serca mego męką Jednej nad sobą przewodzić dziewczynie Pozwolę. Czyli one mężne duchy Te/ niewidome spętały łańcuchy.
III. Wiezieniem; choć mię nie niewolą Huki/ Ani mię rozkaż przyciska surowy/ Leć niecierpiąca przyprawy i sztuki Twarz/ a na twarzy Kolor szkarłatowy Wargi z koralów/ oczęta jak kruki Znich promień bije/ wskroś diamentowy/ Nuż dwa na piersiach Braciszków choć skryci/ Przecię ich widać/ przez Koleńskie nici. Księgi Trzecie.
IV. Włos w drobne Cyrki/ rozpuszczon się chwieje/ Jednym się czyniąc twarzy baldakinem/ Którą gdy miłość/ z wstydem wraz rozgrzeje/ Będzie jak biały szmelc/ z wdzięcznym rubinem/ Cóż gdy
sercá mego męką Iedney nád sobą przewodźić dźiewczynie Pozwolę. Czyli one mężne duchy Te/ niewidome spętáły łáncuchy.
III. Wieźięniem; choć mię nie niewolą Huki/ Ani mię rozkaż przyćiska surowy/ Leć niećierpiąca przyprawy y sztuki Twarz/ á na twarzy Kolor szkárłatowy Wárgi z koralow/ oczęta iák kruki Znich promień biie/ wskroś dyamentowy/ Nuż dwá ná pierśiách Bráćiszkow choć skryći/ Przećię ich widáć/ przez Koleńskie nići. Kśięgi Trzećie.
IV. Włos w drobne Cyrki/ rozpuszczon się chwieie/ Iednym się czyniąc twarzy baldakinem/ Ktorą gdy miłość/ z wstydem wraz rozgrzeie/ Będźie iák biały szmelc/ z wdźięcznym rubinem/ Coż gdy
Skrót tekstu: KochProżnLir
Strona: 159
Tytuł:
Liryka polskie
Autor:
Wespazjan Kochowski
Drukarnia:
Wojciech Górecki
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1674
Data wydania (nie wcześniej niż):
1674
Data wydania (nie później niż):
1674
N). DO BRACI ZGODNYCH: JANA, STOLNIKA BIELSKIEGO, JERZEGO, SĘDZIEGO, WACŁAWA, PODCZASZEGO KRAKOWSKIEGO
Rzadkim, mówią, i wielkim Feniks specjałem (Nie dziw, bo jedynakiem jest na świecie całem), Rzedsza miłość braterska; odpuść, proszę, Momie: Na obie nodze twoje podobieństwo chromie. Że Kain Abla bije, że Jakub podkupi Ezawa? zły był Kain, a Ezausz głupi. Znajdziesz siłę rodzonych na tym świecie braci, Gdzie więcej miłość niźli inszy respekt płaci. Na cóż daleko szukać, mając przykład doma. Nie było nigdy złego między nami trzoma, Nie dzielił nas kawalcem nikt ojczystej roli, Gdy każdy zgodę niźli dobre
N). DO BRACI ZGODNYCH: JANA, STOLNIKA BIELSKIEGO, JERZEGO, SĘDZIEGO, WACŁAWA, PODCZASZEGO KRAKOWSKIEGO
Rzadkim, mówią, i wielkim Feniks specyjałem (Nie dziw, bo jedynakiem jest na świecie całem), Rzedsza miłość braterska; odpuść, proszę, Momie: Na obie nodze twoje podobieństwo chromie. Że Kain Abla bije, że Jakub podkupi Ezawa? zły był Kain, a Ezausz głupi. Znajdziesz siłę rodzonych na tym świecie braci, Gdzie więcej miłość niźli inszy respekt płaci. Na cóż daleko szukać, mając przykład doma. Nie było nigdy złego między nami trzoma, Nie dzielił nas kawalcem nikt ojczystej roli, Gdy każdy zgodę niźli dobre
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 87
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
nas tego ciała żądza: Przywabiwszy naprzód w grzech, potem w piekło wpądza. Kto nie z przystępu, ale z tyłu je uważa, Każdego od nich ogon żądłisty odraża. Gdy od końca poczyna mądry swoje chęci, Zbrzydnie mu piekło pewnie, niebo go przynęci. 244 (D). RÓŻNICA MIĘDZY DOBRYM A ZŁYM
Bije Pan Bóg dobrego, bije złego wzajem, Obadwa płaczą, ale różnym obyczajem. Tamtego jako ociec karze dobrotliwy, Tego jako złoczyńcę sędzia sprawiedliwy. Śmieje się zły na świecie, po śmierci się smuci, W żałobie chodzi dobry tu, a tam ją zruci. Złym wszytko złe, choćby co najlepszego było, Dobrym,
