, Śliczna i ozdobna, Twarz mię twa uwodzi, Na serce me godzi: Warkocz bujno złoty Każe mi z ochoty Zostać hołdownikiem I twym niewolnikiem; Brew czarna, wyniosła, Jagody przeniosła; Promień oka twego Miecz jest serca mego; Warga rubinowa, Mowa z ust cukrowa Brnie w serce strapione, Miłością zranione; Ręka bielusieńka, Śliczna, malusieńka, Ciągnie serce moje, Chce dać łaskę twoję; Cieniuchnaś jak łątka, Nadobne drażniątka; A dla twej grzeczności Dokonam z miłości. WIOSNA
Spędziła wiosna lodowe skorupy, Już kmiotek z pługiem rusza się z chałupy, Już się owieczka młodą trawką cieszy, Już się dąb rozwić młodociany spieszy, Stworzenie
, Śliczna i ozdobna, Twarz mię twa uwodzi, Na serce me godzi: Warkocz bujno złoty Każe mi z ochoty Zostać hołdownikiem I twym niewolnikiem; Brew czarna, wyniosła, Jagody przeniosła; Promień oka twego Miecz jest serca mego; Warga rubinowa, Mowa z ust cukrowa Brnie w serce strapione, Miłością zranione; Ręka bielusieńka, Śliczna, malusieńka, Ciągnie serce moje, Chce dać łaskę twoję; Cieniuchnaś jak łątka, Nadobne drażniątka; A dla twej grzeczności Dokonam z miłości. WIOSNA
Spędziła wiosna lodowe skorupy, Już kmiotek z pługiem rusza się z chałupy, Już się owieczka młodą trawką cieszy, Już się dąb rozwić młodociany spieszy, Stworzenie
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 254
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
. Te, co czarne, szyje ponieważ gołe i nogi z kulszami gołe mają czerwone, i wszytkie mięso; te zaś co są szare, te mają białe jako szyje tak też i mięso, albo raczej
skórę; bułkę chleba razem połknie, lubo mają szyje długie jako żórawie. Bażanty białe, pawy także jako śnieg bielusieńkie, gołębie niż kury większe, i inne rrzeczy.
Tamże są wół i krowa indyjskie, dziwne barzo. Mają głowy na kształt bydła, jeno 69v że długie, a różki małe na kształt kozich, same mało co większe za sarny, takiejże i proporcji, jeno że czerwone, i ogony długie.
. Te, co czarne, szyje ponieważ gołe i nogi z kulszami gołe mają czerwone, i wszytkie mięso; te zaś co są szare, te mają białe jako szyje tak też i mięso, albo raczej
skórę; bułkę chleba razem połknie, lubo mają szyje długie jako żórawie. Bażanty białe, pawy także jako śnieg bielusieńkie, gołębie niż kury większe, i inne rrzeczy.
Tamże są wół i krowa indyjskie, dziwne barzo. Mają głowy na kształt bydła, jeno 69v że długie, a różki małe na kształt kozich, same mało co większe za sarny, takiejże i proporcjej, jeno że czerwone, i ogony długie.
Skrót tekstu: BillTDiar
Strona: 257
Tytuł:
Diariusz peregrynacji po Europie
Autor:
Teodor Billewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy podróży, pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1677 a 1678
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1678
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Marek Kunicki-Goldfinger
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Biblioteka Narodowa
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2004
etymologiam nominis biorą od „albedine”, przez to iż zawsze są białe od śniegów, assidue na nich leżących.
Podczas bytności mojej in Aprili, na dole ciepła takie, jakie u nas in Augusto, zboża już wypływały w kłosy, siano koszono, a tuż zaraz na górach okrutne śniegi, tak wielkie, iż bielusieńkie wszytkie tak wysokie góry, przez które, do Francjej z Turynu do Lyonu jadąc, przebierać się trzeba.
To miasto niezbyt wielkie, ani też barzo małe. Forteca barzo obronna, mur i wały, fosy gruntowne. Intus barzo piękne w pałace poważne, wyśmienite i ozdobne, obfite w ulice przestronne, pięknym
etymologiam nominis biorą od „albedine”, przez to iż zawsze są białe od śniegów, assidue na nich leżących.
Podczas bytności mojej in Aprili, na dole ciepła takie, jakie u nas in Augusto, zboża już wypływały w kłosy, siano koszono, a tuż zaraz na górach okrutne śniegi, tak wielkie, iż bielusieńkie wszytkie tak wysokie góry, przez które, do Francjej z Turynu do Lyonu jadąc, przebierać się trzeba.
