znajdziemy jeno tempestates, że ledwie się kiedy dobyć mogą/ z ustawicznych wojen i Krwie roźlania/ u nas taż przyczyna niezgód/ warcholenia/ suspicij jeden o drugim złych/ bo jako ma być kto gorący przeciwko bliźniemu który przeciwko Bogu oziębły? jako raz zatwardziałe serce zmiękczyć się może? toć nam powieda Kometa stojąc przy Arkturze Ab Arcturo egredietur frigus, et ab interioribus tempestas. Siłaby jeszcze mówić o Prognostych które by się mogly wziąć/ z jego biegu/ jako prędko szedł albo lżej siłaby uważając kres od którego wyszedł do którego przyszedł: ale te przestrogi puszczę ludziom inszej Profesyej. My Pana prośmy społem żeby te znaki obrócił w dobre
znaydźiemy ieno tempestates, że ledwie sie kiedy dobydź mogą/ z vstawicznych woien y Krwie roźlania/ v nas táż przyczyná niezgod/ warcholenia/ suspiciy ieden o drugim złych/ bo iáko ma bydź kto gorący przećiwko bliźniemu ktory przeciwko Bogu oźiębły? iáko raz zátwárdźiáłe serce zmiękczyć sie może? toć nam powieda Kometá stoiąc przy Arkturze Ab Arcturo egredietur frigus, et ab interioribus tempestas. Siłaby iescze mowić o Prognostych ktore by się mogly wźiąć/ z iego biegu/ iáko prędko szedł álbo lżey śiłáby vważáiąc krés od ktorego wyszedł do ktorego przyszedł: ále te przestrogi pusczę ludźiom inszey Professyey. My Páná prośmy społem żeby te znáki obroćił w dobre
Skrót tekstu: NajmProg
Strona: E
Tytuł:
Prognostyk duchowny na kometę
Autor:
Jakub Najmanowicz
Drukarnia:
Maciej Jędrzejowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
astrologia, religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1619
Data wydania (nie wcześniej niż):
1619
Data wydania (nie później niż):
1619
czarownice, Opuszczasz chętnie niebieskie łożnice. Ja tylko, abyś te, które ponoszę Od kanikuły, uśmierzyła, proszę.
Nieznośne ognie i żebyś swej kosy Wstrząsnąwszy, chłodnej użyczyła rosy, Abym tak łaską twoją wspomożony Był od połowy ogniów wybawiony; Bo drugą, którą zły Kupido wzniecił, Choćby na niebie sam Arkturus świecił, Choćby pogasły w zimnym gwiazdy cieniu, Paliłby skryty w sercu jak w więzieniu. A to dla panny, której z tobą siła Równych natura darów udzieliła; Tyś jest niebieskich gwiazd i ogniów panią, Na ziemi wszytka płeć musi iść za nią; Ty co noc twarz swą mienisz, ona płocha Niestatecznie
czarownice, Opuszczasz chętnie niebieskie łożnice. Ja tylko, abyś te, które ponoszę Od kanikuły, uśmierzyła, proszę.
Nieznośne ognie i żebyś swej kosy Wstrząsnąwszy, chłodnej użyczyła rosy, Abym tak łaską twoją wspomożony Był od połowy ogniów wybawiony; Bo drugą, którą zły Kupido wzniecił, Choćby na niebie sam Arkturus świecił, Choćby pogasły w zimnym gwiazdy cieniu, Paliłby skryty w sercu jak w więzieniu. A to dla panny, której z tobą siła Równych natura darów udzieliła; Tyś jest niebieskich gwiazd i ogniów panią, Na ziemi wszytka płeć musi iść za nią; Ty co noc twarz swą mienisz, ona płocha Niestatecznie
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 172
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
, Za pracą i duże poty W górze palma i nagroda cnoty. O! jakoś i ty przystęp niełaskawy, Jako miał śliskie i trudne przeprawy, Niżeś dostąpił tej skały, Gdzie twej sławie pałac okazały. Pierwej o słodkie w Parnasie Kameny, Niewinne z razu spracowawszy weny, Ważyłeś o większe zdroje, Gdzie Arkturus koła toczy swoje.
