umyślił, wszelką siłą strzegąc się od złego. A co widział, rzetelnie powiadał każdemu na pożytek duchowny, chwałę Bogu swemu. § II Dusza Tundalowa po niewymownym strachu i niebezpieczeństwie od Anioła Stróża pocieszona, do piekła na widzenie mąk zaprowadzona
“Gdy – mówi – dusza moja z ciała wychodziła, odłączona od niego jakby się baczyła.
Znając się obwinioną, barzo się lękała, lecz co czynić, gdzie się dzieć, prawie nie wiedziała. Tu powrócić, do ciała, nazad trudno było, tu wyniść z drugiej strony barzo ją straszyło. Płakać tedy rzewliwie, bojąc się, poczęła, w samym tylko nadzieję Bogu położyła. Aż ci orda piekielna
umyślił, wszelką siłą strzegąc się od złego. A co widział, rzetelnie powiadał każdemu na pożytek duchowny, chwałę Bogu swemu. § II Dusza Tundalowa po niewymownym strachu i niebezpieczeństwie od Anioła Stróża pocieszona, do piekła na widzenie mąk zaprowadzona
“Gdy – mówi – dusza moja z ciała wychodziła, odłączona od niego jakby się baczyła.
Znając się obwinioną, barzo się lękała, lecz co czynić, gdzie się dzieć, prawie nie wiedziała. Tu powrócić, do ciała, nazad trudno było, tu wyniść z drugiej strony barzo ją straszyło. Płakać tedy rzewliwie, bojąc się, poczęła, w samym tylko nadzieję Bogu położyła. Aż ci orda piekielna
Skrót tekstu: BolesEcho
Strona: 86
Tytuł:
Przeraźliwe echo trąby ostatecznej
Autor:
Klemens Bolesławiusz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jacek Sokolski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Instytut Badań Literackich PAN, Stowarzyszenie "Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2004
szczekarzowską. Ociec się na mnie o to gniewał, że chciał mego męża chować u Śt. Krzyża.
Bo to było zdanie jego, aby u Krzyża Świętego, Kędy przodkowie leżeli i swoje kaplice mieli, By tam owo złożyć ciało, aby z drugiemi leżało. Alem ja temu przeczyła, bom słuszniejszą rzecz baczyła,
Zwłaszcza wiedząc wolą jego; struktura też godna tego, By w niej te ciała złożyli tych, co ją tu wystawili. TRANSAKCJA ALBO OPISANIE
Tam i ja już umyśliła, pogrzebowy akt złożyła, Lubom przez to uraziła ojca i też inszych siła. Jam zaś wiedząc, że tam woli jego nie było,
szczekarzowską. Ociec się na mnie o to gniewał, że chciał mego męża chować u Śt. Krzyża.
Bo to było zdanie jego, aby u Krzyża Świętego, Kędy przodkowie leżeli i swoje kaplice mieli, By tam owo złożyć ciało, aby z drugiemi leżało. Alem ja temu przeczyła, bom słuszniejszą rzecz baczyła,
Zwłaszcza wiedząc wolą jego; struktura też godna tego, By w niej te ciała złożyli tych, co ją tu wystawili. TRANSAKCYJA ALBO OPISANIE
Tam i ja już umyśliła, pogrzebowy akt złożyła, Lubom przez to uraziła ojca i też inszych siła. Jam zaś wiedząc, że tam woli jego nie było,
Skrót tekstu: StanTrans
Strona: 129
Tytuł:
Transakcja albo opisanie całego życia jednej sieroty
Autor:
Anna Stanisławska
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1685
Data wydania (nie wcześniej niż):
1685
Data wydania (nie później niż):
1685
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Ida Kotowa
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Polska Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1935
choć i żartem. Toć darmo ojca wsadzają i nato go namawiają. Szwagier mego męża, starosta stawiszyński, grozi się majętności zajeżdżać, ojca nato wsadza.
