, mocno ściskać będę, nie wyśliźniesz się z garści, chyba że sił zbędę, mocniej, niźli wężownik, niż liście bluszczowe, które się pnie do góry na drzewa dębowe. XIII
Pożyteczno mi przylgnąć do Boga, położyć w Panu Bogu nadzieję moję. W Psalmie 72
Jest tak wielą mój żywot fatyg sturbowany, jako balon do góry wielą rąk miotany. Naprzód mi się Marsowa zabawa w myśl wkradła i broń krwawa dla sławy do boku przypadła, która, serca dodając, szczęścia celem była i nadzieję w orężach innych zasadziła. Całą nocną straż zawsze przebyłam śpiewaniem, powierzonych bram strzegąc z tkliwym niesypianiem. Nie raz nieprzyjacielską objawiałam zdradę,
, mocno ściskać będę, nie wyśliźniesz się z garści, chyba że sił zbędę, mocniej, niźli wężownik, niż liście bluszczowe, które się pnie do góry na drzewa dębowe. XIII
Pożyteczno mi przylgnąć do Boga, położyć w Panu Bogu nadzieję moję. W Psalmie 72
Jest tak wielą mój żywot fatyg sturbowany, jako balon do góry wielą rąk miotany. Naprzód mi się Marsowa zabawa w myśl wkradła i broń krwawa dla sławy do boku przypadła, która, serca dodając, szczęścia celem była i nadzieję w orężach innych zasadziła. Całą nocną straż zawsze przebyłam śpiewaniem, powierzonych bram strzegąc z tkliwym niesypianiem. Nie raz nieprzyjacielską objawiałam zdradę,
Skrót tekstu: HugLacPrag
Strona: 114
Tytuł:
Pobożne pragnienia
Autor:
Herman Hugon
Tłumacz:
Aleksander Teodor Lacki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1673
Data wydania (nie wcześniej niż):
1673
Data wydania (nie później niż):
1673
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Krzysztof Mrowcewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1997
i tak twarde było to potkanie I oni też tak żartko przypuścili na nią, Żem ja tak tylko widział, kiedy kula z działa Hufce rwała, jako tych Marfiza potkała.
LXXXIV.
Inszy o nią kopie oraz ułomili, Ale tak jej ruszyli i tak jej wadzili, Jako wadzi murowi, kiedy go piłami Albo balonem biją, nabitem wiatrami; Tak twarda, tak jej zbroja była niepożyta, Że wytrwała każdy raz, by namocniej bita; Przy piekielnem ją ogniu przez czary kowano, Potem stygijską wodą ją zahartowano.
LXXXV.
W końcu placu dzielnego konia zawściągnęła, Potem go obróciła i kęs mu wytchnęła; I dopiero skoczywszy, wszytkich rozerwała
i tak twarde było to potkanie I oni też tak żartko przypuścili na nię, Żem ja tak tylko widział, kiedy kula z działa Hufce rwała, jako tych Marfiza potkała.
LXXXIV.
Inszy o nię kopie oraz ułomili, Ale tak jej ruszyli i tak jej wadzili, Jako wadzi murowi, kiedy go piłami Albo balonem biją, nabitem wiatrami; Tak twarda, tak jej zbroja była niepożyta, Że wytrwała każdy raz, by namocniej bita; Przy piekielnem ją ogniu przez czary kowano, Potem stygijską wodą ją zahartowano.
LXXXV.
W końcu placu dzielnego konia zawściągnęła, Potem go obróciła i kęs mu wytchnęła; I dopiero skoczywszy, wszytkich rozerwała
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 106
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
Na tyraństwie które jest bez prawa, niecnotliwe i zdradzieckie. B. Obaczywszy na co się zanosi, iż zdradziecka rada łamać zaczyna starożytne wolności i prawa, dłużej nie mogłem znieść na upadek mój obróconych subtelności, przyrodzoną cnoty wolnością wzruszony, porwawszy czworakie Consilium, swemi ze skory obdarłem rękoma, z której nadąć rozkazawszy Ballon, uderzyłem węń tak potężnie iż wylecieć musiałkilko staj za świa tylko dla tej przyczyny, iż niezdrową radą zdradziecką subtelnością, tłomaczone było męstwo moje, brawury moje, cnoty moje, szczerości moje, starożytności moje, zwycięstwa moje, triumfy moje. T. Porywczość zła, ale Akr odwagi Wmści niewiem godnyli nagany
Ná tyráństwie ktore iest bez práwá, niecnotliwe y zdradźieckie. B. Obaczywszy ná co się zánośi, iż zdradźiecka rádá łamáć záczyna stárożytne wolnosći y práwá, dłużey nie mogłem znieść ná vpadek moy obroconych subtelnośći, przyrodzoną cnoty wolnośćią wzruszony, porwawszy czworákie Consilium, swemi ze skory obdárłem rękomá, z ktorey nádąć rozkazawszy Bállon, vderzyłem węń ták potężnie iż wylećieć musiałkilko stay zá świá tylko dla tey przyczyny, iż niezdrową rádą zdradźiecką subtelnośćią, tłomáczone było męstwo moie, bráwury moie, cnoty moie, szczerośći moie, stárożytnośći moie, zwyćięstwá moie, tryumphy moie. T. Porywczość zła, ále Akr odwagi Wmśći niewiem godnyli nagány
