włosów przybędzie do brody, I niż drugą część namydli, oskrobie, Już ogolona poroście w tej dobie. Jak pocznie skrobać i włosów przerzedzi, Nie wie, co jest ból, ten, co mu dosiedzi. Nie tak się rzężą opili masłokiem, Nie takim ciągną bańkami krew stokiem, Nie tak zawłoki, nie tak apertury, Jak jego bolą po jagodach dziury. Ledwie by godzien strzyc żmudzinom grzywy I uszy — i to, jeśli koń cierpliwy.
Te, co widzicie, rany po mej brodzie, Nie inszej one przyznajcie przygodzie, Nie kot podrapał, nie żona pobiła, Nie zła choroba krostą poznaczyła, Ani przy kuflu, ani z
włosów przybędzie do brody, I niż drugą część namydli, oskrobie, Już ogolona poroście w tej dobie. Jak pocznie skrobać i włosów przerzedzi, Nie wie, co jest ból, ten, co mu dosiedzi. Nie tak się rzężą opili masłokiem, Nie takim ciągną bańkami krew stokiem, Nie tak zawłoki, nie tak apertury, Jak jego bolą po jagodach dziury. Ledwie by godzien strzyc żmudzinom grzywy I uszy — i to, jeśli koń cierpliwy.
Te, co widzicie, rany po mej brodzie, Nie inszej one przyznajcie przygodzie, Nie kot podrapał, nie żona pobiła, Nie zła choroba krostą poznaczyła, Ani przy kuflu, ani z
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 14
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
Do piórka ktoś niewiastę przyrównał najlepiej: Bo póki go nie zarznie, póki nie rozszczepi, Darmo macza w tynkturze; ale jako dziurę Otworzy mu ze spodku, i wołową skórę, I co chce nim napisze. Tak też białagłowa:
Ledwie na niej dopytasz, póki dziewką, słowa; Niechaj jedno odnowi mąż jej aperturę, Jakby nigdy nie ona, odmieni naturę. Rzeczesz słówko, końca jej nie będzie i kraju, Cały tydzień przegdacze z kokoszą po jaju. Ta, że po swym, niechżeby już wrzeszczała zdrowa; Ale czemu po cudzym wrzeszczy białagłowa? 33. DO MAMKI
Mówiłem: strzeż się, Fruzynko, Adamka! Teraz
Do piórka ktoś niewiastę przyrównał najlepiej: Bo póki go nie zarznie, póki nie rozszczepi, Darmo macza w tynkturze; ale jako dziurę Otworzy mu ze spodku, i wołową skórę, I co chce nim napisze. Tak też białagłowa:
Ledwie na niej dopytasz, póki dziewką, słowa; Niechaj jedno odnowi mąż jej aperturę, Jakby nigdy nie ona, odmieni naturę. Rzeczesz słówko, końca jej nie będzie i kraju, Cały tydzień przegdacze z kokoszą po jaju. Ta, że po swym, niechżeby już wrzeszczała zdrowa; Ale czemu po cudzym wrzeszczy białagłowa? 33. DO MAMKI
Mówiłem: strzeż się, Fruzynko, Adamka! Teraz
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 221
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
i wilgotne. A naprzedniejsze i naczęstsze miejsce Ductjom jest ciemię: kędy jest fuga/ i spejenie kości na przodku głowy/ (suturam coronalem nazywamy) iż tam tędy nabarziej lekarstwa wszelakie do mózgu przejść mogą. i dla tego i starzy Medycy częstokroć na wysuszenie głowy/ na tymże miejscu zwykli więc palenia czynić/ i aperturę żelazem rozpalonym. Może się też wody strumień puszczać i na pacierz/ i na kark; a osobliwie kiedy kto ma kurcz/ abo trzęsienie szyje/ abo też paraliż: także jeśli abo języka cierpnienie/ abo oczu i powiek paraliż nastąpi/ tedy barzo dobra jest ta woda tym sposobem używana. A pierwej niżeli Doktor rozkaże
y wilgotne. A naprzednieysze y nacżęstsze mieysce Ductyiom iest ćiemię: kędy iest fugá/ y speienie kośći ná przodku głowy/ (suturam coronalem názywamy) iż tám tędy nabarźiey lekárstwá wszelákie do mozgu przeyść mogą. y dla tego y stárzy Medycy cżęstokroć na wysuszenie głowy/ ná tymże mieyscu zwykli więc palenia cżynić/ y áperturę żelázem rospálonym. Może sie też wody strumień puszcżać y ná paćierz/ y ná kárk; á osobliwie kiedy kto ma kurcż/ ábo trzęśienie szyie/ ábo też párályż: tákże iesli ábo ięzyká ćierpnienie/ abo ocżu y powiek párályż nástąpi/ tedy bárzo dobra iest tá wodá tym sposobem vżywána. A pierwey niżeli Doktor roskaże
Skrót tekstu: SykstCiepl
Strona: 185.
