orka, co każdy dzień do portu przychodzi, Obkarmiona ich ciały pięknemi odchodzi; Acz się dziewką urodzić jest po wszytkiem świecie Nieszczęście, w tem dopiero wielkie jest powiecie.
LIX.
O nieszczęśliwe panny, które z dalekiego Kraju fortuna pędzi do brzegu srogiego! Kędy ludzie okrutni nad brzegiem czekają I krwią gładkich pielgrzymek bogi swe błagają. Bo im więcej do ofiar biorą cudzoziemek, Tem mniej ginie od strasznej orki samych ziemek; Ale, iż nie zawżdy wiatr przynosi zdobyczy, Po wszytkiej jej szukają wszędzie okolicy.
LX.
Wszytko prawie tam i sam morze przebiegają, Fusty, baty, okręty więtsze wysyłają, Zajeżdżają w daleki, a czasem w kraj
orka, co każdy dzień do portu przychodzi, Obkarmiona ich ciały pięknemi odchodzi; Acz się dziewką urodzić jest po wszytkiem świecie Nieszczęście, w tem dopiero wielkie jest powiecie.
LIX.
O nieszczęśliwe panny, które z dalekiego Kraju fortuna pędzi do brzegu srogiego! Kędy ludzie okrutni nad brzegiem czekają I krwią gładkich pielgrzymek bogi swe błagają. Bo im więcej do ofiar biorą cudzoziemek, Tem mniej ginie od strasznej orki samych ziemek; Ale, iż nie zawżdy wiatr przynosi zdobyczy, Po wszytkiej jej szukają wszędzie okolicy.
LX.
Wszytko prawie tam i sam morze przebiegają, Fusty, baty, okręty więtsze wysyłają, Zajeżdżają w daleki, a czasem w kraj
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 162
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
swoje/ Szli nawiedzić Boginiej kościół spustoszały/ Którego wierzchy mchem się plugawym szarzały/ I Ołtarze bez ognia stały: tamże sami Skoro Kościelnych stopniów dotkli się nogami/ Wskok na ziemię oboje twarzą z upadali/ I z wielkim strachem kamień zimny całowali. I tak mówili: Jeśli miękczeni bywają Słuszną prośbą Bogowie/ i gniew nią błagają? Powiedz Temi/ którymby fortelem do tego Mieliśmy iść/ by szkoda narodu naszego Nagrodzona być mogła: Ty i nam strapionym Daj pomoc z łaski swej/ i rzeczom potopionym. Wzruszona jest Bogini/ i odpowiedź słowy Tymi dała: Wychodźcie z kościoła/ a głowy Przykryicie/ przypasane szaty zrozpuszczajcie/ A kości wielkiej
swoie/ Szli náwiedźić Boginiey kośćioł spustoszáły/ Ktorego wierzchy mchem się plugáwym szárzáły/ Y Ołtarze bez ogniá stały: támże sámi Skoro Kośćielnych stopniow dotkli się nogámi/ Wskok ná źiemię oboie twarzą z vpadáli/ Y z wielkim stráchem kámień źimny cáłowáli. Y ták mowili: Iesli miękczeni bywáią Słuszną prośbą Bogowie/ y gniew nią błagáią? Powiedz Themi/ ktorymby fortelem do tego Mielismy iść/ by szkodá narodu nászego Nagrodzoná bydź mogłá: Ty y nam strapionym Day pomoc z łáski swey/ y rzeczom potopionym. Wzruszona iest Bogini/ y odpowiedź słowy Tymi dáłá: Wychodźćie z kośćiołá/ á głowy Przykryićie/ przypasáne száty zrozpuszczayćie/ A kośći wielkiey
Skrót tekstu: OvOtwWPrzem
Strona: 23
Tytuł:
Księgi Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Walerian Otwinowski
Drukarnia:
Andrzej Piotrkowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
Rzymskiego, tudzież że ex Munere, tojest Officio, te igrzyska być były powinny od Aktórów na to deputowanych, MUNERATORES nazwanych. Czasów dawniejszych na Aktach Pogrzebowych ich zażywano, prywatnie zrazu, potym publicznie, pod tytułem jakiego Nabożeństwa, iż mniemała Starożytność, że Dusze Zmarłych na tamtym Świecie będące, krwie Ofiarą kontentują się i błagają jako Ofiarą najmilejszą; dla tego na Aktach pogrzebwwych z razu zabijano Niewolników, potym ci GLADIATORES od Hetrusków Oryginem mający, a w Rzymie od Juliusza Cesarza postanowieni krwie swojej rozlaniem, parentabant. Podobało się potym od smutnych Pogrzebów, na wesołe Teatra te przenieść Igrzyska. Różnej tam kondycyj byli: Jedni Coacti, jako to Słudzy
Rzymskiego, tudziesz że ex Munere, toiest Officio, te igrzyska bydź były powinny od Aktorow na to deputowanych, MUNERATORES nazwanych. Czasow dawnieyszych na Aktach Pogrzebowych ich zażywano, prywatnie zrazu, potym publicznie, pod tytułem iakiego Nabożeństwa, iż mniemała Starożytność, że Dusze Zmarłych na tamtym Swiecie będące, krwie Ofiarą kontentuią się y błagaią iako Ofiárą naymileyszą; dla tego na Aktach pogrzebwwych z razu zabiiano Niewolnikow, potym ci GLADIATORES od Hetruskow Originem maiący, á w Rzymie od Iuliusza Cesarza postanowieni krwie swoiey rozlaniem, parentabant. Podobało się potym od smutnych Pogrzebow, na wesołe Theatra te przenieść Igrzyska. Rożney tam kondycyi byli: Iedni Coacti, iako to Słudzy
