kędy dziecię, kiedy u macierze W żywocie jeszcze leży, pierwszy pokarm bierze; I póki jeno beł żyw, zawsze tę część ciała, Która będąc wątpliwa, ranom podlegała, Ubezpieczał, jako mógł, sposobem wszelakiem Z wypławnego żelaza blachem siedmiorakiem.
XLIX.
Także właśnie i Orland beł uczarowany, Że jego ciało żadnej nie bało się rany, Okrom pod podeszwami u obu nóg, które Kryły jako nabarziej zawżdy miękką skórę. Ostatek beł, jak marmur, jeśli wieść nie plecie, Co to za szczerą prawdę rozniosła na świecie. Obadwa wprawdzie zawżdy zbroje zażywali Dla ozdoby, nie żeby jej potrzebowali.
L.
Co raz sroższe, co raz trwa
kędy dziecię, kiedy u macierze W żywocie jeszcze leży, pierwszy pokarm bierze; I póki jeno beł żyw, zawsze tę część ciała, Która będąc wątpliwa, ranom podlegała, Ubezpieczał, jako mógł, sposobem wszelakiem Z wypławnego żelaza blachem siedmiorakiem.
XLIX.
Także właśnie i Orland beł uczarowany, Że jego ciało żadnej nie bało się rany, Okrom pod podeszwami u obu nóg, które Kryły jako nabarziej zawżdy miękką skórę. Ostatek beł, jak marmur, jeśli wieść nie plecie, Co to za szczerą prawdę rozniosła na świecie. Obadwa wprawdzie zawżdy zbroje zażywali Dla ozdoby, nie żeby jej potrzebowali.
L.
Co raz sroższe, co raz trwa
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 260
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
panowania Saturnowego, w który dostatek prostej żywności, i pokoj zupełny na świecie się znajdował. Przemian Owidyuszowych Powieść Trzecia.
AZłoty naprzód wiek nastał/ który bez przystawa Żył/ z dobrej wolej wiary i cnot strzegł nie z prawa. Karania i bojaźni nie bywało/ ani Ludzie za szyje byli łańcuchy wiązani. Niebało się pokorne pospólstwo Sędziego Swego twarzy/ lecz byli bezpieczni bez niego. Jeszcze ścięta na swoich górach Sośnia beła Nigdy na przeyźrzoczyste wody nie zstąpieła Pielgrzymować po świecie/ i brzegu obcego Zaden jeszcze człek nie znał/ prócz swego własnego. Jeszcze w koło miast wielkich wałów nie kopano/ Jeszcze z wyprostowanej miedzi nie rabiano Trąb na
pánowánia Sáturnowego, w ktory dostátek prostey żywnośći, y pokoy zupełny ná świećie się znáydował. Przemian Owidyuszowych Powieść Trzećia.
