Kąpał się, płucząc skrzydełka tą wodą; I gdy się myje, gdy się nurza pod nią, Nieobyczajnie zgasił w niej pochodnią, Stąd w twoim płaczu takie są zapały, Żeby mógł spalić okrąg świata cały Albo piorunem straszyć, albo domy Siarką wywracać bezbożnej Sodomy. Kto widział, jako deszcze więc spadają, Które z błyskaniem złączone bywają, Kto doznał, jako, choć za szyję ciecze, Samymi dżdżami kanikuła piecze, Ten i z twoich łez porozumiał szkody. O, jakie cuda! ogień idzie z wody!
Płaczesz iskrami; Wenus, co pochodzi Z morskich pian, w tym się płaczu znowu rodzi, Ale jeśliście są tak w
Kąpał się, płucząc skrzydełka tą wodą; I gdy się myje, gdy się nurza pod nią, Nieobyczajnie zgasił w niej pochodnią, Stąd w twoim płaczu takie są zapały, Żeby mógł spalić okrąg świata cały Albo piorunem straszyć, albo domy Siarką wywracać bezbożnej Sodomy. Kto widział, jako deszcze więc spadają, Które z błyskaniem złączone bywają, Kto doznał, jako, choć za szyję ciecze, Samymi dżdżami kanikuła piecze, Ten i z twoich łez porozumiał szkody. O, jakie cuda! ogień idzie z wody!
Płaczesz iskrami; Wenus, co pochodzi Z morskich pian, w tym się płaczu znowu rodzi, Ale jeśliście są tak w
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 179
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
Października. Od tego czasu aż do Stycznia deszcze obfite, i ustawiczne z wiatrem południowym, zima pomierna.
Tego roku śmierć nagła panowała.
20 Maja Trzęsienie ziemi prawie ustawiczne w Księstwie Spoletańskim cały ten kraj skołatało;
4 Listopada między 4 i g z rana w Zurych: Tejże godziny w Bazylei powstał wiatr gwałtowny z błyskaniem, z grzmotami, i deszczem nader wielkim, ale najmniejszego ziemi nie było wzruszenia. Około 7 Grudnia w pułnoc prawie w Bononij i Slorencyj trzęsienie ziemi.
26 Grudnia o 5 ½ godz: w Marselij o 5 i ¼ w Monpellier widziany obłok długi, i świetny, nakształt balki od wschodu ku zachodowi dążący,
Października. Od tego czasu aż do Stycznia deszcze obfite, y ustawiczne z wiatrem południowym, zima pomierna.
Tego roku śmierć nagła panowała.
20 Maia Trzęsienie ziemi prawie ustawiczne w Xięstwie Spoletańskim cały ten kray skołatało;
4 Listopada między 4 y g z rana w Zurich: Teyże godziny w Bazylei powstał wiatr gwałtowny z błyskaniem, z grzmotami, y deszczem nader wielkim, ale naymnieyszego ziemi nie było wzruszenia. Około 7 Grudnia w pułnoc prawie w Bononij y Slorencyi trzęsienie ziemi.
26 Grudnia o 5 ½ godz: w Marselij o 5 y ¼ w Monpellier widziany obłok długi, y świetny, nakształt balki od wschodu ku zachodowi dążący,
Skrót tekstu: BohJProg_II
Strona: 159
Tytuł:
Prognostyk Zły czy Dobry Komety Roku 1769 y 1770
Autor:
Jan Bohomolec
Drukarnia:
Drukarnia J.K.M. i Rzeczypospolitej w Kollegium Societatis Jesu
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
kroniki, traktaty
Tematyka:
astronomia, historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1770
Data wydania (nie wcześniej niż):
1770
Data wydania (nie później niż):
1770
pogardzili, owszem go lżyli! Iż ich ten Sędzia, co był krzyżowany, od nich bluźniony i prześladowany, teraz się krzywdy swej mścić obiecuje, moc pokazuje. Ostatni będzie znak przyścia Sędziego, ogniem gwałtowny jak z piekła samego, paląc świat wszytek i niesprawiedliwych ludzi złośliwych. Wtenczas też gromy wydadzą obłoki, ognie, błyskania, piorunów potoki; ziemia drżeć będzie przed mocą Sędziego przychodzącego. A tu już będzie niebo otworzone, z którego pójdą wojska niezliczone świętych Aniołów, w oręża przybrane, uszykowane. I jeden Anioł w niebie nie zostanie – wszyscy wynidą zbrojno przy swym Panie. O wojsko, kto cię zliczy, Króla tego, ludzi Sędziego
