zrządzeniem Panny Mariej (której zacna ta Pani tak z młodości usługiwała/ jako Agrykas Świętemu Mikołajowi) żałosni w tak ciężkim razie i smętni przyjaciele z odwagą wielką przebywszy/ onę z ciężkiej biady i niewoli na złotą i pożądaną swobodę wykupują/ wcześnie z rąk cudzych Eudokią odyskują/ i przez też trudności do domu z gościny nie błogiej przyprowadzają: w którym dni kilka sobie wytchnąwszy/ aby potym co gorszego nie naszło/ puszcza się do Świętych miejsc Kijowskich; w tych nabożna Pani /Paniej Dobrodziejce i wyzwolicielsce swej Mariej Pannie Cesarzowej niebieskiej obietnicę swą zyściła/ a co się Chrześcijance pobożnej godziło/ po przystojnej sumnienia swego/ spowiedzi/ żalu za wykroczenie/ uczesnicą
zrządzeniem Pánny Máryey (ktorey zacna tá Páni ták z młodośći vsługiwáłá/ iáko Agrikás Swiętemu Mikołáiowi) żałosni w ták ćiężkim razie y smętni przyiaćiele z odwagą wielką przebywszy/ onę z ćieżkiey biády y niewoli ná złotą y pożądáną swobodę wykupuią/ wcześnie z rąk cudzych Eudokią odiskuią/ y przez też trudnośći do domu z gościny nie błogiey przyprowádzáią: w ktorym dni kilká sobie wytchnąwszy/ áby potym co gorszego nie nászło/ puszcza się do Swiętych mieysc Kiiowskich; w tych nábożna Páni /Pániey Dobrodzieyce y wyzwolićielsce swey Máryey Pánnie Cesárzowey niebieskiey obietnicę swą zyściłá/ á co się Chrześciánce pobożney godźiło/ po przystoyney sumnienia swego/ spowiedźi/ żalu zá wykroczenie/ vczesnicą
Skrót tekstu: KalCuda
Strona: 173.
Tytuł:
Teratourgema lubo cuda
Autor:
Atanazy Kalnofojski
Drukarnia:
Drukarnia Kijowopieczerska
Miejsce wydania:
Kijów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
relacje
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
/ i nader gwałtownym niebezpieczeństwie/ od Boga sobie lud i Państwo oddane rządzić/ i jego cale bronić zapoczął był. Obodwoje abowiem milczeniem pokryć/ nic inszego nie jest/ tylko zgrzeszyć/na przeciwko Bogu niezbożnością/ a pomazańca Boskiego nieuszanować niewdzięcznością; gdyby sława odwagi jego głośno wiekować/ u nas niemiała. Jako błogą nadzieją szczęśliwy wstęp na Monarchią przy Elekcji nas rozweselił/ tak i na Sejmie Koronacji swojej szczęśliwej dostatecznie ubezpieczył/ gdy prośbę wnosiły Stany Koronne/ (jeśliby snadź niepowolnie Komisja dla upokojenia buntów naznaczona/ stanęła/ aby osobą swoją Król/ przeciwko takowej burzy/ ruszył się z wojskiem/ i Majestatu Królewskiego powagą/ zatłumił tak
/ y náder gwałtownym niebespiecżeństwie/ od Bogá sobie lud y Páństwo oddáne rządźic/ y iego cále bronić zápocżął był. Obodwoie ábowiem milcżeniem pokryć/ nic inszego nie iest/ tylko zgrzeszyć/ná przećiwko Bogu niezbożnośćią/ á pomázáńcá Boskiego nieuszánowáć niewdźięcżnośćią; gdyby sławá odwagi iego głośno wiekowáć/ v nas niemiáłá. Iáko błogą nádźieią szcżęśliwy wstęp ná Monárchią przy Elekcyey nas rozweselił/ ták y ná Seymie Koronácyey swoiey szcżęśliwey dostátecżnie vbespiecżył/ gdy prośbę wnośiły Stany Koronne/ (ieśliby snadź niepowolnie Kommissya dla vpokoienia buntow náznácżona/ stánęłá/ áby osobą swoią Krol/ przećiwko tákowey burzy/ ruszył się z woyskiem/ y Máiestatu Krolewskiego powagą/ zátłumił ták
Skrót tekstu: PastRel
Strona: A2v
Tytuł:
Relacja chwalebnej expedycjej
Autor:
J. Pastorius
Tłumacz:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
wiadomości prasowe i druki ulotne
Gatunek:
relacje
Tematyka:
wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1650
Data wydania (nie wcześniej niż):
1650
Data wydania (nie później niż):
1650
schylone Gałęzie jabłka słońcem podają zwarzone,
U ciebie nie pozbywa winnica brzemienia Ani zielnik pierwszej swej grzeczności odmienia, A choćże nas tam grudzień zaskoczy zazdrosny, Z tobą w pół zimy lubej zażyjemy wiosny. PIĘTNASTY: HEBRONI
Póki mię młodość pierwsza piastowała, Nigdy frasunku głowa ma nie znała, Lecz próżen trwogi wiodłem wiek błogi.
