.
XIX.
Tem czasem między cierniem, między kamieniami, Rugier do mądrej wieszczki obracał wodzami Z skały na skałę, konia zajmując ostrogą, Przykrą, pustą zarosłą i nieznaczną drogą, Aż z niesłychanem trudem w dolinę przybywa, Której odnoga wodą brzeg ślizki umywa; Między morzem i górą pewną położona Na południe, piaszczysta, bezludna, spalona.
XX.
O przyległy pagórek słońce uderzone I zasię promieniami swemi odtrącone, I powietrze i piasek suchy tak paliło, Żeby się szkło z gorąca było roztopiło. Ptacy w cieniu milczeli i odpoczywali, Sami świercze zbytniemu gorącu łajali Przykrem rymem po chrustach, po trawach na dworze, Ogłuszając doliny, góry, niebo
.
XIX.
Tem czasem między cierniem, między kamieniami, Rugier do mądrej wieszczki obracał wodzami Z skały na skałę, konia zajmując ostrogą, Przykrą, pustą zarosłą i nieznaczną drogą, Aż z niesłychanem trudem w dolinę przybywa, Której odnoga wodą brzeg ślizki umywa; Między morzem i górą pewną położona Na południe, piaszczysta, bezludna, spalona.
XX.
O przyległy pagórek słońce uderzone I zasię promieniami swemi odtrącone, I powietrze i piasek suchy tak paliło, Żeby się śkło z gorąca było roztopiło. Ptacy w cieniu milczeli i odpoczywali, Sami świercze zbytniemu gorącu łajali Przykrem rymem po chróstach, po trawach na dworze, Ogłuszając doliny, góry, niebo
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 152
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
miłości. Przez Bradamantę, która mając tak wiele przestróg od Melissy, dala się wciągnąć do pałacu Atlantowego, daje znać, że trudno się mają wykonać najlepsze rady, kiedy gwałtowna miłość opanuje serca nasze.
SKŁAD PIERWSZY.
O jako wielkie szczęście rycerze miewali Za onych dawnych wieków, którzy najdowali Częstokroć w głuchych lesiech, w bezludnych pustyniach, W mieszkaniu dzikich zwierzów, w jamach i w jaskiniach To, co ledwie dziś w wielkich pałacach najdują Ci, którzy w tem rozsądek dobry pokazują: Panny, któremby słusznie w ich świeżej młodości Mógł doskonałej tytuł należeć gładkości.
II.
Wyższejem wam powiedział, jako w onej ciemnej Nalazszy pannę Orland jaskiniej podziemnej
miłości. Przez Bradamantę, która mając tak wiele przestróg od Melissy, dala się wciągnąć do pałacu Atlantowego, daje znać, że trudno się mają wykonać najlepsze rady, kiedy gwałtowna miłość opanuje serca nasze.
SKŁAD PIERWSZY.
O jako wielkie szczęście rycerze miewali Za onych dawnych wieków, którzy najdowali Częstokroć w głuchych lesiech, w bezludnych pustyniach, W mieszkaniu dzikich źwierzów, w jamach i w jaskiniach To, co ledwie dziś w wielkich pałacach najdują Ci, którzy w tem rozsądek dobry pokazują: Panny, któremby słusznie w ich świeżej młodości Mógł doskonałej tytuł należeć gładkości.
II.
Wyszszejem wam powiedział, jako w onej ciemnej Nalazszy pannę Orland jaskiniej podziemnej
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 273
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
tak drogą cnotę Która twoję zdobiła w twym stanie istotę? Nie widzę nic inszego/ tylko dzikie pola/ Na którym ku spaleniu trzcin twą dość swawola Rozmnożyła. Myśli to próżne twoje rodzą: Ze z nich sowy/ puhacze/ i wróble wychodzą. I jedną/ w której żaby mnożą się/ jaskinią Jesteś; albo bezludną/ i dziką pustynią/ Której drogi zarosły wszędzie zielskiem prostem/ Chwastem nieużytecznym/ i niezgodnym chrostem: W koło ciebie porosły pokrzywy/ i osty/ I gorze amaranty/ i insze porosty Podłe. bo twe występki/ i twe namietności/ Cnoty wszytkie wygnały od twej społeczności. Żadnej cnoty nie widzieć/ żadnego przykładu W