pogardzili, owszem go lżyli! Iż ich ten Sędzia, co był krzyżowany, od nich bluźniony i prześladowany, teraz się krzywdy swej mścić obiecuje, moc pokazuje. Ostatni będzie znak przyścia Sędziego, ogniem gwałtowny jak z piekła samego, paląc świat wszytek i niesprawiedliwych ludzi złośliwych. Wtenczas też gromy wydadzą obłoki, ognie, błyskania, piorunów potoki; ziemia drżeć będzie przed mocą Sędziego przychodzącego. A tu już będzie niebo otworzone, z którego pójdą wojska niezliczone świętych Aniołów, w oręża przybrane, uszykowane. I jeden Anioł w niebie nie zostanie – wszyscy wynidą zbrojno przy swym Panie. O wojsko, kto cię zliczy, Króla tego, ludzi Sędziego
Skrót tekstu: BolesEcho
Strona: 52
Tytuł:
Przeraźliwe echo trąby ostatecznej
Autor:
Klemens Bolesławiusz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jacek Sokolski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Instytut Badań Literackich PAN, Stowarzyszenie "Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2004
zawierał w sobie, 1950 pułdiametrów ziemi, to jest większy był trzydzieści dwa razy i pul od odległości księżyca od ziemi. Odległości zaś Jutrzeńki od ziemi był więcej niż piątą częścią.
Nadto P. Mairan nie bez podobieństwa do prawdy dowodzi, iż atmosfera słońca, ciepłem jego rozegrzana i rozszerzona mieszając się z atmosferą ziemi sprawuje błyskania nocne, albo światło, które zorzą północą nazywają. Czemużby tedy i atmosfera komety bliższej od słońca z atmosferą ziemi złączyć się, i w niej jakiej uczynić odmiany nie mogła.
Cóżkolwiek bądź, trzymam jednak, iź lękać się bynajmniej nie trzeba skutków tych kurzaw: gdyż naprzód nie wiemy jaka jest natura tych kurzaw,
zawierał w sobie, 1950 pułdyametrow ziemi, to iest większy był trzydzieści dwa razy y pul od odległości księżyca od ziemi. Odległości zaś Jutrzeńki od ziemi był więcey niż piątą częścią.
Nadto P. Mairan nie bez podobieństwa do prawdy dowodzi, iż atmosfera słońca, ciepłem iego rozegrzana y rozszerzona mieszaiąc się z atmosferą ziemi sprawuie błyskania nocne, albo światło, ktore zorzą pułnocną nazywaią. Czemużby tedy y atmosfera komety bliższey od słońca z atmosferą ziemi złączyć się, y w niey iakiey uczynić odmiany nie mogła.
Cożkolwiek bądź, trzymam iednak, iź lękać się bynaymniey nie trzeba skutkow tych kurzaw: gdyż naprzod nie wiemy iaka iest natura tych kurzaw,
Skrót tekstu: BohJProg_I
Strona: 284
Tytuł:
Prognostyk Zły czy Dobry Komety Roku 1769 y 1770
Autor:
Jan Bohomolec
Drukarnia:
Drukarnia J.K.M. i Rzeczypospolitej w Kollegium Societatis Jesu
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
traktaty
Tematyka:
astronomia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1770
Data wydania (nie wcześniej niż):
1770
Data wydania (nie później niż):
1770
Temi słowy wołając, krzywą tarczą chciwe W czoło konie uderzy: i Gorgony żywe Węże w oczy obróci; nawet cale skromną Zdjąwszy postać, w pół dzidę porywa ogromną. I pewnieby puściła, by Jowisz w obłoku Zagrzmiawszy, przez nie ścigły śmiertelnemu oku Piorun, zięcia nie uznał; wyleją się dżdżyste Chmury zewsząd, błyskania ślub twierdzą ogniste. Ustąpiły Boginie, znowu łuk spuściła Dianna, i westchnąwszy te słowa mówiła. Bądź łaskawa na wieki, Ojca szanowanie Ustać musi, wyższej nas rozkazy hamują, Nieba na cię sprzysięgłe słońceć odejmują. Sam podziemne Królestwo łowisz tobą raczy, Więcej twoje tęskliwych oko nie obaczy Sióstr miłej kompanij; jakaż cię
