za świadka, Bo skoro się mu z owym gruby żart nie zdarzy, Utarszy swą obrusem, dosiągnie mu twarzy. Łacno gadać o ludziach, którzy nieprzytomni; Ale z tymi, co słyszą, panie, trzeba skromniej: Są w gębie zęby na chleb, są na gębę w dłoni, Jeśli swowolny język lada co blazgoni. Jeść was tu zaproszono; lepiej było w domu Swoim siedzieć, w sąsiedzkim niż przymawiać komu. Były kapłony, gęsi i wieprzowe grzbiety; Nie chcieliście? więc syrem dołożyć na wety. Już ich myślę rozwadzać, widząc zwadę jawną, Lecz jako ten żołądek, ów miał gębę strawną. Wino ich i pieczone
za świadka, Bo skoro się mu z owym gruby żart nie zdarzy, Utarszy swą obrusem, dosiągnie mu twarzy. Łacno gadać o ludziach, którzy nieprzytomni; Ale z tymi, co słyszą, panie, trzeba skromniej: Są w gębie zęby na chleb, są na gębę w dłoni, Jeśli swowolny język leda co blazgoni. Jeść was tu zaproszono; lepiej było w domu Swoim siedzieć, w sąsiedzkim niż przymawiać komu. Były kapłony, gęsi i wieprzowe grzbiety; Nie chcieliście? więc syrem dołożyć na wety. Już ich myślę rozwadzać, widząc zwadę jawną, Lecz jako ten żołądek, ów miał gębę strawną. Wino ich i pieczone
Skrót tekstu: PotMorKuk_III
Strona: 229
Tytuł:
Moralia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
. Więc postrzegszy półbłazna z niego i półfranta: „Byłżeś u Świętej Trójcy z raz u pana Branta?” Uśmiechnąwszy: „Słychałem od księżej w kościele, Lecz tam być, Dobrodzieju, na człeka by wiele; Po śmierci by dopiero pytać mi się do niej.” Kiedy co raz to gorzej zdrajca ów blazgoni: „Czemuż się, chłopie, liczysz między niedobitki, Nie bywszy w wojsku? Wnet cię na gorętsze pytki Każę wziąć, że prawdziwym żołnierzom chleb zjadasz. Nie widziawszy Tatara, niewolą się składasz.” Widząc, że nie przelewki: „Nie każdy zna króla, Nie każdy i żołnierza; wszak i to
. Więc postrzegszy półbłazna z niego i półfranta: „Byłżeś u Świętej Trójcy z raz u pana Branta?” Uśmiechnąwszy: „Słychałem od księżej w kościele, Lecz tam być, Dobrodzieju, na człeka by wiele; Po śmierci by dopiero pytać mi się do niej.” Kiedy co raz to gorzej zdrajca ów blazgoni: „Czemuż się, chłopie, liczysz między niedobitki, Nie bywszy w wojsku? Wnet cię na gorętsze pytki Każę wziąć, że prawdziwym żołnierzom chleb zjadasz. Nie widziawszy Tatara, niewolą się składasz.” Widząc, że nie przelewki: „Nie każdy zna króla, Nie każdy i żołnierza; wszak i to
Skrót tekstu: PotFrasz5Kuk_III
Strona: 366
Tytuł:
Ogroda nie wyplewionego część piąta
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1688 a 1696
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1696
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
wody. na tych się k temu oglądajcie/ Co na mym łonie/ ku wam składają ręczynki: A prawie w ten czas rączki wznosiły dziecinki. Kogoby tak układna nie skruszyła mowa? Ci po staremu brodzą/ na jej głuszy słowa. Imo to/ gdzieby nie szła/ grożą się furowie/ I szkaradnie blazgonią: jeszczesz niecnotowie rękami/ i nogami jezioro mieszają/ I po nim jadowicie/ tam sam/ wywijają: Jełowizny ruszając/ ode dna samego. Odtrącił gniew pragnienie; chłopstwa bezecnego/ Cora Ceowa dalej od tych miast nie prosi: Ni więcej módł Bogini nieprzystojnych wnosi. Lecz wzniowszy ręce wzgórę/ w tej rzekła im mierze
wody. ná tych się k temu oglądayćie/ Co ná mym łonie/ ku wam skłádáią ręczynki: A práwie w ten czás rączki wznośiły dźiecinki. Kogoby ták vkłádna nie skruszyłá mowá? Ci po staremu brodzą/ ná iey głuszy słowá. Imo to/ gdźieby nie szłá/ grożą się furowie/ Y szkárádnie blázgonią: ieszczesz niecnotowie rękámi/ y nogámi ieźioro mieszáią/ Y po nim iadowićie/ tám sám/ wywiiáią: Iełowizny ruszáiąc/ ode dná sámego. Odtrącił gniew prágnienie; chłopstwá bezecnego/ Corá Ceowa dáley od tych miast nie prośi: Ni więcey modł Bogini nieprzystoynych wnośi. Lecz wzniowszy ręce wzgorę/ w tey rzekłá im mierze
Skrót tekstu: OvŻebrMet
Strona: 148
Tytuł:
Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Jakub Żebrowski
Drukarnia:
Franciszek Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1636
Data wydania (nie wcześniej niż):
1636
Data wydania (nie później niż):
1636