Skrót tekstu: ChmielAteny_I
Strona: 465
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 1
Autor:
Benedykt Chmielowski
Drukarnia:
J.K.M. Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755
Czarnym gdy widzę pokryte zawojem Heliady z fraucymerem swojem, A ona miła gwardia wokoło Na Pegasusa patrza niewesoło – Orszak nieszpetny, lecz fizonomijej Widzę umbrę Twej, snadź przyzna, Zofijej. Sama wesela była Twej osobie Kiedyś przyczyną, dziś smutku przy grobie, Ach, i muzykę zmieniła w tetrykę. Złota postradać – którem więc błagają Olimpu rządźcę – szkoda, powiadają; Podobno więtsza a ta jest owszeki Hańba, przyjaciel gdy ginie na wieki. Jeśli po szachach przyjaźni znać szlaki, A Macedończyk, mąż nie lada jaki, Znał ją po kuszu upragnionej wody, Bardziej małżeńskiej podczaszy ochłody, A nie mylę się, barziej chęci godzien, Rozebrał który serce
Czarnym gdy widzę pokryte zawojem Helijady z fraucymerem swojem, A ona miła gwardyja wokoło Na Pegasusa patrza niewesoło – Orszak nieszpetny, lecz fizonomijej Widzę umbrę Twej, snadź przyzna, Zofijej. Sama wesela była Twej osobie Kiedyś przyczyną, dziś smutku przy grobie, Ach, i muzykę zmieniła w tetrykę. Złota postradać – którem więc błagają Olimpu rządźcę – szkoda, powiadają; Podobno więtsza a ta jest owszeki Hańba, przyjaciel gdy ginie na wieki. Ieśli po szachach przyjaźni znać szlaki, A Macedończyk, mąż nie lada jaki, Znał ją po kuszu upragnionej wody, Bardziej małżeńskiej podczaszy ochłody, A nie mylę się, barziej chęci godzien, Rozebrał który serce
Skrót tekstu: WieszczArchGur
Strona: 51
Tytuł:
Archetyp
Autor:
Adrian Wieszczycki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
epitafia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1650
Data wydania (nie wcześniej niż):
1650
Data wydania (nie później niż):
1650
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory poetyckie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Anna Gurowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Instytut Badań Literackich PAN, Stowarzyszenie "Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2001
hunc Tyrannum non Patrem, i możesz ów Duchowny juvare animam ejus. Zaś e converso niech Pan civiliter traktuje poddanych swoich, niech im Domostwa porządne i wygodne buduje, niech wspomaga podupadłych, niech swoję dzieci od BOGA sobie dane w Bogobojności i ochędostwie wychowywa, tych wszystkich łzy, westchnienia, Błogosławieństwa, za konającego Majestat Boski błagają. Więc kto chce murować Kościół Boży, murujże manibys mundis, bene lotis et innocuis, to jest wprzód obacz po Dobrach swoch, jeżeli i dopiero gdy śmiele będziesz mógł mówić do poddanych swoich, Słowa CHRYSTUSOWE, których zażył do Apostołów swoich, Nunquid aliquid defuit vobis (Luce 23.35.) dopiero buduj
hunc Tyrannum non Patrem, y możesz ow Duchowny juvare animam ejus. Zaś e converso niech Pan civiliter tráktuie poddanych swoich, niech im Domostwa porządne y wygodne buduie, niech wspomagá podupadłych, niech swoię dzieci od BOGA sobie dane w Bogoboyności y ochędostwie wychowywa, tych wszystkich łzy, westchnienia, Błogosławieństwa, zá konáiącego Majestat Boski błagaią. Więc kto chce murować Kościoł Boży, muruyże manibys mundis, bene lotis et innocuis, to iest wprzod obacz po Dobrach swoch, iezeli y dopiero gdy śmiele będziesz mogł mowić do poddanych swoich, Słowa CHRYSTUSOWE, ktorych zażył do Apostołow swoich, Nunquid aliquid defuit vobis (Lucae 23.35.) dopiero buduy
Skrót tekstu: GarczAnat
Strona: 78
Tytuł:
Anatomia Rzeczypospolitej Polskiej
Autor:
Stefan Garczyński
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1753
Data wydania (nie wcześniej niż):
1753
Data wydania (nie później niż):
1753
. Na oczy królewny angielskiej, która była za Fryderykiem, falcgrafem Reńskim, obranym królem czeskim.