Leć mu afekt nie pozwoli, lub się skłania do ich woli, Naco przyjaciół wysadził, by mię w pretensyjach zgodził. Alem się ja też baczyła, żem na nic nie pozwoliła. Przy prawach się swych gruntuję - nikt mi ich nie zrujnuje. Ociec stary, jak dziecię, że mu głowę o to ustawnie kłopotali, ugodę ze mną składa, - ale nic z niej.
Więc i on potym zaniechał, z dobrem afektem odjechał; Dalej jeszcze deklaruje,
choć i żartem. Toć darmo ojca wsadzają i nato go namawiają. Szwagier mego męża, starosta stawiszyński, grozi się majętności zajeżdżać, ojca nato wsadza.
Leć mu afekt nie pozwoli, lub się skłania do ich woli, Naco przyjaciół wysadził, by mię w pretensyjach zgodził. Alem się ja też baczyła, żem na nic nie pozwoliła. Przy prawach się swych grontuję - nikt mi ich nie zruinuje. Ociec stary, jak dziecię, że mu głowę o to ustawnie kłopotali, ugodę ze mną składa, - ale nic z niej.
Więc i on potym zaniechał, z dobrem afektem odjechał; Dalej jeszcze deklaruje,
Skrót tekstu: StanTrans
Strona: 132
Tytuł:
Transakcja albo opisanie całego życia jednej sieroty
Autor:
Anna Stanisławska
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1685
Data wydania (nie wcześniej niż):
1685
Data wydania (nie później niż):
1685
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Ida Kotowa
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Polska Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1935
kilkudziesiąt tysięcy.
A lubo w tym pracowała macocha ma, w to się wdała, Leć zaś odstąpić musiała, kiedy trudność w tym widziała. Mój też, by się nie prawował, co chcieli, to ustępował. I tak tam konkludowali, owę zgodę podpisali.
Jakoś się wtenczas cieszyła, zła Fortuno, gdyś baczyła, Żem się turbować musiała, gdym swoję krzywdę widziała! Długom w przedsięwzięciu stała, abym nie aprobowała Tego, co postanowili, chociaj mię o to prosili. Srodzem była przez to utrapiona; niemały czas trzymałam się, nie chcąc na owę zgodę przyzwolić.
Lećby nie wymogli tego, aby
kilkudziesiąt tysięcy.
A lubo w tym pracowała macocha ma, w to się wdała, Leć zaś odstąpić musiała, kiedy trudność w tym widziała. Mój też, by się nie prawował, co chcieli, to ustępował. I tak tam konkludowali, owę zgodę podpisali.
Jakoś się wtenczas cieszyła, zła Fortuno, gdyś baczyła, Żem się turbować musiała, gdym swoję krzywdę widziała! Długom w przedsięwzięciu stała, abym nie aprobowała Tego, co postanowili, chociaj mię o to prosili. Srodzem była przez to utrapiona; niemały czas trzymałam się, nie chcąc na owę zgodę przyzwolić.
Lećby nie wymogli tego, aby
Skrót tekstu: StanTrans
Strona: 174
Tytuł:
Transakcja albo opisanie całego życia jednej sieroty
Autor:
Anna Stanisławska
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1685
Data wydania (nie wcześniej niż):
1685
Data wydania (nie później niż):
1685
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Ida Kotowa
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Polska Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1935
Dobra Ziemskie/ majetności swych/ w Koronie będące? Bo nietylko Successores Gentilicii, ale i Aquisitores talium bonorum, tych Tytułów zażywają. quasi verò Consul esset, quisquis consulis domum aquirit? VI.
Derogują i Rzeczypospolitej. Jakoby ona niemogła benè meritis, sufficienter conferre, gdyby takich Tytułów necessitatem, vel vsum, baczyła. Jako Arcybiskupa Gnieźnieńskiego/ Pirwszym Książęciem: à sub Interregnis, Podkrolem uczyniła. Tasz Duces in Pomerania, Prussia, Curlandia, creowała. Od niej Mazowieckie/ Śląskie/ Stolpińskie/ Pomorskie/ i Wołoskie Książęta/ Tytuły brały. Tasz Wituldowi/ Bratu Królewskiemu (et quidem legibus soluto) zabroniła przyjencia Dostojnościej Królewskiej/ od
Dobra Ziemskie/ maietnośći swych/ w Koronie bęndące? Bo nietylko Successores Gentilicii, ále y Aquisitores talium bonorum, tych Tytułow zázywáią. quasi verò Consul esset, quisquis consulis domum aquirit? VI.
