widział, a choć z mądrą głową, Jak mówić pocznę, przede mną uciecze; I nikt bez gadki śmiele nie wyrzecze I skądem wyszedł, i jako mię zową.
Kiedy alarmę w trąby swe uderzę, Zda się, że górna miece gromy strona, Ale się strzały nie bój ni piorona, Bo tam nie biję nigdy, kędy zmierzę.
Wy, panny, jeśli tej zrozumieć gadki Trudna się wam zda, dajcież mi po woli,
A jeśli wasza łaska to pozwoli, Ozwę się ja sam, wypuśćcie mię z klatki.
Jakoż was proszę, więzień i chudzina, Puśćcie mię wolno, a natychmiast snadnie Każdy, com
widział, a choć z mądrą głową, Jak mówić pocznę, przede mną uciecze; I nikt bez gadki śmiele nie wyrzecze I skądem wyszedł, i jako mię zową.
Kiedy alarmę w trąby swe uderzę, Zda się, że górna miece gromy strona, Ale się strzały nie bój ni piorona, Bo tam nie biję nigdy, kędy zmierzę.
Wy, panny, jeśli tej zrozumieć gadki Trudna się wam zda, dajcież mi po woli,
A jeśli wasza łaska to pozwoli, Ozwę się ja sam, wypuśćcie mię z klatki.
Jakoż was proszę, więzień i chudzina, Puśćcie mię wolno, a natychmiast snadnie Każdy, com
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 194
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
wierzch stalowy, I głowa, której boją drugie głowy, A tak się boją, że się kryją w ściany I w twardy kruszec, i w kamień ciosany. Kędy się ozwę, otworzą mi śmiele, Wolno mi rozruch czynić i w kościele; Jako król wielki, choć nie mam tej żądze, Trzymam minicę i biję pieniądze. GADKA DZIESIĄTA
Drzewom jest świeże, ale nic nie rodzę, Korzeń mam w głowie, na gałęziach chodzę, Listopad u mnie bywa i wśród lata, Cieszy mię tego ochędóżka świata I gdzie ja przejdę, kędy się zawinę, Tam zaraz piękniej, szpetnego nie minę. Podczas mię w konia obrócą z rozpusty,
wierzch stalowy, I głowa, której boją drugie głowy, A tak się boją, że się kryją w ściany I w twardy kruszec, i w kamień ciosany. Kędy się ozwę, otworzą mi śmiele, Wolno mi rozruch czynić i w kościele; Jako król wielki, choć nie mam tej żądze, Trzymam minicę i biję pieniądze. GADKA DZIESIĄTA
Drzewom jest świeże, ale nic nie rodzę, Korzeń mam w głowie, na gałęziach chodzę, Listopad u mnie bywa i wśród lata, Cieszy mię tego ochędóżka świata I gdzie ja przejdę, kędy się zawinę, Tam zaraz piękniej, szpetnego nie minę. Podczas mię w konia obrócą z rozpusty,
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 195
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
piastując; której niech brzmi wszędzie Echo głośne po ludziach a bez zmazy będzie. Kiedyby ach to można! życzyłbym dziś sobie, Mój ukłon oczywisty oddać nisko tobie. Ale żem tak dalekim niebem oddalony, Być u ciebie nie mogę, choćbym był niesiony Eurowymi skrzydłami, więc z tej odległości Czołem biję z ofiarą szczerej uprzejmości. Kończąc te wota, sam się łasce twej oddaję, I twoim niskim sługą, pokim żyw, zostaję. Którego ty doświadczaj, każąc sobie służyć; Doznasz, że się odmianom żadnym nie da użyć. Twym sługą jest i chce być, i aż poty będzie, Póki mu dni skwapliwa
piastując; ktorej niech brzmi wszędzie Echo głośne po ludziach a bez zmazy będzie. Kiedyby ach to można! życzyłbym dziś sobie, Moj ukłon oczywisty oddać nizko tobie. Ale żem tak dalekim niebem oddalony, Być u ciebie nie mogę, choćbym był niesiony Eurowymi skrzydłami, więc z tej odległości Czołem biję z ofiarą szczerej uprzejmości. Kończąc te wota, sam się łasce twej oddaję, I twoim nizkim sługą, pokim żyw, zostaję. Ktorego ty doświadczaj, każąc sobie służyć; Doznasz, że się odmianom żadnym nie da użyć. Twym sługą jest i chce być, i aż poty będzie, Poki mu dni skwapliwa
Skrót tekstu: TrembWierszeWir_II
Strona: 241
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Jakub Teodor Trembecki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1643 a 1719
Data wydania (nie wcześniej niż):
1643
Data wydania (nie później niż):
1719
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1911
oczy nieszczęśliwy Jawnogrzesznik do ciebie lamentem skruszony/ Niosąc wstyd na twarzy/ wzrok wełżach zanurzony/ Usty łkanie. Już Krzyżem przed twemi się ściele Ołtarzami/ i na twarz padam w twym Kościele/ Na występki me przeszłe ciężko narzekając/ A z głębokiego serca żałośnie wzdychając/ Powstawam przeciw grzechom/ z których skarżąc siebie/ Biję się w piersi/ wielkim wołając do ciebie Głosem: Bądź mi miłościw Boże grzesznikowi/ A nie patrz na mój grzech/ lecz przebacz złośnikowi/ Matt: 18.