AZLoty naprzod wiek nástał/ ktory bez przystáwá Zył/ z dobrey woley wiáry y cnot strzegł nie z práwá. Karánia y boiáźni nie bywało/ áni Ludźie zá szyie byli łáncuchy wiązáni. Niebało się pokorne pospolstwo Sędźiego Swego twarzy/ lecz byli bespieczni bez niego. Ieszcze śćięta ná swoich gorách Sośniá bełá Nigdy ná przeyźrzoczyste wody nie zstąpiełá Pielgrzymowáć po świećie/ y brzegu obcego Zaden ieszcze człek nie znał/ procz swego własnego. Ieszcze w koło miast wielkich wáłow nie kopano/ Ieszcze z wyprostowáney miedźi nie rabiano Trąb ná
Skrót tekstu: OvOtwWPrzem
Strona: 8
Tytuł:
Księgi Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Walerian Otwinowski
Drukarnia:
Andrzej Piotrkowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
, gdyś patrzył, Orestesie, na cień żywy jego! Żałosny Penteusie, za bogów urazy od jednej wężonośnej zniosłeś biczów razy! Nic barziej grzeszną duszę nie tyranizuje, jak gdy świadkiem nad sobą sumnienie być czuje. O Boże! Zrań mi serce swej bojaźni strzałą, by w grzechach głupstwo moje Twej się kary bało! Przed grzechem bojaźń dobra dla wodzów wstrzymania, bo po grzechu strach rzadko bywa bez karania. V
Odwróć oczy moje, aby nie widziały marności. W Psalmie 118
Czujna warta, dwie gwiazdy na niebie wysokim strzegą mię i namniejszym nie odstąpią krokiem. Jednak ni z błędnych, ni z tych, co współ z
, gdyś patrzył, Orestesie, na cień żywy jego! Żałosny Penteusie, za bogów urazy od jednej wężonośnej zniosłeś biczów razy! Nic barziej grzeszną duszę nie tyranizuje, jak gdy świadkiem nad sobą sumnienie być czuje. O Boże! Zrań mi serce swej bojaźni strzałą, by w grzechach głupstwo moje Twej się kary bało! Przed grzechem bojaźń dobra dla wodzów wstrzymania, bo po grzechu strach rzadko bywa bez karania. V
Odwróć oczy moje, aby nie widziały marności. W Psalmie 118
Czujna warta, dwie gwiazdy na niebie wysokim strzegą mię i namniejszym nie odstąpią krokiem. Jednak ni z błędnych, ni z tych, co współ z
Skrót tekstu: HugLacPrag
Strona: 87
Tytuł:
Pobożne pragnienia
Autor:
Herman Hugon
Tłumacz:
Aleksander Teodor Lacki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1673
Data wydania (nie wcześniej niż):
1673
Data wydania (nie później niż):
1673
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Krzysztof Mrowcewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1997
Przyniósł Rzym złoty. Potym ZBYLTOWSKI wydwornej wymowy/ Bogaty w rozum brakujący słowy/ KLONOWIC Berło FEBOWE Kochanie. Toż miał staranie. By w Hipokrenie z LATOIDEM małym Służył wam MUZE któregoście stałym Doznały: Tego piszczałka śpiewała/ Co jedno chciała. Żydowin/ Greczyn/ Lacjum go znało/ I po MARONIE pierwsze miejsce bało/ GROCHOWSKI z Rytmem za nim następuje Wiersz smaczny kuje. SYMONIDOWA Poesis uczona APOLLO każe by była wspomniona/ Której Zamojskie wiem NIMFI słuchają O raz z nim grają. Niech one siedm Miast/ HOMERA głosą: ARYSTOFANA Grecy nie wynoszą/ Ty Polsko zostań z Poetami swemi/ Zrownasz z obcemi. Ci wszyscy ogniem Febusa mądrego