Deroguią y Rzeczypospolitey. Iakoby ona niemogła benè meritis, sufficienter conferre, gdyby tákich Tytułow necessitatem, vel vsum, baczyła. Iáko Arcybiskupa Gnieznieńskiego/ Pirwszym Xiążęćiem: à sub Interregnis, Podkrolem vczyniła. Tasz Duces in Pomerania, Prussia, Curlandia, creowáła. Od niey Mazowieckie/ Sląskie/ Stolpinskie/ Pomorskie/ y Wołoskie Xiążęta/ Tytuły bráły. Tasz Withuldowi/ Brátu Krolewskiemu (et quidem legibus soluto) zabroniła przyienćia Dostoynośćiey Krolewskiey/ od
Skrót tekstu: GrodzPrzes
Strona: A4v
Tytuł:
Przestroga o tytułach i dygnitarstwach
Autor:
Adam Grodziecki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1634
Data wydania (nie wcześniej niż):
1634
Data wydania (nie później niż):
1634
odgłos wychodził; i znalezliśmy młodą niewiastę, która ledwie bole rodzenia pozbyła, w tejże okoliczności bez pomocy będącą. Pan R-- który był z nami jechał, w tym momencie do najbliższego folwarku po Babę, i po insze dla położnicy potrzeby, a jam tym czasem tak dobrze tej nieszczęśliwej usługiwała, ilem potrzebę baczyła. Z jej stroju pomiarkować mogłam, że ni barzo przedniego, ni zbyt lichego stanu była, młodość jej, i dość dobra uroda, niejaką nam część jej nieszczęścia wyjawiały, ona bowiem sama tylko kilka nierzetelnych słów wymówić mogła. Pan R-- z niektórymi babami powrócił, rozkazawszy tę nieznajomą nędznicę w naszym powozie do najbliższej
odgłos wychodził; i znalezliśmy młodą niewiastę, ktora ledwie bole rodzenia pozbyła, w teyże okolicznośći bez pomocy będącą. Pan R-- ktory był z nami iechał, w tym momencie do naybliższego folwarku po Babę, i po insze dla położnicy potrzeby, a iam tym czasem tak dobrze tey nieszczęśliwey usługiwała, ilem potrzebę baczyła. Z iey stroiu pomiarkować mogłam, że ni barzo przedniego, ni zbyt lichego stanu była, młodość iey, i dość dobra uroda, nieiaką nam część iey nieszczęścia wyiawiały, ona bowiem sama tylko kilka nierzetelnych słow wymowić mogła. Pan R-- z niektorymi babami powroćił, rozkazawszy tę nieznaiomą nędznicę w naszym powozie do naybliższey
Skrót tekstu: GelPrzyp
Strona: 135
Tytuł:
Przypadki szwedzkiej hrabiny G***
Autor:
Christian Fürchtegott Gellert
Tłumacz:
Anonim
Drukarnia:
Jan Chrystian Kleyb
Miejsce wydania:
Lipsk
Region:
zagranica
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
epika
Gatunek:
romanse
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755
i który mię, żebym mu ślubowała, chciał przymusić, naszemu przeszkodził małżeństwu. Mój zaś kochanek Syn Dzierżawcy niedaleko Lejdy, za moim zezwoleniem mię wykradł, obiecawszy mi, w Hadze wraz ze mną osieść, i handel prowadzić. Gdyśmy wczoraj rano w te przyszli okolicze, gdzieście mię WMPaństwo Dobrodziejstwo zastali; baczyłam nader wielką słabość, która mię przymusiła wysieść z powozu. Mój aż dotąd wierny kochanek, po polu mię oprowadzał, żeby mię przechadzaniem oczerstwił. Na koniec musiałam usieść, a ten złośnik skoro postrzegł, jaki mię potka przypadek, opuścił mię, udając że mi kogo na pomoc zawoła. J tak daremniem
