złotym runnem. Owca nie zawżdy dla siebie wełne nosi/ bo ją często strzygą: jako i Vergilius był napisał: Sic vos non vobis vellera fertis oues. Także i bogacz nie rozsądny/ nie sobie chowa skarb/ ale drugim. Kto co urwie to jego. A jemu/ i Bóg zapłać/ nie rzeką.
Arfistę/ który był chłop jako dąb/ ale grał lada jako gdy wszyscy ganili: sam tylko Diogenes pochwalał. A gdy się dziwowali czemuby to czynił/ rzekł: Z tej miary go chwalę/ że będąc chłopem urodziwym/ woli muzyką się bawić/ niżli zbijać. Spytany będąc/ któraby bestia miała w sobie jad
złotym runnem. Owcá nie záwżdy dla śiebie wełne nośi/ bo ią cżęsto strzygą: iáko y Vergilius był nápisał: Sic vos non vobis vellera fertis oues. Tákże y bogacż nie rozsądny/ nie sobie chowa skarb/ ále drugim. Kto co vrwie to iego. A iemu/ y Bog zapłáć/ nie rzeką.
Arfistę/ ktory był chłop iáko dąb/ ále grał ládá iáko gdy wszyscy gánili: sam tylko Diogenes pochwalał. A gdy się dźiwowáli cżemuby to cżynił/ rzekł: Z tey miáry go chwalę/ że będąc chłopem vrodźiwym/ woli muzyką się báwić/ niżli zbijáć. Spytány będąc/ ktoraby bestia miáłá w sobie iad
Skrót tekstu: BudnyBPow
Strona: 31
Tytuł:
Krotkich a wezłowatych powieści [...] księgi IIII
Autor:
Bieniasz Budny
Drukarnia:
Piotr Blastus Kmita
Miejsce wydania:
Lubcz
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Tematyka:
filozofia, historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1614
Data wydania (nie wcześniej niż):
1614
Data wydania (nie później niż):
1614
chce. Stąd Dawid Król na zepsowane Lata płacząc, i wieki mgłą głupstwa odziane, Tak mówi do narodu zapamiętałego: Synowie ludzcy pokiż serca tak twardego? Czemu próżności służyć doczesnej pragniecie, I kłamstwa szukać chytrych z ust usiłujecie? Także z mądrych magistrów naszych mąż wsławiony Nauką, jako z jakiej wysokiej ambony Tęż pieśń z Arfistą Pańskiem, gra i temiż słowy; Do której przydaje swój, tak mówiąc, dźwięk nowy: Synowie św’iata pokiż serca tak twardego? Czemu próżności służyć chcecie świata tego, I szukać kłamstwa chytrych? przecz żywot tuteczny, Rozkosz, chwałę, i szczęście omylne za wieczny Macie byt? które niemniej, tych
chce. Ztąd Dawid Krol ná zepsowáne Látá płácząc, y wieki mgłą głupstwá odźiane, Ták mowi do narodu zápámiętáłego: Synowie ludzcy pokiż serca tak twardego? Czemu proznośći służyć doczesney pragniećie, Y kłamstwa szukać chytrych z vst vśiłuiećie? Tákże z mądrych mágistrow nászych mąż wsławiony Náuką, iáko z iákiey wysokiey ámbony Tęż pieśń z Arfistą Páńskiem, gra y temiż słowy; Do ktorey przydáie swoy, ták mowiąc, dźwięk nowy: Synowie św’iátá pokiż sercá ták twárdego? Czemu prożnośći służyć chcećie świátá tego, Y szukáć kłámstwá chytrych? przecz żywot tuteczny, Roskosz, chwałę, y szczęśćie omylne zá wieczny Maćie byt? ktore niemniey, tych
Skrót tekstu: DamKuligKról
Strona: 108
Tytuł:
Królewic indyjski
Autor:
Jan Damasceński
Tłumacz:
Mateusz Ignacy Kuligowski
Drukarnia:
Mikołaj Aleksander Schedel
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
żywoty świętych
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
narody Niepanowały zbytki, Ambicja, mody. Szczerość prosta, w rzetelnym z Przyjaciółmi życiu, Suknia według Intraty, ku Ciała pokryciu.
