, Dzikie niedźwiedzie i przebiegłe liszki; Ale w tym domu szklanki i kieliszki Tańcują zaraz, jako im zagrają I ścigają się, chociaż nóg nie mają, I jako prędko zarzną w gęśle krzywe, Szkło się pomyka, jakby było żywe. A to i do mnie skoczył kubek wina, Za co zostałem Poetą z Babina; A że nie dosyć na jednym urzędzie, Za to, żem pilno chronił przy obiedzie Kielicha, który stary jak te księgi, Godzien pochwały, bo spory i tęgi, Wielki Burgrabia uczynił mię Szklarzem; A że w strych piję, zostaję Strycharzem. PIEŚŃ W OBOZIE POD ŻWANCEM 1653
Bracia, bracia, do
, Dzikie niedźwiedzie i przebiegłe liszki; Ale w tym domu szklanki i kieliszki Tańcują zaraz, jako im zagrają I ścigają się, chociaż nóg nie mają, I jako prędko zarzną w gęśle krzywe, Szkło się pomyka, jakby było żywe. A to i do mnie skoczył kubek wina, Za co zostałem Poetą z Babina; A że nie dosyć na jednym urzędzie, Za to, żem pilno chronił przy obiedzie Kielicha, który stary jak te księgi, Godzien pochwały, bo spory i tęgi, Wielki Burgrabia uczynił mię Szklarzem; A że w strych piję, zostaję Strycharzem. PIEŚŃ W OBOZIE POD ŻWANCEM 1653
Bracia, bracia, do
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 205
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
/ niemając ich mienią/ Właśnie rozen trzymają/ kto inszy pieczenią. Apendyks.
KTo starą Zonę pojmie/ a rad kruszki jada/ Co za smak/ w tej potrawie/ niechaj nie powiada. O Babińskiej Monarchii.
TAć to knieja/ te pola/ i ta jest równina/ Sławnego w dziejach Polskich/ niekiedy Babina. Tu cni oni Pszonkowie/ co i dotąd żyją/ Fundowali/ w dobry rząd trwałą Monarchiją. India niechaj złoto/ swym mieszkańcom daje/ Tu się ostrzą dowcipy także obyczaje. Hetman tu/ kto w Dyskursie z wojnami się szerzy/ Kto zbytnie o publikach/ aż on Podkanclerzy. Kto o Psach/ aż on
/ niemáiąc ich mięnią/ Właśnie rozen trzymáią/ kto inszy pieczenią. Appendix.
KTo stárą Zonę poimie/ á rad kruszki iada/ Co zá smák/ w tey potráwie/ niechay nie powiáda. O Bábińskiey Monárchiey.
TAć to knieiá/ te polá/ y tá iest rowniná/ Sławnego w dźieiách Polskich/ niekiedy Bábiná. Tu cni oni Pszonkowie/ co y dotąd żyią/ Fundowáli/ w dobry rząd trwáłą Monárchiią. India niechay złoto/ swym mieszkáńcom dáie/ Tu sie ostrzą dowćipy tákże obyczáie. Hetmąn tu/ kto w dyszkurśie z woynámi sie szerzy/ Kto zbytnie o publikách/ asz on Podkánclerzy. Kto o Psách/ ász on
Skrót tekstu: KochProżnEp
Strona: 60
Tytuł:
Epigramata polskie
Autor:
Wespazjan Kochowski
Drukarnia:
Wojciech Górecki
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1674
Data wydania (nie wcześniej niż):
1674
Data wydania (nie później niż):
1674
go tu wnet Babińskim nazwą Kraszomowcą. I z jaką kto do rzeczy/ wydaje się chęcią/ Na to mu wnet oddadzą Przywilej z pieczęcią. Podź za stół/ a tam księgi wziąwszy w rękę śmiele/ Monarchii obaczysz tej Obywatele. Więc przymiej z nimi prawo/ a zaniechaj zrzędy/ Polska Szlachta/ może mieć w Babinie Urzędy. Księgi Pierwsze. Przypadek.