Przyniosł Rzym złoty. Potym ZBYLTOWSKI wydworney wymowy/ Bogáty w rozum brákuiący słowy/ KLONOWIC Berło PHEBOWE Kochánie. Toż miał stáránie. By w Hipokrenie z LATOIDEM máłym Służył wam MVZE ktoregośćie stałym Doznáły: Tego pisczałká spiewáłá/ Co iedno chćiáłá. Zydowin/ Greczyn/ Lácyum go znáło/ Y po MARONIE pierwsze mieysce báło/ GROCHOWSKI z Rytmem zá nim nástępuie Wiersz smáczny kuie. SYMONIDOWA Poesis vczoná APOLLO każe by byłá wspomniona/ Ktorey Zamoyskie wiem NIMPHI słucháią O raz z nim gráią. Niech one siedm Miast/ HOMERA głosą: ARISTOPHANA Grecy nie wynoszą/ Ty Polsko zostań z Poetámi swemi/ Zrownasz z obcemi. Ci wszyscy ogniem Phebusá mądrego
Skrót tekstu: WitkWol
Strona: A2
Tytuł:
Złota wolność koronna
Autor:
Stanisław Witkowski
Drukarnia:
Szymon Kempini
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1609
Data wydania (nie wcześniej niż):
1609
Data wydania (nie później niż):
1609
go i cnota — Inaczej w jeden poczet idzie z bydłem, Kto zdrowy rozum, i mówić sromota, Cielesnym żądzom poddaje obrzydłem; O człeku mówię, z poganinem który Nic złego z ludzkiej nie cierpi natury: Ani go bojaźń, ani go nadzieja, Ani z frasunkiem choroba odmieni; Nic nie ma, co by bało się złodzieja; I zdrowia drożej samego nie ceni, Lecz jakakolwiek poda się koleją, Wszędy mu prosto, wszędy po przestrzeni: W rzeczy się go to najmniej nie dotyczę, Choć ciało cierpi rozmaite bicze. Wesół do końca, kędy drudzy płaczą, Upewniony w swej szczęśliwości bieży, Żeby koronę, którą mu naznaczą,
go i cnota — Inaczej w jeden poczet idzie z bydłem, Kto zdrowy rozum, i mówić sromota, Cielesnym żądzom poddaje obrzydłem; O człeku mówię, z poganinem który Nic złego z ludzkiej nie cierpi natury: Ani go bojaźń, ani go nadzieja, Ani z frasunkiem choroba odmieni; Nic nie ma, co by bało się złodzieja; I zdrowia drożej samego nie ceni, Lecz jakakolwiek poda się koleją, Wszędy mu prosto, wszędy po przestrzeni: W rzeczy się go to najmniej nie dotyczę, Choć ciało cierpi rozmaite bicze. Wesół do końca, kędy drudzy płaczą, Upewniony w swej szczęśliwości bieży, Żeby koronę, którą mu naznaczą,
Skrót tekstu: PotFrasz3Kuk_II
Strona: 605
Tytuł:
Ogrodu nie wyplewionego część trzecia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
się mnie, zechcę li przystąpić do ciebie, Boś ty nigdy nie widział tak ubogich w niebie! Zechcę li co rzec, moja przestraszy cię mowa, Boć to u nas prostaków niewytworne słowa. Więc ci dam Wprzód jabłuszko, co byś nie płakało, I drugieć dam, jeźli mnie nie będziesz się bało. Twój ci ja, me Dzieciątko, nie lękaj się ty mnie, Niechajże cię okryję w tym to ciężkim zimnie! Nęści jeszcze i kurę — dalibog, wałaska: Jajka wiehehie niesie — nie naska, nie naska! Poczkaj jeno! Jeszczeć ja mam cosi dla ciebie: Gołąbeczki piękniuchne — miej
się mie, zechcę li przystąpić do ciebie, Boś ty nigdy nie widział tak ubogich w niebie! Zechcę li co rzec, moja przestraszy cie mowa, Boć to u nas prostakow niewytworne słowa. Więc ci dam wprzod jabłuszko, co byś nie płakało, I drugieć dam, jeźli mnie nie będziesz się bało. Twój ci ja, me Dzieciątko, nie lękaj się ty mnie, Niechajże cie okryję w tym to ciężkim zimnie! Nęści jeszcze i kurę — dalibog, wałaska: Jajka wiehehie niesie — nie naska, nie naska! Poczkaj jeno! Jeszczeć ja mam cosi dla ciebie: Gołąbeczki piękniuchne — miej
Skrót tekstu: DialPańOkoń
Strona: 261
Tytuł:
Dialog o Narodzeniu Pańskim
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
dramat
Gatunek:
jasełka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1661
Data wydania (nie wcześniej niż):
1661
Data wydania (nie później niż):
1661
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Staropolskie pastorałki dramatyczne: antologia
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Okoń
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1989
trzymają/ nie tylko ratować: ale z ostatniego niebezpieczeństwa uwalniać żwykł i umie. Szczęśliwe to przymierze ale i człowiek szczęśliwy/ który z Bogiem w przymierzu mieszka. Jeśli tego stąd inąd nie wiecie. Na Adama wspomnicie/ póki był w przymierzu i w przyjaźni Bożej/ poty go wszytek świat słuchał/ wszytko się go stworzenie bało/ służyli mu Aniołowie/ leżeli u nóg jego okrutni lwi jako szczenięta/ łasili się koło niego nieugłaskanie Tygrysy/ z Lampartami/ i z srogiemi Rysiami igrał jako z jagnięty/ straszne pioruny nic mu uczynić nie mogły/ a skoro przymierze zrzucił/ Anioł go z Raju wygnał/ bestie nań powstały/ Lwi nań
trzymáią/ nie tylko rátowáć: ále z ostátniego niebeśpieczeństwá vwalniáć żwykł y vmie. Szczęśliwe to przymierze ále y człowiek szczęśliwy/ ktory z Bogiem w przymierzu mieszka. Ieśli tego stąd inąd nie wiećie. Ná Adámá wspomnićie/ poki był w przymierzu y w przyiáźni Bożey/ poty go wszytek świát słuchał/ wszytko się go stworzenie báło/ służyli mu Anyołowie/ leżeli v nog iego okrutni lwi iáko szczeniętá/ łáśili się koło niego nievgłáskánie Tygrisy/ z Lámpártámi/ y z srogiemi Ryśiámi igrał iáko z iágnięty/ strászne pioruny nic mu vczynić nie mogły/ á skoro przymierze zrzućił/ Anyoł go z Ráiu wygnał/ bestye nań powstáły/ Lwi nań
Skrót tekstu: MijInter
Strona: 28
Tytuł:
Interregnum albo sieroctwo apostolskie
Autor:
Jacynt Mijakowski
Drukarnia:
Paweł Konrad
Miejsce wydania:
Lublin
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1632
Data wydania (nie wcześniej niż):
1632
Data wydania (nie później niż):
1632
który psów dojeżdża często karmić/ po kęsu chleba miecąc/ i na polu ilekroć ujrzy/ i doma/ żeby się go co nabarziej rozmiłowało. A jeśli ono przecię stroni/ trzeba aby je zajeżdżano z chlustem/ i bijąc do łowca: jeśli i to nie pomaga/ trzeba łapać i wysiekać tak/ żeby się samo bało być bez myśliwca. Opacznym obyczajem/ jeśli szczenię które nazbyt konia pilnuje/ temu myśliwiec z ręki swej nigdy nic nie ma podać/ boby go tym zepsował wiecznie. Także w obojej tej wprawie/ trzeba się strzec żeby upadłego zająca nie odjeżdzac/ bo acz to i z staremi psy trzeba czynić/ ale osobliwie z
ktory psow doieżdża cżęsto karmić/ po kęsu chlebá miecąc/ y na polu ilekroć vyrzy/ y domá/ żeby sie go co nabarźiey rozmiłowáło. A iesli ono przećię stroni/ trzebá aby ie záieżdżano z chlustem/ y biiąc do łowcá: iesli y to nie pomaga/ trzebá łápáć y wyśiekáć ták/ żeby sie sámo báło być bez myśliwcá. Opácżnym obycżáiem/ iesli sczenię ktore názbyt konia pilnuie/ temu mysliwiec z ręki swey nigdy nic nie ma podáć/ boby go tym zepsował wiecżnie. Tákże w oboiey tey wpráwie/ trzebá sie strzedz żeby vpádłego zaiącá nie odieżdzác/ bo ácz to y z stáremi psy trzebá cżynić/ ále osobliwie z
Skrót tekstu: OstrorMyśl1618
Strona: 13
Tytuł:
Myślistwo z ogary
Autor:
Jan Ostroróg
Drukarnia:
Bazyli Skalski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