W nadzieje potem przyszłe patronowe, Deptałeś górne progi pałacowe. O! komu nie śliskie progi, Twojej nigdy nie uniosły nogi! Widziało morze, razem cię widziały Hiperborejskie Charybdy i skały, Przy panu równo z inszymi Gdyś w niewdzięcznej żagle zmiatał ziemi. Co tam za zdrady były Atreowe?
, Za pracą i duże poty W górze palma i nagroda cnoty. O! jakoś i ty przystęp niełaskawy, Jako miał śliskie i trudne przeprawy, Niżeś dostąpił tej skały, Gdzie twej sławie pałac okazały. Pierwej o słodkie w Parnasie Kameny, Niewinne z razu spracowawszy weny, Ważyłeś o większe zdroje, Gdzie Arkturus koła toczy swoje.
W nadzieje potem przyszłe patronowe, Deptałeś górne progi pałacowe. O! komu nie śliskie progi, Twojej nigdy nie uniosły nogi! Widziało morze, razem cię widziały Hyperborejskie Charybdy i skały, Przy panu równo z inszymi Gdyś w niewdzięcznej żagle zmiatał ziemi. Co tam za zdrady były Atreowe?
Skrót tekstu: TwarSRytTur
Strona: 82
Tytuł:
Zbiór różnych rytmów
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1631 a 1661
Data wydania (nie wcześniej niż):
1631
Data wydania (nie później niż):
1661
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Drukarnia "Czasu"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1861
, która na chorągwiach srebrnego gołębia zażywała in memoriam Semiramidy Drzewo u Daniela znaczyło Państwo Nabuchodonozora etc. 19no Jest in usu u nich i Fabuł Poetycznych wspomnienie, nie aprobując je, ale communi usu et stylo się akomodując; i tak o Titanach bajecznych jest w Judycie, o cornu Amaltheae znaczącym obfitość jest w Jobie; o Arkturze i Orionie jest w Amosie Proroku. Ale tych eksplikacyj tylko tak trzeba zażywać, jak Kościół Święty, Ojcowie Święci, i Koncylia, tudzież aprobowani i wzięci Tłumacze zażywali. Katalog Osób, wiadomości o sobie godnych.
Z. BAZYLI cognomento Wielki z Ponckiego kraju vulgo Amazan idący, Syn Bazylego i Emmelii, Cezaryj Miasta w
, ktora na chorągwiach srebrnego gołębia zażywała in memoriam Semiramidy Drzewo u Daniela znaczyło Państwo Nabuchodonozora etc. 19no Iest in usu u nich y Fabuł Poetycznych wspomnienie, nie approbuiąc ie, ale communi usu et stylo się akommoduiąc; y tak o Titanach baiecznych iest w Iudycie, o cornu Amaltheae znaczącym obfitość iest w Iobie; o Arkturze y Orionie iest w Amosie Proroku. Ale tych explikacyi tylko tak trzeba zażywać, iak Kościoł Swięty, Oycowie Swięci, y Koncylia, tudziesz approbowani y wzięci Tłumacze zażywali. Katalog Osob, wiadomości o sobie godnych.
