że co raz o sobie powieda.” 71 (F). POWRÓZ A KIEŁBASA NIEDALEKO SIEBIE
Przywiedziono złodzieja do mnie z wielkim brzuchem. Każę go w poły mocnym opasać łańcuchem. Lecz gdy żyje dyjetą, nie to je, co kradnie, Wyłacniał, że za sadłem łańcuch z niego spadnie. Toż pozbierawszy z żerdzi nad piecem kiełbasy, Żeby się zaś poprawił, poszedł w dutepasy. Mógł ci wytrwać do jutra, usłyszawszy, powiem, Bo się pewnie otruje i przypłaci zdrowiem, Wszak jeszcze świeże były; i to piękna foza: Dać gardło od kiełbasy, zdarszy się z powroza. 72 (P). UCIEKAJĄCEMU NIEPRZYJACIELOWI MOSTY BUDOWAĆ
że co raz o sobie powieda.” 71 (F). POWRÓZ A KIEŁBASA NIEDALEKO SIEBIE
Przywiedziono złodzieja do mnie z wielkim brzuchem. Każę go w poły mocnym opasać łańcuchem. Lecz gdy żyje dyjetą, nie to je, co kradnie, Wyłacniał, że za sadłem łańcuch z niego spadnie. Toż pozbierawszy z żerdzi nad piecem kiełbasy, Żeby się zaś poprawił, poszedł w dutepasy. Mógł ci wytrwać do jutra, usłyszawszy, powiem, Bo się pewnie otruje i przypłaci zdrowiem, Wszak jeszcze świeże były; i to piękna foza: Dać gardło od kiełbasy, zdarszy się z powroza. 72 (P). UCIEKAJĄCEMU NIEPRZYJACIELOWI MOSTY BUDOWAĆ
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 40
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
piękna dziewka, nie bez złota worek, Tak cię trudzi, sąsiedzie; czemuż nas na wtorek Ostatni gdzieś odkładasz, i w nocy, i we dnie Pracujący, aż ci twarz od niewczasu zblednie?
Myć, gdy każesz, pojedziem, ale zaraz strzeże, Który z twoim niewczasem takie worki rzeże. Zruć z żerdzi tę, przykładem filozofa, wiechę, Będziesz miał cały pokój, w przydatku pociechę. Ciśni na nas tym workiem, nie chciej się z nim drożyć, A my się domyślimy pewnie, co weń włożyć. 97 (P). RODZICOM NAJPIĘKNIEJSZE ICH SIĘ WIDZĄ DZIECI
Potka sowa jastrząba: „Dokąd lecisz?”
piękna dziewka, nie bez złota worek, Tak cię trudzi, sąsiedzie; czemuż nas na wtorek Ostatni gdzieś odkładasz, i w nocy, i we dnie Pracujący, aż ci twarz od niewczasu zblednie?
Myć, gdy każesz, pojedziem, ale zaraz strzeże, Który z twoim niewczasem takie worki rzeże. Zruć z żerdzi tę, przykładem filozofa, wiechę, Będziesz miał cały pokój, w przydatku pociechę. Ciśni na nas tym workiem, nie chciej się z nim drożyć, A my się domyślimy pewnie, co weń włożyć. 97 (P). RODZICOM NAJPIĘKNIEJSZE ICH SIĘ WIDZĄ DZIECI
Potka sowa jastrząba: „Dokąd lecisz?”
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 50
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
nikomu, Radzi się z tym sąsiada, z którym przyjaźń bliska, Jako by mógł i szkody ujść, i obmowiska.
Więc po długim na to się zgodzili radzeniu, Żeby chwilę w noc wieprz on wisiał na podsieniu: „Potem go schowasz; niechaj czeladź z tobą twierdzi, Że go zaraz z wieczora ukradziono z żerdzi. Żebyś bezpieczniej kłamał i wierzonoć snadniej, Nie każ go strzec nikomu i sam go ukradni.” Lecz nie chciał dobry sąsiad, aby taka wada Skępstwa, kłamstwa, złodziejstwa padła na sąsiada: Ledwie głupi gospodarz siędzi do wieczerze, Sam przyszedszy bezpiecznie wieprza z kołka bierze. Więc nazajutrz, skoro się oba zejdą
nikomu, Radzi się z tym sąsiada, z którym przyjaźń bliska, Jako by mógł i szkody ujść, i obmowiska.
