zrobioną, Wrzucił w głęboką studnią, w lesie nalezioną.
V.
Jeszcze beł mile od tej studnie nie ujachał, Kiedy go Agramantów posłaniec dojachał, Z tych, co beli posłani po to, aby byli Na pomoc mu rycerze jego zgromadzili. Ten na on czas powiada cnemu Rugierowi, Że zbyt ciężko już beło tak Agramantowi, Że jeśli wcześniej prędko pomocy nie będzie, Wojsko zgubi, żywota i sławy pozbędzie. PIEŚŃ XXV.
VI.
Różne myśli na on czas Rugiera mieszały, Co mu się beły w głowę wszytkie wraz zebrały, Nie wie, jaką odprawę posłowi onemu Dać ma, bo nie miał miejsca i czasu po temu Namyślić się
zrobioną, Wrzucił w głęboką studnią, w lesie nalezioną.
V.
Jeszcze beł mile od tej studnie nie ujachał, Kiedy go Agramantów posłaniec dojachał, Z tych, co beli posłani po to, aby byli Na pomoc mu rycerze jego zgromadzili. Ten na on czas powiada cnemu Rugierowi, Że zbyt ciężko już beło tak Agramantowi, Że jeśli wcześniej prędko pomocy nie będzie, Wojsko zgubi, żywota i sławy pozbędzie. PIEŚŃ XXV.
VI.
Różne myśli na on czas Rugiera mieszały, Co mu się beły w głowę wszytkie wraz zebrały, Nie wie, jaką odprawę posłowi onemu Dać ma, bo nie miał miejsca i czasu po temu Namyślić się
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 261
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
, Gdzie z Marfizą przybywa Rugier doświadczony, Karła gromią, on w Paryż uchodzi przestrony; Potem dawne urazy przypomniawszy swoje, W pojedynkach krwie ciepłej przykre leją zdroje. Rodomont precz odjeżdża, serce mu żal kraje: Gardzi niem i w pośmiech go Doralika daje. AlegORIE. W tej dwudziestej siódmej pieśni przez bohatyrów z wojska Agramantowego przedniejszych, którzy zostawszy zwyciężcami, w pokoju i w próżnowaniu do domowej obrócili się niezgody, widzieć się jawnie daje, jako wielcy królowie i hetmani po wielu wspaniałych imprezach zbytniem próżnowaniem opojeni, domowemi częstokroć upadali rozruchami.
SKŁAD PIERWSZY.
Nierozmyślne porady lepsze zawdy były Białej płci, z któremi się mało co biedziły; Łaskawe za
, Gdzie z Marfizą przybywa Rugier doświadczony, Karła gromią, on w Paryż uchodzi przestrony; Potem dawne urazy przypomniawszy swoje, W pojedynkach krwie ciepłej przykre leją zdroje. Rodomont precz odjeżdża, serce mu żal kraje: Gardzi niem i w pośmiech go Doralika daje. ALLEGORYE. W tej dwudziestej siódmej pieśni przez bohatyrów z wojska Agramantowego przedniejszych, którzy zostawszy zwyciężcami, w pokoju i w próżnowaniu do domowej obrócili się niezgody, widzieć się jawnie daje, jako wielcy królowie i hetmani po wielu wspaniałych imprezach zbytniem próżnowaniem opojeni, domowemi częstokroć upadali rozruchami.
SKŁAD PIERWSZY.
Nierozmyślne porady lepsze zawdy były Białej płci, z któremi się mało co biedziły; Łaskawe za
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 320
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
serdeczna bieży kampania Namężniejszych rycerzów, cesarskich zabija. On słusznem na swej twarzy gniewem zapalony, Dziwując się, dla prędkiej wskok jedzie obrony. Tak, gdy w cudzy dom bije z szkodą piorun srogi. Zwykli szukać, kędy wpadł, i ścieżki i drogi.
XXIII.
Jeszcze byli nie przyszli do obleżonego Obozu ci rycerze Agramantowego, Alić z drugiej przyjechał strony Rugier śmiały Z Marfizą, a wzniówszy wzrok oboje wspaniały, Z pilnością zacna para to upatrowała, Skądby najprędzej swojem ratunek dać miała; Żal jem serca przenika, litują swojego Króla, co już do wolej syt strachu wielkiego.