To miasto niezbyt wielkie, ani też barzo małe. Forteca barzo obronna, mur i wały, fosy gruntowne. Intus barzo piękne w pałace poważne, wyśmienite i ozdobne, obfite w ulice przestronne, pięknym
Skrót tekstu: BillTDiar
Strona: 269
Tytuł:
Diariusz peregrynacji po Europie
Autor:
Teodor Billewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy podróży, pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1677 a 1678
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1678
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Marek Kunicki-Goldfinger
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Biblioteka Narodowa
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2004
łabędzie. Gęsi też, które się z drzewa rodzą takim sposobem, iż z spróchniałego drzewa robaki się znajdują, z których się potym gęsi rodzą; to nie fabuła, jako i autorowie różni o tym piszą, te są barzo piękne i dziwne.
Tamem też widział kruka białego jako śnieg i kawek kilka, także bielusieńkich, także i pstrych jako sroki.
Jest w tymże zwierzyńcu prezent posła moskiewskiego. To jest sowa, która darował w prezencie królowi angielskiemu imieniem cara swojego, ta iż jest srodze wielka propter raritatem. To śmieszna, iż ja tak dalece przez świat wożono.
Dnia 1 Septembris. Rano byłem na kolumnie, która
łabędzie. Gęsi też, które się z drzewa rodzą takim sposobem, iż z spróchniałego drzewa robaki się znajdują, z których się potym gęsi rodzą; to nie fabuła, jako i autorowie różni o tym piszą, te są barzo piękne i dziwne.
Tamem też widział kruka białego jako śnieg i kawek kilka, także bielusieńkich, także i pstrych jako sroki.
Jest w tymże zwierzyńcu prezent posła moskiewskiego. To jest sowa, która darował w prezencie królowi angielskiemu imieniem cara swojego, ta iż jest srodze wielka propter raritatem. To śmieszna, iż ja tak dalece przez świat wożono.
Dnia 1 Septembris. Rano byłem na kolumnie, która
Skrót tekstu: BillTDiar
Strona: 300
Tytuł:
Diariusz peregrynacji po Europie
Autor:
Teodor Billewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy podróży, pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1677 a 1678
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1678
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Marek Kunicki-Goldfinger
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Biblioteka Narodowa
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2004
nie skąpo/ u tego co się z nią obchodzić umie. Tak jej dojdziesz i nabędziesz. W ten czas gdy owoc karczocha wnajlepszą dojzrzywa/ dopuść aby który karczoch cale wyrósł nie zrzynając go/ aż nad nim wyroście kita jakoby/ albo kwiat błękitny. A żnajdziesz pod/ i około kity tej błękitnej/ piękne / bielusinkie/ prawie srebrne/ na kształt języczków wyrosłe listki/ im dalej od kity/ tym większe. Te tedy (nie mało i na jednym karczochu ich będzie) zerznij/ a będziesz miał/ owę tak niewidaną materią na robotę taką. Zagiąwszy drócik żelazny/ (zglijowany w ogniu) subtelniuchny/ weś litek w po
nie skąpo/ u tego co się z nią obchodźić umie. Ták iey doydziesz i nábędźiesz. W ten czás gdy owoc kárczochá wnáylepszą doyzrzywá/ dopuść áby ktory kárczoch cále wyrosł nie zrzynáiąc go/ aż nád nim wyrośćie kitá iákoby/ albo kwiát błękitny. A żnáydźiesz pod/ i około kity tey błekitney/ piękne / bieluśinkie/ práwie srebrne/ ná kształt ięzyczkow wyrosłe listki/ im dáley od kity/ tym większe. Te tedy (nie mało i ná iednym kárczochu ich będźie) zerzniy/ á będźiesz miáł/ owę ták niewidáną máteryą ná robotę táką. Zágiąwszy droćik żelázny/ (zgliiowány w ogniu) subtelniuchny/ weś litek w po
Skrót tekstu: SekrWyj
Strona: 102
Tytuł:
Sekret wyjawiony
Autor:
Anonim
Drukarnia:
Drukarnia Colegii Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Poznań
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1689
Data wydania (nie wcześniej niż):
1689
Data wydania (nie później niż):
1689
mają być lisięta. Jest ich dwoje w zołym u celnika, tak bestie dowcipne, że co im rozkażę uczynią. Ale nie mówią, ani jedzą rzeczy warzonych, pieczyste czasem, gdy co mięsistego; słoniny nie chcą, wolą małony abo ogórki jak nawiększe. Rozmnożyły by się, ale obie samice, sierć na nich bielusieńka jako gronostaj i nie wysoka. Ucieszna to tam rzecz, kiedy tym bestiom grają na gajdach, to tańcują, to skaczą, to różne figle wymyślają. Powiadają to o nich, że mają tak długo żyć jako człowiek; jakoż podobieństwo, bo jeszcze żywe oboje, a drugie pozdychały.