Więc po długim na to się zgodzili radzeniu, Żeby chwilę w noc wieprz on wisiał na podsieniu: „Potem go schowasz; niechaj czeladź z tobą twierdzi, Że go zaraz z wieczora ukradziono z żerdzi. Żebyś bezpieczniej kłamał i wierzonoć snadniej, Nie każ go strzec nikomu i sam go ukradni.” Lecz nie chciał dobry sąsiad, aby taka wada Skępstwa, kłamstwa, złodziejstwa padła na sąsiada: Ledwie głupi gospodarz siędzi do wieczerze, Sam przyszedszy bezpiecznie wieprza z kołka bierze. Więc nazajutrz, skoro się oba zejdą
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 236
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
, Wlazszy wyżej po słupie, odetnie nasiekiem. A ten, spadszy, jeśli go wodą nie zakropi, Tak mu mrzeć od pragnienia, jak i od konopi, Pić prosi; ów do rzeki co rychlej z magierką. A złodziej, wziąwszy boty, koszałkę z siekierką, W las, z którego rąbano na szubieńcę żerdzie. Zjadłbyś był, rzecze, diabła, chłop, nie miłosierdzie! 321. ŻARTY MIĘDZY DWIEMA PLEBANAMI
Posłuchaj, mój Stachniku, rzecz powiem foremną. Ksiądz pleban w sąsiedzkiej wsi o granicę ze mną Srogi miał wąs: niedbalstwo czy to była pycha, Że ledwie ze dnem przy mszy nie okrył kielicha. Kilkakroć
, Wlazszy wyżej po słupie, odetnie nasiekiem. A ten, spadszy, jeśli go wodą nie zakropi, Tak mu mrzeć od pragnienia, jak i od konopi, Pić prosi; ów do rzeki co rychlej z magierką. A złodziej, wziąwszy boty, koszałkę z siekierką, W las, z którego rąbano na szubieńcę żerdzie. Zjadłbyś był, rzecze, diabła, chłop, nie miłosierdzie! 321. ŻARTY MIĘDZY DWIEMA PLEBANAMI
Posłuchaj, mój Stachniku, rzecz powiem foremną. Ksiądz pleban w sąsiedzkiej wsi o granicę ze mną Srogi miał wąs: niedbalstwo czy to była pycha, Że ledwie ze dnem przy mszy nie okrył kielicha. Kilkakroć
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 326
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
gdy mu tego bronił kucharz/ uderzył go Jakimowski w głowę tak dobrze/ że zaraz padł od tego razu/ i umarł. A dodawszy drugim dwiema kijów; skoczył zatym do sztytu/ gdzie zwykli więc chować Turcy armaty barzo wiele: ale zastąpił mu Żołnierz jeden Greczyn pokurczony/ z dobytą szablą; w tym Marek porwawszy żerdź z ognia/ począł się z nim uganiać; i choć już był raniony w lewą stronę głowy/ i w łopatkę/ zmógł jednak tego żołnierza/ i zabił. Wpadszy potym na tył Galery/ dostał broni/ której tam było dostatek/ i z wielką prędkością rozdał je miedz ywięźnie towarzysze swoje: którzy już jako mogli
gdy mu tego bronił kucharz/ vderzył go Jakimowski w głowę ták dobrze/ że záraz padł od tego rázu/ y vmárł. A dodawszy drugim dwiemá kiiow; skoczył zátym do sztytu/ gdźie zwykli więc chowáć Turcy ármaty bárzo wiele: ále zástąpił mu Zołnierz ieden Greczyn pokurczony/ z dobytą száblą; w tym Márek porwawszy żerdź z ogniá/ począł się z nim vgániáć; y choć iuż był rániony w lewą stronę głowy/ y w łopátkę/ zmogł iednák tego żołnierzá/ y zábił. Wpadszy potym ná tył Galery/ dostał broni/ ktorey tám było dostátek/ y z wielką prędkośćią rozdał ie miedz ywięźnie towárzysze swoie: ktorzy iuż iáko mogli