Twe oczy, skąd Kupido na wsze ziemskie kraje, Coro możnego króla, harde prawa daje, Nie oczy, lecz pochodnie dwie nielitościwe, Które palą na popiół serca nieszczęśliwe. Nie pochodnie, lecz gwiazdy, których jasne zorze Błagają nagłym wiatrem rozgniewane morze. Nie gwiazdy, ale słońca, pałające rożno, Których blask śmiertelnemu oku pojąć próżno.
Nie słońca, ale nieba, bo swój obrót mają I swoją śliczną barwą niebu Wprzód nie dają. Nie nieba, ale dziwnej mocy są bogowie, Przed którymi padają ziemscy monarchowie. Nie bogowie też zgoła;
. Na oczy krolewny angielskiej, ktora była za Fryderykiem, falcgrafem Reńskim, obranym krolem czeskim.
Twe oczy, zkąd Kupido na wsze ziemskie kraje, Coro możnego krola, harde prawa daje, Nie oczy, lecz pochodnie dwie nielitościwe, Ktore palą na popioł serca nieszczęśliwe. Nie pochodnie, lecz gwiazdy, ktorych jasne zorze Błagają nagłym wiatrem rozgniewane morze. Nie gwiazdy, ale słońca, pałające rożno, Ktorych blask śmiertelnemu oku pojąć prożno.
Nie słońca, ale nieba, bo swoj obrot mają I swoją śliczną barwą niebu wprzod nie dają. Nie nieba, ale dziwnej mocy są bogowie, Przed ktorymi padają ziemscy monarchowie. Nie bogowie też zgoła;
Skrót tekstu: NaborWierWir_I
Strona: 274
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Daniel Naborowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1620 a 1640
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1640
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
Chineńczykowie/ śmieją się też/ powszechnie mówiąc/ z Bogów swoich/ i mało na nie dbają. Rzucają przed nimi losy swe: a jeśli im lubo nie padają/ tedy onym mizernym bożkom złorzeczą/ i kijmi ich biją: topią ich w wodzie/ abo też w ogień wrzucają: a potym zaś obietnicami i łagodnością błagają ich; tak długo/ aż im one losy/ już za dobrym z tymi Bożkami obchodzeniem/ już też i za złym/ powiodą się wedle myśli. Pod czas wierszami i śpiewaniem pełnym uciechy i melodiej podnoszą ich do nieba: i ofiarują im kury i gęsi warzone/ i grzecznie przyprawione/ i ryż/ i głowy
Chineńczykowie/ śmieią się też/ powszechnie mowiąc/ z Bogow swoich/ y máło ná nie dbáią. Rzucáią przed nimi losy swe: á iesli im lubo nie padáią/ tedy onym mizernym bożkom złorzeczą/ y kiymi ich biią: topią ich w wodźie/ ábo też w ogień wrzucáią: á potym záś obietnicámi y łágodnośćią błagáią ich; ták długo/ áż im one losy/ iuż zá dobrym z tymi Bożkámi obchodzeniem/ iuż też y zá złym/ powiodą się wedle myśli. Pod czás wierszámi y śpiewániem pełnym vćiechy y melodiey podnoszą ich do niebá: y ofiáruią im kury y gęśi wárzone/ y grzecznie przypráwione/ y ryż/ y głowy
Skrót tekstu: BotŁęczRel_IV
Strona: 134
Tytuł:
Relacje powszechne, cz. IV
Autor:
Giovanni Botero
Tłumacz:
Paweł Łęczycki
Drukarnia:
Mikołaj Lob
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy geograficzne
Tematyka:
egzotyka, geografia, religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1609
Data wydania (nie wcześniej niż):
1609
Data wydania (nie później niż):
1609
rozmowy Schodzić się na to miejsce — a nie dla uczynku.
