, nie biega, nie cieką, Szczęścia nie goni ani też ucieka Przed nim, przestając na tej sztuce chleba, Którą ma z nieba.
Zdrowia z
na którego słowo Żaden ulec nie może nieprzyjaciel zdrowo. 9. PIEŚŃ LXVI TRZYKROĆ SZCZĘŚLIWY I BŁOGOSŁAWIONY
Trzykroć szczęśliwy i błogosławiony Dobrym sumnieniem człowiek opatrzony: To mu jest zdrowie, to żywot i wieczna Rozkosz serdeczna.
Tam ani trwoga z bojaźnią żałosną, Ani nadzieja płocha z żądzą sprosną, Ani frasunki, ani mają miejsca Śmierci żeleźca.
Ten nie zna ślepej fortuny narowu, Gniew ani miłość z niego ma obłowu, Ostre języki sztychem go nie ruszą, Choć się oń kuszą.
Zawsze bezpieczny, nie biega, nie cieką, Szczęścia nie goni ani też ucieka Przed nim, przestając na tej sztuce chleba, Którą ma z nieba.
Zdrowia z
Skrót tekstu: PotPieśRKuk_I
Strona: 480
Tytuł:
Pieśni różne
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1669 a 1680
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1680
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
Z tobą w pół zimy lubej zażyjemy wiosny. PIĘTNASTY: HEBRONI
Póki mię młodość pierwsza piastowała, Nigdy frasunku głowa ma nie znała, Lecz próżen trwogi wiodłem wiek błogi.
Skoro mię lata starszym uczyniły, Zaraz mię trudów ciężkich nabawiły, Przyszedł za laty kłopot zębaty.
Do mnie z Pafijej zrodzona dziecina Łuk z niepochybnym żeleźcem napina, A gdzie umierzy ostro uderzy.
Częstokroć pędem gdy do mnie przybiega, Tak mię miłosnym płomieniem podżega, Że jak śnieg mdleję, gdy słońce grzeje.
Za mną nieschronna w tył naciera zwada, Pode mną kopa lochy ciche zdrada, Śmierć z pewnym gońcem grozi mi końcem.
Gdzie ta Medea, która przez swe
Z tobą w pół zimy lubej zażyjemy wiosny. PIĘTNASTY: HEBRONI
Póki mię młodość pierwsza piastowała, Nigdy frasunku głowa ma nie znała, Lecz próżen trwogi wiodłem wiek błogi.
Skoro mię lata starszym uczyniły, Zaraz mię trudów ciężkich nabawiły, Przyszedł za laty kłopot zębaty.
Do mnie z Pafijej zrodzona dziecina Łuk z niepochybnym żeleźcem napina, A gdzie umierzy ostro uderzy.
Częstokroć pędem gdy do mnie przybiega, Tak mię miłosnym płomieniem podżega, Że jak śnieg mdleję, gdy słońce grzeje.
Za mną nieschronna w tył naciera zwada, Pode mną kopa lochy ciche zdrada, Śmierć z pewnym gońcem grozi mi końcem.
Gdzie ta Medea, która przez swe
Skrót tekstu: ZimSRoks
Strona: 75
Tytuł:
Roksolanki
Autor:
Szymon Zimorowic
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
sielanki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Ludwika Ślękowa
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1983
albo Lanie i Jelenie/ strzałami od Myślwców postrzelone/ pozbywają z siebie postrzałów/ tym się Dyptanem pasąc. Dios. Purguje żywot.
Purguje żywoty czyści/ samym sokiem żywot nacierając/ abo też z jęczmienną mąką zaczyniony plastrując.
Samo ziele zjuszone/ a na rany w ciele będące przykładane/ w którychby albo kule/ żeleźca/ Skło/ Tarn/ i Drzazga/ albo cokolwiek inego tkwiało/ wyciąga. Dios. Ślezienie bolejącej.
Ślezienie bolejącej jest osobliwym lekarstwem pijąc go z winem/ albowiem ją scieńcza. Też przykładaniem albo plastrowaniem swym toż czyni. Dios. Korzeń
Korzeń Dyptanu Kreteńskiego żuchany rozpala usta. Dziatkami się pracującym
Brzemiennym Paniom/ które się
álbo Lánie y Ielenie/ strzałámi od Myslwcow postrzelone/ pozbywáią z śiebie postrzałow/ tym sie Dyptanem pásąc. Dios. Purguie żywot.
Purguie żywoty czysći/ sámym sokiem żywot naćieráiąc/ ábo też z ięczmienną mąką záczyniony plastruiąc.
Sámo źiele ziuszone/ a ná rany w ćiele będące przykłádáne/ w ktorychby álbo kule/ żeleźcá/ Skło/ Tarn/ y Drzazgá/ álbo cokolwiek inego tkwiáło/ wyciąga. Dios. Sleźienie boleiącey.
Sleźienie boleiącey iest osobliwym lekárstwem piiąc go z winem/ álbowiem ią zćieńcza. Też przykłádániem álbo plastrowániem swym toż czyni. Dios. Korzeń
Korzeń Dyptanu Kreteńskiego żuchány rozpala vstá. Dźiatkámi sie prácuiącym
Brzemiennym Pániom/ ktore sie
Skrót tekstu: SyrZiel
Strona: K
Tytuł:
Zielnik
Autor:
Szymon Syreński
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Tematyka:
botanika, zielarstwo
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1613
Data wydania (nie wcześniej niż):
1613
Data wydania (nie później niż):
1613