Skoro mię lata starszym uczyniły, Zaraz mię trudów ciężkich nabawiły, Przyszedł za laty kłopot zębaty.
Do mnie z Pafijej zrodzona dziecina Łuk z niepochybnym żeleźcem napina, A gdzie umierzy ostro uderzy.
Częstokroć pędem gdy do mnie przybiega, Tak mię miłosnym płomieniem podżega, Że jak śnieg mdleję, gdy słońce grzeje.
Za
schylone Gałęzie jabłka słońcem podają zwarzone,
U ciebie nie pozbywa winnica brzemienia Ani zielnik pierwszej swej grzeczności odmienia, A choćże nas tam grudzień zaskoczy zazdrosny, Z tobą w pół zimy lubej zażyjemy wiosny. PIĘTNASTY: HEBRONI
Póki mię młodość pierwsza piastowała, Nigdy frasunku głowa ma nie znała, Lecz próżen trwogi wiodłem wiek błogi.
Skoro mię lata starszym uczyniły, Zaraz mię trudów ciężkich nabawiły, Przyszedł za laty kłopot zębaty.
Do mnie z Pafijej zrodzona dziecina Łuk z niepochybnym żeleźcem napina, A gdzie umierzy ostro uderzy.
Częstokroć pędem gdy do mnie przybiega, Tak mię miłosnym płomieniem podżega, Że jak śnieg mdleję, gdy słońce grzeje.
Za
Skrót tekstu: ZimSRoks
Strona: 75
Tytuł:
Roksolanki
Autor:
Szymon Zimorowic
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
sielanki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Ludwika Ślękowa
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1983
nie ustraszonemu/ to dać raczył/ czegóW. K. M nawięcej potrzebujesz/ Amen. W Krakowie/ Roku Pańskiego 1613. Waszej Królewskiej M. nanisszy sługa D. Gabriel Joannicy. Przemowa Przemowa Do Czytelnika.
KOgo natura słaba o łoże uderzy: Na kogo się śmierć blada rękoma zamierzy: Komu febra wydziera gwałtem zdrowie błogie: Komu gorączka siarką pali członki drogie: Kogo powodź zalewa/ i wnętrzności topi: Komu krew zepsowana koralmi twarz stropi: Kogo złotem niebieska tęcza ufarbuje: Kogo zbytek i słodka swawola napsuje: Najdziesz tu swe lekarstwo/ najdziesz tu ochłodę/ Czym żołądek/ czym znowu/ odnowisz urodę. Tylko w nadzieję tych ziół/
nie vstrászonemu/ to dáć raczył/ czegoW. K. M nawięcey potrzebuiesz/ Amen. W Krákowie/ Roku Páńskiego 1613. Wászéy Krolewskiey M. nanisszy sługá D. Gábriel Ioánnicy. Przemowá Przemowá Do Czytelniká.
