w Winie się topi/ gęste kieliszki/ Na lały po szyję kiszki. W głowie się ćmi/ mózg kręci/ lice czerwieni/ Jak słońce na wiatr w Jesieni. Mowa i język błądzi/ oczy mrugają/ Hasło pewne spać iść/ dają. Nogi widząc/ ze z głową/ rozum szaleją/ I ony się błądząc chwieją. Brzuch mir garłu wypęda/ a zgniewnej chuci/ Wlany dar nazad wyrzuci. Aspergesmem skropiwszy stojących blisko/ Chędozy mu gębę psisko. Ten się po ziemi wala: a ci się wadzą/ Posieką się/ poszkaradzą Ten w tańcu wybił rękę/ ten z korteziej/ Mało nie nałąmał szyjej. Pan dziś wesoł
w Winie się topi/ gęste kieliszki/ Ná lały po szyię kiszki. W głowie się ćmi/ mozg kręći/ lice czerwieni/ Iák słońce ná wiátr w Iesięni. Mowá y ięzyk błądźi/ oczy mrugáią/ Hásło pewne spáć iść/ dáią. Nogi widząc/ ze z głową/ rozum száleią/ Y ony się błądząc chwieią. Brzuch mir gárłu wypęda/ á zgniewney chući/ Wlany dar názad wyrzući. Aspergesmem skropiwszy stoiących blisko/ Chędozy mu gębę pśisko. Ten śię po źiemi wala: á ći się wádzą/ Pośieką się/ poszkárádzą Ten w tańcu wybił rękę/ ten z korteziey/ Máło nie náłąmał szyiey. Pąn dźiś wesoł
Skrót tekstu: KochProżnLir
Strona: 204
Tytuł:
Liryka polskie
Autor:
Wespazjan Kochowski
Drukarnia:
Wojciech Górecki
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1674
Data wydania (nie wcześniej niż):
1674
Data wydania (nie później niż):
1674
nie dba ani nie wie o tym, Z jakim się dla niej serce me biedzi kłopotem. A jeżeli, mój panie, jeszcze uznam ciebie By namniej łaskawego, posadzisz mię w niebie. Ale jeśli to darmo obiecuję sobie, Ręką mię swą zabijesz, położysz mię w grobie. 670. List do tejże.
Błądząc strapiony po dzikiej pustyni Bez słońca mego, bez mojej bogini, Pięknej Diany, takim wiersz żałosny Wyrył na skórze oganistej sosny. Świadkiemeś niebo i wy gwiazdy śliczne, Jakie ja męki cierpię ustawiczne Bez pana mego, który zostawiony W dalekim kraju: o nieutulony Żalu! o trosko! o ciężki kłopocie, Śmierć mi
nie dba ani nie wie o tym, Z jakim się dla niej serce me biedzi kłopotem. A jeżeli, moj panie, jeszcze uznam ciebie By namniej łaskawego, posadzisz mię w niebie. Ale jeśli to darmo obiecuję sobie, Ręką mię swą zabijesz, położysz mię w grobie. 670. List do tejże.
Błądząc strapiony po dzikiej pustyni Bez słońca mego, bez mojej bogini, Pięknej Dyany, takim wiersz żałosny Wyrył na skorze oganistej sosny. Świadkiemeś niebo i wy gwiazdy śliczne, Jakie ja męki cierpię ustawiczne Bez pana mego, ktory zostawiony W dalekim kraju: o nieutulony Żalu! o trosko! o ciężki kłopocie, Śmierć mi
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 375
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
chcą piersi już ze snu mieć żadnej pomocy, owszem, się oczom zdadzą z jednej dziesięć nocy. Zawsze mi przed oczyma sen Twą postać stawia, ani opłakanego cienia Twego zbawia. Czemuż tedy tak często sen na mię napada, kiedy usnąć nie mogę, choćbym spała rada? Porwę się i po wszytkim mieście błądząc wszędzie, pobiegę tam, gdzie szczęście przewodnikiem będzie, upatrując w kącikach skrytych, zgubionego szukać będę nad duszę kochanka milszego. W gankach, w stajniach, w przysiankach będę go szukała i kilka razy jednę drogę przebiegała. Ani mię w wyszpyraniu złym pieczary zdradzą, ani ostre mym nogom drogi nie zawadzą. Jako ogar
chcą piersi już ze snu mieć żadnej pomocy, owszem, się oczom zdadzą z jednej dziesięć nocy. Zawsze mi przed oczyma sen Twą postać stawia, ani opłakanego cienia Twego zbawia. Czemuż tedy tak często sen na mię napada, kiedy usnąć nie mogę, choćbym spała rada? Porwę się i po wszytkim mieście błądząc wszędzie, pobiegę tam, gdzie szczęście przewodnikiem będzie, upatrując w kącikach skrytych, zgubionego szukać będę nad duszę kochanka milszego. W gankach, w stajniach, w przysiankach będę go szukała i kilka razy jednę drogę przebiegała. Ani mię w wyszpyraniu złym pieczary zdradzą, ani ostre mym nogom drogi nie zawadzą. Jako ogar
Skrót tekstu: HugLacPrag
Strona: 109
Tytuł:
Pobożne pragnienia
Autor:
Herman Hugon
Tłumacz:
Aleksander Teodor Lacki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1673
Data wydania (nie wcześniej niż):
1673
Data wydania (nie później niż):
1673
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Krzysztof Mrowcewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1997
drzewku, wprzód kwitnącym, a potym owoc przynoszącym, tak dalece, że tym porządkiem natura się każdego stworzenia in perpetuum propagat.
