wstyda. 32 (F). NA GNIEW
Płynąc imo Warszawę do Gdańska, na drzewie, Pytam: Gdzie król jegomość? Powiedzą mi: W Gniewie. Wiem ja, co za przystęp król rozgniewany miewa; Choć mam potrzebę, minę, aże się odgniewa. Bodajże cię z omyłką, wiele razy nas to Błaźni nie tylko afekt: jest też i Gniew miasto. Żaden o tym filozof nie wiedział i nie wie, Że król polski może być łaskawym i w Gniewie. 33. NA WESELE JEGOMOŚCI PANA WĘŻYKA Z JEJMOŚCIĄ PANNĄ JABŁONOWSKĄ
Nie wierzą, ale szaleją ci księża, Znowu na jabłoń sadzający węża. Dosycze pierwszy narobił nam licha
wstyda. 32 (F). NA GNIEW
Płynąc imo Warszawę do Gdańska, na drzewie, Pytam: Gdzie król jegomość? Powiedzą mi: W Gniewie. Wiem ja, co za przystęp król rozgniewany miewa; Choć mam potrzebę, minę, aże się odgniewa. Bodajże cię z omyłką, wiele razy nas to Błaźni nie tylko afekt: jest też i Gniew miasto. Żaden o tym filozof nie wiedział i nie wie, Że król polski może być łaskawym i w Gniewie. 33. NA WESELE JEGOMOŚCI PANA WĘŻYKA Z JEJMOŚCIĄ PANNĄ JABŁONOWSKĄ
Nie wierzą, ale szaleją ci księża, Znowu na jabłoń sadzający węża. Dosyćże pierwszy narobił nam licha
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 25
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
, i mój afekt stały; Wszytkoś, zła dziewko, obróciła w fraszki Za pełny mieszek i nabite taszki. Bezecna dziewko, jeśliś miała wolą Puścić się za grosz marny na swawolą, Jeśli cię drogie, lecz nabyte dary Z poprzysiężonej miały ruszyć wiary, Na cóżeś na się przybierała srogi Związek przysięgi i błaźniła bogi? Na cóżeś żyła trybem Penelopy?
Czemuś inszymi brzydziła się chłopy? Mniejszy byś miała ciężar na sumnieniu, Kiedy byś tylko zgrzeszyła stworzeniu; Mniej by-ć szkodziło, gdybyś z młodu była Skłonność do złego tak chciwą odkryła; Mniej by trapiło i mnie, gdybym z tobą Tak
, i mój afekt stały; Wszytkoś, zła dziewko, obróciła w fraszki Za pełny mieszek i nabite taszki. Bezecna dziewko, jeśliś miała wolą Puścić się za grosz marny na swawolą, Jeśli cię drogie, lecz nabyte dary Z poprzysiężonej miały ruszyć wiary, Na cóżeś na się przybierała srogi Związek przysięgi i błaźniła bogi? Na cóżeś żyła trybem Penelopy?
Czemuś inszymi brzydziła się chłopy? Mniejszy byś miała ciężar na sumnieniu, Kiedy byś tylko zgrzeszyła stworzeniu; Mniej by-ć szkodziło, gdybyś z młodu była Skłonność do złego tak chciwą odkryła; Mniej by trapiło i mnie, gdybym z tobą Tak
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 98
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
. Bo wieprza zabito, Stało w izbie przy ścienie na połcie koryto. Tym go chyżo przykryje wedle pieca mamka, Słysząc, kiedy izdebna zapadała klamka. Pytam, jeśli pan doma, a ta: „Jeszcze rano Pojechał do folwarku, kędy sieką siano.” Gdy to było w jesieni, myślę, że mię błaźni. „Jakożkolwiek — odpowiem — w nadzieję przyjaźni, Mając gotowy ogień, jest gdzie warzyć, gdzie piec,
Gotuj jeść, będziesz miała na krakowski czepiec.” Więc jej dawszy kapłona, bo nam czas był krótki, I parę piec kuropatw, siędziemy do wódki. Biegał jego po izbie we czterech lat synek.