Jestem bowiem od dłuznik/ sługa niecnotliwy/ O którym mówi pismo/ a Tyś Pan cierpliwy/ Od któregom na liczby oddanie wezwany Jest z dziesiąci talentów
ocży nieszcżęśliwy Iáwnogrzesznik do ćiebie lamentem skruszony/ Niosąc wstyd ná twarzy/ wzrok wełżách zánurzony/ Vsty łkánie. Iuż Krzyżem przed twemi się śćiele Ołtárzámi/ y ná twarz pádam w twym Kośćiele/ Ná występki me przeszłe ćięszko nárzekáiąc/ A z głębokiego sercá żáłośnie wzdycháiąc/ Powstawam przećiw grzechom/ z ktorych skárżąc siebie/ Biię się w pierśi/ wielkim wołáiąc do ćiebie Głosem: Bądź mi miłośćiw Boże grzesznikowi/ A nie patrz ná moy grzech/ lecż przebácż złośnikowi/ Matt: 18.
Iestem bowiem od dłuznik/ sługá niecnotliwy/ O ktorym mowi pismo/ á Tyś Pán ćierpliwy/ Od ktoregom ná licżby oddanie wezwany Iest z dźiesiąći talentow
Skrót tekstu: BesKuligHer
Strona: 11
Tytuł:
Heraklit chrześcijański
Autor:
Piotr Besseusz
Tłumacz:
Mateusz Ignacy Kuligowski
Drukarnia:
Kollegium Scholarum Piarum
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1694
Data wydania (nie wcześniej niż):
1694
Data wydania (nie później niż):
1694
prorokuj nam Boże/ Kto cię bije/ wszak Prorok wszystko zgadnąć może. Wszak o tobie fałszerzu głośna brzmiała sława/ Ponosząc to, że nierzkąc potajemna sprawa/ Aleć/ i myśli ludzkie nie były kriome/ Serca i przedsięwzięcia snadź miałeś wiadome. Gadajże/ kto cię teraz/ czyli ja sam biję W bluźnierczą twarz? a tam kto uderzył za szyję. Takci niemiłosierne ręce się pastwiły/ I insze wszeteczniejsze urągania były/ Z pośmiewiskami/ których serce utrapione/ I pisać nie da oko łzami zakropione. O niezbożny Biskupie/ o niesprawiedliwy Sędzia/ oto nad tobą sąd Boży straszliwy. Czemu Luc: 22. Luc
prorokuy nam Boże/ Kto ćię biie/ wszák Prorok wszystko zgádnąć może. Wszak o tobie fałszerzu głośna brzmiáłá sławá/ Ponosząc to, że nierzkąc potaiemna sprawa/ Aleć/ y myśli ludzkie nie były kryome/ Sercá y przedśięwzięćia snadź miałeś wiádome. Gadayże/ kto ćię teraz/ czyli ia sam biię W bluźnierczą twarz? á tám kto vderzył zá szyię. Tákći niemiłośierne ręce się pastwiły/ I insze wszetecznieysze vrągánia były/ Z pośmiewiskámi/ ktorych serce vtrapione/ I pisáć nie da oko łzámi zákropione. O niezbożny Biskupie/ o niespráwiedliwy Sędźia/ oto nád tobą sąd Boży strászliwy. Czemu Luc: 22. Luc
Skrót tekstu: RożAPam
Strona: 28.
Tytuł:
Pamiątka krwawej ofiary Pana Zbawiciela Naszego Jezusa Chrystusa
Autor:
Abraham Rożniatowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1610
Data wydania (nie wcześniej niż):
1610
Data wydania (nie później niż):
1610
mię skusi, głupim być musi. Wnet i stary odmłodnieje nad przyrodzenie.”