Temi słowy wołáiąc, krzywą tarczą chciwe W czoło konie uderzy: y Gorgony żywe Węże w oczy obroći; náwet cále skromną Zdiąwszy postáć, w poł dźidę porywa ogromną. Y pewnieby puśćiłá, by Iowisz w obłoku Zágrzmiawszy, przez nie śćigły śmiertelnemu oku Piorun, źięćiá nie uznał; wyleią się dzdżyste Chmury zewsząd, błyskánia ślub twierdzą ogniste. Vstąpiły Boginie, znowu łuk spuśćiłá Dyánná, y westchnąwszy te słowá mowiłá. Bądź łáskáwa ná wieki, Oycá szánowánie Vstáć muśi, wyższey nas roskazy hámuią, Niebá ná ćię sprzyśięgłe słońceć odeymuią. Sam podźiemne Krolestwo łowisz tobą raczy, Więcey twoie tęskliwych oko nie obaczy Siostr miłey kompánij; iakaż cię
Skrót tekstu: ClaudUstHist
Strona: 22
Tytuł:
Troista historia
Autor:
Claudius Claudianus
Tłumacz:
Jędrzej Wincenty Ustrzycki
Drukarnia:
Franciszek Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1700
Data wydania (nie wcześniej niż):
1700
Data wydania (nie później niż):
1700
i Sierra Leonina: a to jest góra wysoka/ którą przeto widać na kilkanaście mil zdaleka. Zda mi się iż to jest ona/ którą Anno i Ptolomaeus nazywają Currum Deorum: Nazywają ją Lwią/ dla tego iż jest straszliwa: bo wierzch jej zawsze się okrywa obłokami/ skąd wychodzą i grzmienia straszne/ i błyskania srogie: a po wszytkiej pełno widać małp/ kotów/ i podobnych bestii. CAPUT VIRYDE, SANEGA, GAMBEA.
IDzie Caput Viryde/ które Ptolemeusz zowie Arsinario: jeden z znaczniejszych pagórków Afryckich: kończą go dwie rzeki: południową zową Gambea/ północą Sanega: a rozumieją jakby była odnogą rzeki Gir/ abo Niger.
y Sierrá Leoniná: á to iest gorá wysoka/ ktorą przeto widáć ná kilkánaśćie mil zdaleká. Zda mi się iż to iest oná/ ktorą Anno y Ptolomaeus názywáią Currum Deorum: Názywáią ią Lwią/ dla tego iż iest strászliwa: bo wierzch iey záwsze się okrywa obłokámi/ zkąd wychodzą y grzmienia strászne/ y błyskánia srogie: á po wszytkiey pełno widáć małp/ kotow/ y podobnych bestiy. CAPVT VIRIDE, SANEGA, GAMBEA.
IDźie Cáput Viride/ ktore Ptolomeus zowie Arsinario: ieden z znacznieyszych págorkow Afryckich: kończą go dwie rzeki: południową zową Gámbeá/ pułnocną Sánegá: á rozumieią iákby byłá odnogą rzeki Gir/ ábo Niger.
Skrót tekstu: BotŁęczRel_I
Strona: 245
Tytuł:
Relacje powszechne, cz. I
Autor:
Giovanni Botero
Tłumacz:
Paweł Łęczycki
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy geograficzne
Tematyka:
egzotyka, geografia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1609
Data wydania (nie wcześniej niż):
1609
Data wydania (nie później niż):
1609
wołów/ i to małych/ a kóz. Konie które tam kupcy przywodzą/ nie długo żyją: powietrze/ dla wiela bagnisk/ które się czynią z wylewania rzek/ jest wilgotne/ i miąsze: rosa też tam barzo gruba upada. Deszcz bywa od Octobra/ aż do końca Juliusza: pod południem bywają gromy i błyskania. Miedzy Saganą/ i miedzy Caput Album, leży plac i kraina Anterote, wszystka prawie piaszczysta/ i nieurodzajna/ i niska/ i równa: imię ma od jednego miasteczka. Są w tym miejscu Portus Dei, i portus Riscatto. Wszytkie te kraje/ któreśmy opisali od Caput Bone spei, aż dotąd/
wołow/ y to máłych/ á koz. Konie ktore tam kupcy przywodzą/ nie długo żyią: powietrze/ dla wiela bágnisk/ ktore się czynią z wylewánia rzek/ iest wilgotne/ y miąsze: rosá też tám bárzo gruba vpada. Descz bywa od Octobrá/ áż do końcá Iuliuszá: pod południem bywáią gromy y błyskánia. Miedzy Ságáną/ y miedzy Caput Album, leży plác y kráiná Anterote, wszystká práwie piasczysta/ y nievrodzáyna/ y niska/ y rowna: imię ma od iednego miásteczká. Są w tym mieyscu Portus Dei, y portus Riscatto. Wszytkie te kráie/ ktoresmy opisáli od Caput Bonae spei, áż dotąd/