Zatym wyjmie z kieszeniej dając w upominku Dwieście szkudów tamecznych samem szczero złotem Mówiący: »Obiecuję-ć takich więcej potem«.
To bierze — kiadąc na się obligów bez miary Kawaler służyć Damie. A kogożby dary Nie miały przekabacić? Wszak bogowie sami Błagają się (jak mówi poeta) darami. A cóż ow cudzoziemiec, któremu to flota Nie zawsze mogła dodać na czas pewny złota, Bo jeśli morzem poczta szła, to niełaskawy Wiatr ją czasem przetrzymał; lądem zaś przeprawy Trudne nie przepuściły wekslu na zwyczajny Czas i dlatego czyni akord jednostajny, Skądby mógł mieć supplement.
rozmowy Schodzić się na to miejsce — a nie dla uczynku.
Zatym wyjmie z kieszeniej dając w upominku Dwieście szkudow tamecznych samem szczero złotem Mowiący: »Obiecuję-ć takich więcej potem«.
To bierze — kiadąc na się obligow bez miary Kawaler służyć Damie. A kogożby dary Nie miały przekabacić? Wszak bogowie sami Błagają sie (jak mowi poeta) darami. A coż ow cudzoziemiec, ktoremu to flota Nie zawsze mogła dodać na czas pewny złota, Bo jeśli morzem poczta szła, to niełaskawy Wiatr ją czasem przetrzymał; lądem zaś przeprawy Trudne nie przepuściły wekslu na zwyczajny Czas i dlatego czyni akkord jednostajny, Skądby mogł mieć supplement.
Skrót tekstu: KorczWiz
Strona: 61
Tytuł:
Wizerunk złocistej przyjaźnią zdrady
Autor:
Adam Korczyński
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1698
Data wydania (nie wcześniej niż):
1698
Data wydania (nie później niż):
1698
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Roman Pollak, Stefan Saski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Polska Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1949
/ i często zawadza. Acz i to się prawdziwie rzec może/ iż często skutek na który się była Kometa napięła i nasadziła/ dość nie może z osobnej łaski Bożej. Bo iż gdy Komety nastawają/ znajdują się ludzie pobożni/ którzy Pana Boga na grzechy ludzkie zagniewanego gorącemi modlitwami i ostrościami życia/ usilnie i pokornie błagają; daje się też Pan Bóg z miłosierdzia swego przywieść do tego/ aby Komet przyrodzoną a szkodliwą ludziom dzielność przez inne przyrodzone przyczyny hamował i tępil. A tak kiedy powieadają/ iż Komety tym abo owym skutkiem ludziom szkodliwym grożą/ tak się pogróżka ona ma rozumieć/ jeżeli inne przyrodzone przyczyny na przeszkodzie nie będą/ abo
/ y często záwadza. Acz y to się prawdźiwie rzec może/ iż często skutek ná ktory się byłá Kometá nápięłá y násádźiłá/ dość nie może z osobney łáski Bożey. Bo iż gdy Komety nástawáią/ znáyduią się ludźie pobożni/ ktorzy Páná Bogá ná grzechy ludzkie zágniewánego gorącemi modlitwámi y ostrośćiámi żyćia/ vśilnie y pokornie błagáią; dáie się też Pan Bog z miłośierdźiá swego przywieść do tego/ áby Komet przyrodzoną á szkodliwą ludźiom dźielność przez ine przyrodzone przyczyny hámował y tępil. A ták kiedy powieádáią/ iż Komety tym ábo owym skutkiem ludźiom szkodliwym grożą/ ták się pogrożká oná ma rozumieć/ ieżeli ine przyrodzone przyczyny ná przeszkodźie nie będą/ ábo
Skrót tekstu: BemKom
Strona: 14.
Tytuł:
Kometa to jest pogróżka z nieba na postrach, przestrogę i upomnienie ludzkie
Autor:
Mateusz Bembus
Drukarnia:
Andrzej Piotrkowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma religijne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1619
Data wydania (nie wcześniej niż):
1619
Data wydania (nie później niż):
1619