Skrót tekstu: AndPiekBoh
Strona: 117
Tytuł:
Bohatyr straszny
Autor:
Francesco Andreini
Tłumacz:
Krzysztof Piekarski
Drukarnia:
Mikołaj Aleksander Schedel
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
dramat
Gatunek:
dialogi
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1695
Data wydania (nie wcześniej niż):
1695
Data wydania (nie później niż):
1695
jednę, we Florencji tylko samej a nie gdzie indziej zwyczajną, - zową ją ciolo deI calzio. Szlachta florencka a nie tylko z młodszych ale i starszych we czterdziestu albo w pięciudziesiąt leciech, we dwa rzędy się uszykowawszy przeciwko sobie na placu jednem przestronnym, do tego już sposobionym, rzucają między sobą piłę nakształt małego balonu wiatrem nadętą, co ją zową pilotą i przepędzają ją z jednego na drugi koniec: którzy przepędzą, ci wygrają. Interim kiedy to czynią, mocą wielką jedna strona na drugą następuje i tak się pięściami, kułakami naganiają, że rzadko który bez obrywki z placu znidzie, komu nos, komu gębę, komu oczy podbiją
jednę, we Florencyi tylko saméj a nie gdzie indziéj zwyczajną, - zową ją ciolo deI calzio. Szlachta florencka a nie tylko z młodszych ale i starszych we cztérdziestu albo w pięciudziesiąt leciech, we dwa rzędy się uszykowawszy przeciwko sobie na placu jednem przestronnym, do tego już sposobionym, rzucają między sobą piłę nakształt małego balonu wiatrem nadętą, co ją zową pilotą i przepędzają ją z jednego na drugi koniec: którzy przepędzą, ci wygrają. Interim kiedy to czynią, mocą wielką jedna strona na drugą następuje i tak się pięściami, kułakami naganiają, że rzadko który bez obrywki z placu znidzie, komu nos, komu gębę, komu oczy podbiją
Skrót tekstu: PacOb
Strona: 142
Tytuł:
Obraz dworów europejskich
Autor:
Stefan Pac
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy podróży
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1624 a 1625
Data wydania (nie wcześniej niż):
1624
Data wydania (nie później niż):
1625
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Józef Kazimierz Plebański
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zygmunt Schletter
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1854
/ miedzy nimi osobliwie wody ciekące/ którymi się ustawicznie płoczą/ w meczetach/ drogach/ obozach/ używaniem czestym jakoby z grzechów się obmywając. Ale krom Budzyńskich bogata jest Węgierska ziemia/ w insze zacne Cieplice tak gorące/ w których kury/ gęsi/ parzą i golą/ jako zimne i kwaśne przy których miedź/ balon/ koperwasy kopią. . Jest w Powiecie Barsjańskim/ przy zamku Lewa/ kwaśnej wody źrzodło/ z którego woda na wiatr się wybiwszy/ zaraz kamienieje/ tak że wyjścia szukając miedzy swoimiż brzegami/ raz z tej/ drugi raz z innej strony wyjścia sobie szuka/ i płynienie odmienia. Także w Powiecie Nowogród/
/ miedzy nimi osobliwie wody ćiekące/ ktorymi się ustáwicznie płoczą/ w meczetách/ drogách/ obozách/ vżywániem czestym iákoby z grzechow się obmywáiąc. Ale krom Budzyńskich bogáta iest Węgierska źiemiá/ w insze zacne Cieplice ták gorące/ w ktorych kury/ gęśi/ párzą y golą/ iáko źimne y kwáśne przy ktorych miedź/ bálon/ koperwásy kopią. . Iest w Powiećie Barsyáńskim/ przy zamku Lewá/ kwáśney wody źrzodło/ z ktorego wodá ná wiátr się wybiwszy/ záraz kámienieie/ ták że wyszćia szukáiąc miedzy swoimiż brzegámi/ raz z tey/ drugi raz z inney strony wyszćia sobie szuka/ y płynienie odmienia. Tákże w Powiećie Nowogrod/
Skrót tekstu: PetrJWod
Strona: 5
Tytuł:
O wodach w Drużbaku i Łęckowej
Autor:
Jan Innocenty Petrycy
Drukarnia:
Andrzej Piotrkowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Tematyka:
medycyna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1635
Data wydania (nie wcześniej niż):
1635
Data wydania (nie później niż):
1635