dobro, jako morze wszystkich wdzięczności, przyjemności, jako przepaść dobra, które gdyby człowiek mógł wymówić, gdyby mógł go dostatecznie objąć comprehendere by i najwyższy Anioł, by i najdoskonalsze stworzenie (gdy by było podobne) tedy by już tym samym dobrem nieskończonym, dobrem którym Bóg jest, nie była ta przepaść; taka to bezdenność dobroci P. Boga naszego! O toć ty człowiecze, nie znasz P. Boga twojego jako dobra nieskończonego, boć gdybyś go znał, tak, a przejętliwie, penetrativè, najmniejszymbyś go grzechem powszechnym nigdy był nie obraził. Zgrzeszyłeś tak wiele razy, toś ty nie znał P. Boga naszego,
dobro, iáko morze wszystkich wdźięcznośći, przyiemnośći, iáko przepáść dobra, ktore gdyby człowiek mogł wymowić, gdyby mogł go dostátecznie obiąc comprehendere by i naywyższy Anioł, by i naydoskonálsze stworzenie (gdy by było podobne) tedy by iuż tym sámym dobrem nieskończonym, dobrem ktorym Bog iest, nie byłá tá przepáść; táka to bezdenność dobroći P. Bogá nászego! O toć ty człowiecze, nie znasz P. Bogá twoiego iáko dobrá nieskończonego, boć gdybyś go znał, ták, á przeiętliwie, penetrativè, naymnieyszymbyś go grzechem powszechnym nigdy był nie obráźił. Zgrzeszyłeś ták wiele rázy, toś ty nie znał P. Bogá nászego,
Skrót tekstu: MłodzKaz
Strona: 57
Tytuł:
Kazania i homilie
Autor:
Tomasz Młodzianowski
Drukarnia:
Collegium Poznańskiego Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Poznań
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681
drogi porze, Mnie mimo skopuł wykieruje z łodką, Błądzącej, w nocy da obaczyć zorze, Scyllom niech gęby pozamyka kłódką, U pomyślnego kiedy stanę portu, Neptunowego nie proszę paszportu. Bezpieczniej w Domu z wodmi się pokłucę, Niżeli z morzem które mruczy zaraz, Pierścień Wenecki do Wisły niewrzucę, Ta mnie w bezdenność niewprowadzi taraz, Czy niepochwały, czy nagany wleje, Wybaczyć musi w czym się prawda dzieje. Gdy wody Nawę Teatrum fatalnym Wylania z granic nad lądową miarę, Kiedy w potopie świat uniwersalnym, Pływał, za grzechy odbierając karę,
Tragiczne w rzekach słyszeć było dumy, Najcichszy strumyk brzmiące wywarł szumy, O! jak
drogi porze, Mnie mimo skopuł wykieruie z łodką, Błądzącey, w nocy da obáczyć zorze, Scyllom niech gęby pozámyka kłotką, U pomyślnego kiedy stánę portu, Neptunowego nie proszę paszportu. Bespieczniey w Domu z wodmi się pokłucę, Niżeli z morzem ktore mruczy záraz, Pierścień Wenecki do Wisły niewrzucę, Ta mnie w bezdenność niewprowádzi táraz, Czy niepochwáły, czy nágany wleie, Wybáczyć musi w czym się práwda dzieie. Gdy wody Nawę Teatrum fatalnym Wylania z gránic nád lądową miarę, Kiedy w potopie świat uniwersalnym, Pływał, zá grzechy odbieraiąc kárę,
Trágiczne w rzekach słyszeć było dumy, Náycichszy strumyk brzmiące wywarł szumy, O! iák
Skrót tekstu: DrużZbiór
Strona: 132
Tytuł:
Zbiór rytmów
Autor:
Elżbieta Drużbacka
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
pieśni, poematy epickie, satyry, żywoty świętych
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1752
Data wydania (nie wcześniej niż):
1752
Data wydania (nie później niż):
1752