nas tego ciała żądza: Przywabiwszy naprzód w grzech, potem w piekło wpądza. Kto nie z przystępu, ale z tyłu je uważa, Każdego od nich ogon żądłisty odraża. Gdy od końca poczyna mądry swoje chęci, Zbrzydnie mu piekło pewnie, niebo go przynęci. 244 (D). RÓŻNICA MIĘDZY DOBRYM A ZŁYM
Bije Pan Bóg dobrego, bije złego wzajem, Obadwa płaczą, ale różnym obyczajem. Tamtego jako ociec karze dobrotliwy, Tego jako złoczyńcę sędzia sprawiedliwy. Śmieje się zły na świecie, po śmierci się smuci, W żałobie chodzi dobry tu, a tam ją zruci. Złym wszytko złe, choćby co najlepszego było, Dobrym,
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 109
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
Przywabiwszy naprzód w grzech, potem w piekło wpądza. Kto nie z przystępu, ale z tyłu je uważa, Każdego od nich ogon żądłisty odraża. Gdy od końca poczyna mądry swoje chęci, Zbrzydnie mu piekło pewnie, niebo go przynęci. 244 (D). RÓŻNICA MIĘDZY DOBRYM A ZŁYM
Bije Pan Bóg dobrego, bije złego wzajem, Obadwa płaczą, ale różnym obyczajem. Tamtego jako ociec karze dobrotliwy, Tego jako złoczyńcę sędzia sprawiedliwy. Śmieje się zły na świecie, po śmierci się smuci, W żałobie chodzi dobry tu, a tam ją zruci. Złym wszytko złe, choćby co najlepszego było, Dobrym, choćby najgorzej, dobrze,
Przywabiwszy naprzód w grzech, potem w piekło wpądza. Kto nie z przystępu, ale z tyłu je uważa, Każdego od nich ogon żądłisty odraża. Gdy od końca poczyna mądry swoje chęci, Zbrzydnie mu piekło pewnie, niebo go przynęci. 244 (D). RÓŻNICA MIĘDZY DOBRYM A ZŁYM
Bije Pan Bóg dobrego, bije złego wzajem, Obadwa płaczą, ale różnym obyczajem. Tamtego jako ociec karze dobrotliwy, Tego jako złoczyńcę sędzia sprawiedliwy. Śmieje się zły na świecie, po śmierci się smuci, W żałobie chodzi dobry tu, a tam ją zruci. Złym wszytko złe, choćby co najlepszego było, Dobrym, choćby najgorzej, dobrze,
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 109
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
śmierć, długo chodził, Oględował klon, jawor, oględował buka, Ten krzywy, ten wysoki, inszego on szuka; Zła korcipka, zły mu głóg, nie chce się jąć trześni;
Powie, że na bylicy wisieć mu najwcześniej. Ale jeśli chwast z drzewy nie wchodzi do braku, Bo nań piorun nie bije, dobrze na szakłaku. Najlepiej by, żadną się nie pętając sforą, Z drzewka latać na drzewko, jednako z sikorą, Kiedyby jemiołucha piekielnego sklepu Na takowe sikory nie stawiała lepu. 446. DO PANA LIPIEGO WE WSI LIPIE
„Jak tę wieś zową, chłopku?” „Lipa, Mości panie; Ta
śmierć, długo chodził, Oględował klon, jawor, oględował buka, Ten krzywy, ten wysoki, inszego on szuka; Zła korcipka, zły mu głóg, nie chce się jąć trześni;
Powie, że na bylicy wisieć mu najwcześniej. Ale jeśli chwast z drzewy nie wchodzi do braku, Bo nań piorun nie bije, dobrze na szakłaku. Najlepiej by, żadną się nie pętając sforą, Z drzewka latać na drzewko, jednako z sikorą, Kiedyby jemiołucha piekielnego sklepu Na takowe sikory nie stawiała lepu. 446. DO PANA LIPIEGO WE WSI LIPIE
„Jak tę wieś zową, chłopku?” „Lipa, Mości panie; Ta
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 199
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
iucundum, habitare fratres in vnum. Psal. 132. Pater Sancte, serua eos in nomine tuo quos dedisti mihi, vt sint VNVM, sicut et noc VNVM sum. Ioan 17. Meae vitae vnica Spes, IEsus Christus. Cum Licentia Superiorum.