KOgo náturá słába o łoże vderzy: Ná kogo sie śmierć bláda rękomá zámierzy: Komu febrá wydźiera gwałtem zdrowie błogie: Komu gorączká śiárką pali członki drogie: Kogo powodź zálewa/ y wnętrznośći topi: Komu krew zepsowána koralmi twarz stropi: Kogo złotém niebieska tęczá vfárbuie: Kogo zbytek y słodka swawola nápsuie: Naydźiesz tu swe lekárstwo/ naydźiesz tu ochłodę/ Czym żołądek/ czym znowu/ odnowisz vrodę. Tylko w nádźieię tych źioł/
Skrót tekstu: SyrZiel
Strona: 6nlb
Tytuł:
Zielnik
Autor:
Szymon Syreński
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Tematyka:
botanika, zielarstwo
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1613
Data wydania (nie wcześniej niż):
1613
Data wydania (nie później niż):
1613
szkoły zaniechali. ... Już oto podlegliście niesłychanej pladze, Surowa sprawiedliwość stanęła na wadze. Oto na straszne swoje miecza wyciągnienie Lecą jako grad dusze w Plutonowe cienie, Gdzie Charon oszędziały w pobutwiałej łodzi Wszytkich na on świat rzeką Stygową uwodzi I prowadzi je na sąd Radamantów srogi — Szczęśliwy, kto tam dekret otrzymawa błogi! Nieszczęsna kondycja człowieka każdego, Nieszczęśliwsza na świecie krótka bytność jego. Uwodzi go nadzieja, szczęściem się unosi, Wyżej gębę niżli nos przy swej dumie nosi. Właśnie jako paw, kiedy miłością ruszony, Którego zdobi ogon farbą złotą pstrzony, Pyszni się z swej urody, a skoro brzydkiego Zajźrzy chodu, ali on zapomni
szkoły zaniechali. ... Już oto podlegliście niesłychanej pladze, Surowa sprawiedliwość stanęła na wadze. Oto na straszne swoje miecza wyciągnienie Lecą jako grad dusze w Plutonowe cienie, Gdzie Charon oszędziały w pobutwiałej łodzi Wszytkich na on świat rzeką Stygową uwodzi I prowadzi je na sąd Radamantów srogi — Szczęśliwy, kto tam dekret otrzymawa błogi! Nieszczęsna kondycyja człowieka każdego, Nieszczęśliwsza na świecie krótka bytność jego. Uwodzi go nadzieja, szczęściem się unosi, Wyżej gębę niżli nos przy swej dumie nosi. Właśnie jako paw, kiedy miłością ruszony, Którego zdobi ogon farbą złotą pstrzony, Pyszni się z swej urody, a skoro brzydkiego Zajźrzy chodu, ali on zapomni
Skrót tekstu: TwarKBiczBar_I
Strona: 424
Tytuł:
Bicz boży abo krwawe łzy utrapionej matki ...
Autor:
Kasper Twardowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1625
Data wydania (nie wcześniej niż):
1625
Data wydania (nie później niż):
1625
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
z tym przed wami język mój ozwie się, Na co sam z siebie Sąd surowy czynię, Na co odmykam dusze mojej skrzynię, Nie mogąc zwłaszcza słusznej mieć wymówki, Na nieuchronne wasze samołowki. Oto, chociaż mię zaraz trupem złoży, Ja ufać będę w opatrzności Boży, Przecięż z tym wszytkim aby mi był błogi, Złe moje przed nim oskarżę nałogi. A on mnie zbawi, i z winy obmyje, Bo kto się zmyślną postawką okryje Ten przyjść na jego nie będzie mógł oczy Zwłaszcza, gdy się twarz z sercem nie jednoczy. Słuchajcie mych słów pełnych tajemnice, Niech mię BÓG sądzi, nie spuszczę zrżenice Z jego oblicza.
z tym przed wami ięzyk moy ozwie się, Ná co sam z śiebie Sąd surowy czynię, Ná co odmykam dusze moiey skrzynię, Nie mogąc zwłaszcza słuszney mieć wymowki, Ná nieuchronne wásze samołowki. Oto, choćiaż mię záraz trupem złoży, Ia ufáć będę w opatrznośći Boży, Przećięż z tym wszytkim áby mi był błogi, Złe moie przed nim oskarżę nałogi. A on mie zbawi, i z winy obmyie, Bo kto się zmyślną postawką okryie Ten przyiść ná iego nie będźie mogł oczy Zwłaszcza, gdy się twarż z sercem nie iednoczy. Słuchayćie mych słow pełnych táiemnice, Niech mię BOG sądźi, nie spuszczę zrżenice Z iego oblicza.
