szczęśliwie nam panującego. Bo póki my/ niezażywszy tego takiego sposobu/ będziemy krukowe/ Cras, Cras, wołać/ poty się i Greaków i nas Rusi wszytko złe będzie trzymać. Póki my/ mówię/ światłości dniowej ochylając się prawdzie wiary prawdziwej przeciwić się nieprzestaniemy/ a nocnym nie miłości mrokiem ociemnieni/ toż a toż Papa Heretyk/ Papa Antychryst/ wrzeszczeć będziemy: jak kruk/ choć to sobie jutro białym być obiecuje/ nie ubielejemy nigdy. Zaż to już mały początek do cięzszej niewolej Grekom/ nad tę którą teraz cierpią? Bo choć nędzę tę niewolniczą pod okrutnikiem człowiekiem cierpieli i cierpią/ wiarę jednak czystą i niepokalaną mając
szcżęśliwie nam pánuiącego. Bo poki my/ niezáżywszy tego tákiego sposobu/ będźiemy krukowe/ Cras, Cras, wołáć/ poty sie y Greakow y nas Ruśi wszytko złe będżie trzymáć. Poki my/ mowię/ świátłośći dniowey ochyláiąc sie prawdźie wiáry prawdźiwey przećiwić sie nieprzestániemy/ á nocnym nie miłośći mrokiem oćiemnieni/ toż á toż Papá Hęretyk/ Papá Antichrist/ wrzeszcżeć będźiemy: iák kruk/ choć to sobie iutro białym bydź obiecuie/ nie vbieleiemy nigdy. Zaż to iuż máły początek do ćięzszey niewoley Grękom/ nád tę ktorą teraz ćierpią? Bo choć nędzę tę niewolniczą pod okrutnikiem człowiekiem ćierpieli y ćierpią/ wiárę iednák czystą y niepokaláną máiąc
Skrót tekstu: SmotApol
Strona: 120
Tytuł:
Apologia peregrinacjej do Krajów Wschodnich
Autor:
Melecjusz Smotrycki
Miejsce wydania:
Dermań
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma religijne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1628
Data wydania (nie wcześniej niż):
1628
Data wydania (nie później niż):
1628
aż się dwaj rąbają. Pytam przytomnych, co do siebie mają? Ci powiadają, że jeden drugiego Nie spełnił zdrowia, więc przyszło do tego — Jak waszeć widzisz — że się krwią częstują, Bo Punkt Honoru oba do się czują. Punkt, widzę, i tu Honoru zapalał, Likwor nalany afrontu nie zalał.
A toż nie diabeł w Polsce wychowany, Gdy kto wyprasza dług swój pożyczany! Nie nachodź domu z prośbą do dłużnika, Który gdy z tobą widzieć się unika, Jeszcze to dobry, ale gdy twe prośby Za najście bierze, za afront i groźby, Uchodź, pokoś zdrów, byś nie miał przenosin! Tak
aż się dwaj rąbają. Pytam przytomnych, co do siebie mają? Ci powiadają, że jeden drugiego Nie spełnił zdrowia, więc przyszło do tego — Jak waszeć widzisz — że się krwią częstują, Bo Punkt Honoru oba do się czują. Punkt, widzę, i tu Honoru zapalał, Likwor nalany afrontu nie zalał.
A toż nie diabeł w Polszczę wychowany, Gdy kto wyprasza dług swój pożyczany! Nie nachodź domu z prośbą do dłużnika, Który gdy z tobą widzieć się unika, Jeszcze to dobry, ale gdy twe prośby Za najście bierze, za afront i groźby, Uchodź, pokoś zdrów, byś nie miał przenosin! Tak
Skrót tekstu: DembowPunktBar_II
Strona: 477
Tytuł:
Punkt honoru
Autor:
Antoni Sebastian Dembowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1749
Data wydania (nie wcześniej niż):
1749
Data wydania (nie później niż):
1749
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
nowego wędzidła, jako widzieliśmy w Czechach i Węgrzech, gdzie, trzydzieści razy niespokojne, darmo wojnę wzniecały duchy, i coraz to głębiej upadała ojczyzna, póki się nie uspokoili i do teraźniejszej porządnej i dobrej nie przyszli monarchii. Tymczasem wygnania, więzienia, konfiskacyje dóbr i głowy, jak Tarkwinijusza, muszą latać makówki.
A toż tym sposobem i Rzplitą, gdy ją bez sejmów i obrad wpędziemy powoli w anarchiją, gdy jej zakazem rwania sejmów i przywróceniem pluralitatis na sejmach nie poratujemy, ginąć by nieszczęśliwie prędzej czy nierychlej musiała.