Dom ZAMOJSKICH w Herbie swym nosi trzy kopie
Którymi nieprzyjaciół Ojczyzny swej bije. Jaśnie Wielmożnemu Panu, Jego Mości P. TOMASZOWI ZAMOJSKIEMV NA ZAMOŚCIV, Podcanclerzemu Koronnemu, Krakowskiemu, Knyszyńskiemu, Goniądzkiemu, etc. etc. Staroście, Panu swemu Miłościwemu.
MELETIVS SMOTRZYSKI M D. Archiepiskop Połocki/ Episkop Witepski i Mścisławski/ Archimandryta Wileński i Dermański.
Laski Boga wszechmogącego/ przy uniżonym swym pokłonie Życzy
iucundum, habitare fratres in vnum. Psal. 132. Pater Sancte, serua eos in nomine tuo quos dedisti mihi, vt sint VNVM, sicut et noc VNVM sum. Ioan 17. Meae vitae vnica Spes, IEsus Christus. Cum Licentia Superiorum.
Dom ZAMOYSKICH w Herbie swym nośi trzy kopie
Ktorymi nieprzyiaćioł Oycżyżny swey bije. Iásnie Wielmoznemu Pánu, Iego Mosći P. THOMASZOWI ZAMOYSKIEMV NA ZAMOSCIV, Podcanclerzemu Koronnemu, Krákowskiemu, Knyszynskiemu, Goniądzkiemu, etc. etc. Stárośćie, Pánu swemu Miłośćiwemu.
MELETIVS SMOTRZYSKI M D. Archiepiskop Połocki/ Episkop Witepski y Mśćisłáwski/ Archimándryta Wileński y Dermáński.
Láski Bogá wszechmogącego/ przy vniżonym swym pokłonie Zyczy
Skrót tekstu: SmotApol
Strona: 2
Tytuł:
Apologia peregrinacjej do Krajów Wschodnich
Autor:
Melecjusz Smotrycki
Miejsce wydania:
Dermań
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma religijne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1628
Data wydania (nie wcześniej niż):
1628
Data wydania (nie później niż):
1628
kłamliwym opsianiu fałszywej swej powieści o Soborze Florencskim tak jest nie praw/ jak i który zwyż mianowanych. Co bowiem mniej ów z woli i przykazania Bożego występuje/ który Drzewem zabija człowieka/ nad owego/ który zabija żelazem? i w czym tego cięższy naprzeciwo bliźniemu występek nad onego? Oba zaiste za równo mężobójcy. Kijemci bije Kleryk/ i zabija/ grubszym/ mówię nad insze/ a prawie omacnym kłamstwem dusze ludzkie zaraża/ i do zguby przywodzi: zabija jednak. Usta bowiem które kłamają (mówi mędrzec) zabijają duszę. Grubszym dla tego/ iż insi jego w tym dziele towarzysze nie wszelako z dobrej swej woli o fałsz otrącili się/
kłamliwym opsiániu fałszywey swey powieśći o Soborze Florencskim ták iest nie praw/ iák y ktory zwyż miánowánych. Co bowiem mniey ow z woli y przykazánia Bożego występuie/ ktory Drzewem zábija cżłowieká/ nád owego/ ktory zábija żelázem? y w czym tego ćięższy náprzećiwo bliźniemu występek nád onego? Obá záiste zá rowno mężoboycy. Kiiemći bije Klerik/ y zábija/ grubszym/ mowię nád insze/ á práwie omácnym kłamstwem dusze ludzkie záráża/ y do zguby przywodźi: zábija iednák. Vstá bowiem ktore kłámáią (mowi mędrzec) zábiiáią duszę. Grubszym dla tego/ iż inśi iego w tym dźiele towárzysze nie wszeláko z dobrey swey woli o fałsz otrąćili sie/
Skrót tekstu: SmotApol
Strona: 76
Tytuł:
Apologia peregrinacjej do Krajów Wschodnich
Autor:
Melecjusz Smotrycki
Miejsce wydania:
Dermań
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma religijne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1628
Data wydania (nie wcześniej niż):
1628
Data wydania (nie później niż):
1628
przecie ochotnie i barziej niż tego Kocham, com przy nim wiek swój strawił, pana mego, A lubo wiem, że już masz regestr barzo długi, W który takie, jakom ja, wpisujesz swe sługi, Co cię nic nie kosztują; owszem oni sami Drogo to cenią, że są twoimi sługami. Bije czołem, co żywo w progi twego domu, Jednak ja w życzliwości Wprzód nie dam nikomu I ten ci oblig na się daję niewątpliwy, Żem twoim niewolnikiem, pokim jedno żywy. Wziąłeś mi bowiem serce, panie mój kochany, Weźże mię i samego, okuj mię w kajdany Choć i w najokrutniejsze