WCzora żył/ i pił/ i szykował czary/ Dziś Harc śmiertelny wegnał go na mary. Dziwisz się czemu? zszedł z świata tak wcześnie/ Złego Doktora pono widział we śnie. O Wirszach.
PYtasz się? czem te wiersze/ tak są kęsze drugie/ Dobreli dosyć długie
go tu wnet Bábinskim názwą Krászomowcą. Y z iáką kto do rzeczy/ wydáie się chęćią/ Ná to mu wnet oddádzą Przywiley z pieczęćią. Podź zá stoł/ á tám kśięgi wźiąwszy w rękę śmiele/ Monárchiey obaczysz tey Obywátele. Wienc przymiey z nimi práwo/ á zániechay zrzędy/ Polská Szláchtá/ może mieć w Bábinie Vrzędy. Kśięgi Pierwsze. Przypadek.
WCzorá żył/ y pił/ y szykował czáry/ Dźiś Hárc śmiertelny wegnał go ná máry. Dźiwisz się czemu? zszedł z świátá ták wcześnie/ Złego Doktorá pono widźiał we śnie. O Wirszách.
PYtasz sie? czem te wiersze/ ták są kęsze drugie/ Dobreli dosyć długie
Skrót tekstu: KochProżnEp
Strona: 61
Tytuł:
Epigramata polskie
Autor:
Wespazjan Kochowski
Drukarnia:
Wojciech Górecki
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1674
Data wydania (nie wcześniej niż):
1674
Data wydania (nie później niż):
1674
, po śmierci Boginią. W tym wzrok strwożona obróci do koła, Wrzeszcząc, cóż to jest Zefira niewidać, Z wszech kątów wiatry, przed siebie przywoła, Pyta: gdzie został? mogło się co przydać! Ci odpowiedzą: któż go wie gdzie lata, Matki niesłucha, a dopieroż Brata. Zrzędzi Babina to wzdycha, to szlocha, Zasnąć nie może, aż po małej chwyli Czuje za progiem swojego pieszczocha; Skoczy co prędzej, drzwi trochę uchyli, Wiedząc że jego tak subtelne członki, Wsuną się w łóżko nietchnąwszy zasłonki.
Postrzegł to ADOLF, oczy w chłopca wlepił, Czemu tak piękny, nie pyta przyczyny,
, po śmierci Boginią. W tym wzrok strwożona obroci do koła, Wrzeszcząc, coż to iest Zefira niewidać, Z wszech kątow wiatry, przed siebie przywoła, Pyta: gdzie został? mogło się co przydać! Ci odpowiedzą: ktoż go wie gdzie láta, Mátki niesłucha, á dopieroż Bráta. Zrzędzi Babina to wzdycha, to szlocha, Zásnąć nie może, aż po małey chwyli Czuie zá progiem swoiego pieszczocha; Skoczy co prędzey, drzwi trochę uchyli, Wiedząc że iego ták subtelne członki, Wsuną się w łożko nietchnąwszy zásłonki.