Tytuł:
O cieplicach we Skle ksiąg troje
Autor:
Erazm Sykstus
Drukarnia:
Krzysztof Wolbramczyk
Miejsce wydania:
Zamość
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Tematyka:
medycyna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1617
Data wydania (nie wcześniej niż):
1617
Data wydania (nie później niż):
1617
każdy się ruszy, Jeden będzie ledwie żyw, a drugi bez duszy. Skoro się zaś rozwiedzie z swymi argumenty, Poczujesz z ruski miesiąc, pójdzieć aże w pięty. I w smuklerskim rzemieśle nie źle postąpili, Żeby guzy na głowie każdemu robili. Balwierze niepośledni, trafią banki stawiać, Krwie upuścić, ząb wybić, aperturę sprawiać. Co wszytko darmo sprawią, a za nic nie ważą Pracej, gdy komu z laski boki kijem mażą. Pulsy zdrowym macają z uprzejmej miłości Tak dobrze, ze przez skórę namacają kości. Muzycy od wymysłów, dla uciechy grają W kostki, w karty, na tych się instrumentach znają. Melodia tam wdzięczna i
każdy sie ruszy, Jeden będzie ledwie żyw, a drugi bez duszy. Skoro sie zaś rozwiedzie z swymi argumenty, Poczujesz z ruski miesiąc, pójdzieć aże w pięty. I w smuklerskim rzemięśle nie źle postąpili, Żeby guzy na głowie każdemu robili. Balwierze niepośledni, trafią banki stawiać, Krwie upuścić, ząb wybić, aperturę sprawiać. Co wszytko darmo sprawią, a za nic nie ważą Pracej, gdy komu z laski boki kijem mażą. Pulsy zdrowym macają z uprzejmej miłości Tak dobrze, ze przez skórę namacają kości. Muzycy od wymysłów, dla uciechy grają W kostki, w karty, na tych sie instrumentach znają. Melodya tam wdzięczna i
Skrót tekstu: ZimBLisBad
Strona: 213
Tytuł:
Żywot Kozaków lisowskich
Autor:
Bartłomiej Zimorowic
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Polska satyra mieszczańska. Nowiny sowiźrzalskie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Karol Badecki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Polska Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1950
że go ta przykrywa fartuchem. Póki czuł, póty Adam nie miał dziury w boku; Usnął; wyjął mu Ewę Bóg jako z tłumoku. Tegoż i dziś, kto zawsze śpi jako strudzony, Choć nie w boku, niechaj się spodziewa u żony. Jako tam Adamowi śpiącemu przy drzewie, Tak też tu otwierają aperturę Ewie. U Adama się zgoi, chociaż bez balwierza, A tej opak: im dalej, barziej się rozszerza. 104 (D). CIAŁO NIC NIE POMAGA
O gnuśny ciała mego, o ośle nikczemny, Tak pięknej ziemie pańskiej ciężarze daremny! Nic jej barziej nie ciśnie, nic gorzej nie nudzi, Jako stopy
że go ta przykrywa fartuchem. Póki czuł, póty Adam nie miał dziury w boku; Usnął; wyjął mu Ewę Bóg jako z tłumoku. Tegoż i dziś, kto zawsze śpi jako strudzony, Choć nie w boku, niechaj się spodziewa u żony. Jako tam Adamowi śpiącemu przy drzewie, Tak też tu otwierają aperturę Ewie. U Adama się zgoi, chociaż bez balwierza, A tej opak: im dalej, barziej się rozszerza. 104 (D). CIAŁO NIC NIE POMAGA
O gnuśny ciała mego, o ośle nikczemny, Tak pięknej ziemie pańskiej ciężarze daremny! Nic jej barziej nie ciśnie, nic gorzej nie nudzi, Jako stopy
Skrót tekstu: PotFrasz3Kuk_II
Strona: 577
Tytuł:
Ogrodu nie wyplewionego część trzecia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
,Kalendy,Posty etc. zapowiadali. I to tu non omittendũ, że według Ezechiela Proroka cap: 47. wody szły podziemnemi Kanałami; i wypadały na Wschód słońca w rzekę Cedron; które i Aristeas oczywisty świadek opisał; że pięć staj zabierały kretym płynieniem swoim po pod Kościół przez rury ołowiane: Były do nich apertury, sekretne przy fundamencie ołtarza. Służyły te wody na obmycie krwie z bydląt na Ofiarę pobitych. Preferuje te Ductus aquae Villalpandus nad Rzymskie. AZJA. O Ziemi Z. i o Jeruzalem.