Jeden tylko człowiek rebellis intencyj stwórcy swego, dla którego ten porządek postanowił, inszej regulam nie zna, tylko swoję pasją, w niwczym nienasiconej, wszystkich dróg się chwyta, po których błądząc nie może trafić do terminu szczęścia, który sobie zakłada; nie biorąc porządku za najpewniejszego przewodnika, który sam tylko może stabilire securam tranquillitatem, Rolnikowi w polu, Rzemieślnikowi w mieście, szlachcicowi na jego dziedzinie, Magistratom w ich funkcjach, i Królom nawet na Tronie; ten sam może coadunare chociaź in disparitate różnych kondycyj zacnego
drzewku, wprzod kwitnącym, á potym owoc przynoszącym, tak dálece, źe tym porządkiem natura się kaźdego stworzenia in perpetuum propagat.
Ieden tylko człowiek rebellis intencyi stworcy swego, dla ktorego ten porządek postánowił, inszey regulam nie zna, tylko swoię passyą, w niwczym nienaśyconey, wszystkich drog się chwyta, po ktorych błądząc nie moźe tráfić do terminu szczęśćia, ktory sobie zákłada; nie biorąc porządku za naypewnieyszego przewodnika, ktory sam tylko moźe stabilire securam tranquillitatem, Rolnikowi w polu, Rzemieślnikowi w mieśćie, szlachćicowi na iego dźiedźinie, Mágistratom w ich funkcyach, y Krolom náwet na Tronie; ten sam moźe coadunare choćiaź in disparitate roźnych kondycyi zacnego
Skrót tekstu: LeszczStGłos
Strona: 155
Tytuł:
Głos wolny wolność ubezpieczający
Autor:
Stanisław Leszczyński
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1733
Data wydania (nie wcześniej niż):
1733
Data wydania (nie później niż):
1733
Kochać Bogom. Toż swego Synaczka pobudzi: Żeby mię jej ohydził. A mnie z drugiej strony Srodze ku niej zapalił/ utknąwszy złocony Grot w pół serca. Jako toż rozumiem i tobie Uczynił z Oliwerem: Skąd zaraz o sobie Mało pomniąc/ ani już rozumem się rządząc/ Którym niebo obracam: ale jako błądząc Omelśniony Jelonek za nie swoją łanią Takem szukał po lesie/ takem chodził za nią/ Gdy ona się mianując czystą być Dianie/ A zgoła nic nie dbając o moje kochanie/ Tym pilniej uciekała/ że nie mogąc słowy/ I prośbami miękkimi/ czym więc białejgłowy Natwardszej kto użyje/ ani dostać kształtem Żadnym innym
Kocháć Bogom. Toż swego Synaczká pobudzi: Zeby mię iey ochydził. A mnie z drugiey strony Srodze ku niey zápalił/ vtknąwszy złocony Grot w puł sercá. Iáko toż rozumiem y tobie Vczynił z Oliwerem: Zkąd záraz o sobie Máło pomniąc/ áni iuż rozumem się rządząc/ Ktorym niebo obrácam: ále iáko błądząc Omelśniony Ielonek zá nie swoią łánią Tákem szukał po leśie/ tákem chodził zá nią/ Gdy oná się miánuiąc czystą bydź Dyánie/ A zgołá nic nie dbáiąc o moie kochánie/ Tym pilniey vciekáłá/ że nie mogąc słowy/ Y proźbámi miękkimi/ czym więc białeygłowy Natwárdszey kto vżyie/ áni dostáć kształtem Zadnym innym
Skrót tekstu: TwarSPas
Strona: 69
Tytuł:
Nadobna Paskwalina
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1701
Data wydania (nie wcześniej niż):
1701
Data wydania (nie później niż):
1701
chwali/ że co raz to lepiej wykłada/ podobno złe sąsiady ma/ musi się sam chwalić: więc i sam wykłada/ i samże sądzi/ a słusznąsz to? Spytaćby też drugich co o takich wykładach rozumieją: pewniejsza to co Apostoł ś. napisał: A źli ludzie i zwodziciele postąpią w gorsze, błądząc i w błędy zawodząc. Takieć są wasze wykłady: złe były kiedy P. M. był Luteranem/ gorsze kiedy Kalwinistą: a teraz zostawszy Mahometanem/ wszytkim się złym godzą. wedle Alkoranu Tureckiego. Chwyta się wykładu Mahometowego. Fol: 409 P. M. co raz gorszy. 1. Tim: 3.
