, gdy jeszcze pęcnieją, Szczepić, z prędkiego owocu nadzieją, Lubo gościnną wsadzić też macicę W własną winnicę.
Lubo gdy Phoebus już ku zachodowi Schyla, gdy schodzić czas robotnikowi, Widzieć gdy wloką jarzma zawieszone Woły zemdlone.
Widzieć gdy syte z pola powracają Stada owieczek a pod sobą mają Małe jagniątka, co głosy rożnymi Beczą też z nimi.
Bydło wesołe ledwie już nabrane Dźwiga wymiona, które ukasane Dziewki wycisną wtenczas i z obory Pędzą w ugory.
Tam buhaj ryczy, sroży się rogami, Kopie i ziemię rozmiata nogami, Tam capi skaczą a rozliczną sztuką Wzajem się tłuką.
A kiedy już noc czarnymi skrzydłami Świat ten okryje, nie między
, gdy jeszcze pęcnieją, Szczepić, z prędkiego owocu nadzieją, Lubo gościnną wsadzić też macicę W własną winnicę.
Lubo gdy Phoebus już ku zachodowi Schyla, gdy schodzić czas robotnikowi, Widzieć gdy wloką jarzma zawieszone Woły zemdlone.
Widzieć gdy syte z pola powracają Stada owieczek a pod sobą mają Małe jagniątka, co głosy rożnymi Beczą też z nimi.
Bydło wesołe ledwie już nabrane Dźwiga wymiona, ktore ukasane Dziewki wycisną wtenczas i z obory Pędzą w ugory.
Tam buhaj ryczy, sroży się rogami, Kopie i ziemię rozmiata nogami, Tam capi skaczą a rozliczną sztuką Wzajem się tłuką.
A kiedy już noc czarnymi skrzydłami Świat ten okryje, nie między
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 349
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
Pac Hetman, Pacowie Biskupi to się promowowali. Chorągwie kotły pobrano Drudzy tez Chorązowie na mory mnichom Chorągwie podawali a potym je nazajutrz wykupowali. Nabozeństwo Górące pod Częstochową Ofiara Sowita.
Tak tedy po owej chłoście i bitwie którą związkowi dali Litwie wybiwszy nas Znowu nam zdrajcy Poczęli uciekać amy ich znowu gonic A tu woły krowy beczą. snopy kopy Lecą. Udali się nam ku Wielkiej Polsce a my tez radzi, Postoj złodzieju napędziemy cię teraz w kąt już się nam nie wymkniesz Albo pewnie przez Bałtyckie morze musisz pływać do Szwecyjej A my przy tej okazji Zazyjemy Wielkopolskich Agnuszków i tłustych gomołek kiedy już z dobrą nadzieją dogrzewamy im i spodziewamy się tu gdzie
Pac Hetman, Pacowie Biskupi to się promowowali. Chorągwie kotły pobrano Drudzy tez Chorązowie na mory mnichom Chorągwie podawali a potym ie nazaiutrz wykupowali. Nabozenstwo Gorące pod Częstochową Ofiara Sowita.
Tak tedy po owey chłoscie y bitwie ktorą związkowi dali Litwie wybiwszy nas Znowu nąm zdraycy poczeli uciekac amy ich znowu gonic A tu woły krowy beczą. snopy kopy Lecą. Udali się nąm ku Wielkiey Polszcze a my tez radzi, Postoy złodzieiu napędziemy cię teraz w kąt iuz się nąm nie wymkniesz Albo pewnie przez Bałtyckie morze musisz pływać do Szwecyiey A my przy tey okazyiey Zazyięmy Wielgopolskich Agnuszkow y tłustych gomołek kiedy iuz z dobrą nadzieią dogrzewamy im y spodziewamy się tu gdzie
Skrót tekstu: PasPam
Strona: 200
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Jan Chryzostom Pasek
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1656 a 1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1656
Data wydania (nie później niż):
1688
niewolnikiem; Bo skoro w skrzypce zarzną: A naszemu panu Wszyscy po kopie, wszyscy dadzą po baranu. A że mięso potrawą bez soli niezdrową, Dadzą, ochroniwszy swej, cudzą, powiatową, Że kto stary i chory sejmiku omieszka, Niechaj naszemu panu da winę do mieszka. Okrom tego barani, że do soli beczą, Jeśli na metelice, wątrób nią nie leczą. Do diabła z tym, panowie, nieme bydło leczyć, A ludziom i wątroby, i mieszki kaleczyć! Bo się pewnie obojga metelice imą, Kiedy soli z Wieliczki nie przywiozę zimą. Co z dawnych szlachcie dali królowie początków, Proszę, żeby nam nie brać przy
niewolnikiem; Bo skoro w skrzypce zarzną: A naszemu panu Wszyscy po kopie, wszyscy dadzą po baranu. A że mięso potrawą bez soli niezdrową, Dadzą, ochroniwszy swej, cudzą, powiatową, Że kto stary i chory sejmiku omieszka, Niechaj naszemu panu da winę do mieszka. Okrom tego barani, że do soli beczą, Jeśli na metelice, wątrób nią nie leczą. Do diabła z tym, panowie, nieme bydło leczyć, A ludziom i wątroby, i mieszki kaleczyć! Bo się pewnie obojga metelice imą, Kiedy soli z Wieliczki nie przywiozę zimą. Co z dawnych szlachcie dali królowie początków, Proszę, żeby nam nie brać przy
Skrót tekstu: PotMorKuk_III
Strona: 305
Tytuł:
Moralia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