Skrót tekstu: ChrośJob
Strona: 49
Tytuł:
Job cierpiący
Autor:
Wojciech Stanisław Chrościński
Drukarnia:
Drukarnia Ojców Scholarum Piarum
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1705
Data wydania (nie wcześniej niż):
1705
Data wydania (nie później niż):
1705
moc w tym świę jawną, Inszą gromadę wystawi poprawną. Albowiem zna ich uczynki i dzieje, Ześle noc: a ta z wiatrem ich roschwieje, Żeby widzieli żyjący na świecie, Jako nieprawych ręka jego gniecie. Którzy z uporu, albo z zaniedbania Niechcą na jego pomnieć przykazania, Ani im wieczny żywot jest tak błogi, Żeby o jego pytali się drogi. Owszem z bliźniemi tak postępowali, Ze ich płacz w Niebo na się zaciągali, A BÓG lamenty słyszący i krzyki, Słusznie się ująć musiał za nędzniki. Bo gdy on kogo uczcił i uważył, Któż jest? żeby go potępiać się ważył? Jeźli zaś twarz swą od
moc w tym swię iawną, Inszą gromadę wystáwi popráwną. Albowiem zna ich uczynki i dźieie, Ześle noc: á tá z wiátrem ich roschwieie, Zeby widźieli żyiący ná świećie, Iáko niepráwych ręka iego gniećie. Ktorzy z uporu, álbo z zaniedbánia Niechcą ná iego pomnieć przykazánia, Ani im wieczny żywot iest ták błogi, Zeby o iego pytáli się drogi. Owszem z bliźniemi ták postępowáli, Ze ich płacz w Niebo ná się zaćiągáli, A BOG lamenty słyszący i krzyki, Słusznie się uiąć muśiał zá nędzniki. Bo gdy on kogo uczćił i uważył, Ktoż iest? żeby go potępiać się ważył? Ieźli záś twarż swą od
Skrót tekstu: ChrośJob
Strona: 131
Tytuł:
Job cierpiący
Autor:
Wojciech Stanisław Chrościński
Drukarnia:
Drukarnia Ojców Scholarum Piarum
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1705
Data wydania (nie wcześniej niż):
1705
Data wydania (nie później niż):
1705
uczynki nie podobają BOGU; dowodzi, że nie BOGU, ale człowiekowi, i pobożność potrzebna, i niezbożność zawsze bywa szkodliwa. Wiersz Trzydziesty piaty.
ZNowu Eliu z przyrodzonej pychy Nie słowa; ale jadowite sztychy Z ust swych wypuszcza przeciwko Jobowi, Gdy mu tak w jego utrapieniu mówi: Zdaćli się słuszna myśl twoja i błoga? Iż sprawiedliwszym czynisz się nad BOGA? Rzekłeś albowiem: Nic po dobrych czynach, Bo ich BÓG w ludzkich nie uważa Synach, Na nic mi się też i to nie przygodzi, Choć zgrzeszę; choć to Zakonowi szkodzi. Więc Przyjaciółom twym , razem i tobie Na to bluźnierstwo odpowiedam Jobie. Obacz Niebiosy,
uczynki nie podobáią BOGU; dowodźi, że nie BOGU, ále człowiekowi, i pobożność potrzebna, i niezbożność záwsze bywa szkodliwa. Wiersz Trzydźiesty piaty.