S. BAZYLI cognomento Wielki z Ponckiego kraiu vulgo Amazan idący, Syn Bazylego y Emmelii, Cezarii Miasta w
Skrót tekstu: ChmielAteny_III
Strona: 599
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 3
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1754
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1754
było wszelkich majem Rozkosz/ i ozdób/ a stąd mianowane Rajem. A współ go Bóg za sługę sobie przysposobił/ I różnemi go pięknie cnotami ozdobił/ Dawszy mu bystry dowcip/ i rozum wysoki/ Jako głębokie morze? jak której wrodzona Cńota jest kreaturze? On wszytkim imiona Dał zwierzętom. On poznał jak chodzą Arktury Północne? jako mniejsze idą Cynozury? On znał na meteorach z onych górnych biegów: Plejad/ Elić/ i innych/ czas dżdżów/ mrozu/ śniegów. Na ostatek i tę mu pokazał życzliwość/ Ze mu obiecał w niebie na wieki szczęśliwość Aż oto jak się prędko występku dopuścił Adam/ to wzytko razem swe szczęście
było wszelkich máiem Roskosz/ y ozdob/ á ztąd miánowáne Ráiem. A wspoł go Bog zá sługę sobie przysṕosobił/ Y rożnemi go pięknie cnotámi ozdobił/ Dawszy mu bystry dowćip/ y rozum wysoki/ Iáko głębokie morze? iák ktorey wrodzoná Cńotá iest kreáturze? On wszytkim imioná Dał zwierzętom. On poznáł iák chodzą Arktury Połnocne? iáko mnieysze idą Cynozury? On znał ná meteorach z onych gornych biegow: Pleiád/ Elić/ y innych/ cżás dzdżow/ mrozu/ śniegow. Ná ostátek y tę mu pokázał życżliwość/ Ze mu obiecáł w niebie ná wieki szcżęsliwość Aż oto iák się prędko występku dopuśćił Adam/ to wzytko razem swe szcżęśćie
Skrót tekstu: BesKuligHer
Strona: 50
Tytuł:
Heraklit chrześcijański
Autor:
Piotr Besseusz
Tłumacz:
Mateusz Ignacy Kuligowski
Drukarnia:
Kollegium Scholarum Piarum
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1694
Data wydania (nie wcześniej niż):
1694
Data wydania (nie później niż):
1694
Niemieckiej mody,
Aby ukazy Carskie, bez skazy I przeszkód trwały,
Pouczył Chłopy Kuso w galopy Biegać przez wały.
Wielka nadzieja U Aleksieja Była z tej miany, DUCHOWNE.
Dąsał się dąsał, A głową trząsał Oczarowany:
Długoż się owe w Głowie surowe Wichrzyły burze?
Zgubił Piórr żagle, Ołysiał nagle w Grobu arkturze.
Przyjaciel miły, Użyczył siły Wojsku Polskiemu,
A że tak grzeczny Był, i niesprzeczny Sąsiedztwu swemu,
Za te fawory Ledwo nie z skory Odarł grzbiet Polski,
Ze dotąd stęka, Refleksje
Wzdycha i jęka Nie jeden Wolski. Zdzierstwo Polskiej Szlachty od Moskwy.
Zart ten postronnym Narodom skłonnym Bywa do śmiechu,
Smok Orła
Niemieckiey mody,
Aby ukazy Cárskie, bez skázy Y przeszkod trwáły,
Pouczył Chłopy Kuso w gálopy Biegáć przez wáły.
Wielka nádzieiá U Alexieiá Byłá z tey miány, DVCHOWNE.
Dąsał się dąsał, A głową trząsał Oczárowány:
Długoż się owe w Głowie surowe Wichrzyły burze?
Zgubił Piorr żagle, Ołysiał nagle w Grobu árkturze.
Przyiaćiel miły, Użyczył śiły Woysku Polskiemu,
A że ták grzeczny Był, y niesprzeczny Sąśiedztwu swemu,
Zá te fawory Ledwo nie z skory Odárł grzbiet Polski,
Ze dotąd stęka, REFLEXYE
Wzdycha y ięka Nie ieden Wolski. Zdźierstwo Polskiey Szláchty od Moskwy.
