przy naszej części sztuk kozackich w tańcu i hulaniu. Po świętach z Lubaru ksiądz Bajerski przyjechał, zmieszkał półtory niedzieli.
Rezydencja ukraińska była wszystka na hulaniu. Jeździłem często w dzikie pola na zwierza: 5^go^ Maii zabiliśmy łosia i sarn kilka szczwaliśmy: pouciekały. Eodem die strzelcy sześć sarn wieczór mi przynieśli, żurawia i głuszcza.
7^go^ do Słobodyszcz pojechałem, kędy mi ptaka strasznego zabito wielkości i piór jako łabędź, nosa długości blisko łokcia, wole alias podgarle jako pęcherz, w które gardło lazło wody dobrej miary półtora garnca.
10^go^ ubito mi niedźwiedzia, sarn cztery. Item sarn dwie przyniesiono.
10^go^ jeździłem na szpacjer z
przy naszéj części sztuk kozackich w tańcu i hulaniu. Po świętach z Lubaru ksiądz Bajerski przyjechał, zmieszkał półtory niedzieli.
Rezydencya ukraińska była wszystka na hulaniu. Jeździłem często w dzikie pola na zwierza: 5^go^ Maii zabiliśmy łosia i sarn kilka szczwaliśmy: pouciekały. Eodem die strzelcy sześć sarn wieczór mi przynieśli, żurawia i głuszcza.
7^go^ do Słobodyszcz pojechałem, kędy mi ptaka strasznego zabito wielkości i piór jako łabędź, nosa długości blisko łokcia, wole alias podgarle jako pęcherz, w które gardło lazło wody dobréj miary półtora garnca.
10^go^ ubito mi niedźwiedzia, sarn cztery. Item sarn dwie przyniesiono.
10^go^ jeździłem na szpacyer z
Skrót tekstu: ZawiszaPam
Strona: 75
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Krzysztof Zawisza
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1715 a 1717
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1717
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Julian Bartoszewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Jan Zawisza
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1862
żoną, Przezeń przemyślny cesarz, chcąc dojść tajemnice Poddanych swoich, cudze nawiedzał łożnice; Nawet, żeby kto kusia ze czci tej nie złupił, I król Dawid za tysiąc kusiów żonę kupił. Cóż za dziw, że takich cnót i żyć godzien w lata Nieskończone łzy wszego kuś odnosi świata. Nie tak więc krzyczy żuraw, gdy za morze leci, Ani czajka, kiedy psa odwodzi od dzieci, Nie z takim szumem rzeki z śnieżnych gór spadają, Nie z takim się okrzykiem wojska potykają Ani tyle bywa gwiazd na pogodnym niebie, Jak wiele przy kusiowym łez, krzyku pogrzebie. Płaczą dziewczęta, panny, mężatki i wdowy, Płacze wszytka
żoną, Przezeń przemyślny cesarz, chcąc dojść tajemnice Poddanych swoich, cudze nawiedzał łożnice; Nawet, żeby kto kusia ze czci tej nie złupił, I król Dawid za tysiąc kusiów żonę kupił. Cóż za dziw, że takich cnót i żyć godzien w lata Nieskończone łzy wszego kuś odnosi świata. Nie tak więc krzyczy żuraw, gdy za morze leci, Ani czajka, kiedy psa odwodzi od dzieci, Nie z takim szumem rzeki z śnieżnych gór spadają, Nie z takim się okrzykiem wojska potykają Ani tyle bywa gwiazd na pogodnym niebie, Jak wiele przy kusiowym łez, krzyku pogrzebie. Płaczą dziewczęta, panny, mężatki i wdowy, Płacze wszytka
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 315
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
