opusze, Jako gdy go teść pstrymi oddzielił jagnięty, Pstre strugał i przed owce kładł do żłobów pręty, Gdy się gziły z barany i takież jagniątka Rodziły, czego w świętych piśmiech jest pamiątka; Jako ukradszy srebrne ojcu Rachel bogi, Kiedy ich szukał wszędy, skryła je pod nogi; Jako drwiły żydowskie z faraona baby, Jako za mamkę matkę wziął Mojżesz; chybaby Nie czytywał, kto nie wie, jako bracią zbłaźnił, Jako się ich nastraszył Józef i nadraźnił. Lecz największej z Egiptu wyście dowód zdrady, Gdy pożyczywszy między klejnotów sąsiady Na wieczne nieoddanie za Czerwone Morze, Pewnie by trzeba po nie pławy mieć kaczorze. Nie dziwuj
opusze, Jako gdy go teść pstrymi oddzielił jagnięty, Pstre strugał i przed owce kładł do żłobów pręty, Gdy się gziły z barany i takież jagniątka Rodziły, czego w świętych piśmiech jest pamiątka; Jako ukradszy srebrne ojcu Rachel bogi, Kiedy ich szukał wszędy, skryła je pod nogi; Jako drwiły żydowskie z faraona baby, Jako za mamkę matkę wziął Mojżesz; chybaby Nie czytywał, kto nie wie, jako bracią zbłaźnił, Jako się ich nastraszył Józef i nadraźnił. Lecz największej z Egiptu wyście dowód zdrady, Gdy pożyczywszy między klejnotów sąsiady Na wieczne nieoddanie za Czerwone Morze, Pewnie by trzeba po nie pławy mieć kaczorze. Nie dziwuj
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 51
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
bogatym po gumnie.” 236 (F). RACJA NA ŻONĘ MŁODĄ
Pytam starego, czemu wziął żonkę tak młodą. Rzadko nierówne stadło żyje z sobą zgodą. „Kiedyć by mi się — prawi — chciały lata wrócić! Łacniej młody groch łuszczyć niźli stary młócić. Dziewczę zbędę żartami; jak umrę poprawi; Baby już w rumacyjej żartem nie zabawi.” 237 (P). STOŁOWY PRZYJACIEL
Pijesz, trąbisz, częstujesz, jużeś tyło straciół Na ucztach i bankietach, szukając przyjaciół. Jeśliś jeszcze nie doznał, więc ja cię nauczę: Jako się prędko szkleńca i kieliszek tłucze, Choćbyś go najmniej trącił, tak we
bogatym po gumnie.” 236 (F). RACJA NA ŻONĘ MŁODĄ
Pytam starego, czemu wziął żonkę tak młodą. Rzadko nierówne stadło żyje z sobą zgodą. „Kiedyć by mi się — prawi — chciały lata wrócić! Łacniej młody groch łuszczyć niźli stary młócić. Dziewczę zbędę żartami; jak umrę poprawi; Baby już w rumacyjej żartem nie zabawi.” 237 (P). STOŁOWY PRZYJACIEL
Pijesz, trąbisz, częstujesz, jużeś tyło straciół Na ucztach i bankietach, szukając przyjaciół. Jeśliś jeszcze nie doznał, więc ja cię nauczę: Jako się prędko śkleńca i kieliszek tłucze, Choćbyś go najmniej trącił, tak we
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 107
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
jak dobra dworka, Póki mieszek zdrowy, Będę doił stare krowy. Drugi woli i żarty, i śmiechy, A ja zaś pieniądze, Skąd u mnie częste żądze I rzadkie chichy, A u was łacniej o grzechy; Wy dla pięknej gęby I dla pięknej ręki Szczękacie głodnymi zęby, A mnie inszej męki Nie zada bab stary, Tylko przeliczać talary. DO KASIE
Krzywdę sobie czynisz, Panno, gdy mię winisz, Żebym miał być w tym skarbie ospały Albo mi twoje pęta ciężyć miały; Trudno myślić o swobodzie Temu, co się twojej poddał urodzie: , Więźniem jest, będzie na wieki.