wiosek/ a cudze kąty pocierać/ abo na starość do szpitala iść/ przecię ją strój/ przecię kupny/ we dnie myśl i biegaj około pożywienia/ a w nocy słuchaj gomonu miasto odpoczynienia. V stołu miasto przysmaków to na cię suka/ ty mniemasz że ma być spokojny obiad/ a ono Paniej we łbie muchy beczą/ aż też czasem musisz nakajawszy czepca poprawić. Aczci Marcus Aurelius tak radzi: Ale język czasem podsiniałych oczu Paniej duszki nabawi: o toż tobie/ kiedy nabardziej zechcesz pokoju/ toć Pani przyśpiewuje o diable/ i co trefniejszego/ aż uszy bolą. Jeszcze słuchaj ty co chcesz być żonatym: zdobywaj sobie tak
wiosek/ á cudze kąty poćieráć/ ábo ná starość do szpitalá iść/ przećię ią stroy/ przećię kupny/ we dnie myśl y biegay około pożywienia/ á w nocy słuchay gomonu miasto odpoczynienia. V stołu miásto przysmákow to ná ćię suka/ ty mniemasz że ma bydź spokoyny obiad/ á ono Pániey we łbie muchy beczą/ aż też czásem muśisz nákáiawszy czepcá popráwić. Aczći Marcus Aurelius ták rádźi: Ale ięzyk czásem podśiniáłych oczu Pániey duszki nábáwi: o toż tobie/ kiedy nabárdziey zechcesz pokoiu/ toć Páni przyśpiewuie o diable/ y co trefnieyszego/ áż uszy bolą. Ieszcze słuchay ty co chcesz bydź żonátym: zdobyway sobie ták
Skrót tekstu: ZłoteJarzmo
Strona: 25
Tytuł:
Złote jarzmo małżeńskie
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1601 a 1650
Data wydania (nie wcześniej niż):
1601
Data wydania (nie później niż):
1650
zaś pogańskie zbytkują narody, U nich na stole paszty, wino, gody. Ode 8
Lada kto teraz nad nami przewodzi, Nie mamy króla ni wodza jakiego, Ani nas kapłan sądzi, ani wodzi, Ani proroka widzimy którego, Nikt z ofiarami do bóżnic nie chodzi, Nie widać ognia z błagalnie czystego, Nie beczą owce i nie ryczą bydła, Nie masz pierwiastek: wonnego kadzidła. Ode 9
Przez co by prędzej skłonić do litości, Mogliśmy Cię, nasz Boże dobrotliwy, Przyjmże pokorę z głębokich wnętrzności, Wszakeś Pan Święty na śmierć nieskwapliwy, Tak, jakob yśmy wołów, owiec mności, Tysiąc baranów kładli w ogień
zaś pogańskie zbytkują narody, U nich na stole paszty, wino, gody. Ode 8
Lada kto teraz nad nami przewodzi, Nie mamy króla ni wodza jakiego, Ani nas kapłan sądzi, ani wodzi, Ani proroka widzimy którego, Nikt z ofiarami do bóżnic nie chodzi, Nie widać ognia z błagalnie czystego, Nie beczą owce i nie ryczą bydła, Nie masz pierwiastek: wonnego kadzidła. Ode 9
Przez co by prędzej skłonić do litości, Mogliśmy Cię, nasz Boże dobrotliwy, Przyjmże pokorę z głębokich wnętrzności, Wszakeś Pan Święty na śmierć nieskwapliwy, Tak, jakob yśmy wołów, owiec mności, Tysiąc baranów kładli w ogień
Skrót tekstu: WadDanBar_II
Strona: 171
Tytuł:
Daniel prorok
Autor:
Józef Jan Wadowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1699
Data wydania (nie wcześniej niż):
1699
Data wydania (nie później niż):
1699
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
pęcznieją, Szczepić z prędkiego owocu nadzieją, Lubo gościnną wsadzić też macicę W własną winnicę,
Lub gdy się Febus już ku zachodowi Schyla, gdy schodzi czas robotnikowi, Widzieć, gdy wloką jarzma zawieszone Woły zemdlone.
Widzieć, gdy syte z pola powracają Stadka owieczek, a pod sobą mają Małe jagniątka, co głosy rożnymi Beczą też z nimi.
Bydło wesołe już ledwo nabrane Dźwiga wymiona, które ukasane Dziewki wycisną i znowu z obory Pędzą w ugory.
Tam buhaj ryczy, sroży się rogami, Kopie i ziemię rozmiata nogami, Tam capi grają, a rozliczną sztuką Wzajem się tłuką.
A kiedy już noc czarnymi skrzydłami Świat ten okryje, nie
pęcznieją, Szczepić z prędkiego owocu nadzieją, Lubo gościnną wsadzić też macicę W własną winnicę,
Lub gdy się Febus już ku zachodowi Schyla, gdy schodzi czas robotnikowi, Widzieć, gdy wloką jarzma zawieszone Woły zemdlone.
Widzieć, gdy syte z pola powracają Stadka owieczek, a pod sobą mają Małe jagniątka, co głosy rożnymi Beczą też z nimi.
Bydło wesołe już ledwo nabrane Dźwiga wymiona, które ukasane Dziewki wycisną i znowu z obory Pędzą w ugory.
Tam buhaj ryczy, sroży się rogami, Kopie i ziemię rozmiata nogami, Tam capi grają, a rozliczną sztuką Wzajem się tłuką.
A kiedy już noc czarnymi skrzydłami Świat ten okryje, nie
Skrót tekstu: MorszZWybór
Strona: 121
Tytuł:
Wybór wierszy
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1658 a 1680
Data wydania (nie wcześniej niż):
1658
Data wydania (nie później niż):
1680
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Janusz Pelc
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1975