Zart ten postronnym Narodom skłonnym Bywa do śmiechu,
Smok Orłá
Skrót tekstu: JunRef
Strona: 37
Tytuł:
Refleksje duchowne na mądry króla Salomona sentyment
Autor:
Mikołaj Karol Juniewicz
Drukarnia:
Drukarnia Jasnej Góry Częstochowskiej
Miejsce wydania:
Częstochowa
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1731
Data wydania (nie wcześniej niż):
1731
Data wydania (nie później niż):
1731
świętego który szatana świecami gorającemi wyklął/ i tak go on niewiary odegnał. Także Augustyn Z. mówi. Jest to pospolita wieść której wieleludzi doświadczyło/ abo od tych którzy na sobie doznawali/ słyszeli: że Silwani abo Faunowie których pospolicie latawcami zowią/ białegłowy przesladują/ i cieleśnie się z nimi lączą. I w historiach Arktura króla Brytańskiego/ o takowych rzeczach czytać możesz. Zygmunt. Cóż tedy odpowiedzieć Kasianowi, który mówi. Żadnym sposobem wierzyć nie mamy/ żeby duchowie źli/ mieli się cieleśnie z białymigłowami łączyć. Gdyby to abowiem mogło być/ wżdy abo teraz/ abo kiedykolwiek/ choć rzadko/ widalibychmy których/ tak bez nasienia
świętego ktory szátáná świecámi goráiącemi wyklął/ y ták go on niewiáry odegnał. Tákże Augustyn S. mowi. Iest to pospolita wieść ktorey wieleludźi doświádczyło/ ábo od tych ktorzy ná sobie doznawáli/ słyszeli: że Silwani ábo Faunowie ktorych pospolićie latáwcámi zowią/ białegłowy przesláduią/ y ćieleśnie sie z nimi lączą. Y w historyách Arkturá krolá Brytáńskiego/ o tákowych rzeczách czytáć możesz. Zygmunt. Coż tedy odpowiedźieć Kássianowi, ktory mowi. Zadnym sposobem wierzyć nie mamy/ żeby duchowie źli/ mieli się ćieleśnie z białymigłowámi łącżyć. Gdyby to ábowiem mogło bydź/ wżdy ábo teraz/ ábo kiedykolwiek/ choć rzadko/ widálibychmy ktorych/ ták bez naśienia
Skrót tekstu: SpInZąbMłot
Strona: 415
Tytuł:
Młot na czarownice
Autor:
Jacob Sprenger, Heinrich Institor
Tłumacz:
Stanisław Ząbkowic
Drukarnia:
Szymon Kempini
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
traktaty
Tematyka:
magia, obyczajowość, religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1614
Data wydania (nie wcześniej niż):
1614
Data wydania (nie później niż):
1614
kędy mu się zdało, A te nie wiedzą, co się z nimi stało, On wzrusza ziemie, kiedy chce, trzęsieniem Ze jej kolumny grożą obaleniem. On gdy zakaże Słońcu, to nie świeci, Gwiazdy pod znakiem trzyma swej pieczeci Sam rozprzestrzenia, sam rozciąga Nieba, Po grzbiecie morskich wód chodzi jak trzeba. Arktury stwarza, robi Oriony Hiady przezeń, i Auster stworżony, Rachunkiem nie są dzieła jego śpięte, A wszytkie wielkie, dziwne, niepojęte. Przyjdzieli do mnie, nie ujrzę go okiem Zniknie? ja oschnę w rozumie głębokiem Spyta, nikt mu się pewnie nie ozowie Dopieroż, czemu tak czynisz? nie powie
kędy mu się zdáło, A te nie wiedzą, co się z nimi stáło, On wzrusza źiemie, kiedy chce, trzęśieniem Ze iey kolumny grożą obaleniem. On gdy zakaże Słońcu, to nie świeci, Gwiazdy pod znákiem trzyma swey pieczeci Sam rosprzestrzenia, sam rosćiąga Niebá, Po grzbiećie morskich wod chodźi iák trzebá. Arktury stwarza, robi Oryony Hyády przezeń, i Auster stworżony, Ráchunkiem nie są dźieła iego śpięte, A wszytkie wielkie, dźiwne, niepoięte. Przyidźieli do mnie, nie uyrzę go okiem Zniknie? iá oschnę w rozumie głębokiem Spyta, nikt mu się pewnie nie ozowie Dopieroż, czemu ták czynisz? nie powie
Skrót tekstu: ChrośJob
Strona: 36
Tytuł:
Job cierpiący
Autor:
Wojciech Stanisław Chrościński
Drukarnia:
Drukarnia Ojców Scholarum Piarum
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1705
Data wydania (nie wcześniej niż):
1705
Data wydania (nie później niż):
1705
się czuć żyjącem, Wiatr zły, i dobry, zimno i z góracem? W marmury twarde, i skaliste głazy Krzepna się często żywych wód obrazy, I wierżch przepaści za mroźnym porostem, Bez żadnych podpor ukrżepcza się mostem. Z swej rozstrzelone po Niebie gromady Będzieszli w jedność złączyć mógł Plejady? Albo rozsypać z uszczerbkiem Arktury? Twejli to głowy zabawa przezorna, Ze porankowa gwiazda i wieczorna, I gdy dzień gaśnie, i kiedy się rodzi Dla Synów ludzkich bezprzestannie wschodzi? Porżądku Niebios, obrotu, i biegu Dociekłżeś? jako snują w szeregu? I możesz o nich tak bezpiecznie prawić? Żebyś w czym nie miał zbłądzić i pokawić?
