przyjść miało, Do takiej ryteraty, jedno to czekało? I luboby w-tej cieśni murowej zawarszy, Mogli sami do czasu obronić się Starszy, A Obóz gdzie i Czeladź? czyli się godziło Tych odbieżeć? Hej! Komu zemną umrzeć miło, Krzyknie na Ochotnika, Do mnie Bracia do mnie. Aż tu jako Afrykus wypada ogromnie Z-dużych Skał Eoliej na szerokie morze, Nikt go wstrącić nie może w-iego tym uporze, Nawet swym pohamować Neptunus Trydentem: Ruszy on, i wywróci wszytko z fundamentem. Takim za nim co żywo sunie się szaszorem, I nie już sam Komonnik przebrańszym wyborem, Ale Czeladź od wozów, od rydłów, i koni
przyyść miało, Do takiey ryteraty, iedno to czekało? I luboby w-tey ćieśni murowey zawarszy, Mogli sami do czasu obronić sie Starszy, A Oboz gdźie i Czeladz? czyli sie godźiło Tych odbieżeć? Hey! Komu zemną umrzeć miło, Krzyknie na Ochotnika, Do mnie Braćia do mnie. Aż tu iako Afrykus wypada ogromnie Z-dużych Skał Eoliey ná szerokie morze, Nikt go wstrąćić nie może w-iego tym uporze, Nawet swym pohámowáć Neptunus Trydentem: Ruszy on, i wywroći wszytko z fundamentem. Takim za nim co żywo sunie sie szászorem, I nie iuż sam Komonnik przebrańszym wyborem, Ale Czeladź od wozow, od rydłow, i koni
Skrót tekstu: TwarSWoj
Strona: 59
Tytuł:
Wojna domowa z Kozaki i z Tatary
Autor:
Samuel Twardowski
Drukarnia:
Collegium Calissiensis Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Kalisz
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681
otaczają fale i tam już nie inaczej tak zostaje smutny, jak ów, kogo libijski zjeść ma zwierz okrutny, albo jako podróżny idąc w cudze strony, gdy kupą zbójców bywa w lesie otoczony. Tam wzniecasz, smutny wieszczku, przyszłe niepogody, przed twej gęby odęciem drżą roźliczne wody, wtym gdy wschodni wiatr zacznie z Afrykiem wojować, już musi i północny tobie ustępować. Skoro tedy twe wiatry wkroczą w walki swoje, rozpędzasz falą wały na różne rozłoje. Tam Neptunus ponury z jamy swej zaziera i na okręt tonący swą paszczę otwiera. Ach, jęczy maszt upadły, którego lub minie pierwszy wał, co gdy potym z jedenastym ginie. Takową
otaczają fale i tam już nie inaczej tak zostaje smutny, jak ów, kogo libijski zjeść ma zwierz okrutny, albo jako podróżny idąc w cudze strony, gdy kupą zbójców bywa w lesie otoczony. Tam wzniecasz, smutny wieszczku, przyszłe niepogody, przed twej gęby odęciem drżą roźliczne wody, wtym gdy wschodni wiatr zacznie z Afrykiem wojować, już musi i północny tobie ustępować. Skoro tedy twe wiatry wkroczą w walki swoje, rozpędzasz falą wały na różne rozłoje. Tam Neptunus ponury z jamy swej zaziera i na okręt tonący swą paszczę otwiera. Ach, jęczy maszt upadły, którego lub minie pierszy wał, co gdy potym z jedenastym ginie. Takową
Skrót tekstu: HugLacPrag
Strona: 58
Tytuł:
Pobożne pragnienia
Autor:
Herman Hugon
Tłumacz:
Aleksander Teodor Lacki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1673
Data wydania (nie wcześniej niż):
1673
Data wydania (nie później niż):
1673
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Krzysztof Mrowcewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1997
.
LI.
Wszyscy, skoro ujźrzeli światło pożądane, Do nieba obracali oczy upłakane I padszy na kolana, w skrusze i pokorze Prosili o pogodę i spokojne morze. Szturm, który się tak barzo do tej doby srożył, Ubłagał się i gniew swój nakoniec położył; Już Auster i wiatr jemu poprzeczny ustawa, A Afrykus na morzu tyranem zostawa.
LII.
Ten srodze dmie i gniewu używa bez miary I wypuszcza z czarnawej gęby sprosne pary, Wziąwszy do towarzystwa wicher prędki, który Wzburzone wody miece ode dna do góry; I tak mocno pcha okręt, że prędzej nie leci Sokół, gdy obłów niesie dla zgłodniałych dzieci, Z strachem szypra
.
LI.
Wszyscy, skoro ujźrzeli światło pożądane, Do nieba obracali oczy upłakane I padszy na kolana, w skrusze i pokorze Prosili o pogodę i spokojne morze. Szturm, który się tak barzo do tej doby srożył, Ubłagał się i gniew swój nakoniec położył; Już Auster i wiatr jemu poprzeczny ustawa, A Afrykus na morzu tyrannem zostawa.
LII.
Ten srodze dmie i gniewu używa bez miary I wypuszcza z czarnawej gęby sprosne pary, Wziąwszy do towarzystwa wicher prędki, który Wzburzone wody miece ode dna do góry; I tak mocno pcha okręt, że pręcej nie leci Sokół, gdy obłów niesie dla zgłodniałych dzieci, Z strachem szypra
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 98
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
Labiena z trzema zastępami i z dwiema tysiącmi konnych na lądzie aby portów bronił/ żywność opatrzył/ coby się we Francjej działo słuchał/ wedle czasu i potrzeby radził/ zostawił/ sam z piącią zastępów/ i tyląż konnych/ które był u Francuzów posadził/ przed zachodem słońca po morzu się puścił/ i lekkim Afrykiem żeglując/ iż ten jakoby o pułnocy wiać przestał/ potym jachać wedle potrzeby nie mógł/ ale wałami dalej zniesiony/ rano po lewej ręce Brytanią już przejechaną ujrzał. Gdy się morskie burzliwości uspokoiły/ on też wiosłami pospieszyć kazał/ aby tam wysiadł u tego brzegu wyspy/ który przeszłego roku sposobny baczył/ w czym godną
Lábiená z trzemá zastępámi y z dwiemá tyśiącmi konnych na lądźie áby portow bronił/ żywność opátrzył/ coby sie we Fráncyey dźiało słuchał/ wedle czásu y potrzeby rádźił/ zostáwił/ sam z piąćią zastępow/ y tyląż konnych/ ktore był v Fráncuzow posádźił/ przed zachodem słońcá po morzu sie puśćił/ y lekkim Afrykiem żegluiąc/ iż ten iákoby o pułnocy wiać przestał/ potym iácháć wedle potrzeby nie mogł/ ále wáłámi dáley znieśiony/ ráno po lewey ręce Brytánią iuż przeiecháną vyrzał. Gdy sie morskie burzliwośći vspokoiły/ on też wiosłámi pospieszyć kazał/ áby tam wyśiadł v tego brzegu wyspy/ ktory przeszłego roku sposobny baczył/ w czym godną
Skrót tekstu: CezWargFranc
Strona: 98.
Tytuł:
O wojnie francuskiej ksiąg siedmioro
Autor:
Gajusz Juliusz Cezar
Tłumacz:
Andrzej Wargocki
Drukarnia:
Drukarnia wdowy Jakuba Sibeneychera
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1608
Data wydania (nie wcześniej niż):
1608
Data wydania (nie później niż):
1608