i ktory mię, żebym mu ślubowała, chciał przymuśić, naszemu przeszkodził małżeństwu. Moy zaś kochanek Syn Dzierzawcy niedaleko Leydy, za moim zezwoleniem mię wykradł, obiecawszy mi, w Hadze wraz ze mną ośieść, i handel prowadzić. Gdyśmy wczoray rano w te przyszli okolicze, gdzieśćie mię WMPaństwo Dobrodzieystwo zastali; baczyłam nader wielką słabość, ktora mię przymusiła wyśieść z powozu. Moy aż dotąd wierny kochanek, po polu mię oprowadzał, żeby mię przechadzaniem oczerstwił. Na koniec musiałam uśieść, a ten złośnik skoro postrzegł, iaki mię potka przypadek, opuścił mię, udaiąc że mi kogo na pomoc zawoła. J tak daremniem
Skrót tekstu: GelPrzyp
Strona: 136
Tytuł:
Przypadki szwedzkiej hrabiny G***
Autor:
Christian Fürchtegott Gellert
Tłumacz:
Anonim
Drukarnia:
Jan Chrystian Kleyb
Miejsce wydania:
Lipsk
Region:
zagranica
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
epika
Gatunek:
romanse
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755
w nierządach i w wszeteczeństwie. Ale chciał ją P. Bóg poratować snem takim: Obaczyła jednego młodzieńca dziwnie pięknego z znakiem krzyża ś. na czele/ który wziąwszy ją za rękę/ prowadził ją drogą skalistą i przepaści pełną do jednej odchłani/ otoczonej zewsząd wysokiemi skałami/ tak iż stamtąd wyniść zgoła niepodobna była. Tam baczyła jeden piec wielki/ pełen ognia dymnego/ kędy pod pewnymi czasy za ciemnym światłem/ baczyła ludzi niezliczoną rzecz otoczoną płomieniem i dręczeniem/ także i mękami niewypowiedzianemi. I powiedział jej on młodzieniec/ że to było piekło. A idąc dalej do jednego jeziora niezmiernie głębokiego/ obaczyła tam jako dusze były w niektórych kałużach ognistych rozmaicie
w nierządách y w wszeteczeństwie. Ale chćiał ią P. Bog porátowáć snem tákim: Obaczyłá iednego młodźieńcá dźiwnie pięknego z znákiem krzyżá ś. ná czele/ ktory wźiąwszy ią zá rękę/ prowádźił ią drogą skálistą y przepáśći pełną do iedney odchłáni/ otoczoney zewsząd wysokiemi skáłámi/ ták iż ztámtąd wyniść zgołá niepodobna byłá. Tám baczyłá ieden piec wielki/ pełen ogniá dymnego/ kędy pod pewnymi czásy zá ćiemnym świátłem/ baczyłá ludźi niezliczoną rzecz otoczoną płomieniem y dręczeniem/ także y mękámi niewypowiedźiánemi. Y powiedźiał iey on młodźieniec/ że to było piekło. A idąc dáley do iednego ieźiorá niezmiernie głębokiego/ obaczyłá tám iáko dusze były w niektorych káłużách ognistych rozmáićie
Skrót tekstu: BotŁęczRel_V
Strona: 73
Tytuł:
Relacje powszechne, cz. V
Autor:
Giovanni Botero
Tłumacz:
Paweł Łęczycki
Drukarnia:
Mikołaj Lob
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy geograficzne
Tematyka:
egzotyka, geografia, religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1609
Data wydania (nie wcześniej niż):
1609
Data wydania (nie później niż):
1609