Postrzegł to ADOLF, oczy w chłopca wlepił, Czemu ták piękny, nie pyta przyczyny,
Skrót tekstu: DrużZbiór
Strona: 15
Tytuł:
Zbiór rytmów
Autor:
Elżbieta Drużbacka
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
pieśni, poematy epickie, satyry, żywoty świętych
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1752
Data wydania (nie wcześniej niż):
1752
Data wydania (nie później niż):
1752
. Praestat vitis vlmum esse, quam hederae. Miedzy dwiema siekiera zginęła. Mówiwszy po baranie/ trzeba też co i po wilku rzec. Miło tam patrzyć/ gdzie w nadobnym ciele/ Cnota z Rozumem gniazdo sobie ściele. Gratior est pulcro veniens in corpore virtus. Mówiła chuda/ jako się uda. Musiał to w Babinie słyszeć. Lucianus. Prouerbiorum Polonicorum Maro. 20
Miłość Panieńska/ szczęście w karty/ łaska Pańska/ i krasa rożej/ nie długo trwałe rzeczy. Mnichowi dawszy jeść/ trzeba mu w biesagi włożyć. Mniej trzymaj sobie/ gdy szczęście po tobie. Fortunam reuerenter habe. Młodyś jeszcze/ wyśpiewasz sobie. Musi żyć
. Praestat vitis vlmum esse, quam hederae. Miedzy dwiemá śiekierá zginęłá. Mowiwszy po báranie/ trzebá też co y po wilku rzec. Miło tám pátrzyć/ gdźie w nadobnym ćiele/ Cnotá z Rozumem gniazdo sobie śćiele. Gratior est pulcro veniens in corpore virtus. Mowiłá chuda/ iáko się vda. Muśiał to w Bábinie słyszeć. Lucianus. Prouerbiorum Polonicorum Maro. 20
Miłość Pánieńska/ szcżęśćie w kárty/ łáská Pańska/ y krasá rożey/ nie długo trwáłe rzecży. Mnichowi dawszy ieść/ trzebá mu w biesági włożyć. Mniey trzymay sobie/ gdy szcżęśćie po tobie. Fortunam reuerenter habe. Młodyś ieszcże/ wyśpiewasz sobie. Muśi żyć
Skrót tekstu: RysProv
Strona: E4
Tytuł:
Proverbium polonicorum
Autor:
Salomon Rysiński
Drukarnia:
Piotr Blastus Kmita
Miejsce wydania:
Lubcz
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
przysłowia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1618
Data wydania (nie wcześniej niż):
1618
Data wydania (nie później niż):
1618
Czego mu bowiem szczęście umknęło z dostatków/ To Pan niechaj nadgrodzi. Takimciby dawać Co mogą całość nosić Ojczyzny na sobie/ Głową i ręką robiąc/ nie onym co piętą Tylko wiercą u Dworu/ więcej na marmurze Wysłużywszy/ nisz Żołnierz w polu/ i na koniu/ Dobrze było rzeczono/ że niedawnych czasów Więcej lada babina Starostw na wrzeciąnie Wyniosła/ niż towarzysz na kopij który. Więc i to by niezgorsza mym zdaniem/ aby też Buława nie przy jednym zostawała zawsze/ Ale różnym i w różnych bywała zlecona Okazjach. Bywało tak u starych Rzymian. Bywało i u Greków. Zgoła gdzie potrzeba Niosła/ tam obracano subiecta wygodne. Będzie Hetman
Czego mu bowiem szczęśćie vmknęło z dostatkow/ To Pan niechay nadgrodźi. Tákimćiby dáwáć Co mogą cáłość nośić Oyczyzny ná sobie/ Głową y ręką robiąc/ nie onym co piętą Tylko wiercą v Dworu/ więcey ná marmurze Wysłużywszy/ nisz Żołnierz w polu/ y ná koniu/ Dobrze było rzeczono/ że niedawnych czásow Więcey lada babiná Starostw ná wrzećiąnie Wyniosła/ niż towarzysz ná kopij ktory. Więc y to by niezgorsza mym zdániem/ áby też Buława nie przy iednym zostawałá záwsze/ Ale rożnym y w rożnych bywałá zlecona Okazyách. Bywało ták v stárych Rzymian. Bywało y v Grekow. Zgoła gdźie potrzebá Niosła/ tam obracano subiecta wygodne. Będźie Hetman
Skrót tekstu: OpalKSat1650
Strona: 77
Tytuł:
Satyry albo przestrogi do naprawy rządu i obyczajów w Polszcze
Autor:
Krzysztof Opaliński
Miejsce wydania:
Amsterdam
Region:
zagranica
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1650
Data wydania (nie wcześniej niż):
1650
Data wydania (nie później niż):
1650