Poradź się swych oczy I ślicznych warkoczy
jak dobra dworka, Póki mieszek zdrowy, Będę doił stare krowy. Drugi woli i żarty, i śmiéchy, A ja zaś pieniądze, Skąd u mnie częste żądze I rzadkie chichy, A u was łacniej o grzechy; Wy dla pięknej gęby I dla pięknej ręki Szczękacie głodnymi zęby, A mnie inszej męki Nie zada bab stary, Tylko przeliczać talary. DO KASIE
Krzywdę sobie czynisz, Panno, gdy mię winisz, Żebym miał być w tym skarbie ospały Albo mi twoje pęta ciężyć miały; Trudno myślić o swobodzie Temu, co się twojej poddał urodzie: , Więźniem jest, będzie na wieki.
Poradź się swych oczy I ślicznych warkoczy
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 287
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
i to złą mając koszulę na piecu, Ustawicznie się iszcząc, siedziała na piecu. Trafiło się, że mąż szedł na jarmark do miasta. Prosi, żeby jej kupił koszulę, niewiasta; Ale ten, zostawiwszy pieniądze na szynku, Miasto koszule gęś jej kupił w upominku. Widzący, że się bieli, z wielkiej baba chuci, Rozumiejąc, że płótno, koszulę w piec wrzuci. Proszono ich w kilka dni na bliskie wesele, Tedy ciepłej do beczki nalawszy kąpiele, Wsadził i tak z nią jechał mąż na one gody. Zgadnicież: jako w taniec wychodziła z wody? 130 (N). DEKRET SPRAWIEDLIWY
Gdy już, już swoje
i to złą mając koszulę na piecu, Ustawicznie się iszcząc, siedziała na piecu. Trafiło się, że mąż szedł na jarmark do miasta. Prosi, żeby jej kupił koszulę, niewiasta; Ale ten, zostawiwszy pieniądze na szynku, Miasto koszule gęś jej kupił w upominku. Widzący, że się bieli, z wielkiej baba chuci, Rozumiejąc, że płótno, koszulę w piec wrzuci. Proszono ich w kilka dni na bliskie wesele, Tedy ciepłej do beczki nalawszy kąpiele, Wsadził i tak z nią jechał mąż na one gody. Zgadnicież: jako w taniec wychodziła z wody? 130 (N). DEKRET SPRAWIEDLIWY
Gdy już, już swoje
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 258
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
z udów komorzych i wątróbki musze, Żądła szerszenie w gorzkiej zaprawiane jusze, Salamandra pieczona, żółta krakacica, Smolanę sęki, z wapnem smażona żywica. Kuropatwa pod wiecheć, wroni nos z powidłem, Sroczy ogon z bocianim przypiekany skrzydłem. Psi bigos z kaparami na zimno robiony, Skok zajęczy z cebulą w oleju smażony. Babi-ząb do zatoki, wędzone brodawki, Wszywy kołtun z gnidami tylko dla zabawki. Z młodych żab galareta, chrząszcze do podlewy, Z octem, z pieprzem, z cebulą krążane cholewy, Niedopyrze duszone i sowie frykasy, Krecie sadło spuszczone pięknie do okrasy. Broda wielka na misie kaszą popluskana, Przy niej ponta niemiecka
z udów komorzych i wątróbki musze, Żądła szerszenie w gorzkiej zaprawiane jusze, Salamandra pieczona, żółta krakacica, Smolanę sęki, z wapnem smażona żywica. Kuropatwa pod wiecheć, wroni nos z powidłem, Sroczy ogon z bocianim przypiekany skrzydłem. Psi bigos z kaparami na zimno robiony, Skok zajęczy z cebulą w oleju smażony. Babi-ząb do zatoki, wędzone brodawki, Wszywy kołtun z gnidami tylko dla zabawki. Z młodych żab galareta, chrząszcze do podlewy, Z octem, z pieprzem, z cebulą krążane cholewy, Niedopyrze duszone i sowie frykasy, Krecie sadło spuszczone pięknie do okrasy. Broda wielka na misie kaszą popluskana, Przy niej ponta niemiecka
Skrót tekstu: ZbierDrużBar_II
Strona: 603
Tytuł:
Wiersze zbieranej drużyny
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
do duchownego nikt mię nie stymulował, ani jego zacności deklarował. Za czym szedłem oślep za fortuną i świecką obłudą, a chcąc się mieć (nie wiele pracując) dobrze i cudzej prace pożywać.
Per cornu formica bovis dum forte vagatur. Quidnam ageret, quidam quaerit, aramus, ait.