Inszy sposób, którym jeszcze mizerniej i gorzej może bezradne każde zginąć królestwo, jest, kiedy go sąsiedzi na kawałki
nowego wędzidła, jako widzieliśmy w Czechach i Węgrzech, gdzie, trzydzieści razy niespokojne, darmo wojnę wzniecały duchy, i coraz to głębiej upadała ojczyzna, póki się nie uspokoili i do teraźniejszej porządnej i dobrej nie przyszli monarchii. Tymczasem wygnania, więzienia, konfiskacyje dóbr i głowy, jak Tarkwinijusza, muszą latać makówki.
A toż tym sposobem i Rzplitą, gdy ją bez sejmów i obrad wpędziemy powoli w anarchiją, gdy jej zakazem rwania sejmów i przywróceniem pluralitatis na sejmach nie poratujemy, ginąć by nieszczęśliwie prędzej czy nierychlej musiała.
Inszy sposób, którym jeszcze mizerniej i gorzej może bezradne każde zginąć królestwo, jest, kiedy go sąsiedzi na kawałki
Skrót tekstu: KonSSpos
Strona: 231
Tytuł:
O skutecznym rad sposobie
Autor:
Stanisław Konarski
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1760 a 1763
Data wydania (nie wcześniej niż):
1760
Data wydania (nie później niż):
1763
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pisma wybrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Juliusz Nowak-Dłużewski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1955
Nosić będą Wawrzynie: E Ty wesołe z męstwa Hetmany zdobić będziesz/ F gdy głos ich zwycięstwa Radosny śpiewać będzie/ G i gdy Zamki cudne Rzymskie/ zdziwią się/ widząc swe zdobyczy ludne. H Też u podwojów świętych przede drzwiami stawać Nawieniejszy stróż będziesz/ i obronę dawać Sam śrzedniemu dębowi/ czasy wieczystemi/ I A tak moja z włosami jest nie golonemi Młodzieńska głowa/ także ty na sobie wiecznie Ozdoby zielonego liścia noś koniecznie. K Skoro się tedy Paean z słowami takimi Odprawił/ L gałęziami Wawrzyn urosłymi Przyzwolił na nie zaraz/ bo za jego mową/ Widziano kiedy kinął wierzchem jako głową. A Pątrząc na Penejskie wody. To
Nośić będą Wáwrzynie: E Ty wesołe z męstwá Hetmány zdobić będźiesz/ F gdy głos ich zwyćięstwá Rádosny śpiewáć będźie/ G y gdy Zamki cudne Rzymskie/ zdźiwią się/ widząc swe zdobyczy ludne. H Też v podwoiow świętych przede drzwiámi stawáć Nawienieyszy stroż będźiesz/ y obronę dawáć Sam śrzedniemu dębowi/ czásy wieczystemi/ I A ták moiá z włosámi iest nie golonemi Młodźieńska głowá/ także ty ná sobie wiecznie Ozdoby źielonego liśćia noś koniecznie. K Skoro się tedy Paean z słowámi tákimi Odpráwił/ L gáłęźiámi Wáwrzyn vrosłymi Przyzwolił ná nie záraz/ bo zá iego mową/ Widźiano kiedy kinął wierzchem iáko głową. A Pątrząc ná Peneyskie wody. To
Skrót tekstu: OvOtwWPrzem
Strona: 32
Tytuł:
Księgi Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Walerian Otwinowski
Drukarnia:
Andrzej Piotrkowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
Swymi/ chociaż nie rada/ chwali piękność krowy: I jakby nie wiedziała/ i czyaby beła Pyta/ i skąd/ i w którym stadzie się rodzieła? Jowisz kłama/ że ziemia z siebie ją wydała/ Niechcąc by o pasterzu jej pytać się miała. Atoli Saturnowna by ją jej darował/ Prosi. B A ty jako z tym będziesz postępował? Okrucieństwo jest/ miłość porzucić kochaną A nie dać/ byłoby wnet rzeczą podejźrzaną. Z owąd do domowienia wstyd drogę zagradza/ A stąd dać się uprosić miłość zaś rozradza. Latwieby wstyd miłością był przewyciężony/ Ale mały dar krowa/ gdyby odmówionyBył C towarzyszce rodu i łoża/
Swymi/ choćiaż nie rádá/ chwali piękność krowy: Y iákby nie wiedźiáłá/ y cziaby bełá Pyta/ y skąd/ y w ktorym stádźie się rodźiełá? Iowisz kłama/ że źiemiá z śiebie ią wydáłá/ Niechcąc by o pásterzu iey pytać się miáłá. Atoli Sáturnowná by ią iey dárował/ Prośi. B A ty iáko z tym będźiesz postępował? Okrućieństwo iest/ miłość porzućić kocháną A nie dáć/ byłoby wnet rzeczą podeyźrzaną. Z owąd do domowienia wstyd drogę zágradza/ A ztąd dáć się vprośić miłość záś rozradza. Látwieby wstyd miłośćią był przewyćiężony/ Ale mały dár krowá/ gdyby odmowionyBył C towárzyszce rodu y łożá/
Skrót tekstu: OvOtwWPrzem
Strona: 36
Tytuł:
Księgi Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Walerian Otwinowski