Skrót tekstu: BotŁęczRel_I
Strona: 246
Tytuł:
Relacje powszechne, cz. I
Autor:
Giovanni Botero
Tłumacz:
Paweł Łęczycki
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy geograficzne
Tematyka:
egzotyka, geografia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1609
Data wydania (nie wcześniej niż):
1609
Data wydania (nie później niż):
1609
by zacz była. Tacy są Biafresi/ i ich sąsiedzi/ którzy wszyscy tak się udali na czarnoksięstwo; iż się też przechwalają/ gdy mogą przez czary nie tylo trapić/ i do złego końca przywodzić/ i jeszcze o choroby/ i o śmierć przyprawować ludzie: ale też wzbudzać wiatry/ i dżdże/ i sprawić błyskania i pioruny na niebie/ suszyć zioła i drzewa/ zabijać nagle trzody i stada. Przetoż więtszą czynią cześć szatanom/ a niż komu inszemu: i ofiarują im pożytki ziemne/ więc i zwierzęta/ a nawet własną krew/ i dzieci swe. Takowi też są księża z Angoliej/ których zowią Ganghe. Ci popisują
by zacz byłá. Tácy są Biáfresi/ y ich sąśiedźi/ ktorzy wszyscy ták się vdáli ná czárnokśięstwo; iż się też przechwaláią/ gdy mogą przez czáry nie tylo trapić/ y do złego końcá przywodźić/ y iescze o choroby/ y o śmierć przypráwowáć ludźie: ále też wzbudzáć wiátry/ y dżdże/ y spráwić błyskánia y pioruny ná niebie/ suszyć źiołá y drzewá/ zábiiáć nagle trzody y stádá. Przetoż więtszą czynią cześć szátánom/ á niz komu inszemu: y ofiáruią im pożytki źiemne/ więc y źwierzętá/ á náwet własną kreẃ/ y dźieći swe. Tákowi też są kśięża z Angoliey/ ktorych zowią Gánghe. Ci popisuią
Skrót tekstu: BotŁęczRel_IV
Strona: 206
Tytuł:
Relacje powszechne, cz. IV
Autor:
Giovanni Botero
Tłumacz:
Paweł Łęczycki
Drukarnia:
Mikołaj Lob
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy geograficzne
Tematyka:
egzotyka, geografia, religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1609
Data wydania (nie wcześniej niż):
1609
Data wydania (nie później niż):
1609
jego nakazywała: a czując się wpowinności swej pragnął/ żeby nie na łożu/ ale namurach/ nie w pościeli miękkiej/ ale wekrwi swojej własnej skonał/ pragnął i o to/ żeby śmierć jego nie dzwony ogłaszały/ ale ogromny huk walnej strzelby/ nie świeca śmiertelna przy trunie/ ale straszne ognie i błyskania zdział burzących umarłemu przyświecały. Zaczym owo mu nie służy co dzień napisał Ten żołnierz pragnął żeby go nie dzwony ale działa ogłaszały po śmierci.
abowiem ten jego był umyśł/ aby się zśmiercią biedząc z światem pożegnał. Toć tedy ponieważ podczas niepokoju spokojnie/ podczas niezgody z śmiercią zgodnie umarł/ łzy przynależyta otrzec/ bo
iego nákázywáłá: á czuiąc śię wpowinnośći swey prágnął/ żeby nie ná łożu/ ále námurach/ nie w pośćieli miękkiey/ ále wekrwi swoiey włásney skonał/ pragnął y o to/ żeby śmierć iego nie dzwony ogłaszáły/ ále ogromny huk walney strzelby/ nie swiecá śmiertelna przy trunie/ ále strászne ognie y błyskánia zdział burzących vmarłemu przyświecáły. Záczym owo mu nie służy co dźień napisał Ten żołnierz prágnął żeby go nie dzwony ále działa ogłaszáły po śmierći.
ábowiem ten iego był vmyśł/ áby śię zśmierćią biedząc z świátem pożegnał. Toc tedy poniewaz podczas niepokoiu spokoynie/ podczas niezgody z śmierćią zgodnie vmarł/ łzy przynależyta otrzec/ bo
Skrót tekstu: WojszOr
Strona: 282
Tytuł:
Oratora politycznego [...] część pierwsza pogrzebowa
Autor:
Kazimierz Wojsznarowicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
mowy okolicznościowe
Tematyka:
retoryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1644
Data wydania (nie wcześniej niż):
1644
Data wydania (nie później niż):
1644