XXIV.
Jako w podkopach ziemnych prochy podsadzone, Namniejszą ognia
serdeczna bieży kampania Namężniejszych rycerzów, cesarskich zabija. On słusznem na swej twarzy gniewem zapalony, Dziwując się, dla prędkiej wskok jedzie obrony. Tak, gdy w cudzy dom bije z szkodą piorun srogi. Zwykli szukać, kędy wpadł, i ścieszki i drogi.
XXIII.
Jeszcze byli nie przyszli do obleżonego Obozu ci rycerze Agramantowego, Alić z drugiej przyjechał strony Rugier śmiały Z Marfizą, a wzniówszy wzrok oboje wspaniały, Z pilnością zacna para to upatrowała, Skądby najprędzej swojem ratunek dać miała; Żal jem serca przenika, litują swojego Króla, co już do wolej syt strachu wielkiego.
XXIV.
Jako w podkopach ziemnych prochy podsadzone, Namniejszą ognia
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 326
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
w pojśrzodku siedziała, A dwie szaty na przechwał dziwnie drogie miała; Niedoskonale jedna czerwonawa była, Zielona druga, a maść jakby swą traciła.
LII.
W krótkiem ubierze stała Marfiza wspaniała, Jak zwykła do potrzeby bohatyrka śmiała; W termoodońskich polach tak się ubierała Hipolita, gdy wojsko dziewcze szykowała. Już z rozkazania przyszli Agramantowego Iraldowie stanowić prawa wolej jego, Których nie godziło się przestąpić nikomu I słowem i uczynkiem, ażby byli w domu.
LIII.
Gęsty gmin, co beł wielką chęcią uwiedziony Na pojedynku widzieć bohatyry ony, Długo na nich czekając, srodze tęsknią sobie. Wtem nowy rozruch jakiś słyszą w onej dobie, Który z namiotu
w pojśrzodku siedziała, A dwie szaty na przechwał dziwnie drogie miała; Niedoskonale jedna czerwonawa była, Zielona druga, a maść jakby swą traciła.
LII.
W krótkiem ubierze stała Marfiza wspaniała, Jak zwykła do potrzeby bohatyrka śmiała; W termoodońskich polach tak się ubierała Hipolita, gdy wojsko dziewcze szykowała. Już z rozkazania przyszli Agramantowego Iraldowie stanowić prawa wolej jego, Których nie godziło się przestąpić nikomu I słowem i uczynkiem, ażby byli w domu.
LIII.
Gęsty gmin, co beł wielką chęcią uwiedziony Na pojedynku widzieć bohatyry ony, Długo na nich czekając, srodze tesknią sobie. Wtem nowy rozruch jakiś słyszą w onej dobie, Który z namiotu
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 333
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
Aby się o dobrego konia rozpierali; Lecz wszystko swą mądrością mieni Malagidzi, Co zbytniem czarnoksięstwem przyszłe rzeczy widzi, I Rynalda na deszcze każe nieść na morze Prócz naruszenia zdrowia piekielnej potworze - Długoby pisać o tem - Gradasowi zasię Zdał się Rynald niewieściuch marny po tem czasie.
XCIII.
Dlatego, gdy usłyszał, iż Agramantowe On napadszy obozy, śmierci i surowe Rany każdemu, kto się nawinął, zadaje, Porywa się i rączo z łóżka swego wstaje. Wdział zbroję, na Alfanę wsiadł, jedzie w obozy Przez tak ślepą noc, pełen i gniewu i grozy; Zabija, kogo potka, nie dba, lub to swoi Zastąpili na drodze
Aby się o dobrego konia rozpierali; Lecz wszystko swą mądrością mieni Malagidzi, Co zbytniem czarnoksięstwem przyszłe rzeczy widzi, I Rynalda na deszcze każe nieść na morze Prócz naruszenia zdrowia piekielnej potworze - Długoby pisać o tem - Gradasowi zasię Zdał się Rynald niewieściuch marny po tem czasie.