chwali/ że co raz to lepiey wykłáda/ podobno złe sąśiády ma/ muśi się sam chwalić: więc y sam wykłáda/ y samże sądźi/ á słusznąsz to? Spytáćby też drugich co o tákich wykłádách rozumieią: pewnieysza to co Apostoł ś. nápisał: A źli ludźie y zwodźićiele postąpią w gorsze, błądząc y w błędy záwodząc. Tákieć są wásze wykłády: złe były kiedy P. M. był Luteranem/ gorsze kiedy Kálwinistą: á teraz zostawszy Máhometanem/ wszytkim się złym godzą. wedle Alkoranu Tureckiego. Chwyta się wykłádu Máhometowego. Fol: 409 P. M. co raz gorszy. 1. Tim: 3.
Skrót tekstu: SkarMes
Strona: 15
Tytuł:
Mesjasz nowych Arianów wedle Alkoranu Tureckiego
Autor:
Piotr Skarga
Drukarnia:
Andrzej Piotrkowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma religijne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1612
Data wydania (nie wcześniej niż):
1612
Data wydania (nie później niż):
1612
Górami rznąc się było potrzeba przez lasy Niebotyczne, przez knieje dzikie, przykre skały, Gdzie tołpasze, a same zwierze łoza miały. Inni sobie przez Węgry drogę uczynili, Acz Sykulski, zdradzeni, tam, nieszpor wznowili, Przecież którzy zyczliwsze sobie szczęście znali, J zdrowo się z Wegierskich sideł wywichłali, Ślepymi lubo błądząc różnie manowcami, Z pierwszym wraz stanęli szykiem, pod Jasami. Wszystkim niespodziewany, prawie w oka mgnieniu, Widok czyniąc, wtak wielkich wojsk razem ściągnieniu Jako kiedy nawalnym deszczem Niebo zleje Góry, albo gdy znagła sinieg na nich stopnieje, Wnet zebrane strumienie i gęste potoki Z gór szumiąc na dół lecą; i
Gorami rznąc się było potrzeba przez lasy Niebotyczne, przez knieie dźikie, przykre skały, Gdzie tołpasze, á same zwierze łoza miáły. Inni sobie przez Węgry drogę uczynili, Acz Sykulski, zdradzeni, tam, nieszpor wznowili, Przecież ktorzy zyczliwsze sobie szczęście znali, J zdrowo się z Wegierskich sideł wywichłali, Slepymi lubo błądząc rożnie manowcami, Z pierwszym wraz staneli szykiem, pod Iasami. Wszystkim niespodziewany, práwie w oka mgnieniu, Widok czyniąc, wtak wielkich woisk rázem sciągnieniu Iako kiedy nawalnym deszczem Niebo zleie Gory, albo gdy znagła sinieg na nich stopnieie, Wnet zebrane strumienie y gęste potoki Z gor szumiąc na doł lecą; y
Skrót tekstu: GośPos
Strona: 14
Tytuł:
Poselstwo wielkie [...] Stanisława Chomentowskiego [...] od Augusta II [...] do Achmeta IV
Autor:
Franciszek Gościecki
Drukarnia:
Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
relacje
Tematyka:
egzotyka, polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1732
Data wydania (nie wcześniej niż):
1732
Data wydania (nie później niż):
1732
żyworodnej Lety zapędziły, Żebym tam ujrzał Jana Zamoyskiego, Dziada Twojego, Albo Tomasza! — Pewnie bym ich z sobą W tę nawę wziąwszy posadził przed Tobą, Abyś się świętych, w których się cześć żarzy, Napatrzył twarzy. Cóż! gdym tak nędzny, iżem do nich drogi Nie trafił błądząc — naukler ubogi, Nie zrównałem się — widzę — z Eneaszem Ni z jego czasem. Szczęśliwszy on był, bo ojca i święte Do Elizyjum widział dusze wzięte, Skąd siła Maro wierszem szczerozłotym Napisał o tym. Ja zaś, Zamoyski, przebacz, o co proszę, Iż nic o zacnych Przodkach Twych nie niosę
żyworodnej Lety zapędziły, Żebym tam ujrzał Jana Zamoyskiego, Dziada Twojego, Albo Tomasza! — Pewnie bym ich z sobą W tę nawę wziąwszy posadził przed Tobą, Abyś się świętych, w których się cześć żarzy, Napatrzył twarzy. Cóż! gdym tak nędzny, iżem do nich drogi Nie trafił błądząc — naukler ubogi, Nie zrównałem się — widzę — z Eneaszem Ni z jego czasem. Szczęśliwszy on był, bo ojca i święte Do Elizyjum widział dusze wzięte, Skąd siła Maro wierszem szczerozłotym Napisał o tym. Ja zaś, Zamoyski, przebacz, o co proszę, Iż nic o zacnych Przodkach Twych nie niosę