Ożeniłem się z baba, abo jako naonczas smakowało z wdową. Wie abowiem każdy, iż u wdowy chleb gotowy. Nie wiem jako komu? Mnie nie był zdrowy.
Corporis vinculum fortuna, animae vero vitium. Amor stultus nos nostri immemores facit.
Pierwszy dzień z nią wyszedł, chwała Bogu, dobrze; drugi już nie tak; trzeci
do duchownego nikt mię nie stymulował, ani jego zacności deklarował. Za czym szedłem oślep za fortuną i świecką obłudą, a chcąc się mieć (nie wiele pracując) dobrze i cudzej prace pożywać.
Per cornu formica bovis dum forte vagatur. Quidnam ageret, quidam quaerit, aramus, ait.
Ożeniłem się z baba, abo jako naonczas smakowało z wdową. Wie abowiem każdy, iż u wdowy chleb gotowy. Nie wiem jako komu? Mnie nie był zdrowy.
Corporis vinculum fortuna, animae vero vitium. Amor stultus nos nostri immemores facit.
Pierwszy dzień z nią wyszedł, chwała Bogu, dobrze; drugi już nie tak; trzeci
Skrót tekstu: MatłBabBad
Strona: 175
Tytuł:
Baba abo stary inwentarz
Autor:
Prokop Matłaszewski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1690
Data wydania (nie wcześniej niż):
1690
Data wydania (nie później niż):
1690
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Polska satyra mieszczańska. Nowiny sowiźrzalskie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Karol Badecki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Polska Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1950
kontrowersji i ja sam niewinnie byłbym wieżą karany, ponieważ strona tej kary na mnie nie dopraszała się, a potem że w tejże samej nulliter praetensae paritatis votorum sentencji i w tejże kategorii taż sentencja wyżej wyrażona, że tylko między mną a księciem kanclerzem była o kupienie tego poddanego i żony jego, baby kalumniatorki, kwestia i ja tylko jeden w tej okoliczności księcia kanclerza przypozwałem, a jednak braci moich, nic cale do kupienia tej baby i męża jej nie należących, pro evocatione na wieżę równie ze mną osądzili.
Ale we wszystkim boską opatrzność adoruję, że choć przy takiej zawziętości i niesprawiedliwości uszkodzić honoru naszego nie mogli
kontrowersji i ja sam niewinnie byłbym wieżą karany, ponieważ strona tej kary na mnie nie dopraszała się, a potem że w tejże samej nulliter praetensae paritatis votorum sentencji i w tejże kategorii taż sentencja wyżej wyrażona, że tylko między mną a księciem kanclerzem była o kupienie tego poddanego i żony jego, baby kalumniatorki, kwestia i ja tylko jeden w tej okoliczności księcia kanclerza przypozwałem, a jednak braci moich, nic cale do kupienia tej baby i męża jej nie należących, pro evocatione na wieżę równie ze mną osądzili.
Ale we wszystkim boską opatrzność adoruję, że choć przy takiej zawziętości i niesprawiedliwości uszkodzić honoru naszego nie mogli
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 622
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986
szepcą. Święci Boży mieli zawsze tak przy sobie/ jako i przy mowie swej moc Bożą przytomną/ i przeto nie na szeptanie ich/ ale na modlitwę/ a częstokroć na rozkazanie same/ nie tylko choroby z ciał ludzkich/ ale i przeklęci czarci ustępować musieli: a to wszytko sprawowała ona świątobliwość żywota ich. A baby/ (pytaj się jedno/) na czym swój żywot za młodu strawiły; a o tych mówię/ które się to na lekarstwa udają: na wszelkich niecnotach, i w starości swej/ iż już same nie mogą niecnot płodzić/ tedy abo zwodzą/ abo czarami toż robią. Zda się podobno komu/ żem
szepcą. Swięći Boży mieli záwsze ták przy sobie/ iáko y przy mowie swey moc Bożą przytomną/ y przeto nie ná szeptánie ich/ ále ná modlitwę/ á cżęstokroć ná roskazánie sáme/ nie tylko choroby z ćiał ludzkich/ ále y przeklęći cżárći vstępować muśieli: á to wszytko spráwowała oná świątobliwość żywotá ich. A baby/ (pytay się iedno/) ná cżym swoy zywot zá młodu strawiły; á o tych mowię/ ktore się to ná lekarstwá vdáią: ná wszelkich niecnotách, y w stárośći swey/ iż iuż sáme nie mogą niecnot płodźić/ tedy ábo zwodzą/ ábo cżárami toż robią. Zda się podobno komu/ żem
Skrót tekstu: SykstCiepl
Strona: 201.