myślistwo, zoologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1618
Data wydania (nie wcześniej niż):
1618
Data wydania (nie później niż):
1618
; Wstyd go samego siebie, że się tak poszpoci; Ze sromotnie uchybi przodków swoich sławy, Coraz to gorzej miasto szwankuje poprawy. Na toż przyszedł trud jego i tak trudne drogi? Późno w głowie muftego rozbiera przestrogi; Widzi, że nic tak mocno na świecie nie stało, Żeby się od słabszego wywrotu nie bało. Sto lat twardy dąb roście, a jednej minuty Ostrą ścięty siekierą przychodzi do zrzuty. Żadna rzecz najwyższego dojść nie może szczytu, Gdzie by mogła mocno stać; żadna rzecz dosytu Nie ma, i skoro w górze swej stanie nadzieje, Też ją koła, też nazad cofają koleje; Ale sporzej: bo gdzie się
; Wstyd go samego siebie, że się tak poszpoci; Ze sromotnie uchybi przodków swoich sławy, Coraz to gorzej miasto szwankuje poprawy. Na toż przyszedł trud jego i tak trudne drogi? Późno w głowie muftego rozbiera przestrogi; Widzi, że nic tak mocno na świecie nie stało, Żeby się od słabszego wywrotu nie bało. Sto lat twardy dąb roście, a jednej minuty Ostrą ścięty siekierą przychodzi do zrzuty. Żadna rzecz najwyższego dojść nie może szczytu, Gdzie by mogła mocno stać; żadna rzecz dosytu Nie ma, i skoro w górze swej stanie nadzieje, Też ją koła, też nazad cofają koleje; Ale sporzej: bo gdzie się
Skrót tekstu: PotWoj1924
Strona: 174
Tytuł:
Transakcja Wojny Chocimskiej
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1924
się bać ciebie najmniej nie należało. Mowa V. Cycerona Do mnie, do Marcella, do Brutusa. W rzeczy przypisuje Cycero niebytności Cezarowej dziewięć letniej, iż niektórzy nie mogą wiedzieć, jakim był ku Rzeczypospolitej Cezar, bali się go, to zaś za pochwałę wielką kładzie, że chociaż nieprzytomnego nie tylko się wielu nie bało, ale jeszcze z nim trzymało. Za Markiem Marcellem.
Czas teraz przystąpić do żalenia się twego ciężkiego, i podejrzenia niesłychanego, które nie barziej ciebie, jako nas wszystkich obowiązałych tobie za ocalenie, a w szczególności mnie powinno zachodzić. Aczkolwiek twoje niedowierzania mam jako za te, które niczym nie są wsparte; nie chcę
się bać ciebie naymniey nie należało. Mowa V. Cycerona Do mnie, do Marcella, do Brutusa. W rzeczy przypisuie Cycero niebytności Cezarowey dziewięć letniey, iż niektórzy nie mogą wiedzieć, iakim był ku Rzeczypospolitey Cezar, bali się go, to zaś za pochwałę wielką kładzie, że chociaż nieprzytomnego nie tylko się wielu nie bało, ale ieszcze z nim trzymało. Za Markiem Marcellem.
Czas teraz przystąpić do żalenia sie twego ciężkiego, i podeyrzenia niesłychanego, które nie barziey ciebie, iako nas wszystkich obowiązałych tobie za ocalenie, a w szczegulności mnie powinno zachodzić. Aczkolwiek twoie niedowierzania mam iako za te, które niczym nie są wsparte; nie chcę
Skrót tekstu: CycNagMowy
Strona: 127
Tytuł:
Mowy Cycerona przeciwko Katylinie
Autor:
Marek Tulliusz Cyceron
Tłumacz:
Ignacy Nagurczewski
Drukarnia:
Drukarnia J.K.M. i Rzeczypospolitej Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
mowy polityczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1763
Data wydania (nie wcześniej niż):
1763
Data wydania (nie później niż):
1763