„Wiem to i sam, cny Kupido, że nie nowina, Który człowiek zamiłuje, własna dziecina. A to zasię na twych oczach co za zasłona Ślepym cię być uczyniła, co znaczy ona?” „Ja ślepo żyję i ślepo biję. Moimi który zraniony pióry, Stary, młody, pan, ubogi, w jakim chce mjeniu, Nie mam ja znaku, w osobach braku; Niech się kto chlubi, że mię nie lubi, Najdę go ja i w jedwabiu, i w prostim odzieniu”.
„Wiem, iże nie bez
mię skusi, głupim być musi. Wnet i stary odmłodnieje nad przyrodzenie.”
„Wiem to i sam, cny Kupido, że nie nowina, Który człowiek zamiłuje, własna dziecina. A to zasię na twych oczach co za zasłona Ślepym cię być uczyniła, co znaczy ona?” „Ja ślepo żyję i ślepo biję. Moimi który zraniony pióry, Stary, młody, pan, ubogi, w jakim chce mieniu, Nie mam ja znaku, w osobach braku; Niech się kto chlubi, że mię nie lubi, Najdę go ja i w jedwabiu, i w prostym odzieniu”.
„Wiem, iże nie bez
Skrót tekstu: ZimSRoks
Strona: 81
Tytuł:
Roksolanki
Autor:
Szymon Zimorowic
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
sielanki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Ludwika Ślękowa
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1983
zacna panno, — hamuj rącze nogi A od śmiertelnej uciekaj mogiły, Zawroć twym cugiem, wyrzecz się tej drogi! Lecz darmo wołam — żywot jej niemiły, Spieszy się w drogę przez osty, przez głogi, Woli jak widzę i umierać srodze, Niżeli stanąć w przedsięwziętej drodze. 54
Lecz próżno wołam, próżno kamień biję, Próżno opokę memi miękczę słowy, Darmo brudnego Etiopa myję, Darmo na serce wołam białej głowy, Okowy darmo na jej kładę szyję. Namniej nie słucha, nie dba na me mowy,
Którą powozi miłość wyuzdana - Spieszy się gwałtem w tę drogę zagrzana. 55
Wprzód zatamujesz Wisłę w bystrym brzegu, Aniżli tego,
zacna panno, — hamuj rącze nogi A od śmiertelnej uciekaj mogiły, Zawroć twym cugiem, wyrzecz się tej drogi! Lecz darmo wołam — żywot jej niemiły, Spieszy się w drogę przez osty, przez głogi, Woli jak widzę i umierać srodze, Niżeli stanąć w przedsięwziętej drodze. 54
Lecz prożno wołam, prożno kamień biję, Prożno opokę memi miękczę słowy, Darmo brudnego Etyopa myję, Darmo na serce wołam białej głowy, Okowy darmo na jej kładę szyję. Namniej nie słucha, nie dba na me mowy,
Którą powozi miłość wyuzdana - Spieszy się gwałtem w tę drogę zagrzana. 55
Wprzod zatamujesz Wisłę w bystrym brzegu, Aniżli tego,
Skrót tekstu: LubSPir
Strona: 21
Tytuł:
Piram i Tyzbe
Autor:
Stanisław Herakliusz Lubomirski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1660 a 1702
Data wydania (nie wcześniej niż):
1660
Data wydania (nie później niż):
1702
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Roman Pollak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Poznań
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Księgarnia św. Wojciecha
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1929
sobie) o nie. Niechby się to w świętego krzyża działo drewnie, Które na kilku miejscach jest i u nas pewnie, Które Bóg krwią swą oblał; ale malowanym Ludziom taką cześć czynić, pachnie zakazanym Bałwochwalstwem, które sam, zawsze, wszędzie, i na Niceńskim koncylijum kościół nasz wyklina. Nie na obrazy biję, o, broń, mocny Boże; Któż pod Ducha Świętego rządem błądzić może? Od apostołów, którzy w stopy Pańskie świeże Wstąpili, wzięli święci ten obrząd papieże; Ci przez ręce aż dotąd podają go sobie: Niech będą ku nauce prostym, ku ozdobie Kościelnej, przypomnieniem mędrszym, żeby skruchy Pełne, wszyscy patrząc
sobie) o nie. Niechby się to w świętego krzyża działo drewnie, Które na kilku miejscach jest i u nas pewnie, Które Bóg krwią swą oblał; ale malowanym Ludziom taką cześć czynić, pachnie zakazanym Bałwochwalstwem, które sam, zawsze, wszędzie, i na Niceńskim koncylijum kościół nasz wyklina. Nie na obrazy biję, o, broń, mocny Boże; Któż pod Ducha Świętego rządem błądzić może? Od apostołów, którzy w stopy Pańskie świeże Wstąpili, wzięli święci ten obrząd papieże; Ci przez ręce aż dotąd podają go sobie: Niech będą ku nauce prostym, ku ozdobie Kościelnej, przypomnieniem mędrszym, żeby skruchy Pełne, wszyscy patrząc
Skrót tekstu: PotFrasz2Kuk_II
Strona: 335
Tytuł:
Ogrodu nie wyplewionego część wtora
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
dziwy broi w wieczór, jako i poranu. Trochę się mnie obawia, bo wie, że go zmogę, Stłucze-li mnie on rękę, stłukę ja mu nogę. I tak się jak barani tłuczemy po domu, Kto kogo potłuc może, jako sczęscie komu. Jeśli on dobrze pije, także ja też biję, A nieraz on oberwie konewką za szyję. Kiedy wiele przepije, abo przegra w karty, Pojmam go ja za łeb, opuściwszy żarty.
