otyły, drugi wiekiem nużny, Jaki u nas od kilku lat żebrze jałmużny; Bo zapalczywy Osman do tej z nami zwady Wszytkę płeć męską, nawet stare wygnał dziady, Dla pacierzy podobno, gdyż okrom modlitwy Nie zażył ich do wojny pewnie i do bitwy. W tymże obłoku stali Murzyni cudowni. Jako się bleszczy iskra w opalonej główni, Tak i tym z warg napuchłych, z czerniejszej nad szmelce Paszczęki, bielsze niż śnieg wyglądały kielce. Tu się w szeroko białej na wierzchu koszuli, Po polach Mamalucy przestronych rozsuli, Imiona narodów wschodnich WOJNA CHOCIMSKA
Jakoby przy łabęciach postawił kto kruki, A gęste się nad nimi wieszają bonczuki. Tamże
otyły, drugi wiekiem nużny, Jaki u nas od kilku lat żebrze jałmużny; Bo zapalczywy Osman do tej z nami zwady Wszytkę płeć męską, nawet stare wygnał dziady, Dla pacierzy podobno, gdyż okrom modlitwy Nie zażył ich do wojny pewnie i do bitwy. W tymże obłoku stali Murzyni cudowni. Jako się bleszczy iskra w opalonej głowni, Tak i tym z warg napuchłych, z czerniejszej nad szmelce Paszczeki, bielsze niż śnieg wyglądały kielce. Tu się w szeroko białej na wierzchu koszuli, Po polach Mamalucy przestronych rozsuli, Imiona narodów wschodnich WOJNA CHOCIMSKA
Jakoby przy łabęciach postawił kto kruki, A gęste się nad nimi wieszają bonczuki. Tamże
Skrót tekstu: PotWoj1924
Strona: 119
Tytuł:
Transakcja Wojny Chocimskiej
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1924
, com długo brał, dla mdłej dziewczyny”. Gryzie się Alcest nędzny, serdecznie żałuje, Iż w żądaniu swem skutku nie ma, nie zyskuje; Nakoniec tak go żal, gniew, srom i miłość dusi, Iż gwałtem przyciśniony, gwałt uczynić musi.
XXXI
Porywa się słowami na króla przykremi, Oczyma bleszczy, jadem ujęty, krwawemi; Potem szable dobywa tak chyżo od boku, Iż prędzej grom nie leci z czarnego obłoku, Ciśnie się przez tysiąc sług i żołnierzów jego, Nieuchronne ciskając razy na samego, Zabija zapomocą Traków najmężniejszych Króla i wiele Ormian przy niem co przedniejszych.
XXX
Kończy zwycięstwo, idąc za fortuną,
, com długo brał, dla mdłej dziewczyny”. Gryzie się Alcest nędzny, serdecznie żałuje, Iż w żądaniu swem skutku nie ma, nie zyskuje; Nakoniec tak go żal, gniew, srom i miłość dusi, Iż gwałtem przyciśniony, gwałt uczynić musi.
XXXI
Porywa się słowami na króla przykremi, Oczyma bleszczy, jadem ujęty, krwawemi; Potem szable dobywa tak chyżo od boku, Iż prędzej grom nie leci z czarnego obłoku, Ciśnie się przez tysiąc sług i żołnierzów jego, Nieuchronne ciskając razy na samego, Zabija zapomocą Traków najmężniejszych Króla i wiele Ormian przy niem co przedniejszych.
XXX
Kończy zwycięstwo, idąc za fortuną,
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_III
Strona: 70
Tytuł:
Orland szalony, cz. 3
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
wściekłości. Raczej życzę, jedź na zad do wojska wielkiego, Póki nie stłuczesz ziober, z konia spadszy swego. Jedź, a powiedz, iż namniej ciebie się nie boję: Lepszy niechaj wyjadą, dla których tu stoję”.
LXX.
Uszczypliwa przymówka serce uraziła W poganinie i ogniem gniewu zapaliła. Wzrok mu krwią bleszczy, jadem źrzeńce ma pijane, Obraca, nic nie mówiąc, drzewo hartowane Ku Bradamancie prosto. Ta też z drugiej strony, Grot złożywszy kopiej złoty ustalony, W pół tarczy Sarracena trafiła hardego; Ten lecąc, nogi w niebo wzniósł z razu tęgiego.
LXXI.
Konia potem, gdy już, już ucieka, porwała
wściekłości. Raczej życzę, jedź na zad do wojska wielkiego, Póki nie stłuczesz ziober, z konia spadszy swego. Jedź, a powiedz, iż namniej ciebie się nie boję: Lepszy niechaj wyjadą, dla których tu stoję”.
LXX.
Uszczypliwa przymówka serce uraziła W poganinie i ogniem gniewu zapaliła. Wzrok mu krwią bleszczy, jadem źrzeńce ma pijane, Obraca, nic nie mówiąc, drzewo hartowane Ku Bradamancie prosto. Ta też z drugiej strony, Grot złożywszy kopiej złoty ustalony, W pół tarczy Sarracena trafiła hardego; Ten lecąc, nogi w niebo wzniósł z razu tęgiego.
LXXI.
Konia potem, gdy już, już ucieka, porwała
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_III
Strona: 103
Tytuł:
Orland szalony, cz. 3
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
który Piasek kopyty siejąc, biegł wciąż z wielkiem pędem, Osiodłany i drogiem ozdobiony rzędem. Sobrynów beł; udał się za niem grabia śmiały, Tęten, grzmot z biegów żartkich pola ogłuszały.