że one Raczki były surowe i nie dowarzone (A daleko, niż męski, słabszy jest niewieści), Jeszcze po dwie: tak wszytkich wypiły po sześci. 264. MORBUS GALLICUS
Płacze Piotr, słysząc kura, bo grzech na się czuje. A cóż ty nie masz płakać, kiedy cię już kłuje,
Ni żuraw Pigmeusza? Nie tylko na Turka, Widzę, i dla koguta przyda się misiurka. 265. DO JEGOMOŚCI PANA SZEMBEKA
Koza wino, które dziś z pracą Węgrzyn kopie, Wyskoczywszy z korabia zaraz po potopie, Cny Szembeku, znalazła. Nie insza przyczyna, Gdy, w herbie mając kozę, siła dajesz wina. 266
że one Raczki były surowe i nie dowarzone (A daleko, niż męski, słabszy jest niewieści), Jeszcze po dwie: tak wszytkich wypiły po sześci. 264. MORBUS GALLICUS
Płacze Piotr, słysząc kura, bo grzech na się czuje. A cóż ty nie masz płakać, kiedy cię już kłuje,
Ni żuraw Pigmeusza? Nie tylko na Turka, Widzę, i dla koguta przyda się misiurka. 265. DO JEGOMOŚCI PANA SZEMBEKA
Koza wino, które dziś z pracą Węgrzyn kopie, Wyskoczywszy z korabia zaraz po potopie, Cny Szembeku, znalazła. Nie insza przyczyna, Gdy, w herbie mając kozę, siła dajesz wina. 266
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 307
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
P). NA TOŻ
Pytał ktoś, gdzie małżeński stan błogosławiony. Powiedziałem: tam, gdzie mąż głuchy ślepej żony. Bo ani ów dosłyszy, kiedy mu złorzeczy, Ani też ta ciekawie w jego wgląda rzeczy. Gdzie żona ostrowidzem, a małżonek kotem, Ustawicznym się muszą mordować kłopotem. Najlepiej być obojgu żurawiami, bo się Nie poswarzą, trzymając twardy kamień w nosie. 350 (P). NA TOŻ
Ludzie po wszytkim świecie rozkazują żonom, My ludziom, którzy nam są poddanymi; to nam Każdy przyzna, kołowrót dziwnie nakręcony: Ludzie żonom, my ludziom, nam panują żony. Niepewny to dom u mnie,
P). NA TOŻ
Pytał ktoś, gdzie małżeński stan błogosławiony. Powiedziałem: tam, gdzie mąż głuchy ślepej żony. Bo ani ów dosłyszy, kiedy mu złorzeczy, Ani też ta ciekawie w jego wgląda rzeczy. Gdzie żona ostrowidzem, a małżonek kotem, Ustawicznym się muszą mordować kłopotem. Najlepiej być obojgu żurawiami, bo się Nie poswarzą, trzymając twardy kamień w nosie. 350 (P). NA TOŻ
Ludzie po wszytkim świecie rozkazują żonom, My ludziom, którzy nam są poddanymi; to nam Każdy przyzna, kołowrót dziwnie nakręcony: Ludzie żonom, my ludziom, nam panują żony. Niepewny to dom u mnie,
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 339
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
do tanu, ze mną do koła, Gdyć sama służy chwila wesoła.
Zbroje, koncyrze, Szable, pancyrze, Dzidy, szyszaki, Strzelby, sajdaki Wynoście. Coć po hałasach? Coć po rynsztunku? Będzie czas do krwie, teraz do trunku! NIE TAK WESOŁO
Nie tak wesoło swe wykrzyka hymny Żuraw, kiedy kraj opuściwszy zimny, Pełen nadziei lepszych dni, tam leci, Kędy cieplejsze światła Febus nieci;
Nie tak przyszedłszy na kontrapunkt twardy, Z ciemnej wyszedłszy więzień kortygardy, Przysłuchiwa się dźwiękom po niewoli Przy wdzięcznomrucznej usiadłszy wijoli;
Jako ja, który oddawszy raz w pęta Serce i każde w westchnieniach momenta Przebywszy, teraz
do tanu, ze mną do koła, Gdyć sama służy chwila wesoła.