Skrót tekstu: OpisGal
Strona: A3
Tytuł:
Opisanie krótkie zdobycia galery przedniejszej aleksandryjskiej
Autor:
Marco Marnaviti
Tłumacz:
Anonim
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
wiadomości prasowe i druki ulotne
Gatunek:
relacje
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1628
Data wydania (nie wcześniej niż):
1628
Data wydania (nie później niż):
1628
ludzie brata mego stajenni i inni czeladni przyszli patrzeć na te tańce, tedy w karczmie, gdzie konie brata mego, karety i wozy stały, kucharz Joachim, pijak, przylepił do koła karecianego świecę, która gdy dogorzała, upadła w słomę, której pełno było w stajni, a oraz w górze na belkach było pełno żerdzi, na których było siła słomy i siana. Prędko tedy wielki się ogień zajął i z dołu, i z góry i całą opanował karczmę, tak dalece, że nic wyratować nie można było. Zgorzało tedy: kareta piękna paradna, pozłacana na cztery osoby, druga półkryta, wozów pososznych dwa, koni karych, rosłych
ludzie brata mego stajenni i inni czeladni przyszli patrzeć na te tańce, tedy w karczmie, gdzie konie brata mego, karety i wozy stały, kucharz Joachim, pijak, przylepił do koła karecianego świecę, która gdy dogorzała, upadła w słomę, której pełno było w stajni, a oraz w górze na belkach było pełno żerdzi, na których było siła słomy i siana. Prędko tedy wielki się ogień zajął i z dołu, i z góry i całą opanował karczmę, tak dalece, że nic wyratować nie można było. Zgorzało tedy: kareta piękna paradna, pozłacana na cztery osoby, druga półkryta, wozów pososznych dwa, koni karych, rosłych
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 426
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986
drzewach ogródnych tu piszę, abym o nich niedyszkurował sub titulo Ogród włoski. Jabłoń gnojenia niepotrzebuje, jednak jej gnój z popiołem nie zawadzi, by owoc z niej nie opadał, korzeń trzeba rozedrzeć, kamyk tam w razić. Gęste jabłka w Lipcu przerwać, gdyż drzewu szkodzi, i będą drobne bardzo: żerdziami popodpierać. Konserwacja owocu z jabłoni najlepsza w ciemnym miejscu według Warrona, by wiatr nie dochodził, rozesławszy na słomie cienko. Jabłka winne zamienią się w słodsze, gdy drzewo te, z którego je z bierasz, gnojem kozim i ludzką uryną podlewać bę- O Ekonomice, mianowicie o Drzewach.
dziesz, rozkłociwszy to z lagrem
drzewach ogrodnych tu piszę, abym o nich niedyszkurował sub titulo Ogrod włoski. Iabłoń gnoienia niepotrzebuie, iednak iey gnoy z popiołem nie zawadzi, by owoc z niey nie opadał, korzeń trzeba rozedrzeć, kamyk tam w razić. Gęste iabłka w Lipcu przerwać, gdyż drzewu szkodzi, y będą drobne bardzo: żerdziami popodpierać. Konserwacya owocu z iabłoni naylepsza w ciemnym mieyscu według Warrona, by wiatr nie dochodził, rozesławszy na słomie cienko. Iabłka winne zamienią się w słodsze, gdy drzewo te, z ktorego ie z bierasz, gnoiem kozim y ludzką uryną podlewać bę- O Ekonomice, mianowicie o Drzewach.