. Bo wieprza zabito, Stało w izbie przy ścienie na połcie koryto. Tym go chyżo przykryje wedle pieca mamka, Słysząc, kiedy izdebna zapadała klamka. Pytam, jeśli pan doma, a ta: „Jeszcze rano Pojechał do folwarku, kędy sieką siano.” Gdy to było w jesieni, myślę, że mię błaźni. „Jakożkolwiek — odpowiem — w nadzieję przyjaźni, Mając gotowy ogień, jest gdzie warzyć, gdzie piec,
Gotuj jeść, będziesz miała na krakowski czepiec.” Więc jej dawszy kapłona, bo nam czas był krótki, I parę piec kuropatw, siędziemy do wódki. Biegał jego po izbie we czterech lat synek.
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 274
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
, Gdy każdy żal swój do reszty odłoży; Niebo by albo gmach piekielny pusty Został pokusie, którym złych dziś trwoży, A Boga dosyć ludziom wyznać usty, Kiedy się na tych sąd jego nie sroży, Co diabłu owoc, a na jego przyście Zwiędłe przyniosą swego życia liście. Przebóg, niechaj to nikogo nie błaźni: Odtąd, jak się stał gwałt bożemu drzewu I grzech Adamów w raju go rozdrażni, Synami wszyscy staliśmy się gniewu; Przeto z nim szukać co prędzej przyjaźni. Gdy dziecię prawu zrozumie i lewu, Niech się do Boga od świata podniesie, Bo śmierć nie chybi, choć omyli w czesie. Długo dziecinę zawartą
, Gdy każdy żal swój do reszty odłoży; Niebo by albo gmach piekielny pusty Został pokusie, którym złych dziś trwoży, A Boga dosyć ludziom wyznać usty, Kiedy się na tych sąd jego nie sroży, Co diabłu owoc, a na jego przyście Zwiędłe przyniosą swego życia liście. Przebóg, niechaj to nikogo nie błaźni: Odtąd, jak się stał gwałt bożemu drzewu I grzech Adamów w raju go rozdrażni, Synami wszyscy staliśmy się gniewu; Przeto z nim szukać co prędzej przyjaźni. Gdy dziecię prawu zrozumie i lewu, Niech się do Boga od świata podniesie, Bo śmierć nie chybi, choć omyli w czesie. Długo dziecinę zawartą
Skrót tekstu: PotFrasz3Kuk_II
Strona: 603
Tytuł:
Ogrodu nie wyplewionego część trzecia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
wymierzywszy place, Z ruin ojczystych sobie buduje pałace. 167. DO WDOWY HERBOWNEJ (CO SIĘ I DO WSZYTKICH PRZYDA)
Złotą wolność masz w herbie, moja zacna pani, Do której zwykle wszyscy wzdychają poddani. Wdowąś, wolnąś, szukają różni twej przyjaźni: Fortuny, nie przyjaźni; niech cię nikt nie błaźni, Każdy obłudnie, każdy czyni to na zdradzie. Wiedz, że między poddane Pismo żony kładzie, Radząc, kogo z małżeńskich śmierć związków wyprzęże, Żeby swobodnie żyły niewiasty i męże. Zły był pierwszy i z tobą obchodził się srogo? Kto wie, jeślić się gorszy nie trafi, niebogo. Dobry? O
wymierzywszy place, Z ruin ojczystych sobie buduje pałace. 167. DO WDOWY HERBOWNEJ (CO SIĘ I DO WSZYTKICH PRZYDA)
Złotą wolność masz w herbie, moja zacna pani, Do której zwykle wszyscy wzdychają poddani. Wdowąś, wolnąś, szukają różni twej przyjaźni: Fortuny, nie przyjaźni; niech cię nikt nie błaźni, Każdy obłudnie, każdy czyni to na zdradzie. Wiedz, że między poddane Pismo żony kładzie, Radząc, kogo z małżeńskich śmierć związków wyprzęże, Żeby swobodnie żyły niewiasty i męże. Zły był pierwszy i z tobą obchodził się srogo? Kto wie, jeślić się gorszy nie trafi, niebogo. Dobry? O
Skrót tekstu: PotPoczKuk_III
Strona: 470
Tytuł:
Poczet herbów szlachty
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
herbarze
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1696
Data wydania (nie wcześniej niż):
1696
Data wydania (nie później niż):
1696
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
farbę ze skóry opłocze, Inszych patrząc, małżonek włóczy za warkocze; Różne muchy od pierwszych po grzbiecie jej lepi, Inakszą bowiem poznał, wprzód nim się oczepi. Nie pstrzy, nie czyń się wyżłem, rodziwszy kondysem, Nie oszukuj natury z farbowanym lisem, Nie równaj się panience, babo długoletna, Nie maluj, błaźniąc ludziom oczy, kiedyś szpetna. Niechżeby już niewiasty drwiły na swą szkodę; Przebóg! mężowie od nich przejęli tę modę: Co niewiasty na gębie, to ci gębą robią, Kiedy obłudę słowy łagodnymi zdobią, Kiedy na twarz, tak z swoją, jako bliźnich, zdradą, Maszkarę od serdecznych myśli różną kładą.