przecie ochotnie i barziej niż tego Kocham, com przy nim wiek swoj strawił, pana mego, A lubo wiem, że już masz regestr barzo długi, W ktory takie, jakom ja, wpisujesz swe sługi, Co cię nic nie kosztują; owszem oni sami Drogo to cenią, że są twoimi sługami. Bije czołem, co żywo w progi twego domu, Jednak ja w życzliwości wprzod nie dam nikomu I ten ci oblig na się daję niewątpliwy, Żem twoim niewolnikiem, pokim jedno żywy. Wziąłeś mi bowiem serce, panie moj kochany, Weźże mię i samego, okuj mię w kajdany Choć i w najokrutniejsze
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 373
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
do morza koral nie bez skargi, Najrumieńszy ujrzawszy kolor twojej wargi. Nawet i same śniegi sadzami się stają, Kiedy się do twej pięknej szyje przyrównają, Pod którą co zazdrosne kryją bawełnice, Nie moja rzecz zachodzić w takie tajemnice. Ale jak słońce choć się za chmurę zakryje, Przecię na wszytkę ziemię blask od niego bije, Tak tu łakome oczy przecię się wkradają I przez zasłony cienkich rąbków przenikają. Nie wspomnię, pięknej ręki, ach kochanej ręki, I ta sercu zadaje memu ciężkie męki. Ostatek cale oczom skrył ubior bogaty, Ale stan twój cudowny zdobi wszytkie szaty. Bieżą malarze w swoim rzemieśle ćwiczeni, Bieżą snycerze i ci
do morza koral nie bez skargi, Najrumieńszy ujrzawszy kolor twojej wargi. Nawet i same śniegi sadzami się stają, Kiedy się do twej pięknej szyje przyrownają, Pod ktorą co zazdrosne kryją bawełnice, Nie moja rzecz zachodzić w takie tajemnice. Ale jak słońce choć się za chmurę zakryje, Przecię na wszytkę ziemię blask od niego bije, Tak tu łakome oczy przecię się wkradają I przez zasłony cienkich rąbkow przenikają. Nie wspomnię, pięknej ręki, ach kochanej ręki, I ta sercu zadaje memu ciężkie męki. Ostatek cale oczom skrył ubior bogaty, Ale stan twoj cudowny zdobi wszytkie szaty. Bieżą malarze w swoim rzemieśle ćwiczeni, Bieżą snycerze i ci
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 374
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
niż kiedyś za wieku dawnego W myśli twej pobierał się do czynu pięknego, Strojąc ten świat i zdobiąc w rozliczne przymioty, Co błędne oczu ludzkich na się rwie obroty Biedny człowiek i króla swojego przykładem Ozdobiony wszelakich cnot i mocy składem. Tu się kształt najśliczniejszy i najświętszy kryje, Tu blask jak we zwierciedle chwały bożej bije, Pełen świętych rozkoszy, godzien uczciwości Duchów niebieskich, wszytkie przechodząc lubości. Daj ojcze tak pięknego byśmy byli godni Kształtu, roznieć w nas ogień z niebieskiej pochodni, Zapal nas twym płomieniem. A jakiż piękniejszy, Jaki zaświeci w sercach naszych szlachetniejszy? Spraw, żeby umysł sprosną żądzą zwyciężony, Nie był tępy
niż kiedyś za wieku dawnego W myśli twej pobierał się do czynu pięknego, Strojąc ten świat i zdobiąc w rozliczne przymioty, Co błędne oczu ludzkich na się rwie obroty Biedny człowiek i krola swojego przykładem Ozdobiony wszelakich cnot i mocy składem. Tu się kształt najśliczniejszy i najświętszy kryje, Tu blask jak we zwierciedle chwały bożej bije, Pełen świętych rozkoszy, godzien uczciwości Duchow niebieskich, wszytkie przechodząc lubości. Daj ojcze tak pięknego byśmy byli godni Kształtu, roznieć w nas ogień z niebieskiej pochodni, Zapal nas twym płomieniem. A jakiż piękniejszy, Jaki zaświeci w sercach naszych szlachetniejszy? Spraw, żeby umysł sprosną żądzą zwyciężony, Nie był tępy
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 410
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910