Szósta pani. Ba i mój ci niecnota kozyrą się bawi, Goj mu w mieszku nie stanie i suknią zastawi. Ba, będzie grał niecnota czasem do koszule, Ja chodzę
dziwy broi w wieczór, jako i poranu. Trochę się mnie obawia, bo wie, że go zmogę, Stłucze-li mnie on rękę, stłukę ja mu nogę. I tak się jak barani tłuczemy po domu, Kto kogo potłuc może, jako sczęscie komu. Jeśli on dobrze pije, także ja też biję, A nieraz on oberwie konewką za szyję. Kiedy wiele przepije, abo przegra w karty, Poimam go ja za łeb, opuściwszy żarty.
Szósta pani. Ba i mój ci niecnota kozyrą się bawi, Goj mu w mieszku nie sstanie i suknią zastawi. Ba, będzie grał niecnota czasem do koszule, Ja chodzę
Skrót tekstu: SejmBiałBad
Strona: 66
Tytuł:
Sejm białogłowski
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
nie wcześniej niż 1617
Data wydania (nie wcześniej niż):
1617
Data wydania (nie później niż):
1650
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Polska satyra mieszczańska. Nowiny sowiźrzalskie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Karol Badecki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1950
tego który tym co i wy robił/ Frygijskiegom narodu Dolona porobił. Wprzód jednak tajemnice wszytkie mi spowiedział; Z niegom co zdradna Troja knowała przewidział. Wszytkom tak pojął/ żem mógł i szpiegów poniechać Mogłe my z obiecaną chwałąnazad jechać. To jeszcze nic: o Hordę kuszę się Resowę/ I z ludem pod namioty biję go na głowę. I na dostojnym wozie dokazawszy męstwa/ wieżdzam zwyciężca kształtem zacnego zwycięstwa. Czyje nieprzyjaciel był wytargował konie Za nocny czyn/ wy jego odmowcie mi bronie. Niech je Ajaks lepszy ma? nie będę wspominał Com w wojsce Sarpedońskim mieczem swym poczynał: Gdzie w krwi srogiej legł: Ceran/ Alkastor/
tego ktory tym co y wy robił/ Phrygiyskiegom narodu Doloná porobił. Wprzod iednák táiemnice wszytkie mi spowiedźiał; Z niegom co zdrádna Troiá knowáłá przewidźiał. Wszytkom ták poiął/ żem mogł y szpiegow poniechać Mogłe my z obiecáną chwałąnázad iecháć. To ieszcze nic: o Hordę kuszę się Resowę/ Y z ludem pod namioty biię go ná głowę. Y ná dostoynym woźie dokazawszy męstwá/ wieżdzam zwyćiężcá kształtem zacnego zwyćięstwá. Czyie nieprzyiaćiel był wytárgował konie Zá nocny czyn/ wy iego odmowcie mi bronie. Niech ie Aiáx lepszy ma? nie będę wspominał Com w woysce Sárpedońskim mieczem swym poczynał: Gdźie w krwi srogiey legł: Ceran/ Alkástor/
Skrót tekstu: OvŻebrMet
Strona: 322
Tytuł:
Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Jakub Żebrowski
Drukarnia:
Franciszek Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1636
Data wydania (nie wcześniej niż):
1636
Data wydania (nie później niż):
1636