ZNowu Eliu z przyrodzoney pychy Nie słowá; ále iadowite sztychy Z ust swych wypuszcza przećiwko Iobowi, Gdy mu ták w iego utrápieniu mowi: Zdáćli się słuszna myśl twoiá i błogá? Iż spráwiedliwszym czynisz się nád BOGA? Rzekłeś álbowiem: Nic po dobrych czynách, Bo ich BOG w ludzkich nie uważa Synách, Ná nic mi się też i to nie przygodźi, Choć zgrzeszę; choć to Zakonowi szkodźi. Więc Przyiaćiołom twym , rázem i tobie Ná to bluźnierstwo odpowiedam Iobie. Obacz Niebiosy,
Skrót tekstu: ChrośJob
Strona: 134
Tytuł:
Job cierpiący
Autor:
Wojciech Stanisław Chrościński
Drukarnia:
Drukarnia Ojców Scholarum Piarum
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1705
Data wydania (nie wcześniej niż):
1705
Data wydania (nie później niż):
1705
i uciech przejętych poprawił. Jak skoro dojźrzały brzuch swe czasy wychodził; Z nasienia skrzydlatego Bożca się urodził Autolik: dziwnie zmyślny złodziej wyśmienity. ten w ojczystym rzemieśle biegły we trzy zbyty; Miał sztukeczarne białym/ białe udać czarnym. Ulągł się także z Faeba (bo pocztem szli parnym) Filemon ustnym pieniem/ i Cytarą błogi. Cóż?: lub dwu synów matką/ lub dwa chętne Bogi Ojca męskiego/ dziada lub Jowisza miała? Czy podobno nie jednej znać się chluba dała. Tej pewnie dała się znać/ że się wynosiła Z urodą nad Dianę/ a jej twarz ganiła. O co ta niepodobnie na nią sięzgniewała/ I tylko skutkiem
y vćiech przeiętych popráwił. Iák skoro doyźrzáły brzuch swe czásy wychodźił; Z naśienia skrzydlátego Bożcá się vrodźił Awtolik: dźiwnie zmyślny złodźiey wyśmienity. ten w oyczystym rzęmięśle biegły we trzy zbyty; Miał sztukeczarne biáłym/ białe vdáć czarnym. Vlągł się tákże z Phaebá (bo pocztem szli parnym) Philemon vstnym pieniem/ y Cytárą blogi. Coż?: lub dwu synow mátką/ lub dwá chętne Bogi Oycá męskiego/ dźiádá lub Iowiszá miáłá? Czy podobno nie iedney znáć się chlubá dáłá. Tey pewnie dáłá się znáć/ że się wynośiłá Z vrodą nád Diánę/ á iey twarz gániłá. O co tá niepodobnie ná nię sięzgniewáłá/ Y tylko skutkiem
Skrót tekstu: OvŻebrMet
Strona: 277
Tytuł:
Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Jakub Żebrowski
Drukarnia:
Franciszek Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1636
Data wydania (nie wcześniej niż):
1636
Data wydania (nie później niż):
1636
i mile każdego do siebie powabiają. Nie tylko cię Jaśnie Wielmożny M. Panie, ściany te, w których mieszkać raczysz nie skrywają, ale ledwie pokrywają, ledwieć Pana, i wielkie twe Pańskie cnoty obejmują. Owszem jako cel, kres i jasna Faros nie tylko przymiotów Natury, Fortuny, Dóbr, które wewnątrz błogim, i z wierzchu udatnym czynią Pana wystawiłeś, ale i nałogiem dobroczynności między drugiemi, też ku tym którzy w pocie czoła, a w kłopocie mózgu literaturę gryzą, codziennym zwyczajem tak pomnażasz, że się i moje te Dworzanki za twym własnym, nie Merkuriuszowym ukazaniem, jako do celu, kresu, i Faros najaśniejszy
y mile kożdego do śiebie powabiáią. Nie tylko ćię Iáśńie Wielmożny M. Páńie, śćiány te, w ktorych mieszkáć raczysz nie skrywáią, ále ledwie pokrywáią, ledwieć Páná, y wielkie twe Páńskie cnoty obeymuią. Owszem iáko cel, kres y iásná Pharos nie tylko przymiotow Natury, Fortuny, Dobr, ktore wewnątrz błogim, y z wierzchu udátnym czyńią Páná wystawiłeś, ále y náłogiem dobroczynnośći między drugiemi, też ku tym ktorzy w poćie czołá, á w kłopoćie mozgu literaturę gryzą, codźiennym zwyczáiem ták pomnáżasz, że śię y moie te Dworzánki zá twym własnym, nie Merkuriuszowym ukazańiem, iáko do celu, kresu, y Pharos naiaśńieyszy
Skrót tekstu: JagDworz
Strona: 4
Tytuł:
Dworzanki
Autor:
Serafin Jagodyński
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1621
Data wydania (nie wcześniej niż):
1621
Data wydania (nie później niż):
1621