XCIII.
Dlatego, gdy usłyszał, iż Agramantowe On napadszy obozy, śmierci i surowe Rany każdemu, kto się nawinął, zadaje, Porywa się i rączo z łóżka swego wstaje. Wdział zbroję, na Alfanę wsiadł, jedzie w obozy Przez tak ślepą noc, pełen i gniewu i grozy; Zabija, kogo potka, nie dba, lub to swoi Zastąpili na drodze
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 451
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
mu gorącą rozpala miłością Serce piękność Marfizy z męstwem i ludzkością. Jedzie z domu i w drodze do zamku wstępuje Trystanowego, gdzie znak wieczny zostawuje Nieśmiertelnej śmiałości, trzech zrzuciwszy z koni Królów; potem się na noc, tam przyjęta, skłoni. AlegORIE. W tej trzydziestej wtórej pieśni przez Marfizę, która słysząc o porażce Agramantowej, niebezpieczeństwa jego użałowała się i z Brunellem, odpuściwszy mu wszytko, przyjechała do obozu, przykład się daje prawdziwego i szczerego przyjaciela; przez Bradamantę, która się gwałtownie zawisną trapi miłością, o szczerem zwątpiwszy Rugierze swojem, każdy się widzieć może, kto kocha, bo o tych rzeczach powieściom najbarziej serce jego wierzyć zwykło,
mu gorącą rozpala miłością Serce piękność Marfizy z męstwem i ludzkością. Jedzie z domu i w drodze do zamku wstępuje Trystanowego, gdzie znak wieczny zostawuje Nieśmiertelnej śmiałości, trzech zrzuciwszy z koni Królów; potem się na noc, tam przyjęta, skłoni. ALLEGORYE. W tej trzydziestej wtórej pieśni przez Marfizę, która słysząc o porażce Agramantowej, niebezpieczeństwa jego użałowała się i z Brunellem, odpuściwszy mu wszytko, przyjechała do obozu, przykład się daje prawdziwego i szczerego przyjaciela; przez Bradamantę, która się gwałtownie zawisną trapi miłością, o szczerem zwątpiwszy Rugierze swojem, każdy się widzieć może, kto kocha, bo o tych rzeczach powieściom najbarziej serce jego wierzyć zwykło,
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_III
Strona: 1
Tytuł:
Orland szalony, cz. 3
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
, Kiedy Paryż przez wielki szturm beł dobywany - Potka i sztucznie zakryć chcąc swoje miłości, Z daleka nowin pyta i wojskowych wieści, Aż do Rugiera przyszło; na tem się stanowi, Ale wprzód co inszego, nie swe ognie mówi.
XXVIII.
Ludzki jakiś beł rycerz, znał wszystkie do tego Przedniejsze pany z wojska Agramantowego; Powieda jej zarazem, jako Rugier zbrojny, Sam a sam pragnąc z dużem Tatarzynem wojny, Zabił go; ale i on szkaradnie raniony, Między nadzieją życia, śmierci zostawiony, Ciężki żal obozowi zostawił wszystkiemu: Tak jego grzeczność, dzielność miła jest każdemu.
XXIX.
Przydał potem, iż „dziewka najmężniejsza ona,
, Kiedy Paryż przez wielki szturm beł dobywany - Potka i sztucznie zakryć chcąc swoje miłości, Z daleka nowin pyta i wojskowych wieści, Aż do Rugiera przyszło; na tem się stanowi, Ale wprzód co inszego, nie swe ognie mówi.
XXVIII.
Ludzki jakiś beł rycerz, znał wszystkie do tego Przedniejsze pany z wojska Agramantowego; Powieda jej zarazem, jako Rugier zbrojny, Sam a sam pragnąc z dużem Tatarzynem wojny, Zabił go; ale i on szkaradnie raniony, Między nadzieją życia, śmierci zostawiony, Ciężki żal obozowi zostawił wszystkiemu: Tak jego grzeczność, dzielność miła jest każdemu.
XXIX.
Przydał potem, iż „dziewka najmężniejsza ona,
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_III
Strona: 8
Tytuł:
Orland szalony, cz. 3
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905