ták drogą cnotę Ktorá twoię zdobiłá w twym stánie istotę? Nie widzę nic inszego/ tylko dźikie polá/ Ná ktorym ku spáleniu trzćin twą dość swáwolá Rozmnożyła. Mysli to prożne twoie rodzą: Ze z nich sowy/ puhácże/ y wroble wychodzą. Y iedną/ w ktorey żaby mnożą się/ iáskinią Iesteś; álbo bezludną/ y dźiką pustynią/ Ktorey drogi zárosły wszędźie źielskiem prostem/ Chwástem nieużytecżnym/ y niezgodnym chrostem: W koło ćiebie porosły ṕokrzywy/ y osty/ Y gorze amaránty/ y insze ṕorosty Podłe. bo twe występki/ y twe namietnośći/ Cnoty wszytkie wygnáły od twey społecżnośći. Zadney cnoty nie widźieć/ żádnego przykłádu W
Skrót tekstu: BesKuligHer
Strona: 69
Tytuł:
Heraklit chrześcijański
Autor:
Piotr Besseusz
Tłumacz:
Mateusz Ignacy Kuligowski
Drukarnia:
Kollegium Scholarum Piarum
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1694
Data wydania (nie wcześniej niż):
1694
Data wydania (nie później niż):
1694
według Pliniusza rzeczona. Stąd Kanaryiski wychodzi Cukier, vulgo Kanar. Są te Insuły na Morzu Atlańskim, w liczbie siedm. Tuż kładą Geografowie Insułę Maderą, albo Materię, na Morzu Atlanckim, od Luzytanów signanter Gonzalusa Zarea, i Tristana Waska około Roku 1420. znalezioną; która, że samym lasem zarosła była, bezludna lasy cieli, ziemię sprawowali, Luzytańskich sprowadziwszy Rzemieślników, lat 7. nad tym strawiwszy, za pracę odebrawszy płacę wszytkich zbóż, fruktów, wina wyśnienitego, miodu obfitość: gorzkie ocukrowali swoje poty, 7. milionów funtów Cukru co rok biorąc X. tumtąd. A tak odwyciętych lasów, i materiału budowniczego, nazwana Insuła
według Pliniusza rzeczoná. Ztąd Kánaryiski wychodzi Cukier, vulgo Kanár. Są te Insuły ná Morzu Atlańskim, w liczbie siedm. Tuż kłádą Geográfowie Insułę Maderą, albo Máterię, ná Morzu Atlanckim, od Luzytánow signanter Gonzalusa Zarea, y Tristana Wáska około Roku 1420. ználeźioną; ktorá, że samym lasem zárosła była, bezludná lasy cieli, ziemię spráwowali, Luzytańskich sprowadźiwszy Rzemieśnikow, lat 7. nád tym stráwiwszy, zá pracę odebráwszy płacę wszytkich zboż, fruktow, winá wyśnienitego, miodu obfitość: gorzkie ocukrowáli swoie poty, 7. millionow funtow Cukru co rok biorąc X. tumtąd. A tak odwyciętych lasow, y materyału budowniczego, názwaná Insuła
Skrót tekstu: ChmielAteny_II
Strona: 661
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 2
Autor:
Benedykt Chmielowski
Drukarnia:
J.K.M. Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1746
Data wydania (nie wcześniej niż):
1746
Data wydania (nie później niż):
1746
rzadkie: ma dosyć wód; przetoż jego grunty i powiat niemniej jest ucieszny/ jako też i pożyteczny/ pełen miasteczek i Kasztelów.
Lorena jest też to jedna osada w Siuilijskim powiecie/ która ma pod sobą 550. inszych osad: com ja tu chciał położyć przeciwko tym/ którzy udają jakoby Hiszpania miała być bezludna i pusta. W tym mieście w roku 1589. było trzęsienie ziemie/ za którym popsowało się i zapadło niemało pięknego budowania. Obywatełe tamci żyją w pięknym ochędostwie i obyczajach: są też pięknego dowcipu/ jako o tym świadczą/ Seneka i Lukanus swemi pismami/ i Gonsaluus Fernandus męstwem i mieczem. Jaen/ jest też
rzadkie: ma dosyć wod; przetoż iego grunty y powiát niemniey iest vćieszny/ iáko też y pożyteczny/ pełen miásteczek y Kásztelow.
