że to nie Statutowie, ale Statistowie jacyś przewoźni rządzić będą. Jakoż znać to, że nie Statutowie: Bo kto na teraźniejszy Stan Rzeczypop: pojźrzy, śmiele rzec może, Ze w niej wszytko na wywrot. Statut i Prawa Starodawne wzgardzone. Rychlewskie i Mazaryńskie maksymy w cenie. Zwyczaje dawne w żart i śmiech: Alamoda w kochaniu, i w wadze. I stąd na Komisią do Lwowa przyjechawszy, aby niezgody i jednego o drugim podejźrzenia, i dyfidencje w Rzeczyposp: umorzyć, jedyny rozumiałem, i publice w Senacie podałem sposób, aby (ponieważ Elekcja, lubo jest prawem umorzona, postaremu żyje, i potajemnie pałajac miesza
że to nie Statutowie, ále Statistowie iácyś przewoźni rządźić będą. Iákoż znáć to, że nie Statutowie: Bo kto ná teráznieyszy Stan Rzeczypop: poyźrzy, śmiele rzec może, Ze w niey wszytko ná wywrot. Statut y Práwá Stárodawne wzgárdzone. Rychlewskie y Mázáryńskie maximy w cenie. Zwyczáie dawne w żárt y śmiech: Alámodá w kochániu, y w wadze. Y ztąd ná Commissią do Lwowá przyiechawszy, áby niezgody y iednego o drugim podeyźrzenia, y diffidencye w Rzeczyposp: vmorzyć, iedyny rozumiałem, y publice w Senaćie podałem sposob, áby (ponieważ Elekcya, lubo iest práwem vmorzona, postáremu żyie, y potáiemnie pałáiac miesza
Skrót tekstu: LubJMan
Strona: 34
Tytuł:
Jawnej niewinności manifest
Autor:
Jerzy Sebastian Lubomirski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1666
Data wydania (nie wcześniej niż):
1666
Data wydania (nie później niż):
1666
subtelności, są dla uczynienia mi muidiej, wymysły. Bo jeżeli moja Starożytna Czapka crimen jest, lubo mię z Matki w Książęcej liniej urodzony, wszytka wie Polska czemuż nie crimen, świeżo do Polski wprowadzone, przedtym niewidane nigdy na wielu Herbach Korony, Mytry, Laury czemuż nie crimen, Ministrorum, Statistów oraz z Alamodą wprowadzone do Polski tytuły, które są Ojczyźnie szkodliwe, które przeciw przysiędze ichże samych są. Te tytuły które palam Statutom illudunt, które z bezprawiem i ujmą najwyższej Sejmów władzej, iura publicâ pod się ciągną: które wolność, i równość z Izby Poselskiej wyciskają, które pensiami Panów postronnych tuczą się, nadymają się,
subtelnośći, są dla vczynienia mi muidiey, wymysły. Bo ieżeli moiá Stárożytna Czapká crimen iest, lubo mię z Mátki w Kśiążęcey liniey vrodzony, wszytká wie Polská czemuż nie crimen, świeżo do Polski wprowádzone, przedtym niewidáne nigdy ná wielu Herbách Korony, Mytry, Laury czemusz nie crimen, Ministrorum, Statistow oraz z Alámodą wprowádzone do Polski tituły, ktore są Oyczyznie szkodliwe, ktore przećiw przyśiędze ichże sámych są. Te tituły ktore palam Statutom illudunt, ktore z bezpráwiem y vymą naywyższey Seymow władzey, iura publicâ pod się ćiągną: ktore wolność, y rowność z Izby Poselskiey wyćiskáią, ktore pensiámi Pánow postronnych tuczą się, nádymáią się,
Skrót tekstu: LubJMan
Strona: 124
Tytuł:
Jawnej niewinności manifest
Autor:
Jerzy Sebastian Lubomirski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1666
Data wydania (nie wcześniej niż):
1666
Data wydania (nie później niż):
1666
tak głęboko. Dopiero nowina Jedna bieży za drugą; że Chmielnicki, Syna Osadził już z-Tatary na Żółty gdzieś Wodzie. Owi także przysieźni radzi tej pogodzie, Na Wojskową Starszyne gwałtem się rzuciwszy, I oraz ich ze Znaki w-Dnieprze potopiwszy; Do niego się kineli. Toż i nasi owi W Niemieckich Alamodach Dragoni Dworowi, O Braci swej takowej zmianie posłyszawszy, A znacznym się od Wojska skrzydłem oderwawszy, Także i ci zdradzili. Co tu czynić było? Tu Syna nie ratować mu się nie godziło: I spół z-nim odzałować tak pieknego grona. Tu pójść w ogień widomy? I na czym Korona Stała wszytka, w-tej garści
ták głeboko. Dopiero nowina Iedna bieży zá drugą; że Chmielnicki, Syná Osadźił iuż z-Tatáry na Zołty gdźieś Wodźie. Owi tákże przysieźni radźi tey pogodzie, Ná Woyskową Stárszyne gwałtem sie rzućiwszy, I oraz ich ze Znáki w-Dnieprze potopiwszy; Do niego sie kineli. Toż i náśi owi W Niemieckich Alámodach Dragoni Dworowi, O Braći swey tákowey zmianie posłyszawszy, A znacznym sie od Woyská skrzydłem oderwawszy, Także i ći zdradźili. Co tu czynić było? Tu Syná nie ratowáć mu sie nie godźiło: I społ z-nim odzałowáć tak pieknego grona. Tu poyść w ogień widomy? I ná czym Korona Stała wszytká, w-tey garśći
Skrót tekstu: TwarSWoj
Strona: 8
Tytuł:
Wojna domowa z Kozaki i z Tatary