LXXX.
Nie długi czas, jako go rączy grof dopada I jednem skokiem w jarczak uzłocony wsiada; W prawej mu ręce bleszczy szabla wyostrzona, A w lewej od nagłówka jest wodza ściśniona. Postrzegł Gradas Orlanda, imieniem go woła, Tusząc, iż w srogiem boju obiema wydoła. „Pódź - mówi - pódź, Orlandzie, abyś nieprzespaną Wziął noc z mych rąk, nim zorze wieczorne nastaną”.
LXXXI.
Tak rzekł i zaraz konia
który Piasek kopyty siejąc, biegł wciąż z wielkiem pędem, Osiodłany i drogiem ozdobiony rzędem. Sobrynow beł; udał się za niem grabia śmiały, Tęten, grzmot z biegów żartkich pola ogłuszały.
LXXX.
Nie długi czas, jako go rączy grof dopada I jednem skokiem w jarczak uzłocony wsiada; W prawej mu ręce bleszczy szabla wyostrzona, A w lewej od nagłówka jest wodza ściśniona. Postrzegł Gradas Orlanda, imieniem go woła, Tusząc, iż w srogiem boju obiema wydoła. „Pódź - mówi - pódź, Orlandzie, abyś nieprzespaną Wziął noc z mych rąk, nim zorze wieczorne nastaną”.
LXXXI.
Tak rzekł i zaraz konia
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_III
Strona: 247
Tytuł:
Orland szalony, cz. 3
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
Z oczu miasta daleko i wsi już zniknęły, Gęstwy, ciemność przywiódszy, strach jakiś przymknęły; A potem w ocemgnieniu niebo swą odmieni Wesołość, słońce jasnych nie daje promieni: Alić dziw ujźrzy straszny, co wypadł z głębokiej Jaskinie, a postać ma niewiasty wysokiej.
XLIII.
Dziw brzydki; tysiąc oczu pod czołem rogatem Bleszczy się i tysiąc usz we łbie ma kosmatem. Nie śpi straszydło nigdy szkaradne, powieki Dziurawe źrzenic zamknąć nie mogą na wieki. Kupa wężów na głowie sprosnej jadowitych Wije się, z członków inszych smród leci odkrytych. Okrutny wąż, szpetny wąż, wąż nad insze srogi Miasto ogona obie okręcił mu nogi.
XLI
Fraszka od
Z oczu miasta daleko i wsi już zniknęły, Gęstwy, ciemność przywiódszy, strach jakiś przymknęły; A potem w ocemgnieniu niebo swą odmieni Wesołość, słońce jasnych nie daje promieni: Alić dziw ujźrzy straszny, co wypadł z głębokiej Jaskinie, a postać ma niewiasty wysokiej.
XLIII.
Dziw brzydki; tysiąc oczu pod czołem rogatem Bleszczy się i tysiąc usz we łbie ma kosmatem. Nie śpi straszydło nigdy szkaradne, powieki Dziurawe źrzenic zamknąć nie mogą na wieki. Kupa wężów na głowie sprosnej jadowitych Wije się, z członków inszych smród leci odkrytych. Okrutny wąż, szpetny wąż, wąż nad insze srogi Miasto ogona obie okręcił mu nogi.
XLI
Fraszka od
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_III
Strona: 264
Tytuł:
Orland szalony, cz. 3
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
obfitych, a tu odbiegały Coraz mdłe siły, coraz ubywało, Czym się zbolałe serce posilało. I tak jako sen, gdy na pierwszej zorzy W nie spanej nocy spracowanych zmorzy, Jak cień wieczorny powoli niszczeje, Jako gdy lekki wiatr znienagła chwieje Trzcinką złamaną i jako pochodnia Spalona i już strawiona od ognia Tylko się bleszczy, a potym, co jaśnie Świeciła, w jednym momencie zagaśnie, Tak on gasł właśnie. A jednak w baczeniu Całym i w dobrym rozgarnion sumnieniu Dom rozporządził, dzieciom błogosławił, Którym za skarby największe zostawił Błogosławieństwo niebieskie obfite, Swoją i przodków swych cnotą nabyte. Przy swych też własnych błogosławił i tym, Którzy mieli
obfitych, a tu odbiegały Coraz mdłe siły, coraz ubywało, Czym się zbolałe serce posilało. I tak jako sen, gdy na pierwszej zorzy W nie spanej nocy spracowanych zmorzy, Jak cień wieczorny powoli niszczeje, Jako gdy lekki wiatr znienagła chwieje Trzcinką złamaną i jako pochodnia Spalona i już strawiona od ognia Tylko się bleszczy, a potym, co jaśnie Świeciła, w jednym momencie zagaśnie, Tak on gasł właśnie. A jednak w baczeniu Całym i w dobrym rozgarnion sumnieniu Dom rozporządził, dzieciom błogosławił, Którym za skarby największe zostawił Błogosławieństwo niebieskie obfite, Swoją i przodków swych cnotą nabyte. Przy swych też własnych błogosławił i tym, Którzy mieli
Skrót tekstu: MorszZWybór
Strona: 167
Tytuł:
Wybór wierszy
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1658 a 1680
Data wydania (nie wcześniej niż):
1658
Data wydania (nie później niż):
1680
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Janusz Pelc
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1975