dziesz, rozkłociwszy to z lagrem
Skrót tekstu: ChmielAteny_III
Strona: 381
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 3
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1754
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1754
odciąc, a plewą z gliną zamazać. Może też tam wbić dębowe, albo jodłowe czopy, gdy tylko świeże. Zatym odkopawszy nalać około pnia na korzeń fuzu oliwnego; albo starego moczu. Jeśli tym nie uczynisz płodną oliwę, w korzeń rozszczepiony włoź klin oliwny, albo kamień. Z oliwy owoc zbierają w Listopadzie, żerdziami obijając z letka, albo rękami obierając alias by mało potym rodziło drzewo. Obiwszy oliwki złoż na kupę, aż do zagrzania i zmiękczenia, dopiero miel w osobliwych zarnach oliwę wyciskaj. Według Arystotelesa owoc oliwny i dzie sięć lat na drzewie będąc niedostoi się, aż otłukać i leżeniem przysposobić do wyciskania. Ale
odciąc, á plewą z gliną zamazać. Może też tam wbić dębowe, albo iodłowe czopy, gdy tylko swieże. Zatym odkopawszy nalać około pnia na korzeń fuzu oliwnego; albo starego moczu. Iezli tym nie uczynisz płodną oliwę, w korzeń rozszcżepiony włoź klin oliwny, albo kamień. Z oliwy owoc zbieraią w Listopadzie, żerdziami obiiaiąc z letka, albo rękami obieraiąc alias by mało potym rodziło drzewo. Obiwszy oliwki złoż na kupę, aż do zagrzania y zmiękczenia, dopiero miel w osobliwych zarnach oliwę wyciskay. Według Aristotelesa owoc oliwny y dzie sięć lat na drzewie będąc niedostoi się, aż otłukać y leżeniem przysposobić do wyciskania. Ale
Skrót tekstu: ChmielAteny_III
Strona: 391
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 3
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1754
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1754
szczycił; że kamieniem konie tuczył, alias iż siedział na kamieniu przy, czyli w stajni, gdy koniom obroki dawano. Stajnie najlepsze które w lecie chłodne, z wentylacją, a w zimie zaciszne, ciepłe, z jasłami, niezbyt szerokiemi, ze żłobami głębokiemi, czystemi, z przeworzynami, albo przegrodami, alias z żerdziami między dużemi słupami, na sznurach zawieszonemi, na Rumaki i zrzebce. Ale na ustawicznych wyciągaczach stać w stajni konie nie mają, bo się tym O Ekonomice, mianowicie o Koniach, Koniuszym, etc.
psują, puchliny i chromoty dostają: zgoła wyciągacze tak są koniom zdrowe, jak chłopom kłody i gęsiory. ZŁOBY powinny
szczycił; że kamieniem konie tuczył, alias iż siedział na kamieniu przy, czyli w stayni, gdy koniom obroki dawano. Staynie naylepsze ktore w lecie chłodne, z wentylacyą, á w zimie zaciszne, ciepłe, z iasłami, niezbyt szerokiemi, ze żłobami głębokiemi, czystemi, z przeworzynami, albo przegrodami, alias z żerdziami między dużemi słupami, na sznurach zawieszonemi, na Rumaki y zrzebce. Ale na ustawicznych wyciągaczach stać w stayni konie nie maią, bo się tym O Ekonomice, mianowicie o Koniach, Koniuszym, etc.
psuią, puchliny y chromoty dostaią: zgoła wyciągacze tak są koniom zdrowe, iak chłopom kłody y gęsiory. ZŁOBY powinny
Skrót tekstu: ChmielAteny_III
Strona: 480
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 3
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1754
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1754
. Różnie rośnie wino, albo po jednej macicy przywiązując do koła, jako Węgrzech w Lombardii, albo powięcej. Jeśli ziemia zbyt tłusta, latorośl od latorośli sadzona być powinna na stop cztery. Na niektórych miejscach, same wino stoi bez podpory, znać że gruba macica i sucha. Bywa też jedna macica na wielu żerdziach rozsadzoną, jako w Austryj i Morawie. W innych miejscach są z winą chłodniki, żerdź zginając jak kabłonki po nad ulice. Koło Mediolanu sadzą wina krzakami po roli, po między zboże na 16 albo 20 stop od siebie. Sadzą po nad groble w niektórych krajach i po nad przekopy. W Włoszech sadzą po sadach
. Rożnie rośnie wino, albo po iedney macicy przywiązuiąc do koła, iako Węgrzech w Lombardii, albo powięcey. Ieśli ziemia zbyt tłusta, latorośl od latorośli sadzona bydź powinna na stop cztery. Na niektorych mieyscach, same wino stoi bez podpory, znać że gruba macica y sucha. Bywa też iedna macica na wielu żerdziach rozsadzoną, iako w Austryi y Morawie. W innych mieyscach są z winą chłodniki, żerdź zginaiąc iak kabłonki po nad ulice. Koło Mediolanu sadzą wina krzakami po roli, po między zboże na 16 albo 20 stop od siebie. Sadzą po nad groble w niektorych kraiach y po nad przekopy. W Włoszech sadzą po sadach
Skrót tekstu: ChmielAteny_III
Strona: 485
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 3
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1754
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1754