Lorená iest też to iedná osáda w Siuiliyskim powiećie/ ktora ma pod sobą 550. inszych osad: com ia tu chćiał położyć przećiwko tym/ ktorzy vdáią iákoby Hiszpánia miáłá być bezludna y pusta. W tym mieśćie w roku 1589. było trzęśienie źiemie/ zá ktorym popsowáło się y zápádło niemáło pięknego budowánia. Obywátełe támći żyią w pięknym ochędostwie y obyczáiách: są też pięknego dowćipu/ iáko o tym świádczą/ Seneká y Lukanus swemi pismámi/ y Gonsaluus Fernandus męstwem y mieczem. Iaen/ iest też
Skrót tekstu: BotŁęczRel_I
Strona: 14
Tytuł:
Relacje powszechne, cz. I
Autor:
Giovanni Botero
Tłumacz:
Paweł Łęczycki
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy geograficzne
Tematyka:
egzotyka, geografia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1609
Data wydania (nie wcześniej niż):
1609
Data wydania (nie później niż):
1609
zmiękczona skłonnością, KsIĄZĘCĄ, alić poczekawszy trochy, Srogość zaczyna nadgradzać miłością, Już ją powoli odstępują fochy, Im dłużej w pięknej przegląda się Twarzy, Tym bliższa ognia, czuje że ją parzy. I mówi: Piękny Feniksie, jak trudny, Obrałeś sobie, trakt do mego Państwa, Który bogaty, ale jest bezludny, Tu posłuszeństwa nie masz ni poddaństwa, Ty tu bądź Panem,nie myśl o odjeździe, Odmładzaj wiek swój w nieśmiertelnym Gniezdzie. Masz wszystko co chcesz, co tylko myśl żąda, W czym serce twoje, chce sobie smakować, To zaraz w punkcie, oko twe ogląda, I czym potrafię, gust twój kontentować
zmiękczona skłonnością, XIĄZĘCĄ, álić poczekáwszy trochy, Srogość záczyna nádgradzać miłością, Już ią powoli odstępuią fochy, Jm dłużey w piękney przegląda się Twárzy, Tym bliższa ognia, czuie że ią párzy. Y mowi: Piękny Fenixie, iák trudny, Obrałeś sobie, trákt do mego Państwa, Ktory bogáty, ále iest bezludny, Tu posłuszeństwa nie masz ni poddaństwa, Ty tu bądź Pánem,nie myśl o odiezdzie, Odmłádzay wiek swoy w nieśmiertelnym Gniezdzie. Masz wszystko co chcesz, co tylko myśl żąda, W czym serce twoie, chce sobie smákować, To záraz w punkćie, oko twe ogląda, Y czym potrafię, gust twoy kontentować
Skrót tekstu: DrużZbiór
Strona: 65
Tytuł:
Zbiór rytmów
Autor:
Elżbieta Drużbacka
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
pieśni, poematy epickie, satyry, żywoty świętych
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1752
Data wydania (nie wcześniej niż):
1752
Data wydania (nie później niż):
1752
ogonkiem dał opuszyć kołnierz, Aż już wąsy odyma, aż sędzia, aż żołnierz! Wdaj że się z nim w rzecz, chociaż nie był dalej bursy, Historyje i one usłyszysz dyskursy, Już on wiadom porohów, czajek i Kodaku, Wiadom złotego, wiadom kuczmańskiego szlaku, Gdzie Merło, gdzie Drzypole, gdzie w bezludnej dziczy Sina woda z ordami Polaki graniczy, Wszytko wie, tego nie wie do siebie nieborak, Że sklep dziurawy ledwie stoi za półtorak. Niechże się jedno jaka królewszczyzna błyśnie, Obaczę, jeśli żołnierz przed nim się dociśnie. Już na nią zadał, kto tam na tandecie siedzi; Pewnie najzasłużeńszy do niej nie uprzedzi
ogonkiem dał opuszyć kołnierz, Aż już wąsy odyma, aż sędzia, aż żołnierz! Wdaj że się z nim w rzecz, chociaż nie był dalej bursy, Historyje i one usłyszysz dyskursy, Już on wiadom porohów, czajek i Kodaku, Wiadom złotego, wiadom kuczmańskiego szlaku, Gdzie Merło, gdzie Drzypole, gdzie w bezludnej dziczy Sina woda z ordami Polaki graniczy, Wszytko wie, tego nie wie do siebie nieborak, Że sklep dziurawy ledwie stoi za półtorak. Niechże się jedno jaka królewszczyzna błyśnie, Obaczę, jeśli żołnierz przed nim się dociśnie. Już na nię zadał, kto tam na tandecie siedzi; Pewnie najzasłużeńszy do niej nie uprzedzi
Skrót tekstu: PotWoj1924
Strona: 53
Tytuł:
Transakcja Wojny Chocimskiej
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1924
zajadłe, gniewliwe, okrutne, Miękczą wnet w Rynaldowej siostrze, a co była Niedawno twardy marmur, ludzką się stawiła.
XLI.
Wprawdzieć mu odpowiedzi tam żadnej nie daje, Ale na Rabikanie swem w bok się udaje; Potem nań ręką kiwa, aby do onego Biegł miejsca, gdzie go czeka sama, bezludnego. Maluśka szła tamtędy od wojska dolina, Którą opasowała pomierna równina; W pośrzodku gaj z cyprysów ciemnych niewesoły, Jeno przegrodzon, jakby umyślnie, na poły.
XLII.
W tem lasku beł z marmuru grób wygładzonego, Dochodził swą kształtnością drzewa najwyższego. Kto leżał, krótkiem wierszem wydrożone było, Snadno się mógł dowiedzieć,
zajadłe, gniewliwe, okrutne, Miękczą wnet w Rynaldowej siestrze, a co była Niedawno twardy marmur, ludzką się stawiła.