Zbroje, koncyrze, Szable, pancyrze, Dzidy, szyszaki, Strzelby, sajdaki Wynoście. Coć po hałasach? Coć po rynsztunku? Będzie czas do krwie, teraz do trunku! NIE TAK WESOŁO
Nie tak wesoło swe wykrzyka hymny Żuraw, kiedy kraj opuściwszy zimny, Pełen nadziei lepszych dni, tam leci, Kędy cieplejsze światła Febus nieci;
Nie tak przyszedłszy na kontrapunkt twardy, Z ciemnej wyszedłszy więzień kortygardy, Przysłuchiwa się dźwiękom po niewoli Przy wdzięcznomrucznej usiadłszy wijoli;
Jako ja, który oddawszy raz w pęta Serce i każde w westchnieniach momenta Przebywszy, teraz
Skrót tekstu: ZbierDrużBar_II
Strona: 609
Tytuł:
Wiersze zbieranej drużyny
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
Kur zaś tak pił, że i krople nie zostało w dzbanie; Sroka piwa nawarzyła w krężelowej dziurze, A szczygiełek wodę nosił w czerwonym kapturze. Indyk wszędzie burmistrzował, postrzegał wszystkiego, Aby szczury na policy nie pogryźli czego. Wrona piekła korowaje, kawka pomagała, Przetoż sobie obie nodze ciastem pomazała. W tym żurawie tańcowali snadź taniec goniony, A pawowie, jak panowie, podnieśli ogony. Wrona, kołacze upiększy, siadła na opałce, Przyniosła jej czapla rybek coś trochę w kobiałce. Od godnych trunków kulik klucze nosił I każdego uczęstował, kto go tylko prosił. A wilk siedzi sromieźliwy, jako to młodzieniec, Przyskoczyła pani wrona,
Kur zaś tak pił, że i krople nie zostało w dzbanie; Sroka piwa nawarzyła w krężelowej dziurze, A szczygiełek wodę nosił w czerwonym kapturze. Indyk wszędzie burmistrzował, postrzegał wszystkiego, Aby szczury na policy nie pogryźli czego. Wrona piekła korowaje, kawka pomagała, Przetoż sobie obie nodze ciastem pomazała. W tym żurawie tańcowali snadź taniec goniony, A pawowie, jak panowie, podnieśli ogony. Wrona, kołacze upiększy, siadła na opałce, Przyniosła jej czapla rybek coś trochę w kobiałce. Od godnych trunków kulik klucze nosił I każdego uczęstował, kto go tylko prosił. A wilk siedzi sromieźliwy, jako to młodzieniec, Przyskoczyła pani wrona,
Skrót tekstu: ZbierDrużBar_II
Strona: 611
Tytuł:
Wiersze zbieranej drużyny
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
, już koronne wojska się ściągają, Chorągwie rozwijają. Bębny grzmią, uderzą w trąby, w taniec Mars z Belloną, Lekkim sagiem ściągnioną. Czeka Radziwiłł w opale z pułki litewskiemi W siewierskiej już ziemi. Wyglądają oblężeńcy, jako w wiecznej cieni Aloide zamknieni. Jako ku słońcu wzdychają i wiosennej trawie, W błotach przykrych żórawie. Tedy pobudzone sercem i ochotą nową Członki wszystkie za głową. Skąd podnosi się Karpatus, gdzie Warta się łączy, Gdzie Bug i Dniestr rączy, Zewsząd wybór. Orsza obóz pierwszy zatoczyła, Orsza tak szczęśliwa była, Gdzie z ust kanclerza wielkiego wylały się one Żródła błogosławione. Jedziesz sarmacki Alcydo, mścić się nad zmiennymi
, już koronne wojska się ściągają, Chorągwie rozwijają. Bębny grzmią, uderzą w trąby, w taniec Mars z Belloną, Lekkim sagiem ściągnioną. Czeka Radziwiłł w opale z pułki litewskiemi W siewierskiej już ziemi. Wyglądają oblężeńcy, jako w wiecznej cieni Aloide zamknieni. Jako ku słońcu wzdychają i wiosennej trawie, W błotach przykrych żórawie. Tedy pobudzone sercem i ochotą nową Członki wszystkie za głową. Zkąd podnosi się Karpatus, gdzie Warta się łączy, Gdzie Bug i Dniestr rączy, Zewsząd wybór. Orsza obóz pierwszy zatoczyła, Orsza tak szczęśliwa była, Gdzie z ust kanclerza wielkiego wylały się one Żródła błogosławione. Jedziesz sarmacki Alcydo, mścić się nad zmiennymi
Skrót tekstu: TwarSRytTur
Strona: 8
Tytuł:
Zbiór różnych rytmów
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1631 a 1661
Data wydania (nie wcześniej niż):
1631
Data wydania (nie później niż):
1661
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Drukarnia "Czasu"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1861
lesie, Która oczom muzyka pożądny sen niesie. Cóż? gdy na świat spuści śniegi, I cierpliwym Jupiter ściśnie lodem brzegi, Już on ze psy po krzewinie
Cieka, i na parkany duże goni świnie. Już sieci na soszkach w doły, W stegnach miece zakrytą zdradę na kwiczoły. Już chyże szczuje zające, I żórawie z zamorza goście przychodzące. Ktoli, gdy się tak spracuje, Niezbyty w sobie miłości ogień poczuje? Cnotliwa gdy jeszcze komu Małżonka rząd opatrzy i dziateczki w domu. Jaka Sabina, i ona Pracowitych Sabinów nie pieszczona żona. U niej masz po pracy dziennej Izbę ciepłą, zastaniesz i rząd nieodmienny; Bydło zawsze zliczy ona