BOGACTWA Kościoła Synoptice oprócz Pisma Z. opisuje Józef Żydowin w Księgach Antiquitatum cap: 2. Ze Posadzkę Kościelną Salomon usłał był blachami
,Kalendy,Posty etc. zápowiadali. Y to tu non omittendũ, że według Ezechiela Proroka cap: 47. wody szły podźiemnemi Kánałami; y wypadáły ná Wschod słońca w rzekę Cedron; ktore y Aristeas oczywisty świadek opisał; że pięć stay zábierały kretym płynieniem swoim po pod Kościoł przez rury ołowiane: Były do nich apertury, sekretne przy fundamencie ołtarzá. Służyły te wody ná obmycie krwie z bydląt ná Ofiarę pobitych. Preferuie te Ductus aquae Villalpandus nád Rzymskie. AZYA. O Ziemi S. y o Ieruzalem.
BOGACTWA Kościoła Synoptice oprocz Pismá S. opisuie Iozef Zydowin w Xięgach Antiquitatum cap: 2. Ze Posadzkę Kościelną Sálomon usłał był blachami
Skrót tekstu: ChmielAteny_II
Strona: 554
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 2
Autor:
Benedykt Chmielowski
Drukarnia:
J.K.M. Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1746
Data wydania (nie wcześniej niż):
1746
Data wydania (nie później niż):
1746
/ w tył abo na ramiona go przykładając/ jest ratunkiem/ wysuszając wilgotności/ i flusy od nich odciągając. Puchlinie.
Puchlinę z ciała wszystkiego wyciąga i wywodzi/ liście i z kwieciem/ bądź tylko samo liście z łupinami zielonymi orzechów Włoskich utłukszy/ przyłożyć/ pod kolanem po tej stronie od siebie/ gdzie pospolicie bywają apertury czynione. Tak wszystkę puchlinę z ciała wyciągnie. Feb. kwartaunie.
Przeciwko Kwartannie albo Czworódniowej febrze/ czynią niektórzy z tego ziela liścia Pigułki/ i dają godzinę przed przyszciem/ ale po wzięciu potrzeba się co nalepiej pocić. Drudzy dają samego liścia do używania. Inni z chlebem miasto piguł. Wodka z Pryszczeńce.
/ w tył ábo ná rámioná go przykłádáiąc/ iest rátunkiem/ wysuszáiąc wilgotnośći/ y flusy od nich odćiągáiąc. Puchlinie.
Puchlinę z ćiáłá wszystkiego wyćiąga y wywodźi/ liśćie y z kwiećiem/ bądź tylko sámo liśćie z łupinámi źielonymi orzechow Włoskich vtłukszy/ przyłożyć/ pod kolánem po tey stronie od śiebie/ gdźie pospolićie bywáią ápertury czynione. Ták wszystkę puchlinę z ćiáłá wyćiągnie. Feb. quartaunie.
Przećiwko Quártánnie álbo Czworodniowey febrze/ czynią niektorzy z tego źiela liśćia Pigułki/ y dáią godźinę przed przyszćiem/ ále po wźięćiu potrzebá się co nalepiey poćić. Drudzy dáią sámego liśćia do vżywánia. Inni z chlebem miásto piguł. Wodká z Prysczeńce.
Skrót tekstu: SyrZiel
Strona: 317
Tytuł:
Zielnik
Autor:
Szymon Syreński
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Tematyka:
botanika, zielarstwo
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1613
Data wydania (nie wcześniej niż):
1613
Data wydania (nie później niż):
1613
. Pięknie jeść dali i muzyka taż była, co i w niedzielę. Księżna im. marszałkowa dla łożnicy była, incognito była, aż w pół do piątej powróciła do siebie. Jako ze starego przez te dni ustawiczne były drwiny, inter alia król im. w dyskurze swoim mówił, czemu imp. lwowskiej z aperturami imp. starosta golubski nie wziął sobie za gospodynią; i to o nim mówią, że miewa wielką chorobę. Potem wypychał do tej łożnicy imp. Denhofową wojewodzinę malborską; odpowiedziała, że nierada w takowej bywa, gdzie nic nie zrobi milionami tego, czego się wymówić i pisać nie godzi dla obrazy Boskiej.
Cały ten
. Pięknie jeść dali i muzyka taż była, co i w niedzielę. Księżna jm. marszałkowa dla łożnicy była, incognito była, aż w pół do piątej powróciła do siebie. Jako ze starego przez te dni ustawiczne były drwiny, inter alia król jm. w dyskurze swoim mówił, czemu jmp. lwowskiej z aperturami jmp. starosta golubski nie wziął sobie za gospodynią; i to o nim mówią, że miewa wielką chorobę. Potem wypychał do tej łożnicy jmp. Denhoffową wojewodzinę malborską; odpowiedziała, że nierada w takowej bywa, gdzie nic nie zrobi milionami tego, czego się wymówić i pisać nie godzi dla obrazy Boskiej.