Autor:
Samuel Twardowski
Drukarnia:
Collegium Calissiensis Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Kalisz
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681
wspomnieć sobie, To palec do ust przytknie, to się w głowę skrobie. Pytam znowu, kto, bom ja nie słychał o nikiem. „Owi — rzecze — co głowy zwięzują ręcznikiem, Co od nich drogie konie miewają żołnierze, Co białegłowy chodzą w takim mucha jerze, Jaki i żona moja ma na alamudzie; Daleko barzo od nas mieszkają ci ludzie. Na końcu ich przezwisko języka się kręci, Bom go sobie napisał doma dla pamięci, A teraz jako na złość z głowy mi wyleci; Powróciwszy do domu, napiszę Waszeci,” Naśmiawszy się sam w sobie: „Czy nie Turcy?” — rzekę. „
wspomnieć sobie, To palec do ust przytknie, to się w głowę skrobie. Pytam znowu, kto, bom ja nie słychał o nikiem. „Owi — rzecze — co głowy zwięzują ręcznikiem, Co od nich drogie konie miewają żołnierze, Co białegłowy chodzą w takim mucha jerze, Jaki i żona moja ma na alamudzie; Daleko barzo od nas mieszkają ci ludzie. Na końcu ich przezwisko języka się kręci, Bom go sobie napisał doma dla pamięci, A teraz jako na złość z głowy mi wyleci; Powróciwszy do domu, napiszę Waszeci,” Naśmiawszy się sam w sobie: „Czy nie Turcy?” — rzekę. „
Skrót tekstu: PotFrasz3Kuk_II
Strona: 558
Tytuł:
Ogrodu nie wyplewionego część trzecia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
rosną zwady. Ja bym tę rzecz uspokoił, Tylko bym zrazy wykroił Temu bractwu z pieczeni!
Westyjarza praca cała, Jeśli się wyblichowała. Bielizna — tego pilnować, A jeśli nie, to blichować, Choćby w miedzie lub w winie.
Znać, że blich nie będzie w wodzie, Kiedy z kijem w alamodzie Sam jeden do praczki spieszy. Być może, że się ucieszy, Jak bieliznę popierze.
On ma lisi — my barani Kożuch, on pan — my poddani;
On ma kaftan na bawełnie, Pludry, pończochy zapalnie — U nas wszystko łatane!
Jeśli się zaś zastarzały, Lub je mole persowały Ja się trzepać podejmuję
rosną zwady. Ja bym tę rzecz uspokoił, Tylko bym zrazy wykroił Temu bractwu z pieczeni!
Westyjarza praca cała, Jeśli się wyblichowała. Bielizna — tego pilnować, A jeśli nie, to blichować, Choćby w miedzie lub w winie.
Znać, że blich nie będzie w wodzie, Kiedy z kijem w alamodzie Sam jeden do praczki spieszy. Być może, że się ucieszy, Jak bieliznę popierze.
On ma lisi — my barani Kożuch, on pan — my poddani;
On ma kaftan na bawełnie, Pludry, pończochy zapalnie — U nas wszystko łatane!
Jeśli się zaś zastarzały, Lub je mole persowały Ja się trzepać podejmuję
Skrót tekstu: MelScholBar_II
Strona: 761
Tytuł:
Dystrakcja w swoich ciężkościach melancholii scholastycznej
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
między 1701 a 1750
Data wydania (nie wcześniej niż):
1701
Data wydania (nie później niż):
1750
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
krwawe boje. Godzien tedy jest rymów rożnych i też moich, Bo go też rad zażywam sam w potrzebach swoich Gdyż już się więcej w starym nie kocham zakonie, Gdzie chodzili piechotą, nie dbając o konie. Już ja wierę na cudzych wolę nogach skoczyć, Niźli z panem Abramem podle kija kroczyć. 294. Na alamodę dzisiejszą.
Kołem idą znamiona i niebo znajdują. Alternatą planety swych czasów pilnują. Kołem codzień i słońce po niebiesiech chodzi, A swym promieniem jasnym ziemię wskroś przechodzi. Kołem i alternatą miesiąc światło bierze, Rok i czasy skazując zawsze w swojej mierze. Toż i matematycy tak nam powiedają, Że zaś lata i
krwawe boje. Godzien tedy jest rymow rożnych i też moich, Bo go też rad zażywam sam w potrzebach swoich Gdyż już się więcej w starym nie kocham zakonie, Gdzie chodzili piechotą, nie dbając o konie. Już ja wierę na cudzych wolę nogach skoczyć, Niźli z panem Abramem podle kija kroczyć. 294. Na alamodę dzisiejszą.
Kołem idą znamiona i niebo znajdują. Alternatą planety swych czasow pilnują. Kołem codzień i słońce po niebiesiech chodzi, A swym promieniem jasnym ziemię wskroś przechodzi. Kołem i alternatą miesiąc światło bierze, Rok i czasy skazując zawsze w swojej mierze. Toż i matematycy tak nam powiedają, Że zaś lata i
Skrót tekstu: ZbierDrużWir_I
Strona: 111
Tytuł:
Collectanea...
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1675 a 1719
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1719
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910