XLI.
Wprawdzieć mu odpowiedzi tam żadnej nie daje, Ale na Rabikanie swem w bok się udaje; Potem nań ręką kiwa, aby do onego Biegł miejsca, gdzie go czeka sama, bezludnego. Maluśka szła tamtędy od wojska dolina, Którą opasowała pomierna równina; W pośrzodku gaj z cyprysów ciemnych niewesoły, Jeno przegrodzon, jakby umyślnie, na poły.
XLII.
W tem lasku beł z marmuru grób wygładzonego, Dochodził swą kształtnością drzewa najwyszszego. Kto leżał, krótkiem wierszem wydrożone było, Snadno się mógł dowiedzieć,
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_III
Strona: 116
Tytuł:
Orland szalony, cz. 3
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
Apollina przyściem, Który, choć z Wisłą niemal równo szumi, Jedną kropelką wasz strumień za tłumi. Nie Mnemozyny, lecz z waszej cysterny,
Zbójcy, synowie pijają Lawerny. Niechaj wylewa, niech brzeg łomie krzywy, On go swej rosą zaleje Doliwy. Cóż cię, mój drogi Andrzeju, z Parnazu W dzicz bezludnego wygnało Kaukazu? Co z Helikonu, mój drogi Owidy, Do Tomu, krwawe gdzie dotąd Beskidy, Jako Medea, uchodząc przez Syrty, Ze złotym runem, mordują Absyrty? Lecz tego rymem dowiedziesz uczonem, Że tobie Bieszczad stanie Helikonem, Krępak Parnasem świętych bogiń, że to Tobą, nie miejscem idzie, cny
Apollina przyściem, Który, choć z Wisłą niemal równo szumi, Jedną kropelką wasz strumień za tłumi. Nie Mnemozyny, lecz z waszej cysterny,
Zbójcy, synowie pijają Lawerny. Niechaj wylewa, niech brzeg łomie krzywy, On go swej rosą zaleje Doliwy. Cóż cię, mój drogi Andrzeju, z Parnazu W dzicz bezludnego wygnało Kaukazu? Co z Helikonu, mój drogi Owidy, Do Tomu, krwawe gdzie dotąd Beskidy, Jako Medea, uchodząc przez Syrty, Ze złotym runem, mordują Absyrty? Lecz tego rymem dowiedziesz uczonem, Że tobie Bieszczad stanie Helikonem, Krępak Parnasem świętych bogiń, że to Tobą, nie miejscem idzie, cny
Skrót tekstu: PotFrasz2Kuk_II
Strona: 477
Tytuł:
Ogrodu nie wyplewionego część wtora
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
w wojsku koronnym, który z sumą o kontrahencją dóbr się wszędzie starając, tu nieproszenie trafił. 3. Inkwizyją-m naznaczył stałej transakcji dnia wczorajszego, z której czy nie dojdę, kto był do kłótni okazją. 4. Pan pułkownik Piestrzecki z 240 kozakami ruszył się do Słucka nazad z racji, że kraj tutejszy jakoby bezludny, woli na śmiecie wyrzucić, niż co za piniądze dać żołnirzowi. 5. Niepocieszą-m odebrał wiadomość, że tejże co bydło klęsce żubry moje podobno będą podlegać, kiedy dziś jedna troje dotąd jeszcze żywych osirociła. Skąd gaudium, że w puszczy królewskiej bliżu sta już wypadło żubrów, fletus zaś gdy na moich niewielu ta
w wojsku koronnym, który z sumą o kontrahencją dóbr się wszędzie starając, tu nieproszenie trafił. 3. Inkwizyją-m naznaczył stałej tranzakcji dnia wczorajszego, z której czy nie dojdę, kto był do kłótni okazją. 4. Pan pułkownik Piestrzecki z 240 kozakami ruszył się do Słucka nazad z racji, że kraj tutejszy jakoby bezludny, woli na śmiecie wyrzucić, niż co za piniądze dać żołnirzowi. 5. Niepocieszą-m odebrał wiadomość, że tejże co bydło klęsce żubry moje podobno będą podlegać, kiedy dziś jedna troje dotąd jeszcze żywych osirociła. Skąd gaudium, że w puszczy królewskiej blizu sta już wypadło żubrów, fletus zaś gdy na moich niewielu ta
Skrót tekstu: RadziwHDiar
Strona: 62
Tytuł:
Diariusze
Autor:
Hieronim Radziwiłł
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1747 a 1756
Data wydania (nie wcześniej niż):
1747
Data wydania (nie później niż):
1756
Tekst uwspółcześniony:
tak