Cały ten
Skrót tekstu: SarPam
Strona: 329
Tytuł:
Pamiętnik z czasów Jana Sobieskiego
Autor:
Kazimierz Sarnecki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1690 a 1696
Data wydania (nie wcześniej niż):
1690
Data wydania (nie później niż):
1696
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Janusz Woliński
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1958
/ i jeszcze jej co nabarziej przysolić/ dać tego psu zjeść sila/ i niedać mu potym pić aż w kilku godzin. O Ogarach
Kiedy pies ma parch takowy/ że po skórze ma krostki białe/ na to trzeba mu wyciągnąć skorę nad łopadkami co nabarziej wzgórę/ i żęgadłem rozpalonym przepalić że mu się dwie aperturze uczynią/ tym to wystoi. A może przytym smarować/ którym zwysszy pomienionych sposobów.
A kiedy pies parchu nie ma/ a sierść ma złą/ że porastać niechce zgoła. Glist pełną bańkę. Super infunde Oliwy starej ad plenitudinem Miej to lecie na gorącym słońcu.
Zimie w gorącu w izbie ad putrefactionem,
/ y iescże iey co nabárźiey przysolić/ dáć tego psu zieść śilá/ y niedáć mu potym pić áż w kilku godźin. O Ogárách
Kiedy pies ma párch tákowy/ że po skorze ma krostki białe/ ná to trzebá mu wyćiągnąć skorę nád łopádkámi co nabárźiey wzgorę/ y żęgádłem rospálonym przepalić że mu sie dwie áperturze vcżynią/ tym to wystoi. A może przytym smárowáć/ ktorym zwysszy pomienionych sposobow.
A kiedy pies párchu nie ma/ a śierść ma złą/ że porastáć niechce zgołá. Glist pełną báńkę. Super infunde Oliwy stárey ad plenitudinem Miey to lećie ná gorącym słońcu.
Zimie w gorącu w izbie ad putrefactionem,
Skrót tekstu: OstrorMyśl1618
Strona: 24
Tytuł:
Myślistwo z ogary
Autor:
Jan Ostroróg
Drukarnia:
Bazyli Skalski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
myślistwo, zoologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1618
Data wydania (nie wcześniej niż):
1618
Data wydania (nie później niż):
1618
żyć ciemnościach, wszelaka i najmniejsza, srogie czyni i przynasza utrapienia i męki światłość. B. Rozwalę, przydała Szatańska Czarownica, najpotężniejsze mury Acherontskie, otworzę ziemię, a promieniem Słonecznym z nagła w samo serce wygodzę, żadając śmiertleną ranę Plutownowi. T. Dobrze na Tyrana: boć też powiadają iż się lęka ziemskich apertur Pluto, i trzęsienia ziemie, żeby zaś przez jaką szczelinę Słońce w Państwa jego, niewcisneło się kiedy. B. Nie zamilczał przydając, iż prawi i Demogergenes stawiwszy się wedla woli mojej, zgotuje pewność trzesienia ziemie. T. Demogergenes prawią Poëtowie jest Ojcem wszystkich Bogów, który w najgłębszych żyje przepaściach piekielnych, ten snadnie
żyć ćiemnośćiách, wszeláka y naymnieysza, srogie czyni y przynasza vtrapienia y męki świátłość. B. Rozwálę, przydáłá Szátáńska Czárownicá, naypotężnieysze mury Acherontskie, otworzę źiemię, á promieniem Słonecznym z nagłá w sámo serce wygodzę, żádáiąc śmiertleną ránę Plutownowi. T. Dobrze ná Tyranna: boć też powiádáią iż się lęka źiemskich ápertur Pluto, y trzęśienia źiemie, żeby záś przez iáką szczelinę Słońce w Páństwá iego, niewćisneło się kiedy. B. Nie zámilczáł przydáiąc, iż práwi y Demogergenes stáwiwszy się wedlá woli moiey, zgotuie pewność trześienia źiemie. T. Demogergenes práwią Poëtowie iest Oycem wszystkich Bogow, ktory w naygłębszych żyie przepáśćiách piekielnych, ten snádnie
Skrót tekstu: AndPiekBoh
Strona: 132
Tytuł:
Bohatyr straszny
Autor:
Francesco Andreini
Tłumacz:
Krzysztof Piekarski
Drukarnia:
Mikołaj Aleksander Schedel
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
dramat
Gatunek:
dialogi
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1695
Data wydania (nie wcześniej niż):
1695
Data wydania (nie później niż):
1695