lesie, Która oczom muzyka pożądny sen niesie. Cóż? gdy na świat spuści śniegi, I cierpliwym Jupiter ściśnie lodem brzegi, Już on ze psy po krzewinie
Cieka, i na parkany duże goni świnie. Już sieci na soszkach w doły, W stegnach miece zakrytą zdradę na kwiczoły. Już chyże szczuje zające, I żórawie z zamorza goście przychodzące. Ktoli, gdy się tak spracuje, Niezbyty w sobie miłości ogień poczuje? Cnotliwa gdy jeszcze komu Małżonka rząd opatrzy i dziateczki w domu. Jaka Sabina, i ona Pracowitych Sabinów nie pieszczona żona. U niej masz po pracy dziennej Izbę ciepłą, zastaniesz i rząd nieodmienny; Bydło zawsze zliczy ona
Skrót tekstu: TwarSRytTur
Strona: 94
Tytuł:
Zbiór różnych rytmów
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1631 a 1661
Data wydania (nie wcześniej niż):
1631
Data wydania (nie później niż):
1661
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Drukarnia "Czasu"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1861
srogiej wielkości, czterech czarnych, a czterech szarych. Te, co czarne, szyje ponieważ gołe i nogi z kulszami gołe mają czerwone, i wszytkie mięso; te zaś co są szare, te mają białe jako szyje tak też i mięso, albo raczej
skórę; bułkę chleba razem połknie, lubo mają szyje długie jako żórawie. Bażanty białe, pawy także jako śnieg bielusieńkie, gołębie niż kury większe, i inne rrzeczy.
Tamże są wół i krowa indyjskie, dziwne barzo. Mają głowy na kształt bydła, jeno 69v że długie, a różki małe na kształt kozich, same mało co większe za sarny, takiejże i proporcji
srogiej wielkości, czterech czarnych, a czterech szarych. Te, co czarne, szyje ponieważ gołe i nogi z kulszami gołe mają czerwone, i wszytkie mięso; te zaś co są szare, te mają białe jako szyje tak też i mięso, albo raczej
skórę; bułkę chleba razem połknie, lubo mają szyje długie jako żórawie. Bażanty białe, pawy także jako śnieg bielusieńkie, gołębie niż kury większe, i inne rrzeczy.
Tamże są wół i krowa indyjskie, dziwne barzo. Mają głowy na kształt bydła, jeno 69v że długie, a różki małe na kształt kozich, same mało co większe za sarny, takiejże i proporcjej
Skrót tekstu: BillTDiar
Strona: 257
Tytuł:
Diariusz peregrynacji po Europie
Autor:
Teodor Billewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy podróży, pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1677 a 1678
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1678
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Marek Kunicki-Goldfinger
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Biblioteka Narodowa
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2004
nosiło, pieniądze, w których serce ponurzone było? Gdzie są łoża kosztowne splendoru świetnego, zioła drogie, korzenia smaku wybornego,
statki srebrne lśniące się, w skarbcu ułożone, szaty różne kosztowne, pozornie zrobione? Niemasz potraw rozkosznych, nie czeka zwierzyna, paszty, napoje smaczne i wyborne wina, już dla ciebie żurawiów w kuchni nie gotują. Samego cię w grobowcu robacy kosztują. Moc Boska takie takim znalazła karanie, i słusznie, bo też oni zarabiali na nie! Toć się ten dom podoba, co cię weń włożono, którego wierzch na twoim nosie postawiono. Olsnęły oczy, język milczy otrętwiały, wszytkie członki w nieznośnym
nosiło, pieniądze, w których serce ponurzone było? Gdzie są łoża kosztowne splendoru świetnego, zioła drogie, korzenia smaku wybornego,
statki srebrne lśniące się, w skarbcu ułożone, szaty różne kosztowne, pozornie zrobione? Niemasz potraw rozkosznych, nie czeka zwierzyna, paszty, napoje smaczne i wyborne wina, już dla ciebie żurawiów w kuchni nie gotują. Samego cię w grobowcu robacy kosztują. Moc Boska takie takim znalazła karanie, i słusznie, bo też oni zarabiali na nie! Toć się ten dom podoba, co cię weń włożono, którego wierzch na twoim nosie postawiono. Olsnęły oczy, język milczy otrętwiały, wszytkie członki w nieznośnym
Skrót tekstu: BolesEcho
Strona: 37
Tytuł:
Przeraźliwe echo trąby ostatecznej
Autor:
Klemens Bolesławiusz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jacek Sokolski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Instytut Badań Literackich PAN, Stowarzyszenie "Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2004