Drukarnia:
Andrzej Piotrkowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
i uskarżać krowa się zdała przed Jowiszem na niegoż samego, prosząc o skończenie swojej nędze. I Ze ta więcej nie zada. Jo Inachowna. K Kazał by ich Srygijskie. To jest, przysiągł Jupiter na jezioro piekielne. L Pokora mężowa zmiękczona Bogini. Juno. M Tak ona. Jo. Przemian Owidyuszowych N A teraz ja już chwalą białym lnem odziani/ Jako wszech nazacniejszą Boginią Kapłani. Jo nierządnica, z krowy w Nimfę przemieniona, była też miana za Boginią, i była chwalona w Kościelech od Księżej Egipskich w białe odzienie lniane przybranych. Rozumieli też zdawna wiele ludzi, że Isis była córką Jowisza Egipskiego, jednaż Bogini co
y vskárżáć krowá się zdáłá przed Iowiszem ná niegoż sámego, prosząc o skończenie swoiey nędze. I Ze tá więcey nie záda. Io Ináchowná. K Kazał by ich Srygiyskie. To iest, przyśiągł Iupiter ná ieźioro piekielne. L Pokora mężowa zmiękczona Bogini. Iuno. M Ták oná. Io. Przemian Owidyuszowych N A teraz ia iuż chwalą białym lnem odziani/ Iáko wszech nazacnieyszą Boginią Kápłani. Io nierządnicá, z krowy w Nimphę przemieniona, byłá też miána zá Boginią, y byłá chwálona w Kośćielech od Xiężey AEgiptskich w białe odźienie lniáne przybránych. Rozumieli też zdawna wiele ludźi, że Isis byłá corką Iowiszá AEgiptskiego, iednaż Bogini co
Skrót tekstu: OvOtwWPrzem
Strona: 44
Tytuł:
Księgi Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Walerian Otwinowski
Drukarnia:
Andrzej Piotrkowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
, niech baba robi; a młoda, gdzie chce, to5 biega. Nie tak trzeba, zły człowiecze. Muszę z domu nie wychodzić piędzią dla dziewki, co jej nie dasz pokoju”. Nędznik z płomienia chleb chwyta.
Miła pani, co wam też po tej furiej, zwłaszcza przy no ludziach? — „A Cóż ja za pani? Ubogam sierota, na moje starość nie wiem co pocznę, z męża przyjaciela nie mam. Więc do szpitala pójdę?” I owszem, moja miła, tam tobie dobrze będzie.—„Wierę, radbyś, a ty kędy? Podobno byś z młodą się ożenić chciał,
, niech baba robi; a młoda, gdzie chce, to5 biega. Nie tak trzeba, zły czlowiecze. Muszę z domu nie wychodzić piędzią dla dziewki, co jej nie dasz pokoju”. Nędznik z płomienia chleb chwyta.
Miła pani, co wam też po tej furyej, zwłascza przy no ludziach? — „A cóz ja za pani? Ubogam sierota, na moje starość nie wiem co pocznę, z męża przyjaciela nie mam. Więc do szpitala pójdę?” I owszem, moja miła, tam tobie dobrze będzie.—„Wierę, radbyś, a ty kędy? Podobno byś z młodą się ożenić chciał,
Skrót tekstu: MatłBabBad
Strona: 178
Tytuł:
Baba abo stary inwentarz
Autor:
Prokop Matłaszewski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1690
Data wydania (nie wcześniej niż):
1690
Data wydania (nie później niż):
1690
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Polska satyra mieszczańska. Nowiny sowiźrzalskie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Karol Badecki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Polska Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1950
wszelkiej szczęścia afluencyj, przeciwnej w niczym nie znał fortuny: jakoż po odjeździe Świętego, austeria się zapadła, razem czyniąc nieszczęśliwym gospodarza. Polikrates nie znał żadnego na siebie fatum długo, ale go razem znalazł, na szubienicy kończąc życie.
Tu się zaczyna przez Alfabet co znaczniejsze Gospodarstwo; gdzie wiele sekretów cudzych wyczytasz. A A A
ARCHITEKTURA albo budownictwo, które Grecy nazywają Callitectoniam, albo Pulchrum Architecturae, a ta tak zdobi Kościoły, Pałace, i wszelkie struktury, jak urodziwą Damę strój do twarzy i mody dobrany. Niechcę ja tu repetere, com obszernie o dwojakiej Architekturze napisał w pierwszej części nowych moich Aten, w pierwszej edycyj
wszelkiey szczęścia affluencyi, przeciwney w niczym nie znał fortuny: iakoż po odiezdzie Swiętego, austerya się zapadła, razem czyniąc nieszczęśliwym gospodarza. Polykrates nie znał żadnego na siebie fatum długo, ale go razem znalazł, na szubienicy kończąc życie.