Skrót tekstu: BorzNaw
Strona: 30
Tytuł:
Morska nawigacyja do Lubeka
Autor:
Marcin Borzymowski
Miejsce wydania:
Lublin
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1662
Data wydania (nie wcześniej niż):
1662
Data wydania (nie później niż):
1662
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Roman Pollak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Gdańsk
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Wydawnictwo Morskie
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
nazwali się, Hunnavari, tandem Hungari: Iornandes zaś Scriptor Rerum Gothicarum wywodzi, że Filmerus Krọl Gotów w Wojsku mając pewną niewiaste z Nacyj Scytów, dziwnie tosłą, imieniem Ahrumnę, ją, jako Wenerze nie Marsowi się akomodującą, wytrąbić kazał z Wojska, która do Ojczystej Ziemi Scytów wracając się, i po nad Meotyckie błądząc Jezioro, będąc in carnalitatem proclivis, à Daemone compressa, wiele straszliwego wydała płodu, z którego się wzięli Hunni, dzisiejszej Hungaryj, z Juhrami Fundatores. Ci Hunnowie widząc, że Rzym był od Alaryka Gotów Króla w oblężeniu, poszli za Dunaj tentować sortuny pod Wodzem Kewą; gdzie z Makrynem i Teodorykiem Państwa Niemieckiego
názwali się, Hunnavari, tandem Hungari: Iornandes zaś Scriptor Rerum Gothicarum wywodźi, że Filmerus Krọl Gotow w Woysku maiąc pewną niewiaste z Nácyi Scytow, dźiwnie tosłą, imieniem Ahrumnę, ią, iako Wenerze nie Marsowi się ákommoduiącą, wytrąbić kazáł z Woyska, ktorá do Oyczystey Ziemi Scytow wrácaiąc się, y po nád Meotyckie błądząc Iezioro, będąc in carnalitatem proclivis, à Daemone compressa, wiele strászliwego wydáła płodu, z ktorego się wźieli Hunni, dźisieyszey Hungaryi, z Iuhrámi Fundatores. Ci Hunnowie widząc, że Rzym był od Alaryka Gotow Krola w oblężeniu, poszli zá Dunáy tentowáć sortuny pod Wodzem Kewą; gdźie z Makrynem y Teodorikiem Państwá Niemieckiego
Skrót tekstu: ChmielAteny_II
Strona: 429
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 2
Autor:
Benedykt Chmielowski
Drukarnia:
J.K.M. Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1746
Data wydania (nie wcześniej niż):
1746
Data wydania (nie później niż):
1746
wielcy i mali, Ujęci wielkiem strachem, precz pouciekali. Było tam dosyć potraw podłych i niedrogich, Jako to u pasterzów i chłopków ubogich; Tam żołędzia od chleba nie rozeznywając I żołądek tak dawno wypróżniony mając, W tem, co zastał surowe lub było warzone, Utopił zaraz ręce i zęby zgłodzone.
XIII.
Stamtąd błądząc po onem okolicznem kraju, Gonił ludzie i zwierze różnego rodzaju; Nieraz w biegu na lesie jelenia dotrzymał, Nieraz lub sarnę lubo zająca pojmał; Nieraz się z niedźwiedziami i wieprzmi dzikiemi Mocował i gołą je ręką kładł na ziemi I ich mięsem i siercią brzuch osurowiały Napełnił i żołądek posilił zgłodniały. PIEŚŃ XXIV.
XIV.
wielcy i mali, Ujęci wielkiem strachem, precz pouciekali. Było tam dosyć potraw podłych i niedrogich, Jako to u pasterzów i chłopków ubogich; Tam żołędzia od chleba nie rozeznywając I żołądek tak dawno wypróżniony mając, W tem, co zastał surowe lub było warzone, Utopił zaraz ręce i zęby zgłodzone.
XIII.
Stamtąd błądząc po onem okolicznem kraju, Gonił ludzie i źwierze różnego rodzaju; Nieraz w biegu na lesie jelenia dotrzymał, Nieraz lub sarnę lubo zająca poimał; Nieraz się z niedźwiedziami i wieprzmi dzikiemi Mocował i gołą je ręką kładł na ziemi I ich mięsem i siercią brzuch osurowiały Napełnił i żołądek posilił zgłodniały. PIEŚŃ XXIV.
XIV.
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 233
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905