farbę ze skóry opłocze, Inszych patrząc, małżonek włóczy za warkocze; Różne muchy od pierwszych po grzbiecie jej lepi, Inakszą bowiem poznał, wprzód nim się oczepi. Nie pstrzy, nie czyń się wyżłem, rodziwszy kondysem, Nie oszukuj natury z farbowanym lisem, Nie równaj się panience, babo długoletna, Nie maluj, błaźniąc ludziom oczy, kiedyś szpetna. Niechżeby już niewiasty drwiły na swą szkodę; Przebóg! mężowie od nich przejęli tę modę: Co niewiasty na gębie, to ci gębą robią, Kiedy obłudę słowy łagodnymi zdobią, Kiedy na twarz, tak z swoją, jako bliźnich, zdradą, Maszkarę od serdecznych myśli różną kładą.
Skrót tekstu: PotMorKuk_III
Strona: 25
Tytuł:
Moralia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
wszak i to niewola, Gdy nie masz co do gęby, a jeść się chce, włożyć. Kraść trudno.” „Służyć — rzekę — a tak się nie bożyć. Kłamać było przynajmniej douczyć, hultaju! Nie chciałeś na Budziakach, wnet będziesz w Nahaju, Skoroć grzbiet nahajkami, że ludzi śmiesz błaźnić, Strzępią; wolisz niż służyć tak młodo psy drażnić?” 20 (P). NIE DLA CIEBIE, DLA TWEGO
Zacny szlachcic, nadobną żonę mając, ale Wielkiej to swej przede mną przyznawał pochwale, Że u niego panowie bywają wielmożni,
Jedni umyślnie, drudzy wstępują podrożni. „Znać, że konwersacja i moja
wszak i to niewola, Gdy nie masz co do gęby, a jeść się chce, włożyć. Kraść trudno.” „Służyć — rzekę — a tak się nie bożyć. Kłamać było przynajmniej douczyć, hultaju! Nie chciałeś na Budziakach, wnet będziesz w Nahaju, Skoroć grzbiet nahajkami, że ludzi śmiesz błaźnić, Strzępią; wolisz niż służyć tak młodo psy drażnić?” 20 (P). NIE DLA CIEBIE, DLA TWEGO
Zacny szlachcic, nadobną żonę mając, ale Wielkiej to swej przede mną przyznawał pochwale, Że u niego panowie bywają wielmożni,
Jedni umyślnie, drudzy wstępują podrożni. „Znać, że konwersacyja i moja
Skrót tekstu: PotFrasz5Kuk_III
Strona: 366
Tytuł:
Ogroda nie wyplewionego część piąta
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1688 a 1696
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1696
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
ksieniec — Przepaść, grób, piekło srogie i jeszcze coś gorzej Straszliwą na cię gapę okrutnie otworzy. Chceć się patrzyć na piękną? Rozumiem, za kopę Wymalujeć jaką chcesz malarz Penelopę. Tylkoć to tak Zeuzis głupim ptaszkom robi, Namalowawszy winne grona miasto zobi, Ale człowiek, rozumem obdarzon z natury, Niech się błaźnić na marne nie daje tynktury. KLIO
Tam, gdzie kiedyś siarczystym ogniem jako słoma Dla swych złości wszeteczna gorzała Sodoma Gdzie się dotąd jezioro asfaltyckie kurzy, Śliczny owoc, kiedy kto złoto upurpurzy, Po brzegach jego rodzą nie szczepione sady. Żaden ptak, żadna ryba, ni zwierze, ni gady, Żadna dusza na
ksieniec — Przepaść, grób, piekło srogie i jeszcze coś gorzej Straszliwą na cię gapę okrutnie otworzy. Chceć się patrzyć na piękną? Rozumiem, za kopę Wymalujeć jaką chcesz malarz Penelopę. Tylkoć to tak Zeuzis głupim ptaszkom robi, Namalowawszy winne grona miasto zobi, Ale człowiek, rozumem obdarzon z natury, Niech się błaźnić na marne nie daje tynktury. KLIO