Tu się zaczyna przez Alfabet co znacznieysze Gospodarstwo; gdzie wiele sekretow cudzych wyczytasz. A A A
ARCHITEKTURA albo budownictwo, ktore Grecy nazywaią Callitectoniam, albo Pulchrum Architecturae, á ta tak zdobi Kościoły, Pałace, y wszelkie struktury, iak urodziwą Damę stroy do twarzy y mody dobrany. Niechcę ia tu repetere, com obszernie o dwoiakiey Architekturze napisał w pierwszey części nowych moich Aten, w pierwszey edycyi
Skrót tekstu: ChmielAteny_III
Strona: 351
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 3
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1754
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1754
szczęścia afluencyj, przeciwnej w niczym nie znał fortuny: jakoż po odjeździe Świętego, austeria się zapadła, razem czyniąc nieszczęśliwym gospodarza. Polikrates nie znał żadnego na siebie fatum długo, ale go razem znalazł, na szubienicy kończąc życie.
Tu się zaczyna przez Alfabet co znaczniejsze Gospodarstwo; gdzie wiele sekretów cudzych wyczytasz. A A A
ARCHITEKTURA albo budownictwo, które Grecy nazywają Callitectoniam, albo Pulchrum Architecturae, a ta tak zdobi Kościoły, Pałace, i wszelkie struktury, jak urodziwą Damę strój do twarzy i mody dobrany. Niechcę ja tu repetere, com obszernie o dwojakiej Architekturze napisał w pierwszej części nowych moich Aten, w pierwszej edycyj folio
szczęścia affluencyi, przeciwney w niczym nie znał fortuny: iakoż po odiezdzie Swiętego, austerya się zapadła, razem czyniąc nieszczęśliwym gospodarza. Polykrates nie znał żadnego na siebie fatum długo, ale go razem znalazł, na szubienicy kończąc życie.
Tu się zaczyna przez Alfabet co znacznieysze Gospodarstwo; gdzie wiele sekretow cudzych wyczytasz. A A A
ARCHITEKTURA albo budownictwo, ktore Grecy nazywaią Callitectoniam, albo Pulchrum Architecturae, á ta tak zdobi Kościoły, Pałace, y wszelkie struktury, iak urodziwą Damę stroy do twarzy y mody dobrany. Niechcę ia tu repetere, com obszernie o dwoiakiey Architekturze napisał w pierwszey części nowych moich Aten, w pierwszey edycyi folio
Skrót tekstu: ChmielAteny_III
Strona: 351
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 3
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1754
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1754
nefas praktikowana, aż do tego czasu, i to jest jedyne obiectum wszytkich myśli, rad, subtelności, złości, zgoła wszytkiej nieszczęśćliwości Rzeczypospolitej. do swego Konfidenta.
Żeby zaś z tej okazji, że P. Marszałek honoru i zdrowia broni, musiała Elekcja powstać, dla spustoszenia, i defectu zapłaty, krótko płacę.
A toż to teraz niech widzi Ojczyzna, skąd ją te malaruinują? Zubożyć było potrzeba Ojczyznę Wojnami, zepsować krew Rzeczypospolitej, pieniądze, przez sfałszowane Mennice. Reducere Wygnanców w Ukrainę, nie była Statystów Alamodzkich maxima, bo miała potęgę z potężnej Szlachty Ojczyzna. Mediaciej do Pokoju z Moskwą, Cesarza Jego Mości, ani
nefas práktikowána, áż do tego czásu, y to iest iedyne obiectum wszytkich myśli, rad, subtelnośći, złośći, zgołá wszytkiey nieszczęśćliwośći Rzeczypospolitey. do swego Confidentá.
Zeby zás z tey okáziey, że P. Márszałek honoru y zdrowia broni, muśiáłá Elekcya powstáć, dla spustoszenia, y defectu zapłáty, krotko płácę.
A toż to teraz niech widźi Oyczyzná, zkąd ią te malaruinuią? Zubożyć było potrzebá Oyczyznę Woynámi, zepsowáć krew Rzeczypospolitey, pieniądze, przez zfáłszowáne Mennice. Reducere Wygnáncow w Vkráinę, nie byłá Statystow Alámodzkich maxima, bo miáłá potęgę z potężney Szláchty Oyczyzná. Mediáciey do Pokoiu z Moskwą, Cesárzá Iego Mośći, áni
Skrót tekstu: PersOb
Strona: 53
Tytuł:
Perspektywa na objaśnienie niewinności
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1666
Data wydania (nie wcześniej niż):
1666
Data wydania (nie później niż):
1666