Niechce drugi raz Jesse Syna, w służbę dawać Przed Królem piętą wiercieć, na Arfie przygrawać. Wiedząc że BÓG grzech Saula karze oczywiście Mogłoby się przy Panu, dostać i Arfiście. Jakoż często widziemy, własnemi oczyma Gdy złego Pana diabeł, w swych pazurach trzyma, Słudzy tuż na tę wędę, za nim spieszno dążą, A tak Pańskie i swoje, sumnienia zawiążą. Ze samo tylko piekło te rozerwie węzły, W Których z Duszą i z Ciałem dni młode uwięzły Ach strato! ach wolności
národy Niepanowały zbytki, Ambicya, mody. Szczerość prosta, w rzetelnym z Przyiaciołmi życiu, Suknia według Intraty, ku Ciała pokryciu.
Niechce drugi raz Jesse Syna, w służbę dawać Przed Krolem piętą wiercieć, ná Arfie przygrawać. Wiedząc że BOG grzech Saula kárze oczywiście Mogłoby się przy Pánu, dostać y Arfiście. Jákoż często widziemy, własnemi oczyma Gdy złego Pána diabeł, w swych pazurach trzyma, Słudzy tuż ná tę wędę, zá nim spieszno dążą, A ták Pańskie y swoie, sumnienia záwiążą. Ze samo tylko piekło te rozerwie węzły, W Ktorych z Duszą y z Ciałem dni młode uwięzły Ach strato! ach wolności
Skrót tekstu: DrużZbiór
Strona: 8
Tytuł:
Zbiór rytmów
Autor:
Elżbieta Drużbacka
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
pieśni, poematy epickie, satyry, żywoty świętych
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1752
Data wydania (nie wcześniej niż):
1752
Data wydania (nie później niż):
1752
; grzech go wtrąca w parów, Ze nie dał straży, na swej ułomności narów. Otoż ów Król rozumny, Święty, BOGU miły, Do jakiej mu odmiany zbytki posłużyły. To Serce, które było wraz z BOGIEM złączone, Teraz przez miłość własną siebie, oddalone. Póki DAWID pasł Owce, póki był Arfistą, Póki kostur miał w ręku i pił wodę czystą; Póki się krył przed Saulem, póki chleba prosił, Póki żywność na grzbiecie Braci w Obóz nosił; Poty też kochał BOGA, poty dobrze służył, Poty Go słuchał, poty w niwczym nie zadłużył. Poty we dnie i w nocy chwalił Pana z
; grzech go wtrąca w parow, Ze nie dał straży, ná swey ułomności nárow. Otoż ow Krol rozumny, Swięty, BOGU miły, Do iákiey mu odmiany zbytki posłużyły. To Serce, ktore było wráz z BOGIEM złączone, Teraz przez miłość włásną siebie, oddalone. Poki DAWID pasł Owce, poki był Arfistą, Poki kostur miał w ręku y pił wodę czystą; Poki się krył przed Saulem, poki chleba prosił, Poki żywność ná grzbiecie Bráci w Oboz nosił; Poty też kochał BOGA, poty dobrze służył, Poty Go słuchał, poty w niwczym nie zádłużył. Poty we dnie y w nocy chwálił Pána z
Skrót tekstu: DrużZbiór
Strona: 92
Tytuł:
Zbiór rytmów
Autor:
Elżbieta Drużbacka
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
pieśni, poematy epickie, satyry, żywoty świętych
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1752
Data wydania (nie wcześniej niż):
1752
Data wydania (nie później niż):
1752
, mil trzy w piąciu kwadransach ujechwszy. Tegoż przywieziono mi niedźwiedzia machinę z Sławatycz, ważącą bez jelit 525 funtów. 25. Ruszył się brat mój, dążąc na początek sejmu do Warszawy w ten poniedziałek przypadający. Księżna zaś sama do Parcewa na rezydencją tyż wyjechała. 26. Stanęło już trzech muzykantów z Wiednia - arfista mający arfę z pedałami, tenorzysta Włoch i skrzypek srodze przedni, których-em do usług mych angażował. Spodziewam się jednak jeszcze równie przednich - organistę, lutnistę, trębaczów dwóch, basistę, po którego śpiewaniu okna drżyć mają i majstra nowo przez tegoż wymyślonego instrumentu fortepiano, z tymże z tegoż miasta Wiednia. 27