Tam, gdzie kiedyś siarczystym ogniem jako słoma Dla swych złości wszeteczna gorzała Sodoma Gdzie się dotąd jezioro asfaltyckie kurzy, Śliczny owoc, kiedy kto złoto upurpurzy, Po brzegach jego rodzą nie szczepione sady. Żaden ptak, żadna ryba, ni zwierze, ni gady, Żadna dusza na
Skrót tekstu: PotLibKuk_I
Strona: 103
Tytuł:
Libusza
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
sielanki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
i łuki będą ich krew hustem Toczyć, nie pisać piórem albo inkaustem. Albo się niech poddadzą i omyją płaczem Daleki trud z nóg naszych; cesarza haraczem Wiecznym niech ubłagają i do domu cało Powrócą, krwie nie lejąc; mnie by się tak zdało, Owszem jako przyjaciel stary życzę szczerze; Inaczej niech ich żadne nie błaźni przymierze, Jeszcze Szemberg domawia, gdy się walą z góry Pod sprawą Sajdacznego kozackie tabory. Już milę od Chocima chciał nocować, ale Widząc, że nań pogańskie następują fale, Choć się już był rozgościł, woli iść do ciszy; Przeto, acz jeszcze z drogi ukwapliwej dyszy, Poszedł aże pod Chocim; prawie
i łuki będą ich krew hustem Toczyć, nie pisać piórem albo inkaustem. Albo się niech poddadzą i omyją płaczem Daleki trud z nóg naszych; cesarza haraczem Wiecznym niech ubłagają i do domu cało Powrócą, krwie nie lejąc; mnie by się tak zdało, Owszem jako przyjaciel stary życzę szczerze; Inaczej niech ich żadne nie błaźni przymierze, Jeszcze Szemberg domawia, gdy się walą z góry Pod sprawą Sajdacznego kozackie tabory. Już milę od Chocima chciał nocować, ale Widząc, że nań pogańskie następują fale, Choć się już był rozgościł, woli iść do ciszy; Przeto, acz jeszcze z drogi ukwapliwej dyszy, Poszedł aże pod Chocim; prawie
Skrót tekstu: PotWoj1924
Strona: 113
Tytuł:
Transakcja Wojny Chocimskiej
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1924
, co pan w tej kładzie etceterze; Więc potrawy na misy wyłatawszy różne, Tu i ówdzie półmiski ponakrywał próżne. W pół obiadu każe pan słudze, co stał bliski, Kłaść przed gośćmi i wierzchne zdejmywać półmiski. Aż nie masz nic pod nimi; na kuchmistrza zatem Pojrzawszy: „Czyś oszalał, że tak błaźnisz światem?” Ten się nic nie zmieszawszy, co znać było z cery: „Teć to są, któreś Waszeć kazał, etcetery; Inaczej tej potrawy nie umiałem wydać.” Czego by się drugiemu trzeba było wstydać, Gospodarz w żart obrócił, a po dniu też czwartem Domyślili się goście, czego chciał tym
, co pan w tej kładzie etceterze; Więc potrawy na misy wyłatawszy różne, Tu i ówdzie półmiski ponakrywał próżne. W pół obiadu każe pan słudze, co stał bliski, Kłaść przed gośćmi i wierzchne zdejmywać półmiski. Aż nie masz nic pod nimi; na kuchmistrza zatem Pojźrawszy: „Czyś oszalał, że tak błaźnisz światem?” Ten się nic nie zmieszawszy, co znać było z cery: „Teć to są, któreś Waszeć kazał, etcetery; Inaczej tej potrawy nie umiałem wydać.” Czego by się drugiemu trzeba było wstydać, Gospodarz w żart obrócił, a po dniu też czwartem Domyślili się goście, czego chciał tym
Skrót tekstu: PotFrasz2Kuk_II
Strona: 236
Tytuł:
Ogrodu nie wyplewionego część wtora
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987