Z Merkurego Gallobelga. W
mają być lisięta. Jest ich dwoje w zołym u celnika, tak bestye dowcipne, że co im rozkażę uczynią. Ale nie mówią, ani jedzą rzeczy warzonych, pieczyste czasem, gdy co mięsistego; słoniny nie chcą, wolą malony abo ogórki jak nawiększe. Rozmnożyły by się, ale obie samice, sierć na nich bielusieńka jako gronostaj i nie wysoka. Ucieszna to tam rzecz, kiedy tym bestyom grają na gajdach, to tańcują, to skaczą, to różne figle wymyślają. Powiadają to o nich, że mają tak długo żyć jako człowiek; jakoż podobieństwo, bo jeszcze żywe oboje, a drugie pozdychały.
Z Merkurego Gallobelga. W
Skrót tekstu: NowSakBad
Strona: 338
Tytuł:
Sakwy
Autor:
Cadasylan Nowohracki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
nie wcześniej niż 1649
Data wydania (nie wcześniej niż):
1649
Data wydania (nie później niż):
1650
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Polska satyra mieszczańska. Nowiny sowiźrzalskie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Karol Badecki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Polska Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1950
robić Diacatolicon, ta medycina, to lekarstwo, którego zawsze w Aptece dostanie, z walecznemi Kapitanami. B.[...] jakakar[...] znaczy Kapitana generalnego, Ariarcha znaczy Wodza konnych Pułków, Melampigon znaczy Kapitana z czarną tylną twarzą, a Leucapidon znaczy nieodmiennie z białą. T. A to co znaczy, mieć Greckiej plci, albo z bielusieńką twarzą Panią starą. B. Co znaczy co, wnetże usłyszysz, mieć Greckiej plci czarną, znaczy męstwo, znaczy nieustraszone serce, znaczy siłę, znaczy moc, znaczy potęgę, odwagę czułość, i surową na wszelkie niebezpieczeństwa resolucją. Aza nie taką miał, przytpatrz się na oponach moich, on niezwyciężony Drużba,
robić Diacatholicon, tá mediciná, to lekárstwo, ktorego záwsze w Aptece dostánie, z walecznemi Kápitanámi. B.[...] iakákár[...] znáczy Kapitaná generálnego, Ariarchá znáczy Wodzá konnych Pułkow, Melámpigon znáczy Kápitaná z czarną tylną twarzą, á Leucápidon znáczy nieodmiennie z biáłą. T. A to co znáczy, mieć Greckiey plći, álbo z bieluśieńką twarzą Pánią stárą. B. Co znáczy co, wnetże vsłyszysz, mieć Greckiey plći czarną, znáczy męstwo, znáczy nieustraszone serce, znáczy śiłę, znáczy moc, znáczy potęgę, odwagę czułość, y surową ná wszelkie niebespieczeństwá resolutią. Aża nie táką miał, przytpátrz się ná oponách moich, on niezwyćiężony Drużbá,
Skrót tekstu: AndPiekBoh
Strona: 44
Tytuł:
Bohatyr straszny
Autor:
Francesco Andreini
Tłumacz:
Krzysztof Piekarski
Drukarnia:
Mikołaj Aleksander Schedel
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
dramat
Gatunek:
dialogi
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1695
Data wydania (nie wcześniej niż):
1695
Data wydania (nie później niż):
1695
drugie takowe przyjemne, Takie bardzo wspaniale, takie nieodmienne, Takie smaczniusienieczkie, takie ukochane, Żeby człowiek dla nich snadź ważył zdrowie same. Jakom ja ich kilka znał, takich już koniecznie Mogę rzec, ze nie ujzrę, chociajbym żył wiecznie. Były, nie pochlebując, takie grzeczniusieńkie, Ciało jako lilia na nich bielusieńkie, Ręka, założyłbym się, jak alabastrowa, Rzekłby drugi, ze to jest panna a nie wdowa. Co to, ono słóweczko, właśnie jak słowicze, Oczy, one namilsze, jako u orlicze. Twarz ona ukochana, lice koralowe, Usta, wargi, ząbeczki jakoby perłowe. Tak się to
drugie takowe przyjemne, Takie bardzo wspaniale, takie nieodmienne, Takie smaczniusienieczkie, takie ukochane, Żeby człowiek dla nich snadź ważył zdrowie same. Jakom ja ich kilka znał, takich już koniecznie Mogę rzec, ze nie ujzrę, chociajbym żył wiecznie. Były, nie pochlebując, takie grzeczniusieńkie, Ciało jako lilija na nich bielusieńkie, Ręka, założyłbym się, jak alabastrowa, Rzekłby drugi, ze to jest panna a nie wdowa. Co to, ono słóweczko, właśnie jak słowicze, Oczy, one namilsze, jako u orlicze. Twarz ona ukochana, lice koralowe, Usta, wargi, ząbeczki jakoby perłowe. Tak się to
Skrót tekstu: WierszForBad
Strona: 168
Tytuł:
Wiersz o fortelach i obyczajach białogłowskich
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1684
Data wydania (nie wcześniej niż):
1684
Data wydania (nie później niż):
1684
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Polska satyra mieszczańska. Nowiny sowiźrzalskie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Karol Badecki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Polska Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1950