, mil trzy w piąciu kwadransach ujechwszy. Tegoż przywieziono mi niedźwiedzia machinę z Sławatycz, ważącą bez jelit 525 funtów. 25. Ruszył się brat mój, dążąc na początek sejmu do Warszawy w ten poniedziałek przypadający. Księżna zaś sama do Parcewa na rezydencją tyż wyjechała. 26. Stanęło już trzech muzykantów z Wiednia - arfista mający arfę z pedałami, tenorzysta Włoch i skrzypek srodze przedni, których-em do usług mych angażował. Spodziewam się jednak jeszcze równie przednich - organistę, lutnistę, trębaczów dwóch, basistę, po którego śpiewaniu okna drżyć mają i majstra nowo przez tegoż wymyślonego instrumentu fortepiano, z tymże z tegoż miasta Wiednia. 27
Skrót tekstu: RadziwHDiar
Strona: 82
Tytuł:
Diariusze
Autor:
Hieronim Radziwiłł
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1747 a 1756
Data wydania (nie wcześniej niż):
1747
Data wydania (nie później niż):
1756
Tekst uwspółcześniony:
tak
de domo Zahorowskiej. Nad wieczorem byłem na asamblach u pirwszego ministra saskiego IWYM pana grafa Bryla, gdzie muzyka królewska in graciam mej tego tam wieczora grająca, postrzegszy moich muzykantów, namówili IWYM pana grafa, by mię prosił grać pozwolić moim, mając ich tu tylko z sobą 9. Com chętnie uczynił, wybrawszy arfistę i tenorzystę po ich mocy i ci, nie chwaląc się, nad spodziw lepiej popisali od królewskich, z aprobatą i podziwieniem wszystkich, że tak przednich mam wirtuozów, lubo jeszcze doskonalszych nie słyszeli i nie będą, bojąc się, by mi którego z nich nie odmówili. Tamże byłem z muzyki przez samego i samą
de domo Zahorowskiej. Nad wieczorem byłem na asamblach u pirwszego ministra saskiego JWJM pana grafa Bryla, gdzie muzyka królewska in graciam mej tego tam wieczora grająca, postrzegszy moich muzykantów, namówili JWJM pana grafa, by mię prosił grać pozwolić moim, mając ich tu tylko z sobą 9. Com chętnie uczynił, wybrawszy arfistę i tenorzystę po ich mocy i ci, nie chwaląc się, nad spodziw lepiej popisali od królewskich, z aprobatą i podziwieniem wszystkich, że tak przednich mam wirtuozów, lubo jeszcze doskonalszych nie słyszeli i nie będą, bojąc się, by mi którego ź nich nie odmówili. Tamże byłem z muzyki przez samego i samą
Skrót tekstu: RadziwHDiar
Strona: 90
Tytuł:
Diariusze
Autor:
Hieronim Radziwiłł
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1747 a 1756
Data wydania (nie wcześniej niż):
1747
Data wydania (nie później niż):
1756
Tekst uwspółcześniony:
tak
, ruszyłem się z Plosków do Białego Stoku, gdziem stanął solennie z dział przymowany, ochoczych srodze z mego przybycia zastawszy gospodarzy. 11. Fatalny dla mnie casus dziś się stał nade dniem, że jeden ze czterech muzyków, których zawsze z sobą dla zabawy mieć zwykłem, nagle zszedł z tego świata. Przedni arfista, któremu równego całe państwa cudzoziemskie nie mieli, ni też będą. Lecz to z podziwieniem, że zdrów się oculum zawsze i teraz prezentując, tak skończył życie. Które skończenie nie jednego z nas i tu przytomnych ciężko przeraziło, prosząc Boga, by i z nas którego nagle przez co częstokroć w złym stanie nie zabirał
, ruszyłem się z Plosków do Białego Stoku, gdziem stanął solennie z dział przymowany, ochoczych srodze z mego przybycia zastawszy gospodarzy. 11. Fatalny dla mnie casus dziś się stał nade dniem, że jeden ze cztyrech muzyków, których zawsze z sobą dla zabawy mieć zwykłem, nagle zszedł z tego świata. Przedni arfista, któremu równego całe państwa cudzoziemskie nie mieli, ni też będą. Lecz to z podziwieniem, że zdrów się oculum zawsze i teraz prezentując, tak skończył życie. Które skończenie nie jednego z nas i tu przytomnych ciężko przeraziło, prosząc Boga, by i z nas którego nagle przez co częstokroć w złym stanie nie zabirał
Skrót tekstu: RadziwHDiar
Strona: 111
Tytuł:
Diariusze
Autor:
Hieronim Radziwiłł
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1747 a 1756
Data wydania (nie wcześniej niż):
1747
Data wydania (nie później niż):
1756
Tekst uwspółcześniony:
tak