jednego młodzieńca dziwnie pięknego z znakiem krzyża ś. na czele/ który wziąwszy ją za rękę/ prowadził ją drogą skalistą i przepaści pełną do jednej odchłani/ otoczonej zewsząd wysokiemi skałami/ tak iż stamtąd wyniść zgoła niepodobna była. Tam baczyła jeden piec wielki/ pełen ognia dymnego/ kędy pod pewnymi czasy za ciemnym światłem/ baczyła ludzi niezliczoną rzecz otoczoną płomieniem i dręczeniem/ także i mękami niewypowiedzianemi. I powiedział jej on młodzieniec/ że to było piekło. A idąc dalej do jednego jeziora niezmiernie głębokiego/ obaczyła tam jako dusze były w niektórych kałużach ognistych rozmaicie męczone/ bite żelaznymi kijmi/ wieszone po drzewach/ włóczone i targane końmi/ pieczone na
iednego młodźieńcá dźiwnie pięknego z znákiem krzyżá ś. ná czele/ ktory wźiąwszy ią zá rękę/ prowádźił ią drogą skálistą y przepáśći pełną do iedney odchłáni/ otoczoney zewsząd wysokiemi skáłámi/ ták iż ztámtąd wyniść zgołá niepodobna byłá. Tám baczyłá ieden piec wielki/ pełen ogniá dymnego/ kędy pod pewnymi czásy zá ćiemnym świátłem/ baczyłá ludźi niezliczoną rzecz otoczoną płomieniem y dręczeniem/ także y mękámi niewypowiedźiánemi. Y powiedźiał iey on młodźieniec/ że to było piekło. A idąc dáley do iednego ieźiorá niezmiernie głębokiego/ obaczyłá tám iáko dusze były w niektorych káłużách ognistych rozmáićie męczone/ bite żeláznymi kiymi/ wieszone po drzewách/ włoczone y tárgáne końmi/ pieczone ná
Skrót tekstu: BotŁęczRel_V
Strona: 73
Tytuł:
Relacje powszechne, cz. V
Autor:
Giovanni Botero
Tłumacz:
Paweł Łęczycki
Drukarnia:
Mikołaj Lob
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy geograficzne
Tematyka:
egzotyka, geografia, religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1609
Data wydania (nie wcześniej niż):
1609
Data wydania (nie później niż):
1609
Bogu/ weszła znowu do spiżarniej/ i żeby spytała/ jeśliby snadź czego potrzebowała. A tak ona/ wziąwszy gromnicę zapaloną w rękę/ i dwie towarzyszki co śmielsze/ poszła tam na tę imprezę. Gdy weszła/ ona ćma rzecze: Podź sam sama/ porzuć precz tę świeczkę/ bo mi barzo przykra. Baczyła ta sługa (jako sama powiadała) Katarzynę/ z której ciała wychodziły płomienie i dymy ogniste smrodu nieznosnego. Głowa i nogi jej gorzały płomieniem nieugaszonym. Wszytko ciało było nagie; tylko co jedna chusta wisiała przed nią/ pokrywając ją do nóg od pasa. Sługa ona na takie widzenie zięta była strachem/ który łacniej może
Bogu/ weszłá znowu do spiżárniey/ y żeby spytáłá/ iesliby snadź czego potrzebowáłá. A ták oná/ wźiąwszy gromnicę zápaloną w rękę/ y dwie towárzyszki co śmielsze/ poszłá tám ná tę impresę. Gdy weszłá/ oná ćmá rzecze: Podź sám sámá/ porzuć precz tę świeczkę/ bo mi bárzo przykra. Baczyłá tá sługá (iáko sámá powiádáłá) Káthárzynę/ z ktorey ćiáłá wychodźiły płomienie y dymy ogniste smrodu nieznosnego. Głowá y nogi iey gorzáły płomieniem nieugászonym. Wszytko ćiáło było nágie; tylko co iedná chustá wiśiáłá przed nią/ pokrywáiąc ią do nog od pásá. Sługá oná ná takie widzenie ziętá byłá stráchem/ ktory łácniey może
Skrót tekstu: BotŁęczRel_V
Strona: 77
Tytuł:
Relacje powszechne, cz. V
Autor:
Giovanni Botero
Tłumacz:
Paweł Łęczycki
Drukarnia:
Mikołaj Lob
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy geograficzne
Tematyka:
egzotyka, geografia, religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1609
Data wydania (nie wcześniej niż):
1609
Data wydania (nie później niż):
1609