się czuć żyiącem, Wiatr zły, i dobry, źimno i z goracem? W marmury twarde, i skaliste głazy Krzepna sie często żywych wod obrázy, I wierżch przepaśći zá mroźnym porostem, Bez żadnych podpor ukrżepcza się mostem. Z swey rozstrzelone po Niebie gromady Będźieszli w iedność złączyć mogł Pleiady? Albo rozsypáć z uszczerbkiem Arktury? Tweyli to głowy zabáwa przezorna, Ze porankowa gwiázda i wieczorna, I gdy dźień gaśnie, i kiedy się rodźi Dla Synow ludzkich bezprzestannie wschodźi? Porżądku Niebios, obrotu, i biegu Doćiekłżeś? iáko snuią w szeregu? I możesz o nich ták beśpiecznie práwić? Zebyś w czym nie miał zbłądźić i pokawić?
Skrót tekstu: ChrośJob
Strona: 151
Tytuł:
Job cierpiący
Autor:
Wojciech Stanisław Chrościński
Drukarnia:
Drukarnia Ojców Scholarum Piarum
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1705
Data wydania (nie wcześniej niż):
1705
Data wydania (nie później niż):
1705
wyniosą Świętego Ambrożego księża hymn wesoły: „Ciebie Boże chwalimy, żeś nieprzyjacioły Nasze stłumił i zepchnął z nadzieje zawziętej, Trzykroć błogosławiony, trzykroć Panie święty!” Toż psalmy Dawidowe, który dosiadł stolca Królewskiego od owiec, że w nos zawlókł kolca Osmanowi i musiał z zronionymi pióry Z wieczną lecieć sromotą pod swoje Arktury. Śpiewało tam co żywo, choć różnymi głosy, Różną notą, wysokie głuszyli niebiosy; Wszytkich jakby rozgrzeszył; już skorą nadzieją Widzą domy, rodzice, krewne; już łzy leją, Wesołego witania skołoźrywe znaki, Trudy, prace i pot już żegnają trojaki. Kto ochoczy, kto rzeźwy, i konni, i pieszy
wyniosą Świętego Ambrożego księża hymn wesoły: „Ciebie Boże chwalimy, żeś nieprzyjacioły Nasze stłumił i zepchnął z nadzieje zawziętéj, Trzykroć błogosławiony, trzykroć Panie święty!” Toż psalmy Dawidowe, który dosiadł stolca Królewskiego od owiec, że w nos zawlókł kolca Osmanowi i musiał z zronionymi pióry Z wieczną lecieć sromotą pod swoje Arktury. Śpiewało tam co żywo, choć różnymi głosy, Różną notą, wysokie głuszyli niebiosy; Wszytkich jakby rozgrzeszył; już skorą nadzieją Widzą domy, rodzice, krewne; już łzy leją, Wesołego witania skołoźrywe znaki, Trudy, prace i pot już żegnają trojaki. Kto ochoczy, kto rzeźwy, i konni, i pieszy
Skrót tekstu: PotWoj1924
Strona: 335
Tytuł:
Transakcja Wojny Chocimskiej
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1924