Tytuł:
O cieplicach we Skle ksiąg troje
Autor:
Erazm Sykstus
Drukarnia:
Krzysztof Wolbramczyk
Miejsce wydania:
Zamość
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Tematyka:
medycyna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1617
Data wydania (nie wcześniej niż):
1617
Data wydania (nie później niż):
1617
kasztelanic ze mną został.
Mnie się coraz serce kraje, widząc jego obyczaje, Pomniąc słowa, że korona mąż jest, że nie jemu żona. Leć tu nie korona droga, chyba konfuzyja sroga Będzie coraz z Ezopowej polityki i też mowy.
Gdy też co rozkazać zechce, już go i nikt słuchać nie chce. Baby palić rozkazuje, po siedmdziesiąt wyprawuje Katów, by za to tracili, że suknią deszczem zmoczyli. Gdyż ta padła na nich wina; mówi, że to z nich przyczyna. Ordynanse jego. Że mu od deszczu suknia zmokła, każe baby palić, że to ony deszcz puściły, ażeby siedmdziesiąt katów przywieźli, bo inszej
kastelanic ze mną został.
Mnie się coraz serce kraje, widząc jego obyczaje, Pomniąc słowa, że korona mąż jest, że nie jemu żona. Leć tu nie korona droga, chyba konfuzyja sroga Będzie coraz z Ezopowej polityki i też mowy.
Gdy też co rozkazać zechce, już go i nikt słuchać nie chce. Baby palić rozkazuje, po siedmdziesiąt wyprawuje Katów, by za to tracili, że suknią deszczem zmoczyli. Gdyż ta padła na nich wina; mówi, że to z nich przyczyna. Ordynanse jego. Że mu od deszczu suknia zmokła, każe baby palić, że to ony deszcz puściły, ażeby siedmdziesiąt katów przywieźli, bo inszej
Skrót tekstu: StanTrans
Strona: 32
Tytuł:
Transakcja albo opisanie całego życia jednej sieroty
Autor:
Anna Stanisławska
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1685
Data wydania (nie wcześniej niż):
1685
Data wydania (nie później niż):
1685
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Ida Kotowa
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Polska Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1935
vitium, iż powietrze ma zarażliwe, a to z racyj (jako supponują:) fetoru Robaczków jedwab robiących, i dla Ry- żu, który sieją zwyczajnie na miejscach błotnistych, groblami obsypanych, gdzie wody są zgniłe, stojące; dla tego i Ludzie tameczni są bladej kompleksyj. W tejże krainie jest Zamek i Miasto Babu blisko Rzek się schodzących Cyrusa vulgò Cur, i Araksesa, które rodzi na gruntach swoich tak wiele Szafranu, że go w całej Persyj do farbowania żółtym kolorem jedwabnych nici i materyj i do Ryżu wystarcza. Znajduje się tu Bitumen albo klej, a bardziej olej w studniach, który zowią Neft; kupują go do lamp i
vitium, iż powietrze má zarázliwe, á to z rácyi (iáko supponuią:) fetoru Robaczkow iedwáb robiących, y dla Ry- żu, ktory sieią zwyczaynie ná mieyscách błotnistych, groblami obsypánych, gdźie wody są zgniłe, stoiące; dla tego y Ludźie tameczni są bladey komplexyi. W teyże kráinie iest Zámek y Miasto Babu blisko Rzek się schodzących Cyrusa vulgò Cur, y Aráxesa, ktore rodźi ná gruntach swoich ták wiele Száfranu, że go w cáley Persyi do farbowánia żołtym kolorem iedwábnych nici y materyi y do Ryżu wystarczá. Znáyduie się tu Bitumen albo kley, á bardźiey oley w studniach, ktory zowią Nefft; kupuią go do lamp y
Skrót tekstu: ChmielAteny_II
Strona: 588
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 2
Autor:
Benedykt Chmielowski
Drukarnia:
J.K.M. Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1746
Data wydania (nie wcześniej niż):
1746
Data wydania (nie później niż):
1746